Nathaniel "Nate" Archibald
ur. 27.03.1994 roku
Upper East Side, Nowy Jork, USA
Uczeń szkoły św. Judy
Rodzina:
Howard Archibald (ojciec)
Anne Archibald (matka)
William van der Bilt (dziadek)
Tripp van der Bilt (kuzyn)
Znajomi: Blair Waldorf
Chuck Bass
Dan Humphrey
Wrogowie:
Tripp van der Bilt
Żyć jak Nate Archibald...
Kim on właściwie jest? Takie oto pytanie zadaje sobie pewnie wiele osób, którzy nie rozumieją fenomenu młodego Archibalda. Cóż, warto się dowiedzieć, że ten oto młody człowiek urodził się w szanowanej rodzinie, gdyż jego ojciec, Howard Archibald, to były kapitan Navy i bogaty bankier, a matka, Anne Archibald jest francuską ekonomistką. Mieszkają przy Park Avenue, ale posiadają także pałac letni w Nicei.
Sam Nathaniel już dawno dostał miano najprzystojniejszego chłopaka na Upper East Side, a jego pozycja umocniła się, kiedy rozpoczął poważny i długi związek z Królową Manhattanu - Blair Waldorf. Mówi się o nim "Golden Boy z Upper East Side". Warto wiedzieć, że szanowane towarzystwo w którym obraca się Nate nie kończy się tylko na panience "Queen Bee". Chuck Bass to jego najlepszy przyjaciel, a panna Serena van der Woodsen... można rzec, że stanowi jeden, wielki znak zapytania w życiu młodego Archibalda.
Wyglądać jak Nate Archibald...
Wysoki, muskularny, przystojny, cholernie seksowny. Takimi oto epitetami można najtrafniej opisać tego oto, młodego człowieka. Ciemne, dłuższe włosy, z grzywką opadającą mu na niebywale niebieskie oczy, w pakiecie z czarującym uśmiechem potrafią czynić cuda... nic więc dziwnego, że kobiet w życiu Nate'a nigdy nie brakowało i brakować raczej nie będzie. Lekki zarost często pokrywa jego policzki, co jemu osobiście nie przeszkadza, ale konserwatywna matka zdecydowanie stara się z tym walczyć, uważając, że Nate powinien prezentować godnie swoją rodzinę w każdym aspekcie. Często widziany jest podczas porannego joggingu ze swoim ojcem, bo dba o sylwetkę, co jak najbardziej mu się ceni.
Nathaniel nie musi liczyć się z pieniędzmi, dlatego nic dziwnego, że nosi bardzo drogie ubrania. Nie ważnym jest, czy to garnitur, który ubiera na ważny bankiet, czy zwykłe dżinsy noszone w dzień powszedni... wszystko ma metki najdroższych i najbardziej cenionych projektantów. W szafie Nate'a przeważa kolor niebieski, który on osobiście bardzo lubi, co zauważyć mogą wszyscy, nawet ci, którzy nigdy nie przyjrzeli się z bliska jego garderobie. Nie wykazuje przesadnej troski o to jak wygląda. Nosi się dość luźno i wygodnie, czasem wręcz niedbale. Jedynym wyjątkiem są specjalne okazje, jak liczne bankiety i przyjęcia, w których zmuszony jest uczestniczyć.
Być jak Nate Archibald...
W temacie charakteru pana Archibalda zdecydowanie mogłaby wypowiedzieć się Plotkara, która na swojej stronie, w kolejnych postach opisuje coraz to nowe ekscesy życia tego bogatego nastolatka. Nie ulega wątpliwości, że potrafi trafnie wykorzystać swój niekryty urok osobisty... Nie jest notorycznym podrywaczem, ale często bywa tak, że nie musi zrobić zbyt wiele, by zdobyć dziewczynę, która mu się podoba. Uważany przez wielu za ciepłego i godnego zaufania chłopaka, któremu można powierzyć tajemnicę, bez obaw, że komukolwiek ją zdradzi. Mimo swojego młodego wieku jest naprawdę bardzo odpowiedzialny i myślący racjonalnie, kiedy wszyscy inni tracą głowę i uciekają w popłochu. Potrafi dla dobra innych poświęcić samego siebie. Uczciwy w stosunku do osób, na których mu zależy, chociaż oczywiście... zdarza się, że kłamie, jeśli uważa, że tak będzie lepiej. Posiada ogromne poczucie humoru, potrafi się dobrze zabawić. Żaden z niego ważniak, który uważa się za kogoś lepszego od innych, bo jest bogaty. To nie leży w naturze Nate'a. Nie mniej jednak, od zawsze miał pewne ciągoty do tego, by zwracać na siebie uwagę ludzi... Zawsze na pierwszym miejscu w swoim systemie wartości stawiał to, by najpierw spełniać oczekiwania wszystkich swoich bliskich, nie zastanawiając się czy on w takim stanie rzeczy będzie szczęśliwy. Dopiero z czasem począł mieć na uwadze najpierw siebie, co wielu uważało za przejaw egoizmu, ale nie przejął się tym, twierdząc, że już dosyć nadstawiał karku, by zadowolić wszystkich innych, tylko nie siebie. Wielu określa go jako "dobrego chłopaka". Wszyscy jednak, dzięki Plotkarze, doskonale wiedzą, że Nate wcale taki święty nie jest... Posunął się do zdrady, kiedy to na weselu przespał się z najlepszą przyjaciółką swojej dziewczyny, Blair. Tak, Serena van der Woodsen. Potrafił wręcz z premedytacją udawać, że nigdy do niczego nie doszło. Nie przyznał się nikomu do tego incydentu, aż do czasu, kiedy Serena nie wróciła do Nowego Jorku.
Panuje opinia, że Nate jest bardzo odważny i to zdecydowanie jest prawdą. Dziewczyny często określają go jako "uroczego", czego nie można mu ująć. Dżentelmen, który odsunie kobiecie krzesło, przepuści ją w drzwiach, powie trafny komplement i kupi kwiaty. Romantyk? Oczywiście, że tak. Ma w sobie wszystko to, czego szukają dziewczyny marzące o księciu z bajki, który zajedzie do nich na białym rumaku. No cóż, może Nate niekoniecznie wykorzystałby konia, żeby zrobić wrażenie, no ale... myślę, że czarną limuzyną też żadna z dziewczyn by nie pogardziła. Cechuje go duma i to, że nigdy nie zniży się poniżej pewnego poziomu. Bywa nieustępliwy i twardo trzymający się swojego zdania, jeśli wie, że ma rację. Nigdy nie miał wielkiego zapału do nauki i wiedzieli o tym wszyscy, ale radził sobie, czasami wykorzystując swoją pozycję społeczną i nazwisko. Flirciarz i dobry kochanek... tak przynajmniej twierdziły wszystkie jego partnerki. Do opinii publicznej już dawno poszła wiadomość, że Nate Archibald pali marihuanę. I chociaż wielu nie chciało w to uwierzyć, taka właśnie jest prawda. Nie stroni od różnego rodzaju trunków, ale za to papierosów nie znosi.
Człowiek dystyngowany i z klasą, szanowany w towarzystwie bogatych ludzi, zawsze dobrze się prezentujący, otwarty na nowe znajomości, wiedzący doskonale jak powinien zachować się w danej sytuacji, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie. Spokojny kiedy trzeba, z dozą młodzieńczego szaleństwa, lubiący adrenalinę i niespodziewane zwroty akcji. Wierny przyjaciel, opiekuńczy chłopak. Gotowy poświęcić się dla osoby, która na to zasługuje lub całym sobą nienawidzić największego wroga. Potrafi wejść w pakt nawet z samym diabłem, knuć intrygi i obmyślać najróżniejsze plany zemsty tak długo, aż osoba, która zaszła za skórę jemu, albo któremuś z jego przyjaciół nie pożałuje tego, co zrobiła. Lojalny? Jak najbardziej! Wielu uważa, że jest totalnym przeciwieństwem Chucka Bass'a.
Pojawiać się tam, gdzie Nate Archibald...
Nawet kiedy rodzina Archibaldów przechodziła ciężki okres, bo przecież Howard miał ogromne problemy z tytułu zarzutów o kradzież i defraudację pieniędzy, Nate w dalszym ciągu zapraszany był na wszelkie bankiety. A to u van der Woodsen'ów, a to u Waldorf'ów, czy u van der Bilt'ów, albo Bass'ów. Zawsze obecny na wszelkich przyjęciach, organizowanych dla elity Manhattanu.
Nate Archibald pojawia się często na najpopularniejszej stronie internetowej w Nowym Jorku. Plotkara na bieżąco opisuje życie tego młodego chłopaka, czasami nie pozostawiając na nim suchej nitki. Nate radzi sobie z tym całkiem dobrze, ignorując wszystkie nowinki ze swojego życia, o których wszyscy mówią. Prywatna szkoła do której uczęszcza zarówno Nathaniel, jak i jego przyjaciele, to miejsce w którym często jest obserwowany przez wierne fanki Plotkary, tylko czekające na jakąś sensację, o której będą mogły donieść swojej idolce, a owa plotka zagości na najczęściej odwiedzanej przez nowojorczyków stronie internetowej.
Aktualnie u Nate'a Archibalda...
***Nate Archibald pojawia się często na najpopularniejszej stronie internetowej w Nowym Jorku. Plotkara na bieżąco opisuje życie tego młodego chłopaka, czasami nie pozostawiając na nim suchej nitki. Nate radzi sobie z tym całkiem dobrze, ignorując wszystkie nowinki ze swojego życia, o których wszyscy mówią. Prywatna szkoła do której uczęszcza zarówno Nathaniel, jak i jego przyjaciele, to miejsce w którym często jest obserwowany przez wierne fanki Plotkary, tylko czekające na jakąś sensację, o której będą mogły donieść swojej idolce, a owa plotka zagości na najczęściej odwiedzanej przez nowojorczyków stronie internetowej.
Interesować się tym, co Nate Archibald...
Oprócz zainteresowania płcią przeciwną, które w tak burzliwym wieku, w jakim znajduje się teraz Nathaniel jest całkiem normalne, ten młody człowiek ma również inne, oryginalne zainteresowania, o których warto wspomnieć...
Lacrosse - zespołowa gra sportowa pochodzenia indiańskiego, której zasady ostatecznie ustalono w pierwszej połowie XIX wieku, w Kanadzie. Rozgrywana na trawiastym boisku, polega na umieszczeniu za pomocą specjalnej, trójkątnej rakiety piłki w bramce przeciwnika. Nate trenuje lacrosse od kilku lat i jest w tym naprawdę dobry.
Żeglarstwo - niegdyś odmiana transportu, dziś dyscyplina sportowa oraz rodzaj turystyki i rekreacji, a także forma szkoleń - dla późniejszych marynarzy, oficerów i kapitanów. Nate i jego ojciec, Howard bardzo często oddawali się takiemu rodzajowi rozrywki, jednak chłopak zaprzestał kontynuacji tego hobby, kiedy jego ojciec został zamknięty w więzieniu.
Aktualnie u Nate'a Archibalda...
Ojciec Nathaniel'a, Howard Archibald został zamknięty w więzieniu za oszustwo i defraudację pieniędzy. Anne, matka Nate'a jest w koszmarnym stanie... nie je, nie śpi, płacze po nocach. Wychodzi z domu wczesnym rankiem i wraca późnymi wieczorami, bowiem całe dnie biega od adwokata, do naczelnika więzienia i tak w kółko, starając się załatwić dla męża przeniesienie na oddział strzeżony. Chyba nikogo nie dziwi, że Howard, który jak do tej pory był szanowanym biznesmenem ma na pieńku z innymi więźniami.
Sam Nate nie wie jak ma pomóc rodzicom, ale stara się być wsparciem dla matki i wypełnia jej wszelkie polecenia jak tylko potrafi. Towarzyszy jej na każdym przyjęciu, ciesząc się, kiedy widzi nawet najmniejszy uśmiech na ustach rodzicielki. Często jednak chodzi przygnębiony, co nie umknęło uwadze jego przyjaciół, ale powód owego przygnębienia bynajmniej nie leży tylko w strefie rodzinnej...
KOMENTARZ ODAUTORSKI:
Witam! Przed Wami Nate Archibald. Karta będzie poprawiana, uzupełniana i zmieniana w miarę mojego pobytu na blogu. Nie zaczynam na życzenie, ale czasem mogę to zrobić. Lubię ustalać wcześniej relacje, ale nienawidzę monotonni i nudy czyli poznali się tam i tam, wpadli na siebie, czy coś w tym stylu. Oryginalność przede wszystkim. Jeśli ktoś zaszczyci mnie jakimś naprawdę fajnym powiązaniem, z pewnością zacznę wątek. Potrafię pisać naprawdę długie komentarze i oczekuję tego od drugiej osoby. Mam tendencję do pomijania gdy: wątek mnie znudzi lub na moje wypociny ktoś odpisze trzema zdaniami. Odpisuję w różnej kolejności i czasem zdarza mi się pominąć przypadkowo, więc warto się upomnieć, a jeśli po owym upomnieniu nie dostaniecie odzewu, znaczy że było to pominięcie zamierzone. Twarzyczki, ku woli jasności, użyczył Chace Crawford! <3
[Cześć, wielbię cię. *-*]
OdpowiedzUsuń[I od razu wyjdę z propozycją wątku, który zacznę, bo nawet mam pomysł! Gorzej z powiązaniem, bo ta moja to nowa jest. ;) Są jakieś pomysły co do tego?]
UsuńTa cała przeprowadzka to istna farsa. Po prostu coś niemożliwego, co jeszcze dziewczyna nie ma zamiaru zaakceptować, choć jest już po fakcie. Z ciężkością się wstrzymuje, by po raz kolejny nie zacząć rzucać mięsem w matkę i ojca za decyzję, na którą nie miała wpływu.
OdpowiedzUsuńOna tego nie aprobowała! W żaden sposób. Mogła przyjechać później, choć pewnie i tak by tego nie zrobiła; mogła skończyć szkołę tam i zostać z kimś z rodziny lub pójść na swoje. Uparcie rodziców jednak zbyt wiele zdziałało i tak zamieszkała w nowojorskim hotelu w oczekiwaniu na apartament.
Tyle ubliżeń, co jej matka oraz ojciec mogli usłyszeć przez ten czas, to chyba nigdy nie słyszeli przez całe życie dziewczyny. Inwektami rzucała w obie strony, zagryzając nieraz wargi i powstrzymując się przed kolejnymi, które z pewnością przeważyłyby szalę.
Szacunek miała.
W hotelu siedziała kolejny dzień, wzdychając bezradnie. Czasem wychodziła, choć niespecjalnie było śpieszno dziewczynie do tego. Nie znała okolicy ani ludzi. Jeszcze informacja o dołączeniu do szkoły prywatnej była wręcz druzgocąca, bo Rockefellerówna zdawała sobie sprawę, że to całkiem inaczej wygląda i się prezentuje.
Musiała odreagować. Dlatego nazajutrz, z samego rana miała już plany. Zdążyła poznać i dowiedzieć się co nieco, więc problem z dotarciem w miejsce docelowe i powrotem nie będzie czymś okropnym.
Wstała wcześnie, orzeźwiła swoje ciało i nałożyła dres w postaci luźnych, lecz zwężanych ku dołowi spodni dresowych (a w życiu leginsy!) i jakąś dłuższą bluzę z kapturem, która była rozpinana. Jeszcze obuwie na nogi, słuchawki do uszu. Spakowanie do saszetki telefonu, jakiejś dokumentacji, klucza z numerkiem oraz portfela.
Wyszła, wybiegła wręcz z hotelu, kierując się do Central Parku, gdzie to chciała po napawać się świeżym powietrzem. Trochę drogi było, jednak to nie zrażało dziewczyny. Zawsze wyżyć się łatwiej było, a ona przeciwko temu nic nie miała.
Zoya naprawdę była zdziwiona, że tak dużo osób o tak wczesnej porze spaceruje po parku. Większość wolała się wyspać. Zrozumieć także mogła pracujących, ale dzieci czy starsze osoby? To nie było normalne. Nie dla niej.
I biegła tak dalej, mijając kolejne persony. Odczuwała upust emocji, co był jej tak potrzebny. W końcu mijała się z jakimś biegnącym w przeciwną stronę chłopakiem, nie zwracając na niego uwagi. A przynajmniej nie zwróciłaby, gdyby niefortunnie zahaczyła o jego słuchawki chyba zamkiem czy tam ręką i nie pociągnęła z całej siły do siebie, wyrywając tym samym i słuchawki i odtwarzacz. Zwróciła na to uwagę po przebiegnięciu zaledwie trzech metrów, gdyż zastanawiała się, co w jej dłoni robią nie jej słuchawki.
Odwróciła się i powiodła wzrokiem za kablem. Zauważywszy roztrzaskany odtwarzacz muzyczny, który należał do chłopaka, przeklęła soczyście, wyciągając słuchawki ze swoich uszu.
Jednak bieg nie pomaga.
Podeszła do zniszczonego sprzętu i pozbierała go, widząc zbliżającego się chłopaka, miała nawet wrażenie, że nieco przygarbiła się wewnątrz siebie.
[Mam nadzieję, że taki ci odpowiada, bo mi się kręciło po głowie i kręciło <3]
[To dobrze <3]
OdpowiedzUsuńKażdy inaczej rozumował pojęcie podłego humoru.
Z pewnością problemy chłopaka były na większej skali podłości, niż u dziewczyny, aczkolwiek ona była rozdarta i nerwy jej teraz tańcowały po głowie. Jak mogli zrobić jej takie świństwo, by rok przed zakończeniem szkoły miała się wyprowadzić? To nie było przecież długo! Wytrzymałaby kolejne dziesięć miesięcy w towarzystwie osób, z którymi już się zna i naprawdę ma dobre kontakty. W zamian za to miała pójść do szkoły, której kompletnie nie znała, siedzieć na zajęciach z ludźmi, których nie pozna i jeszcze być podatną na osądy z ich strony.
O to ostatnie to ona się w ogóle nie martwiła. Wręcz to mogło się odbywać, póki nie przesadzono. Tak to niech rozmawiają, wyśmiewają, bo po niej to jak po kaczce.
I nie chodziło o strach, że poda ją do sądu. Ona nawet takiego czegoś nie brałaby pod uwagę, gdyż byłoby to co najmniej głupie, ale tak tylko myślała Zoya, która spojrzała na chłopaka, unosząc brwi.
- A już byłam przerażona - powiedziała, nieco mówiąc powoli. Gdzieś tam cień uśmiechu czaił się w jej ustach, ale nie został on odkryty całkowicie.
Mówiła powoli tylko ze względu na to, że gdziekolwiek nie ruszyła to musiała dwa razy powtarzać to, co mówiła. Amerykanie chyba nie zwykli rozmawiać z Brytyjczykami, a ich ton głosu był nieco wyniosły i w tej kwestii ciężki. Czasem były niezgodności oraz chwile, gdy nie miało się jakiejkolwiek ochoty zawierać z nimi dyskusję.
Młoda Rockefeller i tak nie mogła teraz nic zrobić, jak bardziej optymistycznie nastawić się do ludzi.
Westchnęła cicho, zgarniając włosy do tyłu, które podczas biegu wysunęły się spod ścisku gumki.
- Ile to było warte? - spytała, oddając ten cały złom w ręce nieznajomego, by uwolnić swoje dłonie, które zajęły się saszetką, chcąc z niej wyciągnąć portfel.
Była mu winna pieniądze, bo ani modelu ani nic z tych rzeczy nie było jej znane. Nie lubiła być dłużna, więc nie chciała słyszeć nawet odmowy, o co się tylko modliła cicho. Jeszcze tego brakowałoby dziewczynie, żeby od razu komuś coś była winna w mieście, w którym mieszkała niespełna tydzień lub i ponad. Nawet nie zwracała na to uwagi, siedząc w czterech ścianach wynajętego apartamentu i wdając się w rozmowy internetowe ze znajomymi z Londynu.
[I powiązanko jakieś się wymyśliło? ;>]
[ Bry ;] pomysł na wątek ? ]
OdpowiedzUsuń[Uuu, jest wreszcie Nate. Witamy, witamy. Mam tylko pytanie, jak osadzamy relacje między nim, a S. ? ]
OdpowiedzUsuń[Jeśli chodzi o przeszłość, to moim zdaniem lepiej, gdyby została tak jak w serialu. Za to nie wiem jak ustawić relację w tym momencie...]
OdpowiedzUsuń[Znam Cię?:D masz postać na H21?;>]
OdpowiedzUsuń[Nate <3]
OdpowiedzUsuń[Pasuje, jeśli to nie problem, to zacznę wątek, ale zaraz.]
OdpowiedzUsuń[ Jeeej, wiec nie tylko ja jestem taka staroświecka, że wielbię Stachurę ;3 ]
OdpowiedzUsuń[To dajesz wątek, bo nie mogę wejść na h21, nie wyświetlają mi się tam żadne komentarze.;< Pomysły na powiązania?XD]
OdpowiedzUsuń[ Z racji naszej miłości do Stachury musisz mi podarować wątek. Podarujesz, prawda? ;3 ]
OdpowiedzUsuńTo był jeden z tych poranków, kiedy Serena w zasadzie nie miała ochoty na nic. Włączając w to wstawanie z łóżka, jednak wreszcie udało jej się spełnić ten zamiar, kiedy wszyscy pozostali domownicy opuścili dom. Przyzwyczaiła się do jadania śniadania w samotności, było to całkiem relaksujące, kiedy przy zastawionym stole, można było podyskutować z samym sobą, oczywiście w myślach. Przecież jeszcze nie odbiło jej do tego stopnia, żeby rozmawiała sama ze sobą, na głos. W końcu ktoś mógłby sobie coś o niej pomyśleć i afera gotowa. Na Manhattanie wystarczyło tak niewiele, żeby być na czyimś celowniku.
OdpowiedzUsuńPrzykrą niespodzianką okazał się fakt, że w zasadzie do jedzenia w jej wypadku został już tylko suchy chleb. Nie było też kogo poprosić o zrobienie zakupów, więc tym bardziej musiała zdać się na samą siebie. Poza tym miała ochotę na tyle pysznych rzeczy, że wolała sama po prostu pójść i to wszystko wybrać. Ubrana w koszulkę od pidżamy i białe szorty wyszła na zewnątrz i skierowała się do najbliższego sklepu. Zakupy załatwiła szybko, wracając obładowana papierowymi torbami ledwo udało jej się dostrzec idącego w jej kierunku Nate’a. No tak, tego jeszcze brakowało. Ostatnio sytuacja między nimi była dość napięta, w zasadzie nie wiadomo było nawet o co chodzi. Przecież Blair nie miała już do S tak wielkiego żalu, a z Nate’m zerwała.
- Hej, Nate – przywitała się z nim, gdy już była pewna, że ją zauważył. Przecież to byłoby chore, udawać że się nie zauważa. Wciąż byli przyjaciółmi, tego należało się trzymać.
[ Zawsze się wkopię i mam najtrudniejsze zadanie ;D
OdpowiedzUsuńMoże swego czasu albo nadal Nate zakupuje marihuanę u faceta Enigmy, przez co czasami bywa w malutkim mieszkanku ich? ;) ]
[ Zerwaliśmy ze sobą, nie? Tak brutalnie Cię okłamywałam i zdradziłam z najlepszym przyjacielem...Powiedz mi, co ty teraz do mnie czujesz? xD ]
OdpowiedzUsuńTutaj nie chodziło o to, czy ma pieniądze czy nie ma. Zoya nie zastanawiała się nad tym, czy chłopak może z marszu pójść do sklepu.
OdpowiedzUsuńChodziło o to, że ona nie lubiła być czegoś winna. Była sumienna i sumiennie wszystko oddawała, nie chcąc, by później ktoś się o coś upominał. Nie mówię, że chłopak miałby to zrobić, ale... no, dla czystego sumienia.
- Nie, poważnie - powiedziała cicho, cały czas zaciskając palce na portfelu. A portfel był taki zwykły z jakimś nadrukiem. Ona nie lubiła tych portfeli, co to długie były, typowo dla dziewcząt. Nie miała zapotrzebowania na to wszystko - Ile mam ci dać? - spytała, unosząc brew.
No i się uparła dziewczyna.
Spojrzała na jego dłoń, przez co mogło człowiekowi się wydawać, że zaraz ją strąci, bo brzydziłaby się czyjegoś dotyku. Niektórzy mówili, że często jej oczy takie się wydają.
Uścisnęła ją jednak delikatnie.
- Zoya.
Ona nie chciała nawet wymawiać swojego nazwiska. Każdy znał filantropa Rockefellera, który założył Fundację z jego nazwiskiem! Wiele obeznanych w historii i dobroczynności nieraz słyszało nazwę owej Fundacji, a nie można było ukryć, że John należał do najzamożniejszych osób, skoro pośmiertnie wciąż uznawany jest jego majątek za jeden z największych.
- Nie mogłeś mnie widzieć w Constance, bo jestem tu od tygodnia, może i ponad - oznajmiła, uśmiechając się delikatnie, gdy już puściła dłoń chłopaka. - Chyba że... Widziałeś mnie z taką wysoką blondynką, co to wiecznie jest uśmiechnięta i życzliwa. O, Sereną, tak, z Sereną mogłeś mnie widzieć - wyjaśniła, miętosząc w jednej dłoni portfel, a drugą gestykulując sobie swobodnie - Bo oprowadzała mnie - dodała jeszcze.
Później zamilkła, nie wiedząc kompletnie, o czym mieliby rozmawiać. Wszak, znała tylko imię chłopaka i wiedziała, że zniszczyła jego odtwarzacz.
Dlatego mogłaby ponowić swój poranny jogging.
[Ej, to jest dobre! Później będzie już między nimi lepiej, po całej tej sytuacji z Plotkarą, tak? No i jeszcze dodam, że Zoya z nim od razu się nie umówi, bez przesady! :D]
[Agrrr... nienawidzę tego robić.;q Nie przepadają za sobą, ale jednocześnie coś ich do siebie ciągnie. Albo mieli neutralne stosunki i jakimś trafem wylądowali w łóżku i teraz się nie tolerują? zabij mnie, nic więcej nie wymyślę.;q]
OdpowiedzUsuń[oh tak, tak, tak <3]
OdpowiedzUsuń[ B w sumie może go lubić. Znaczy czuje się nieco upokorzona w końcu to on z nią zerwał z tego co pamiętam, ale skoro B skupia się teraz na C, a z Natchanielem w sumie dużo ją łączyło to może go lubić i życzyć mu jak najlepiej. Takie stopień przedprzyjaźniowy. Oczywiście jakieś zgryźliwe uwagi na pewno będą, ale noo mogą się lubić. Chyba, że masz pomysł na jakiś ciekawy negatywny negatyw? ]
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się niemrawo, jak on dobrze ją znał. To było aż dziwne, że jednocześnie znali się tak dobrze, ale nie mogli się ostatnim czasem dogadać. Zupełnie jakby cały czas nad ich osobami wisiała jakaś przyzwoitka, której oboje strasznie się wstydzą i przez to brzmią sztucznie, strasznie. Jak nie Serena i nie Nate, których wszyscy znali.
OdpowiedzUsuń- Tak, dzięki – odparła tylko podając mu torby. Naprawdę tęskniła czasami za nim, bo przecież byli ze sobą tak zżyci. Pomijając już, że była też między nimi taka dziwna chemia, której oboje nie potrafili zrozumieć.
Blondynka oddała mu dwie torby, ale jedną zostawiła sobie, jakby źle czuła się z tym, że ktoś musi ją całkowicie wyręczać. Oboje weszli spokojnie do budynku, a potem do windy, która miała zaprowadzić ich do mieszkania Sereny.
- W zasadzie to pewnie Cie komuś ukradłam, dokądś się wybierałeś? – spojrzała na niego unosząc jedną brew do góry, była w sumie ciekawa, albo chciała jakoś podtrzymać rozmowę. Jakkolwiek sztywno by nie brzmieli, to gorsza od tego było tylko niezręczne milczenie.
Dziewczyna nic więcej nie powiedziała na temat tego odtwarzacza. Po prostu odpuściła sobie dalszą dyskusję w tej kwestii, bo ona wiedziała swoje, a chłopak wiedział swoje. Najwyżej jakimś tam sposobem wciśnie mu te pieniądze, a on nawet nie zda sobie z tego sprawy, o!
OdpowiedzUsuńNiespecjalnie się zdziwiła, że chłopak znał dziewczynę. Wywnioskowała, że jeśli Constance łączy się ze szkołą Świętego Judy, a chłopak ją stamtąd kojarzył, to także uczęszczał do tamtego budynku. A każdy doskonale wiedział, iż w szkołach prywatnych wszyscy się znają. Gorzej z sympatią względem siebie.
Plotek o niej na razie nie było. Ba, nawet nie wiedziałaby, jak ma to sprawdzić i się dowiedzieć. W końcu dopiero tutaj zamieszkała, choć nie można powiedzieć, że można mieszkać w hotelu.
Zastanawiała się, czy powinna przystać na propozycję chłopaka. Nie znała go, ale już nie o to chodziło. Chyba niezbyt dobrze się czuła.
Z drugiej strony jednak - miała możliwość poznania okolicy, jeszcze jakiejś osoby, więc to powinno być dla niej korzystne.
- Chętnie - powiedziała po chwili, sięgając do swojej szyi, z której zsunęła słuchawki. Wywnioskowała, że przez jakiś czas nie będą one potrzebne - Kawa się przyda - dodała ciszej pod nosem.
[A ja się cieszę, że nie (?) zanudzam i wątek się podoba, o! :D]
[ jeśli zacznę to będzie to teksańska masakra piłą mechaniczną, ale ok :D A poczekasz do wieczora? Bo wybywam właśnie świętować dalej zakończenie roku xD ]
OdpowiedzUsuń[mi też nie, więc wybaczysz jak będzie kiepsko, prawda?]
OdpowiedzUsuńJaki był Chuck wiedział każdy. Arogancki, egoista a w dodatku ignorant. Cóż mieszanka iście wybuchowa, a raczej robiąca z niego iście złego chłopca, no i bardzo dobrze, bo przecież młody Bass nigdy nie należał do grona osób normalnych a przynajmniej tych ułożonych.
Był wychowywany w luksusie i swawoli. Nie od dziś wiadomo, że brak miłości, swoboda i pieniądze to nie jest dobre połączenie.
Nic dziwnego więc, że Charles był bogatym dzieciakiem w tym najgorszym wydaniu.
No ale do rzeczy. Chuck nie należał do osób, które mogą spędzić wolny wieczór bezczynnie, nie nie nie, to nie było jego w stylu.
Wypad do nocnego klubu? Czemu nie, jednak nie samemu.
Ubrał się tak jak zawsze czyli niczym angielski dżentelmen i dzięki swojej niezastąpionej limuzynie znalazł się pod domem Nate, idealny partner na wieczór? Kto wie...
- Do mnie ? – spojrzała na niego z nieukrywanym zdziwieniem. Tak, owszem. Była zdziwiona tym, że Nathaniel wybierał się właśnie do niej. Jednocześnie nawet się przy tym ucieszyła, to oznaczało, że jednak nie było dość tragicznie i przy okazji nie musieli zacząć się unikać. Tego Serena nie chciała, w końcu starała się być racjonalnie myślącą osobą, a gdyby nagle miała przestać zauważać go na ulicy, to byłoby bardziej niż dziwne.
OdpowiedzUsuń- W takim razie nie będę jadła śniadania sama – dodała uśmiechając się lekko. Tym razem trochę weselej, trochę bardziej naturalnie. Tak jak to robiła zazwyczaj. Kiedy winda się zatrzymała Serena od razu zrobiła kilka kroków przed siebie, spojrzała na Nate’a, a potem ruszyła w kierunku kuchni, gdzie wreszcie zostawiła jedną torbę na blacie. Zaczęła powoli wyjmować z niej nutellę, kilka pomarańczy, bagietki, ser pleśniowy, pudełko truskawek. Nie wyglądało to w sumie jak zakupy na śniadanie, większość produktów znalazłaby się na liście pięcioletniego gracza komputerowego, który został sam w domu. Niestety, być może nawyki żywieniowe panny van der Woodsen byłyby inne, gdyby nie miała tak genialnego metabolizmu. W zasadzie zupełnie nie tyła.
[Cieszy mnie to! <3]
OdpowiedzUsuńJuż chciała wypalić, że Stany Zjednoczone w żadnym wypadku nie są satysfakcjonujące, a Nowy Jork nie jest czymś nad wyraz pięknym. Za dużo było tutaj drapaczy chmur, co było dla dziewczyny przytłaczające. Wszędzie szli ludzie, spoglądając na nią z pogardą, gdy ubierała się jak nietutejszy.
Ostatecznie zrezygnowała z tego wszystkiego, gdyż nie chciała wyjść na jakąś ignorantkę, która to nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa.
W międzyczasie spaceru, nim zaczęła odpowiadać, schowała portfel do saszetki, obracając tak, że zapięcie było na przodzie a sama łezka gdzieś z tyłu wisiała.
- Malownicze, pochmurne i wilgotne Wyspy Brytyjskie się skłaniają - odpowiedziała, spoglądając kątem oka na chłopaka, a potem wbiła spojrzenie przed siebie, czasem tylko zerkając.
Dłonie schowała w kieszeniach bluzy, z przyzwyczajenia.
- Druga strona Atlantyku i kolejna metropolia się kłania - dodała z uśmiechem, przybliżając mu nazwę jednego miasta, które każdy musiał znać.
Także przez to, że była Brytyjką nie chciała wyjść na ignorantkę. Bowiem, Amerykanie nie lubili Brytyjczyków z ich akcentem i vice versa, więc Zoya wiedziała, że będzie ciężko.
Albo i w ogóle nie zajrzy, póki się nie dowie, że coś tam o niej jest wypisane.
Uniósł tylko do góry brew widząc na ekranie swojego wyświetlacza imię swojego przyjaciela. Doprawdy telepatia.
OdpowiedzUsuń-Kochanie, mówisz, masz.
Powiedział wesoło, a przynajmniej jak na jego osobę, która przecież za gburowatą uchodził niemal cały czas.
Ramieniem oparł się o framugę drzwi Nate'owego pokoju i zdjął ze swoich ramion marynarkę, bo dobrze wiedział, że choć chłopak kazał mu rzucać wszystko i bezapelacyjnie zjawić się w jego domu to nie zdawał sobie sprawy, że uczyni on to w tak ekspresowym tempie(a raczej z tego, że już dawno o tym pomyślał i jego wspaniałe pomysły są przeterminowane i pospolite) więc zaiste grzebać się będzie niemiłosiernie, robiąc z siebie bóstwo.
A biedny Chuck będzie musiał to znosić. Nie ma wątpliwości odnośnie tego, że jest dobrym przyjacielem. Oj nie ma.
Zupełnie jakby w jej głowie zapaliła się taka mała żaróweczka, zaczęła nagle szukać czegoś w drugiej torbie i po chwili wyjęła z niej wytłaczankę pełną jajek.
OdpowiedzUsuń- Mam ochotę na jajecznicę, taką z bekonem. Co ty na to? – spojrzała na niego podając mu jajka. Powiedzmy sobie to od razu, Serena kiepsko radziła sobie z patelnią, olejem, a przede wszystkim z ogniem. Osobiście wolałaby nie puścić z dymem całego mieszkania, dla jednej jajecznicy, dlatego była przekonana, że zajmie się tym Nathaniel. Skoro chciał pomóc, to mógł się zająć właśnie tym.
- A ja rozpakuje resztę i wycisnę nam sok z pomarańczy, może być ? – starała się, aby ta cała niezręczność, sztywność i inne paskudne sprawy, które przeszkadzały im w nawiązaniu normalnej relacji, zniknęły. Przynajmniej jeśli chodzi o nią, jedyne co mogła zrobić, to przestać starać się wyjść naturalnie. Wtedy była szansa, że wreszcie nie będzie wyglądać tak sztucznie. Im bardziej człowiek się starał, tym gorzej to wychodziło. W tym wypadku działało w zupełnie odwrotną stronę. Dlatego S wzięła głęboki wdech i zaczęła się zachowywać zupełnie naturalnie, tak jakby było normalnie, jakby po prostu znowu gotowali razem śniadanie.
Zmrużyła nieco oczy i spojrzała na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Och, wiem - westchnęła cicho - Zabrzmiało to tak, jak tandetna komedia romantyczna, gdzie dziewczyna pragnie poznać nowy, lepszy świat - mruknęła, niezbyt będąc z tego zadowolona.
Często widziała takie motywy filmowe. Albo ktoś pragnął jechać do wielkiej Ameryki albo ktoś z Ameryki pragnął zapoznać się z kulturą europejskich miast! To drugie znacznie lepiej się przedstawiało, bo wiele wartości można było tutaj ujrzeć, o!
Wścibstwem uznałaby, gdyby zaczął ją pytać o znacznie intymniejsze sprawy. Wtedy to tylko zmiażdżyłaby go wzrokiem i prychnęła, nie dając mu jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Na stałe. - odpowiedziała szczerze. Po jej głosie nie można było stwierdzić, że jest zadowolona z takiego obrotu spraw, a tego nie ukrywała.
Nie przejmowała się ludźmi, których i tak będzie widywać raz na bardzo długi czas. Usiadła tylko naprzeciw chłopaka, spoglądając w blat stołu.
- Latte - powiedziała nagle, patrząc na kelnerkę, która to wzrokiem przesunęła po dziewczynie, a później uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka.
Ach, ta zalotność!
Z pewnością Nate mógł stwierdzić, że jest ona cicha, a nawet nieśmiała, choć to drugie - trudno odgadnąć. Wszakże nie poznał jej w ogóle i jak miałby to podeprzeć? Na czym?
[ No dobra, pomysł może nie jest w cholerę najwyższych lotów, ale po siedmiu godzinach pracy nie jestem w stanie wymyślić niczego innego. A mianowicie, wyczytałam, że Nate bywa na różnych bankietach czy tym podobnych. Jako że ojciec Wednesday jest znany, również pojawia się na takich imprezach, no i czasami zabiera ze sobą swoją nieokrzesaną córkę, która zamiast rozmawiać z ważnymi osobistościami, upija się. Co Ty na to, żeby właśnie na takiej imprezie się poznali / lub słyszeli o sobie, jednak nigdy nie mieli okazji ze sobą porozmawiać no i właśnie będą mieli taką okazję ? ]
OdpowiedzUsuńTo była kara. Kara za to, jaką złą osobą była. Oczywiście, Dylan wiedział jak Wednesday nienawidziła przyjęć, i tym podobnych "imprez". Bo mówmy szczerze, ta dziewczyna nie nadawała się na tego typu spotkania.
OdpowiedzUsuńA jednak, nie potrafiła odmówić swojemu ojcu, i takim oto sposobem znalazła się na jakimś nudnym bankiecie, gdzie wszyscy wydawali się również nudni i nieciekawi. Pan Addams niby to świetnie się bawił, rozmawiając z jakimiś ważnymi osobami, a Wednesday, jak to ona, skorzystała z tego, że ojciec nie zwraca na nią uwagi i po prostu postanowiła się upić. Oczywiście, miała to gdzieś, że potem będzie głośno o tym, jak to znowu się zachowała, ale to już było normalne w jej zachowaniu.
Poprawiając materiał czarnej sukienki, sięgającej przed kolana, opadła na krzesło, wpatrując się w alkohol który miała w szklance.
-Za jakie grzechy- mruknęła do siebie, upijając spory łyk. Jack Daniels, czyli ulubiony trunek naszej panienki.
Rozejrzała się po sali, próbując stłumić w sobie uczucie, które mówiło jej jak bardzo tutaj nie pasowała i odbiegała od normy, gdy wtem jakby poczuła na swojej osobie czyiś wzrok. Obróciła głowę lekko w tył, spoglądając w stronę baru, gdy jej oczy natrafiły na chłopaka, którego na pewno znała, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie jego imienia.
Mogłabyś wyjustować tekst? Byłoby wygodniej (dla oczu) i estetyczniej. ;)
OdpowiedzUsuń[ Tu B. Ej jakie jeszcze? Do końca lipca zamierzam co najmniej, a później znajdą się inne okazje. Zacznę tylko proszę, jakieś miejsce, gdzina, pora dnia, cokolwiek ;d]
OdpowiedzUsuńRozejrzała się po domu, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nikogo poza nimi tutaj nie ma. W zasadzie nie do końca wiedziała, gdzie są wszyscy. Aktualnie Eric chodził jeszcze na terapię, a ich matka załatwiała wiecznie jakieś sprawy w związku z kolejnym ślubem, Chuck… cóż o niego się nie martwiła. Chadzał swoimi ścieżkami, a w domu czuła się o wiele lepiej, kiedy go nie było.
OdpowiedzUsuń- Wiesz jak to jest, wszyscy mają coś do załatwienia. Terapię, śluby i takie tam. – stwierdziła wyjmując z torby już ostatnie rzeczy, ser wylądował w lodówce, a pomarańcze koło deski do krojenia. Serena tak bardzo uwielbiała robić sobie śniadania, że czasami to się wydawało aż nazbyt dziwne. Kiedy schowała marmoladę do lodówki, w zasadzie sprawa rozpakowania była skończona. Przyszedł czas na wyciskanie soku.
- A jak u Ciebie ? Jakieś postępy w sprawie ? – spojrzała na niego swoimi błękitnymi oczami, próbując na oko ocenić jak bardzo ta cała sytuacja musiała wpłynąć na Nathaniela. Z pewnością niekorzystnie, w końcu nagle wszystko stanęło pod jednym, wielkim znakiem zapytania. – Będzie dobrze – dodała próbując wcisnąć w te słowa odrobinę otuchy – Przecież nic nie trwa wiecznie, to też się w końcu skończy.
Zoya nieco się zdziwiła propozycją chłopaka, a raczej jego wysłowieniem się o obowiązku. W końcu nic nie musiał robić. Ona tam dałaby sobie radę. I tak już kilka razy wyszła, nie mając bladego pojęcia, gdzie ma ruszyć, a jak już ruszyła tak sobie przechodziła kilka godzin. I z powrotem problemów nie było! Jej orientacja w terenie była wręcz doskonała, zatem trochę czasu tutaj spędzi i nawet jako ślepa osoba dotarłaby tam, gdzie miała dotrzeć.
OdpowiedzUsuń- Taaak... - westchnęła z przeciągnięciem samogłoski. Bo chyba widać było jak na dłoni, że jej to w ogóle nie leży w interesach bycie mieszkanką Nowego Jorku. Za bardzo trzymała się londyńskich ulic, by wkroczyć na Manhattan, co już zrobiła.
Jednak czy powinna być aż tak negatywnie do wszystkiego nastawiona? Przecież mogło być tutaj całkiem inaczej, niż to dziewczyna sobie wyobrażała! Mogło być znacznie lepiej, ale coś ją trzymało i to było normalne. Tyle lat mieszkać w jednym mieście, które jest niczym mieszkanie już obeznane, że takie przeniesienie się do Stanów nieco ją wybiło.
Jakże ona nienawidziła takich sytuacji! Po prostu było to irytujące, żeby tak być zlanym i traktowanym przez obsługę. Chodziło głównie o to, jak zwracała się do chłopaka, a jak postawiła jej latte. Prawie że wylała na dziewczynę, bo gdyby tak zrobiła siedzącemu naprzeciw brunetowi to ten mógłby się spodziewać przeprosin.
Nie ukryła zdziwienia, jakie w nią wstąpiło, gdy usłyszała kolejną propozycję wyjścia. No cóż, dziwnie się poczuła, choć było to też pomocne.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty, jak siedzenie w hotelu i odsypianie - wzruszyła ramionami, przesuwając palcem krawędzi wysokiej szklanki - Zatem wyjście z kimś wieczorem, a nie samej, będzie miłym odprężeniem, panie Archibald - uśmiechnęła się delikatnie, ostatnie dwa słowa wręcz naśladując sposobem mówienia kelnerki.
Ona to nawet nie zwróciła uwagi na jego nazwisko. Skąd miałaby je znać?
-Nie chodzi o ślub Nate, nie zrozumiesz tego. Po prostu mieszkanie z dwoma Bassami pod jednym dachem, to specyficzna sytuacja – skrzywiła się na samą myśl o tym, co Chuck wyprawia pod tym samym dachem, pod którym oboje teraz stoją. Nate, jako facet mógł nie zrozumieć jej pretensji, ale miały one swoje usprawiedliwienie – Co powie Plotkara, to mnie w sumie najmniej obchodzi. – wzruszyła ramionami – Mówię Ci, że wszystko się jakoś rozwiąże. Zobaczysz, niedługo twój ojciec wróci do was. – zapewniła go. W tej samej chwili wróciła do wyciskania soku na specjalnej maszynce. Sama nie była pewna jak zareagowałaby na taką sytuację, w zasadzie ciężko jej było sobie to nawet wyobrazić, biorąc pod uwagę, że nie do końca mogła przypomnieć sobie swojego ojca. Nigdy go przy niej nie było, przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy. Uznała za normę i jakoś tak żyła. Co nie znaczy, że o nim nie myślała. Dlatego miała nadzieję, że Kapitana wypuszczą z więzienia, albo przynajmniej zapewnią mu tam lepsze warunki.
OdpowiedzUsuńSerena spojrzała na połówki pomarańczy, niemal kompletnie wyciśnięte z miąższu, mniam. Od razu zgłodniała patrząc na patelnię, uśmiechnęła się sama do siebie opierając głowę na ramieniu Archibalda. Przez chwilę patrzyła jak radzi sobie z robieniem jedzenia, a potem wróciła do swojego soku. Wyjęła z półki dwie szklanki, zalała je do pełna.
[Matko, jak ja już pięknie sklejam zdania o tej porze xD Wybacz ! ]
UsuńKażdy człowiek popełniał błędy. To było nieuniknione. Na nich się uczono i wtedy utrwalało się to wszystko w pamięci, żeby tylko tego nie powtórzyć kolejnym razem.
OdpowiedzUsuńGorzej, jak znaleźli się naoczni świadkowie, którzy postępowali co najmniej idiotycznie od razu mówiąc to komuś innemu oraz robiąc zdjęcia. Wtedy to cała lawina kłamstw i oszczerstw ciśnięta była w osobę, która stała się na dany moment ofiarą.
Trzeba było żyć dalej, choć witki coraz częściej się załamywały. Ile można słuchać o tym, jak to się robi, jak to się wita z tamtą osobą?
Ale jedno ludzie muszą przyznać - ci, co tak namiętnie oddają się plotkom, wściubiając nos w nieswoje sprawy to naprawdę mieli nieciekawe życie, o!
- W porządku - mruknęła, posyłając pełne rozbawienia spojrzenie w stronę chłopaka.
Dziewczyna teraz i tak się dziwiła swojej postawie, że była cicho, że nic nie powiedziała tej kelnerce. Może to było spowodowane, że nie chciała na "nowych ziemiach" sprawiać sobie wrogów.
- Poza tym, nie zwykłam mówić do kogoś "per Panie". Tylko gdy ktoś jest starszy, wyraźnie starszy - oznajmiła tak po drodze, jakby to było czymś istotnym.
Nie wiedząc, co dalej jednak ma powiedzieć, przyssała się do szklanki, spijając powoli cały ten napój. Chociaż to ją ratowało.
- Sama nie wiem – stwierdziła stawiając szklanki na stole – Bass skutecznie się wszystkiego ostatnio wypierał jak z nim rozmawiałam, albo raczej twierdził, że unika Blair dla jej dobra. Chociaż rzeczywiście Bass i Waldorf, to dopiero jest niezły bałagan – usiadła spokojnie do stołu i w zasadzie czekała tylko na Nathaniela.
OdpowiedzUsuń- Stwierdziłam, że nie wtrącam się więcej do ich relacji, niech tam się robie rozwijają jak chcą w tym kierunku – wzruszyła ramionami. To nie tak, że ją ta sprawa nie interesowała. Chuck mieszkał z nią w jednym apartamencie, a z Blair widywała się niemal codziennie, więc jako tako czuła się strasznie wplątana w ten cały biznes. Dlatego postanowiła, że się wycofa, to nie była jej sprawa. Dopóki któreś nie poprosi, jej rączki są tutaj, na blacie stolika, grzecznie się nie wtrącają. - Mam nadzieje, że Plotkara niczego nie zepsuje. Widzę jak Blair promienieje na widok Bassa, jeśli ma im być razem dobrze, to czemu nie ?
Kiedy Nate usiadł przy stole i postawił przy okazji na nim talerze z jajecznicą, Serena chętnie zabrała się do jedzenia.
Ona miała swoją cierpliwość. Sama kiedyś była na podobnym stanowisku pracy. Nie dlatego, żeby zarobić, bo wprawdzie nie musiała - kogo miałaby oszukiwać? Raczej było to istną ciekawością i chęcią doświadczenia czegoś, co mogło być męczące. I faktycznie takie było.
OdpowiedzUsuńZoya jednak nie omieszkałaby jej zwrócić uwagi, gdyby ponowiła się ta sytuacja, ale rzucać się bez powodu nie będzie.
Miejsce zamieszkania. No tak, jeśli weźmie się pod uwagę to, że ludzie wynajmujący apartament w jednym z hoteli na dłuższy czas, mieszkają tam, to Zoya już gdzieś spędzała swoje życie. Cały ten apartament, który gdzieś się tam mieści na Manhattanie, a dziewczyna nie miała bladego pojęcia nawet gdzie, był dopiero w remoncie, to przeczuwała, że jeszcze trochę sobie wykorzysta możliwości usług hotelowych.
- Nie wiem, jaki to adres - przyznała szczerze, marszcząc delikatnie brwi, gdy postawiła szklankę na blat stolika, wciąż dzierżąc ją w dłoniach - Wiem tyle, że to New York Palace, czy jakoś tak - dodała jeszcze, nie wiedząc, czy w ogóle taki hotel istnieje, czy prawidłowo wymówiła nazwę.
Ot, można było zobaczyć, jak mało ją to obchodzi!
[Urwało:
UsuńLepszy był spacer. Przynajmniej coś mogła zapamiętać, a było to zdrowsze i znacznie bardziej kojące. Często spacerowała nocami, czując jakąś ulgę względem siebie i całego otoczenia. Po prostu wyciszała się, ale tutaj nie było to zbyt możliwe. Bo gdziekolwiek nie udało jej się dotrzeć, tam hałasy z klubów.]
[ Blair. Przepraszam rozkminiałam bajki Andersena, już piszę ]
OdpowiedzUsuńKochała swoją matkę, szczególnie w chwilach, kiedy ta wracała do miast i z tego powodu organizowała wielkie przyjęcie. To znaczy oficjalnie było to na przyjęcie na uczczenie końca lata, ale Blair i tak wiedziała, że chodzi jej o to aby wszyscy ją witali i cieszyli się z jej powrotu. To i tak było oczywiście nieważne ponieważ Blair tak czy siak kochała przyjęcia, a to kochała w szczególności ponieważ właśnie dziś mogła pokazać się panu Bassowi w swojej nowej sukience od Diora. Nie żeby jakoś podświadomie liczyła, że kiedy ją zobaczy uzna, że jest miłością jego życia i od razu jej się oświadczy, ale dziki seks w sypialni na piętrze również nie byłby zły. Nie, nie, nie. Stop takim myślą. Krążyła sobie po salonie uśmiechając się sympatycznie do wszystkich ważnych osobistości, marząc żeby zobaczyć chociaż jedną znajomą twarz i właśnie wtedy to wpadła na młodego Archibalda.
[Wybacz, ale chyba wciąż jeszcze mnie coś trzyma]
No tak, a głupiutka Serena niczego nie zauważała, albo udawała, że nie widzi. Prawda, powiedziała mu wtedy, że nie wróciła dla niego, ale od tamtego dnia minęło tak wiele czasu. Serena w zasadzie sama nie wiedziała co skłoniło ją do powrotu, ale chociaż tęskniła za Blair i Nate’m, to chyba nie wróciła dla żadnego z nich. Miała swoje powody, może chodziło o Erica, może po prostu tęskniła już za domem tak bardzo, że jedynym rozwiązaniem był powrót. Teraz nie wiedziała jak ma się sytuacja z Nate’m, sądziła że po prostu mu przeszło. Poza tym, nawet gdyby powiedziała mu wtedy coś zupełnie innego, wciąż nie mogła ryzykować utraty przyjaciółki dla chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie jest świetna. Jeśli się zatruje, to z przejedzenia – odparła popijając posiłek sokiem – Wychodzi na to, że Blair i Chuck mają się ku sobie, w sumie to całkiem słodkie. Mam nadzieje, że jeśli już będą ze sobą na stałe, to będzie im razem dobrze. – skwitowała.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i nieco dziwnie, jakby dowiedziała się czegoś. Tak nawet wykrzywiła usta w tymże nieokreślonym uśmiechu i spojrzenie wydało się być nad wyraz zastanawiające.
OdpowiedzUsuń- Ach tak, poznałam Chucka - odparła po chwili, dopijając do końca swoją kawę. - Coś czuję, że twój przyjaciel to za mną nie będzie przepadał przez dłuższy czas, albo i w ogóle - dodała, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
No trudno jej było stwierdzić, jaki on jest, choć śmiało mogła powiedzieć, że skromność i narcyzm aż kipią od chłopaka.
- O ósmej. - mruknęła. - Bardziej mi pasuje - dodała.
Zabrzmiało to tak, jakby jej grafik na dzisiejszy dzień był zapełniony. Jedyne co musiała zrobić to podyskutować chwilę z dekoratorką wnętrz, która miała w zamiarze przedstawić jakieś plany. Oczywiście, Zoya sama musiała się z tym zmierzyć, przy czym doskonale wiedziała, że nerwy wtedy jej puszczą.
Gestem dłoni przywołała kelnerkę, mówiąc od razu, żeby ta nie przychodziła, tylko rachunek przyniosła. Samej w tym czasie wyciągnęła portfel, a widząc minę dezaprobaty chłopaka, uniosła dłoń.
- Za odtwarzacz chociaż - uśmiechnęła się życzliwie.
No tak, ona jeszcze o tym pamiętała. I jeszcze wiedziała, że mu wciśnie ten banknot!
[Ha! Dzięki za oświecenie, od dłuższego czasu zastanawiałam się jak nazywa się moja matka, a nie chciało mi się na wikipedi szukać ;d]
OdpowiedzUsuńWłaściwie to listą gości tak czy siak zajmowała się Blair ponieważ pani Waldorf była zbyt zajęta przygotowywaniami do pokazu zimowej kolekcji aby móc zaprzątać sobie głowę czymś takim. Umieszczenie na tej liście Natchaniela i jego mamy wydało jej się czymś naturalnym, owszem z Nat'em nie byli już parą, ale bądź co bądź znali się od dziecka i głupio by było gdyby po tym wszystkim przez co razem przeszli tak po prostu się rozstali. To znaczy w jakimś tam sensie się rozstali, nie było już marzeń o białej suki i welonie, ale to chyba nie przeszkadzało im w byciu przyjaciółmi, prawda?
Uśmiechnęła się leciutko słysząc jego komplement. - Dziękuję - skinęła głową. Owszem matka kiedyś mówiła jej, że za prawdę nie należy dziękować, ale przecież Blair była tak dobrze wychowana, że nie wypadało jej milczeć. - Również prezentujesz się nie najgorzej - dodała, kiedy już zlustrowała go uważnym spojrzeniem z góry na dół. - Nowy, prawda? - Spytała, jednocześnie poprawiając mu marynarkę. W końcu była jego byłą dziewczyną, doskonale znała zawartość jego garderoby i takiego garnituru z pewnością wcześniej w niej nie miał.
W tym właśnie momencie usłyszała dźwięk otwieranych drzwi (tak usłyszała to, ponieważ bardzo była na nie wyczulona) i gwałtownie odwróciła głowe do tyłu mając nadzieję, że może to tym razem zobaczy Serene ze swoją rodziną. Niestety nowym gościem okazał się być, jeden z nowych modelki zatrudnionych przez matkę.
- Nie orientujesz się może czy...- zaczęła, chcąc spytać czy chłopak nie orientuje się może, kiedy wreszcie pojawi się S, jednak urwała w połowie zdania. Może była przewrażliwiona, ale miała dziwne wrażenie, że jeśli spyta o Serene Nat odczyta to jako pytanie o Bass'a, a tego nie chciała.
- Coś nie tak ? – zapytała, gdy tym razem Nate nawet jej nie odpowiedział, nie kiwnął głową, nie zrobił w zasadzie nic. Jeśli tym sposobem wracali do neutralnego, sztywnego, mocno naciąganego wyrazu ich relacji, to Serenie już powoli pękała jakaś żyłka, gdzieś na skroni. Przecież starała się, żeby było dobrze i chciała, żeby oboje mogli czuć się w swojej obecności komfortowo, ale znów coś poszło nie tak.
OdpowiedzUsuń- Nate ? – przechyliła zabawnie głowę próbując spojrzeć mu w oczy, jednak było to ciężkie, gdy jedyną rzeczą, na której Archibald się skupiał, była jajecznica na talerzu. Próbowała w ten sposób jakoś do niego dotrzeć, bo tak strasznie jej zależało na nim. Oczywiście jako na przyjacielu, ale czasem nawet bardziej. Co mogła poradzić, kiedy po rozmowie wpadali w nastrój godny dwójki emerytów, którzy co chwila zapominają, że się w ogóle znają.
- Nie musisz sprzątać, naprawdę – zapewniła go dopijając ostatnie kropelki soku ze szklanki. Śniadanie było pyszne, ale Nate sprawiał wrażenie wiecznie nieobecnego. Jednocześnie był tutaj i go nie było. Serena westchnęła tylko ciężko, myślała nawet, że to ta cała sprawa z jego ojcem musiała go tak przybić. Ostatecznie pomogła mu dokończyć sprzątanie wkładając resztę rzeczy z powrotem do lodówki. Nie musieli tego robić, przecież w domu cały czas była pokojówka, która się tym zajmowała, a jednak.
OdpowiedzUsuń- Nate ? – Serena usiadła na blacie kuchennym obserwując go, jak starannie chowa ostatnie naczynia do zmywarki. Coś było z nim ewidentnie nie tak – Wiesz, że jakby coś, to zawsze możesz na mnie liczyć … i o wszystkim możesz mi powiedzieć?
Mówiła to, a jednocześnie próbowała go rozgryźć i dlatego teraz to ona wydawała się nieobecna, energicznie pokręciła głową, żeby się jakoś ocknąć. – Jakbyś chciał pogadać, albo nie gadać to przecież wiesz jak mnie znaleźć – dodała licząc, że może w końcu zdecyduje jej się powiedzieć w czym problem. Przecież teraz już widziała, że coś mu leży na sercu.
No widzicie jakie dziewczyna ma dobre serduszko? Właściwie to, kiedy zapraszała ich na przyjęcie nie zdawała sobie sprawy jak dobrze podziała to na mamę chłopaka, ale teraz to nie było ważne. Gdzieś tam w zakamarkach swojego egoistycznego serduszka uśmiechnęła się usatysfakcjonowana tym, że zrobiła coś dobrego i że teraz na pewno w oczach rodziny Archibaldów wyszła na taką super fajną, a to zaś sprawiło, że na krótką chwilę ona sama poczuła się lepiej.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to czasami żałowała tego, że się rozstali, jednak takie chwile były naprawdę rzadkością, owszem przez jakiś czas po rozstaniu Blair czuła się upokorzona jednak z czasem zaczęła dochodzić do wniosku, że lepiej chyba jest, kiedy po prostu się przyjaźnią niżeliby dalej mieli być razem i tak naprawdę się nienawidzić i ze sobą męczyć.
- Prawidłowo- przytaknęła kierując wzrok w tym samym kierunku co on i przez chwilę w milczeniu obserwowała uśmiechniętą blondynkę. Owszem Blair nigdy nie robiła niczego bezinteresownie jednak jakoś tak się złożyło, że uwielbiała matki sowich przyjaciół i ich los naprawdę leżał jej na sercu (gdzieś głęboko). - Jak ona się czuje? - Spytała ponownie patrząc na Nathaniela - Zawsze była silna, ale spójrzmy prawdzie w oczy, jest tylko kobietą, a one zawsze są mocno uzależnione od swoich mężczyzn - wzruszyła lekko ramionami tym samym dając mu do zrozumienia, że jej ta zasada oczywiście nie dotyczy.
Poirytowana zmarszczyła brwi, kiedy dokończył za nią jej własne, osobiste pytanie. Och owszem, to zakończenie właśnie tak miało brzmieć, ale nie oznaczało to, że Blair koniecznie chce wypowiadać je na głos więc chłopak też chyba nie powinien był tego robić.
Gwałtownie pokręciła głową słysząc jego dalsze słowa i jakoś tak odruchowo wbiła palce w jego ramię. Blair Waldorf nigdy nie czuła strachu czy też tremy, ale jej reakcja mogłaby wskazywać na to, że teraz właśnie miała okazję poznać to uczucie. - Nie, nie chcę go widzieć - zaprotestowała szybko. - Chodźmy stąd, proszę. Zgarniemy Sereny i pójdziemy na górę, ewentualnie na miasto, gdziekolwiek - gdyby nie fakt, że Blair również nigdy nie błagała mogłabym teraz napisać, że jej spojrzenie wyrażało właśnie coś na kształt błagalnej prośby.
Trafiła kosa na kamień, można powiedzieć od razu. Dziewczyna nie odpuszczała, ani chłopak, choć widząc zachowanie obojga i jego argumenty, to Zoya już chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.
OdpowiedzUsuń- Niech ci będzie. - odparła, chowając swój portfel - Nie zmienia to faktu, że i tak będę pamiętać i w najmniej spodziewanej przez ciebie okazji, ujrzysz banknot w kieszeni - dodała jeszcze, uśmiechając się delikatnie.
Podniosła się prędzej, kierując od razu do wyjścia, ażeby znów nie przeszkodzić kelnerce w posłaniu figlarnego uśmiechu w stronę chłopaka.
Chwilę zaczekała na chłopaka.
- Wiesz, u mnie to nie jest problem w tej kwestii - oznajmiła, ciągnąc jeszcze temat syna właściciela hotelu - Ale powiedz mi, czy ktoś taki się przekona do mnie, zwłaszcza po tym, jak ugodziłam jego męską dumę, bez obrazy - przerwała, te dwa słowa kierując do chłopaka. Niektórzy to naprawdę potrafili strzelić fochy o takie coś - tę męską dumę, porównując go do obsługi hotelowej, która tam pracuje? - spytała, uśmiechając się szeroko.
Bo reakcja chłopaka to całkiem co innego powiedziała i to raczej nie zapowiadało iście pokojowej znajomości. Tak chociaż było w mniemaniu dziewczyny.
Pokiwała tylko głową, miała nadzieje, że to co powiedziała jakoś mu pomoże. Może dość naiwnie, ale wierzyła, że w końcu powie jej w czym tkwi problem. Za to ona wiedziała, że jeśli nic dotychczas go nie zachęciło, to najwyraźniej nie da się nic więcej w tym wypadku zrobić. Przynajmniej starała się jakoś to rozegrać, bo szczerze się przejmowała. Wiedziała, że teraz nie będzie mogła spokojnie usiedzieć w jednym miejscu, dopóki się nie dowie.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, że będę się martwić. Przecież widzę, że coś jest nie tak – powiedziała, ale widząc jego minę podniosła ręce w geście rezygnacji – Dobra, nie chcesz mówić to nie – sapnęła garbiąc się przy tym jak dziecko. Wiedziała, że będzie musiała podpytać Blair, może ona wiedziała o co chodziło. W ostateczności będzie gotowa porozmawiać nawet z Chuck’iem, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale jakimś sposobem dowie się co jest na rzeczy.
Spodziewała się, że Nate zacznie się uśmiechać, że będzie rozbawiony, choć nie wiedziała, skąd jej to przyszło do głowy. Nie spodziewała się jednak tego, żeby wybuchnął śmiechem i jeszcze tak się dopytywał dziewczyny, czy ona to zrobiła.
OdpowiedzUsuń- No co? - jęknęła z rozbawieniem, rozkładając w geście bezradności, ręce - Nie moja wina, że wtedy miał garnitur prawie że identyczny do stroju roboczego pracowników. - westchnęła cicho pod nosem, kontynuując wędrówkę tak, że twarzą zwrócona była do chłopaka, choć plecami w stronę, w jaką zmierzali.
- Poza tym wtargnął do mojego apartamentu jak gdyby nigdy nic. I zwróciłam mu uwagę, że obsługa hotelowa powinna zapukać, a jeśli lokator nie odpowiada to nie chce jego wizytacji - ciągnęła dalej, przechylając nieco głowę i co jakiś czas zerkając przez ramię, ażeby móc kontrolować drogę - I wtedy tylko usłyszałam "kpisz..." wypowiedziane z pełnym niedowierzaniem. Tak, najwidoczniej był to ten sam Chuck Bass, o którym mówisz - wzruszyła ramionami - Może on ci coś więcej powie o tej sytuacji - dodała jeszcze.
Ona nikogo stąd nie znała, więc jej to rybka, kim był ten chłopak.
- Zatem co sądzisz o przekonaniu się do mnie z jego strony? - spytała, unosząc zaciekawiona brew. Skoro Nate go znał dobrze to mógł też coś powiedzieć o tym, prawda?
[A do której masz zamiar siedzieć? ;>]
Bo za te dobre rzeczy, które robiła odpowiadał pewien okropny głosik, które na stała zamieszkał w jej głowie. Właśnie ten głosik kazał jej czasami być milszą dla swoich poddanych i mówił jej, że należy odpuścić zanim ona na dobre się rozkręciła i przypadkiem zamierzała zrobić komuś krzywdę. Jednak ten głosik był całkowicie cicho, kiedy Blair umieszczała Archibaldów na liście gości więc dowodziło to chyba temu, że swoich przyjaciół Blair zawsze traktowała dobrze i że żaden głosik nie musiał jej o tym przypominać. Przeważnie.
OdpowiedzUsuńSkinęła głową - znam to. Moja mama zachowywała się podobnie, kiedy ojciec oznajmił jej, że się wyprowadza. - Owszem może te dwie sytuacje wcale nie były do siebie podobne, ale przecież chodziło tu tylko o zachowanie obu kobiet, kiedy zostały same i wszystko nagle zwaliło się im na głowę. - Jeśli chcesz...- zawahała się -...ojciec mówi, że do jeden z pobliskich willi wprowadził się jakiś przesympatyczny prawnik, jest francuzem, ale może...Może francuski prawnik mógłby zdziałać więcej w amerykańskim sądzie? - Spytała. Och może brzmiało to idiotycznie, ale przecież Blair nigdy nie była dobra w pocieszaniu innych, a poza tym pocieszać też nie potrafiła więc doceńcie chociaż fakt, że się starała. - Myślę, że dla twojej mamy najważniejsze jest to, że tu jesteś i że nie potępiasz jej słabości - powiedziała całkiem spokojnie. - Nigdy nie byłam matką, ale gdybym miała nią być chciałabym żeby moje dziecko było przy mnie bez względu na wszystko i żeby na każdym kroku dawało mi odczuć swoje wsparcie więc myślę, że właśnie to możesz dla swojej matki teraz zrobić.
- Nie - zaprotestowała nieco ostrzej niż poprzednio. - On nie chce mnie widzieć, nie chce ze mną rozmawiać, nie chce mieć ze mną nic wspólnego - podniosła głos. - Gdyby chciała...Gdyby chciał przyjechałby do mnie do franci, czekałam na niego trzy tygodnie, trzy bite tygodnie. jeszcze nigdy nie byłam tak upokorzona jak wtedy - wyrzuciła z siebie szybko. - Kiedy te drzwi się otworzą zobaczę Chuck'a z jakąś dziewczyną i to będzie kolejny cios wymierzony w mój policzek, a ja nie mam zamiaru mu pokazywać, że ma nade mną jakąś przewagę. Też mogę się dziś świetnie bawić. Z tobą. - Ostatnie dwa słowa były czymś w rodzaju propozycji, bo owszem Blair nie znosiła odmowy, ale ten jeden jedyny raz mogła zrobić wyjątek, w końcu Nat mógłby chcieć przecież spędzić ten wieczór z kimś innym.
Miło było mieć świadomość, że kogoś udało się rozbawić, nie znając w sumie tej osoby. Co prawda, Zoya dziwnie się czuła, kiedy chłopak tak się słaniał, śmiejąc wniebogłosy, bo jak dla niej to była żenująca sytuacja, choć równie komiczna. Gorzej było z tym Chuckiem, który na pewno nie był zadowolony z obrotu sprawy.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem czy jestem mistrzynią, ale w Londynie wielu rzeczy można się nauczyć - mruknęła, zadzierając głowę do góry.
Nie miało to być takim wywyższeniem się, że nie wiadomo, kim była dziewczyna. Ona po prostu starała się być zabawna, choć nie wiedziała, czy jej to wychodzi.
- Za karę? Jego towarzystwo? - spytała, chcąc się upewnić, czy czasem się nie przesłyszała - Mogłam jednak nic nie mówić - powiedziała pod nosem.
Bardziej przerażała ją perspektywa, gdy ten przyjaciel bruneta będzie ją tak nachodził, nie dając jej spokoju. Przecież ona chciała siedzieć te dziesięć miesięcy jako nieznana osoba, która nie jest w centrum uwagi, a tutaj wychodzi na to, że nici z tego wyjdzie. Stwierdziła to po intonacji słów Nate'a, kiedy upewniał się, że chodziło im o tę samą osobę.
- Potrafię skutecznie odstraszyć ludzi i zniechęcić do siebie - odparła spokojniej, a potem się nieco przechyliła. - Już? Skończyłeś się śmiać? - spytała, posyłając mu delikatny uśmiech.
[A to tak jak ja, gdzieś koło trzeciej, po trzeciej pójdę! :D]
Ich mamy już wcześniej dobrze się dogadywały, ale obecna sytuacja chyba jeszcze bardziej je do siebie zbliżyła ponieważ teraz wyglądały jak niewidzące się od kilku miesięcy przyjaciółki, które bardzo chciały nacieszyć się swoją obecnością. A skoro z panią Archibald wszystko było w porządku (o ile mogło być z kimś w porządku, kiedy jego druga połówka siedziała w więzieniu)Blair postanowiła dłużej nie zawracać sobie tym głowy i skupić się na sobie. Nie myślcie o niej źle, ale taka już była - egoistka do kwadratu.
OdpowiedzUsuń- A ja jestem Blair Waldorf! - rzuciła nieco bardziej piskliwie niżeli zamierzała. - I nie mam zamiaru być jego kolejną weekendową panienką, którą później zamieni na lepszy model. Jestem Blair Waldorf, mnie się nie ignoruje i nie poddaje żadnym próbą! To ja powinnam wymyślać jakieś głupie testy na sprawdzenie wierności, które on powinien znosić bez zająknięcia! - Tylko, że wtedy nie byłby Chuckiem Bassem i wcale bym go nie...Nie lubiła - dokończyła w myślach. Bo oczywiście, że ona go tylko lubiła. Kiedyś. Bo teraz nawet już tego nie było.
Westchnęła cichutko - czasami mi Ciebie brakuje, wiesz? - Spytała jednocześnie łapiąc go pod ramię. Musiało być z nią naprawdę źle skoro mówiła takie rzeczy. - Mówiłeś mu, że się rozstaliśmy? - Spytała cichutko, chcąc się upewnić na czym stoi. - A zresztą, to i tak nieważne. W końcu zawsze mogliśmy to zmienić - rzuciła obdarowując chłopaka tak słodkim i uroczym uśmiechem jakim obdarzała go jeszcze trzy miesiące temu.
[ Chyba pora dać odpocząć plecom. Powinnam być jutro jakoś koło 12. Dobranoc :) ]
Chwyciła szklankę w dłoń i zakręciła alkoholem, który się tam znajdował. W pierwszej chwili myślała że trunek wyleje się na stało. Słysząc słowa chłopaka, pozwoliła, by rozbawiony uśmiech zagościł na jej ustach.
OdpowiedzUsuń-Już gra w scrabble bywa bardziej ciekawa i emocjonująca, niż to, co tutaj się dzieje- powiedziała, ponownie spoglądają na Nathaniela. I dopiero po chwili przypomniała sobie, jak się nazywa jej rozmówca.
-Myślałam że Ty nigdy nie nudzisz się na takich...- przerwała, powstrzymując się przed wypowiedzeniem słowa "stypach", bo tylko ono pasowało do atmosfery, która tutaj panowała.
-Imprezach- dokończyła po chwili, dopijając do końca alkohol, po czym odstawiła szklankę na stolik.
[Wiem, hah! Na we <3 it zawsze są śliczne. xD Nate też jest sliczny. W ogóle lubię tego aktora :) Pomysł na jakiś wątek? :D]
OdpowiedzUsuńSerenie nie przeszłoby przez głowę, że coś takiego miało miejsce na balu maskowym. Wtedy to sytuacja wyglądała inaczej, wtedy w tą całą sytuację był zamieszany jeszcze Dan i dlatego blondynka nawet nie za bardzo kojarzyła tamto wydarzenie z Nate’m. Wiedziała tylko, że musiał znaleźć Blair, na tym polegała zabawa.
OdpowiedzUsuń- Niech Ci będzie – westchnęła w końcu dalej siedząc na blacie. Pewnie, że będzie próbowała się jeszcze jakoś dowiedzieć co jest na rzeczy, ale najwyraźniej będzie musiała rozegrać to trochę inaczej. Nie, wcale nie knuła przeciwko Archibaldowi, po prostu niekoniecznie łykała te jego bajeczkę. Chociaż, gdyby go nie znała, pewnie by mu uwierzyła.
- Hej, masz ochotę pójść na kawę ? – spytała. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi znowu zapadnie między nimi kolejna niezręczna cisza, a tego po prostu nie mogłaby znieść. – Tylko muszę się wcześniej przebrać, bo chyba nie powinnam wychodzić z domu w pidżamie – spojrzała na swoją bluzkę i uśmiechnęła się tylko.
Doprawdy, widać że ten chłopak nie znał jeszcze zdolności młodego Bassa. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych, nawet jeśli chodziło o teleportowanie się, bo przecież udowodnił mu, że potrafi. Naciąganie bo naciąganie ale jednak udowodnił i to się liczy.
OdpowiedzUsuńMachnął tylko ręką.
-Tylko się pośpiesz.
Burknął pod nosem, nie lubił na nikogo długo czekać. A w szczególności nie na facetów.
Założył nogi na stojący nieopodal stolik i chwycił jakąś beznadziejną gazetę, która znalazł na Nate'owej podłodze.
-Dwadzieścia jeden minut i trzynaście sekund, szykujesz się gorzej niż baba.
Jak mówiło stare chińskie przysłowie ''Albo kochasz Blair Waldorf albo darzysz ją nienawiścią. Nigdy nie przechodzisz obok niej obojętnie'' I właściwie gdyby Nat jednak zdecydował się na tę drugą opcję dziewczyna najprawdopodobniej miałaby to głęboko gdzieś, a większość popołudni spędziłaby na obmyślaniu planów jak zniszczyć mu życie, jednak gdzieś tam głęboko w sobie musiała się przyznać, że jednak jest jej miło, że ktoś ją w pełni akceptował. Nie chodziło tylko o Nat'a była jeszcze przecież Serena i...No tak, właściwie to to były tylko te dwie osoby, ale to i tak sporo, prawda?
OdpowiedzUsuń- Oryginalny? - Uniosła do góry prawą brew. - Powiedziałaby bardziej, że za takiego chce uchodzić. Jest zdesperowany i gotowy zrobić naprawdę wiele aby ludzie zwracali na niego swoją uwagę, niestety ja nie należę do tego grona osób, które bez względu na wszystko pozostają w niego ślepo zapatrzone.
Prychnęła cichutko. - Nie przyzwyczajaj się, wciąż pozostaję wredną i uszczypliwą jędzą - mówiąc to udało jej się nawet leciutko uśmiechnąć co było naprawdę dość ciekawym zjawiskiem.
- A właśnie...- zaczęła, znów uśmiechając się w ten sposób aby postronny obserwator mógł pomyśleć, że rozmawiają o czymś niezwykle prywatnym i niezwykle przyjemnym. - Nie niepokoi Cię przypadkiem to, że ostatnimi czasy jest tak cicho? Wiesz powoli zaczynam się już nawet nudzić - nie było to prawdą, życie bez plotkary było dużo przyjemniejsze i chociaż Blair uwielbiała błyszczeć i być na językach setek ludzi informacje, które serwowała im plotkara nie zawsze jej się podobały.
[ Spoooko ^^ Ej bo oni tam w drugim sezonie jakoś razem byli, a później znów się rozstali i teraz pytanie idziemy tym kierunku co w serialu, po prostu zaprzyjaźniamy się ze sobą czy może Blair namawia Nat'a żeby obwieścił całemu światu, że jednak znów są razem co oczywscie niesamowicie zdenerwuje Bass'a? xD ]
Gdy Zoya wróciła do apartamentu, wdała się w krótką rozmowę z matką, która to po raz kolejny chciała się podjąć próby przeprowadzki, ale spełzło to na niczym. Córka nie chciała o tym rozmawiać, bo jeszcze ją nerwy trzymały pomimo minionego czasu, więc rodzicielka chwilowo wypytała o dzień i plany dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Archibald? - powtórzyła Dorothy, poprawiając rękawy - Ostatnio coś o nich słyszałam.
Dalej rozmowa oddała się zawodowi matki, a później się pożegnały.
W tym czasie, Zoya odpoczywała sobie. Do ósmej było szmat czasu, a też nie musiała szybciej wychodzić, bo zejście na parter i wyjście przed hotel zajmuje około pięciu minut, jak nie mniej. Wzięła się za siebie, odświeżając się, co jakiś czas wdając w krótką rozmowę telefoniczną lub wymieniając wiadomości tekstowe.
A nawet i coś zjadła, o!
Jak wiele dziewcząt potraktowałoby to jako randkę, tak ciemnowłosa w ogóle takowej myśli nie dopuszczała do siebie. Ot, dopiero co poznała chłopaka, więc takie wyjścia to raczej były nie na miejscu. W jej mniemaniu.
Przed umówioną godziną wyszła z apartamentu, nie goszcząc w cudownych szpilkach Louboutina ani w małej czarnej Coco Chanel. Wręcz odbiegała od tego bogatego, nowojorskiego stylu, w jakim ubierały się dziewczęta. Nie widać było po niej tej elegancji.
Po prostu jakiś dłuższy top, na to narzucona dżinsowa koszula. Spodnie, których nogawki były zwężane i wciśnięte w martensy oraz skórzana torba lub też worek, spoczywający na ramionach dziewczyny.
I kto mógłby stwierdzić, że Zoya należy do tych zamożniejszych osób?
W zasadzie zrobiła to w natychmiastowym tempie, weszła do swojego pokoju, potem do garderoby. Wybrała w zasadzie pierwszą lepszą rzecz, która leżała na półce. Nie miała ochoty się teraz zastanawiać niewiadomo jak długo nad strojem, w końcu miała iść tylko na kawę do kawiarni niedaleko stąd. Niebieska luźna koszulka powinna pasować.
OdpowiedzUsuń- Czyli co? Znowu trzymasz się z Chuckiem? – spojrzała na niego, kiedy oboje stali już w windzie. W zasadzie jakby się tak przyjrzeć tej całej sytuacji, to wyglądała ona jak fragment wątku w zawiłej brazylijskiej operze mydlanej. A jednak udało im się jakoś wyjść na prostą. Dogadywali się, przestali myśleć o tym co się wydarzyło, patrzyli w przyszłość.
- To jak, wybierasz się w te wakacje do Hamptons ? – zapytała
A jednak tym razem Nathaniela czekałoby niemałe zaskoczenie, gdyby nie zapytał Sereny o plany wakacyjne. W zasadzie to nawet było dziwne, że Blair do tej pory nie zaplanowała żadnego konkretnego wyjazdu. Albo zaplanowała go, ale S jeszcze o tym nie wiedziała, może nie miała się dowiedzieć. Cóż, istniało spore prawdopodobieństwo, że tym razem Blair wybierze się na wakacje sama. Może też nie zaplanowała niczego, bo wciąż oczekiwała na zaproszenie ze strony Bassa. Chociaż po tym jak wystawił ją w Paryżu, raczej niechętnie przystałaby na kolejne zaproszenie.
OdpowiedzUsuń- W zasadzie na razie też planujemy Hamptons – wzruszyła ramionami, nic specjalnego, trochę leżenia na leżakach, trochę opalania, trochę gapienia się na basenowych – Jeśli chodzi o dalsze podróże, to musze się nad czymś poważnie zastanowić, Blair jeszcze nic nie proponowała. Gdyby nie ja, pewnie nawet do Hamptons by nie pojechała.
Winda zatrzymała się, oboje wyszli z niej i ruszyli w kierunku drzwi. Serena nie robiła jeszcze planów wakacyjnych, w jej wypadku wszystko wychodziło tak jakoś spontanicznie, lubiła to.
[Chace ♥. Kopsnijmy sobie jakiś ciekawy wątek. Masz pomysły na powiązanie ich?]
OdpowiedzUsuńOphelia Dashwood
Wychodzi na to, że przez ową akcję, Nate nie da spokoju Chuckowi, a ten dziewczynie. Tym bardziej, jeśli ona zdążyła się podzielić z jego przyjacielem taką nowiną, która mu uwłaczała. Jakoś niespecjalnie jej to ciążyło, toteż Zoya nic w związku z tym nie robiła i nie zamartwiała się na zaś.
OdpowiedzUsuńDziewczyna wyszła przed budynek, oddając się rozmowie telefonicznej, a wzrokiem szukając chłopaka. Chwilowo stała przy wejściu, a zauważywszy postać chłopaka, uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, kierując w jego stronę.
- ... no tak. Jeszcze zwróci na to uwagę - ciągnęła, będąc niemalże metr od bruneta i skinęła głową, by zaczęli iść w nieznanym dla dziewczyny kierunku - Słuchaj, muszę kończyć. Później zadzwonię. Na razie - pożegnawszy się, zakończyła rozmowę i przez moment wpatrywała się z lekkim uśmiechem w wyświetlacz komórki, by schować ją zaraz.
- Wybacz za telefon - oznajmiła, posyłając przepraszający uśmiech chłopakowi - To co mamy robić? - spytała, wzdychając cicho i zatrzymując się gdzieś przed bramą. Nie wiedziała, gdzie mają iść, gdzie chłopak chce ją zaprowadzić i co pokazać.
[Hmm. Oni to zupełnie dwa światy, bo ona prędzej skoczy z mostu niż pójdzie na jakiś bankiet. Ale może pójść o jakąś przysługę. Jedno żąda spełnienia warunku, drugie jest upierdliwe i odmawia (tu zależy od Ciebie, które jaką ma rolę).
OdpowiedzUsuńAlbo została siłą wytargana na przyjęcie, a była do tego stopnia wściekła, że o coś się pożarli i do dzisiaj na siebie warczą :3.]
Ophelia Dashwood
- Tak - mówiąc to kiwnęła głową – Jestem pewna, że tylko czeka aż wyskoczy z jakąś propozycją. Obawiam się jednak, że może szybko się rozmyślić. Blair pod tym względem była nieprzewidywalna, w jednej chwili zależało jej na Bassie, w innej wyklinała go od najgorszych i gdyby był przy tym, to jeszcze pewnie oberwałby jakiś policzek. Kiedy wyszli na ulicę uderzyło ją gorąco, we wszystkich pomieszczeniach znajdowała się klimatyzacja, za to na zewnątrz słońce szalało wesoło przyprawiając ludzi o zawroty głowy. Serena jednak przepadała za tą pogodą, lubiła lato, zdecydowanie wolała jeśli było zbyt gorąco, niż zbyt zimno.
OdpowiedzUsuń- Jesteś pewien, że tego chcesz? – zapytała go, nie pokazała tego, ale w sumie strasznie ucieszył ją tą propozycją - Boje się, że Blair i Chuck w Nicei, to będzie … specyficzny nastrój.
Serena wielokrotnie myślała o tym, że Bassa i Blair należało zamknąć w jednym pomieszczeniu na pół dnia i wtedy na pewno udałoby się jakoś ich do siebie przyciągnąć. Z drugiej strony przebywanie w takim pomieszczeniu, którym byłaby w tym wypadku rezydencja Archibaldów, to plan dość ryzykowny.
- Z drugiej strony, to by było trochę jak za dawnych czasów. – uniosła swoje spojrzenie, jej błękitne tęczówki zatrzymały się na Nathanielu.
Pierwsze co przyszło jej wtedy do głowy to pytanie, którego jednak nie wypowiedziała. Dopiero po głębszym przemyśleniu stwierdziła, że nie ma w nim niczego złego.
OdpowiedzUsuń- A ty kogoś byś zabrał, oczywiście oprócz nas? – zabrzmiało to podstępnie, ale mogła chcieć wiedzieć. Niby nie uśmiechało jej się wprowadzać do ich czwórki kogoś jeszcze, ale gdyby Nathaniel zabierał ze sobą jakąś dziewczynę, to Chuck i Blair byliby wiecznie ze sobą i w ostatecznym rozrachunku Serena wyszłaby na piąte koło u wozu. Więc jeśli Nate miał w planach zabrać kogoś jeszcze, to w takim wypadku ona też musiałaby nad tym pomyśleć.
- Trochę się pozmieniało, fakt. Nie możemy tego wiecznie rozpamiętywać Nate – stwierdziła smutno. Brakowało jej tego co było kiedyś, być może jemu też. Była ciekawa, czy tęsknił za Blair. Była ciekawa, czy tęsknił .. za nią. Nim się dobrze obejrzeli byli już przy kawiarni. Na szczęście takie miejsca tutaj były na każdym kroku.
-Ja- zaczęła, jednak przerwała, rozglądając się dookoła. Po chwili wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i odpaliła jednego, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że niektórzy krzywo się na nią spojrzeli.
OdpowiedzUsuń-Przyszłam w towarzystwie ojca, i próbuję udawać, jak bardzo tu nie pasuję, oraz żałować, że nie mogę siedzieć teraz z moimi przyjaciółmi i się dobrze bawić- dokończyła, po czym zaciągnęła się dymem. Spojrzała na Nathaniela, uśmiechając się w jego stronę.
-Jest stąd jakieś tylne wyjście ?- zapytała po chwili, unosząc z zaciekawieniem w górę jedną brew. Nie miała zamiaru spędzić tutaj całego wieczoru, gdy w innych miejscach działo się o wiele więcej ciekawszych rzeczy.
-Może się z tym ograniczę, kiedy ty przestaniesz zachowywać się i pindrzyć jak baba Nate.
OdpowiedzUsuńBurknął wielce urażony faktem, że tak długo musiał oczekiwać aż jego szanowny przyjaciel w końcu się ogarnie i następnym razem postawi na swój męski naturalny wygląd i tak nigdy w towarzystwie Chuck'a nie będzie od niego bardziej pociągający.
Ponownie na ramiona założył swoją marynarkę i z miną wielce zamyśloną spojrzal na Nate'a.
-Najlepszy klub nocny na górnym Manhattanie, gorące kobiety, zimne trunki i inne udogodnienia, odpowiada Ci taki plan spędzenia dzisiejszego wieczoru?
[Z góry przepraszam za jakość bo po pierwsze przeczytałam że źle się Blair zajmuje, a po drugie znów opijaliśmy zakończenie roku więc no xD Tu B]
OdpowiedzUsuńWłaściwie to chłopak nie miał żadnych powodów dla których swojej matce miałby nie wierzyć, w końcu Blair naprawdę była rozpieszczoną, zapatrzoną w siebie, uważającą się za lepszą od innych smarkulą. Teraz, oprócz tego ostatniego słowa wszystkie inne epitety wciąż do niej pasowały, a ona sama niewiele sobie z tego robiła chociaż tak na dobrą sprawę była z nich dumna. Długo musiała pracować na swój wizerunek zimnej księżniczki i głupio byłoby jej go teraz stracić z powodu Chuck'a.
- Poważnie? - Zdziwiła się - nie wygląd na takiego, który szybko łączy ze sobą pewne fakty - prychnęła. - A nawet jeśli zorientował się, że mi na nim zależy...No cóż zawsze mogło mu się coś tylko wydawać, prawda? W końcu to był tylko jeden, nic nie znaczący epizod po którym, z tego co pamiętam nie wyraziłam chęci na dalsze spotkania - wszystko to powiedziała swoim zwyczajnym, nieco zimnym tonem jednak mimika jej twarzy i sposób w jaki trzymała chłopaka mogły wskazywać na to, że Chuck Bass w ogóle nie zaprząta ich myśli (no dobrze, nie zaprząta myśli Blair) i że dziewczyna jest teraz skupiona na kimś zupełnie innym. Ciekawi jesteście zapewne dlaczego dziewczyna wolała odgrywać jakieś szopki niż iść po prostu do Chuck'a i powiedzieć mu o wszystkich sowich uczuciach? Powód był jeden, dziewczyna miała swoją dumę, a przez to, że ostatnim razem Bass ją odrzucił ta duma nieco ucierpiała i Waldorf nie zamierzała do tego dopuścić ponownie.
- Jak ty mnie dobrze znasz - odpowiedziała głosem, w którym stężenie cukru było tak wysokie, że każdego normalnego człowieka już dawno zebrałoby na wymioty. - Nasza kochana Plotkara bywa wredną, niszczącą nam życia dziwką, ale spójrzmy prawdzie w oczy, kim my bez nie jesteśmy? Zresztą, jej strona bywa czasem bardzo pomocna, w końcu pewien osobnik, który właśnie zajmuje się flirtowaniem z tamtą ciemnoskórą dziewczyną wchodzi na nią równie często co mała Janne, z tą różnicą, że on rzadziej się do tego przyznaje. - Taki mniej więcej był plan Blair, nie chodziło jej nawet o wzbudzenie zazdrości w Bassie, bardziej o doprowadzenie go do szweckiej pasji, no bo jak poczuje się biedny Chuck, kiedy jutro rano przeczyta, że dziewczyna jego życia ponownie związała się z chłopakiem swoich marzeń? Na pewno nie będzie mu wtedy do śmiechu. Co więcej, niesamowicie go to zaboli, a dźwięki łamanego na pół serca były jedną z ulubionych melodii Blair.
[ Hm...Myślisz, że ktoś sam doniesie Plotkarze czy mamy się tym zająć sami, o? xD ]
Huk rozbijanej lampy i warczenie, które wydobywało się z gardła dziewczyny to była norma. Do tego zazwyczaj dochodziły przekleństwa mężczyzny i walenie dłonią o ścianę, aby rozładować negatywne emocje, które się w nim nagromadziły, nie musząc kierować ich w stronę swojej partnerki, robiąc z niej worek treningowy. Tym razem jednak te drugie rzeczy były nieobecne, bowiem i ich właściciela nie było w domu. Wystarczyła jednak krótka rozmowa telefoniczna, aby panna Storck gwałtownie odłożyła słuchawkę, a następnie zrzuciła lampę, stojąca na stoliku. I to zapewne wystarczyłoby wszystkim ludziom, zapewne otrzeźwieliby, widząc żarówkę w szczątkach i smętnie zwisający abażur, jednak Enigme na pewno do tych osób nie należała.
OdpowiedzUsuńMusiała wyjść, musiała uciec. Na chwilę, an godzinę, na tydzień, na zawsze. W tym momencie nie wiedziała. Kierowała się impulsem wsuwając nogi w tenisówki i łapiąc skórzaną kurtkę, która rzucona była gdzieś w kącie pokoju. Nie myślała racjonalnie, kiedy drżącymi dłońmi sięgała do kieszeni odzienia, aby wyciągnąć paczkę papierosa, jednego z opakowania, a następnie, cudem znalezioną zapalniczką, odpaliła końcówkę. Nie zatrzymała się, aby się uspokoić i przemyśleć sytuację, aby włączyć racjonalne myślenie. Po prostu rzuciła się do drzwi, gwałtownie je otwierając.
Miała zamiar zbiec ze schodów, trzaskając drzwiami i nie dbając o to, aby zamknąć je na klucz. Miała przebiec przez kilka przecznic, a następnie zatrzymać się w pobliskim parczku, zajmując jakąś ławkę. Miała wpatrywać się w stado gołębi, które nieopodal czekały na okruszki starszego pana, który codziennie, około godziny osiemnastej, przychodził w to miejsce, aby nakarmić "biedne" zwierzęta. Zamiast tego o mało nie wpadła na jakiegoś młodzieńca, z trudem zatrzymując się na kilka kroków przed nim i unikając zderzenia, które zapewne spowodowałoby, że oboje sturlaliby się po schodach.
- No właśnie. Nie psujmy tego, mamy być we czwórkę, tak jak za dawnych dobrych czasów. Nie sądzę, żeby ktokolwiek inny był tam jeszcze potrzebny – skwitowała. Gdzieś tam w duchu odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała na szybko szukać jakiegoś ratownika jeżdżącego Camaro, żeby pojechał z nią do Nicei. Poza tym, trochę było by to wszystko dziwne. Serena i chłopak, którego na szybko sobie wynalazła, plus chłopak, który być może wciąż żywił do niej jakieś uczucia. Zdecydowanie wyszła by z tego jakaś dziwna sytuacja. Boże, a gdyby jeszcze Ci dwaj się ze sobą zakolegowali? Czy to w ogóle byłoby możliwe?
OdpowiedzUsuń- W każdym razie może chociaż na czas wyjazdu uda nam się jakoś pogodzić to wszystko – Serena w duchu chciała, żeby było jak dawniej, żeby było tak jak wtedy zanim wyjechała. Byli przecież tak bardzo zgrani, tak bliscy. Coś ją uszczypnęło, może po prostu chciała pobyć trochę z Nathanielem. Blair i Chuck zajęliby się sobą, oni zostaliby we dwójkę. Nie, nie miała zamiaru zganić się za te myśli, uważała że były całkiem w porządku. W końcu Blair zapewniała ją, że z Nate’m wszystko skończone, a czy Serena miałaby sobie odmawiać szczęścia na rzecz przyjaciółki, która i tak miała teraz coś zupełnie innego na głowie?
- Teraz jak tak o tym mówisz, w zasadzie nie mogę się doczekać.
Och, ależ oczywiście, że była ona uradowana! Teraz telefony od przyjaciół z Londynu były czymś, czego pragnęła. Te śmiechy i wideo rozmowy to kolejne rzeczy, które jakoś dziewczynę uszczęśliwiały na ten moment, kiedy ona znalazła się w tej metropolii, z której wiele rzeczy wychodzi.
OdpowiedzUsuńTo była taka prawdziwa radość u dziewczyny.
- Proszę, nie mów mi o tym pobycie na stale - mruknęła, wzdychając cicho.
Nie żeby ją drażniło, ale jakoś nadal nie mogła się przystosować do myśli i faktu, że resztę swojego życia miałaby spędzić w Stanach Zjednoczonych, zamiast w urokliwej Anglii, gdzie to o piątej po południu piło się herbatkę w towarzystwie rodziny.
Zdała sobie także sprawę, że mogło to nieco dziwnie zabrzmieć, przez co dziewczyna wychodziła na ignorantkę, jakby wzbraniała się przed tym, by tu zamieszkać.
- I jak spotkanie z Chuckiem? - spytała, choć nie wiedziała, czy mogła.
Poza tym, ciemnowłosej spadł kamień z serca, gdy Nathaniel nie zwracał uwagi na to, jak była ubrana. Już nieraz spotkała się z wymownymi spojrzeniami przechodniów, przez co czuła się okropnie.
- Latte, mleko sojowe – rzuciła swoim zamówieniem dość szybko, doskonale wiedziała co chce zamówić, zawsze zmawiała to samo. Czasami jeszcze zdarzało jej się prosić o ekstra porcję bitej śmietany, ale to były wyjątki z okazji bardzo złych dni. Tak, Serena van der Woodsen także miewała gorsze dni i nie znała lepszego lekarstwa, niż coś słodkiego.
OdpowiedzUsuń- Może uda nam się jakoś postawić ich do pionu pierwszego dnia. – stwierdziła dość spokojnie – W zasadzie wcale by mi to nie przeszkadzało, gdyby się gdzieś zaszyli we dwójkę – dodała przysuwając się do stolika – Rozumiesz, miałabym pewność, że wszystko między nimi w porządku.
Tak, tak Sereno, wmawiaj sobie dalej, że to nie ma nic wspólnego z zostaniem sam na sam z Nathanielem. Boże, czemu takie rzeczy wpadały jej do głowy akurat teraz i czy istniała szansa, że Nate miał w tej chwili dokładnie to samo zmartwienie. Nawet gdyby Serena chciała mu powiedzieć, że coś do niego czuje, to jak miałaby to niby zrobić. Przecież tyle razy odsuwała go od siebie, że z pewnością musiał już zrezygnować. Kolejne pytanie, czemu ona miała z tym taki problem. Była Sereną van der Woodsen, kiedy podobał jej się jakiś chłopak to zwyczajnie podchodziła do niego i zaczynała go całować, nie musiała robić nic poza tym. Z drugiej strony nie była durna, Nathaniel był świetną partią, naprawdę to cud, że teraz, kiedy nie był z Blair, jeszcze żadna dziewczyna nie wpadła mu w oko. A może B miała rację, rzeczywiście chodził taki zmarnowany bo ktoś jednak mu się spodobał. Serena wiedziała, że prędzej czy później i tak będzie musiała z nim porozmawiać o tym wszystkim, być może wyjaśnić na czym stoją. Dopóki tego nie zrobią, będzie nad nimi wisiało to fatum nieręcznych sytuacji. Tylko, że teraz to na pewno nie był dobry moment.
[ Chyba się wzruszę bo autentycznie było mi smutno i planowałam B oddać xD No, ale skoro jednak większość osób jakoś znosi moją grafomanię i kaleczenie psychiki B to ja z chęcią się dalej nad nią poznęcam ]
OdpowiedzUsuńKiedy z ust chłopaka wyrwał się ten niekontrolowany potok słów Blair leciutko rozchyliła usta i z rozbawieniem, które pomieszane było z lekkim zdziwieniem i może nutką irytacji obserwowała Nat'a. Kiedy już skończył Blair całkowicie zignorowała początek wypowiedzi i skupiła się na jej środku, który był o wiele bardziej ciekawszy i który wzbudzał w niej o wiele więcej emocji niż wiadomość, że Chuck Bass posiada jednak mózg. - Przepraszam? - Spytała nie do końca będąc pewną tego czy aby na pewno dobrze usłyszała.- Muszę Ci przypominać jak to sie wszystko zaczęło? - Syknęła marszcząc gniewnie brwi. - Z tego co pamiętam to ty pierwszy postanowiłeś przelecieć moją przyjaciółkę - wypomniała mu. No bo jakim prawem on tutaj na nią krzyczy i wspomina o czymś co miało miejsce, lata (tygodnie) temu? - Pragnę Ci zresztą przypomnieć, że przespałam się z nim tylko i wyłącznie dlatego, że postanowiłeś ze mną zerwać. Było mi smutno, od lat planowałam nasz pierwszy raz, a ty tak po prostu ze mną zerwałeś! - Och, owszem to pewnie nie było żadnym usprawiedliwienie, ale dla Blair tyle własnie wystarczyło przecież ona nie musiała się nikomu z niczego tłumaczyć.I nie, oczywistym było, że nie zamierzała się z nim tutaj kłócić, prowadzili po prostu przyjacielską pogawędkę, nic więcej. Niektórzy lubili rozmawiać o pogodzie inni o polityce, a ona i Nathaniel często dyskutowali na temat swojego dawnego, barwnego życia erotycznego, które doprowadziło do rozstania tak cudownej i idealnej pary.
- Jakbyś nie wiedział - parsknęła. - Kochaj mnie, mów wszystkim, że zrozumiałeś błąd, który popełniłeś rozstając się ze mną i rób to samo co pół roku temu tylko z jeszcze większym zaangażowaniem - ponownie delikatnie się uśmiechnęła. Hm, może gdyby chociaż trochę dłużej zastanowiłaby się nad swoim pomysłem przypomniałyby jej się słowa, które całkiem niedawno skierowała do Sereny i chociaż na chwilę zrobiłoby jej się głupio, ale w końcu Blair była tylko (a może raczej AŻ) sobą i niestety nie uważała za konieczne tłumaczyć się komuś ze swoich planów. Zresztą, przecież S wspomniała, że wcale nie jest zainteresowana, prawda?
Miał rację, kiwnęła tylko głową zgadzając się z jego słowami. Owszem mogliby skakać sobie do gardeł, ale czy musieli mieć od razu ku temu powód? No chyba, że dopiero miał się on znaleźć.
OdpowiedzUsuń- Jeśli zaczną się kłócić, przysięgam, że wrócę na Manhattan. Wakacje są po to, żeby odpocząć, jeśli ta dwójka mi na to nie pozwoli, to nie będę żadnego z nich prosić – stwierdziła ostro. Chciała, żeby im się ułożyło, naprawdę. Z drugiej strony nie mogła być aż tak pobłażliwa, miała swoje życie i musiała je jakoś szanować. W końcu z pewnością na Upper East Side nikt nie przestanie imprezować z powodu lata. Wręcz przeciwnie, tutaj też da się prowadzić życie towarzyskie w sezonie letnim.
W tej samej chwili do ich stolika podeszła kelnerka z ich zamówieniami, Serena spróbowała najpierw swojej kawy. Była już tak wyczulona, wiedziała kiedy rzeczywiście dodawali mleko sojowe, a kiedy ignorowali jej prośbę.
- Po prostu mam zamiar się dobrze bawić – powiedziała opierając głowę na ramieniu - Nie chciałabym się denerwować przez ich osobiste problemy.
Och no tak, plotki. Chyba wszyscy się nimi żywili. Ale tak na prawdę Wednesday nie obchodziło, co mogą o niej mówić, gdyby opuściła tak nagle to przyjęcie. Oczywiście, ojciec na początku byłby zły, ale potem by mu przeszło.
OdpowiedzUsuńA pro po ojca. Wednesday spojrzała na swojego rodziciela, który to trzymał kieliszek z winem (a to nowość), i rozmawiał z jakimś facetem. Uśmiechał się z grzeczności, ale dziewczyna mogła się założyć o wszystko, że był równie znudzony co ona.
Westchnęła, po czym zakręciła pustą szklanką.
-Chyba nie zostaje mi nic innego, jak się upić. I o tym też pewnie będą gadać. Cholerne przyjęcia- mruknęła jakby do siebie, wlepiając wzrok w stolik. Po chwili jednak uniosła głowę, spoglądając na Nate'a.
-A gdzie reszta Twoich przyjaciół ? Myślałam że oni też tutaj będą- powiedziała po chwili, zakładając za ucho kosmyk włosów.
[Świetnie. Ja Cię pięknie proszę o rozpoczęcie, ponieważ dostarczałam pomysłów. Mogą się spotkać podczas porannego joggingu albo w jakimś sklepie ;3.]
OdpowiedzUsuńOphelia Dashwood
[A Zoyka? ;<]
OdpowiedzUsuńDziewczyna szła powoli, towarzysząc chłopakowi. Gdy ten zaczął mówić o spotkaniu ze swoim przyjacielem, ta spojrzała na niego z nieco szerzej otwartymi oczyma.
OdpowiedzUsuń- Jesteś okrutny - odparła, kręcąc głową, choć delikatny uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny. - Zdajesz sobie sprawę, że Chuck - choć nie wiem, jaki on jest - będzie wściekły i już coś planuje przeciwko mnie? - spytała, unosząc brew do góry.
Teraz to Rockefeller będzie musiała się mieć na baczności.
Uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył na twarzy dziewczyny, gdy Archibald się oznajmił jej poprawienie humoru. Założyła, że pewnie pił do tej rozmowy telefonicznej.
- Znacznie, choć nie na długo - westchnęła, przesuwając się nieco na bok, gdy jakaś kobieta szła przed nimi, nie patrząc w jakikolwiek sposób na drogę.
- Jest jakaś pora dnia lub nocy, gdzie ulice są puste? - spytała cicho, spoglądając na bruneta.
-Spokojnie cukiereczku bo dostaniesz zmarszczek.
OdpowiedzUsuńPowiedział łagodnie, a przy okazji na jego twarz wpłynął delikatny arogancki uśmieszek mający na celu wyśmianie swojego przyjaciela i tego w jaki sposób zareagował na jego słowa.
-Nie, Nate ja Ciebie nie znam, ja po prostu wiem co potrzebuje osoba twojego bądź mojego pokroju. Luksusowe trunki, dobre cygara, muzyka wybrzmiewająca z głośników, przy okazji widok pięknych kobiet a to wszystko zwieńczone gorącym seksem. Życie jest wspaniałe, ja jestem wspaniały.
Powiedział choć jego słów nie należało traktować w pełni serio, może i czasem plótł głupoty jednak nigdy do takiego stopnia aby robiąc z siebie cud natury, no dobra, może czasem....
-Nathaniel Archibald został osamotniony- mruknęła, kręcąc przy tym z rozbawieniem głową. A po chwili zgasiła w końcu tego przeklętego papierosa, nie mogąc znieść tych spojrzeń, które były kierowane w jej stronę. Przeklęci bogacze- zaklęła w myślach, krzywiąc się przy tym delikatnie.
OdpowiedzUsuńPlotki. Plotkami żyli tutaj wszyscy, więc była przygotowana, że będą mówić. A ona nie będzie na to zwracać uwagi, tak jak robiła to zawsze.
-Jestem przyzwyczajona do tego, że gadają. Szczerze mówić, oni to chyba uwielbiają, prawda ? Gadać głupoty o innych, a na siebie nic nie powiedzą. Chryste, to takie... puste. I głupie. Masz ochotę się jeszcze napić ? Bo chyba nic innego nam nie zostało, prawda ?- zapytała, spoglądając przed siebie.
-Chyba że możemy się stąd urwać, tym samym narażają się na powstanie jakiś plotek- dodała po chwili, odgarniając włosy na bok.
[ Wednesday jak coś ;]
Usuń[Hej, masz ochotę na wątek? Scarlett ma biuro przy Parku Ave, może dałoby się to połączyć jakoś?]
OdpowiedzUsuń- No tak, jest bardzo podobnie - przyznała kiwając głową i zagryzając dolną wargę. - Z taką różnicą, że tam nie widzisz tej sfery, gdzie są osoby zamożniejsze, a gdzie mniej zamożne. To się ze sobą po prostu ściera i są grupy różne, ale niezależne od finansów. Przynajmniej te najmniej widać - wyjaśniła pokrótce, przesuwając palcami po swoim nadgarstku, co zazwyczaj robiła gdy niezręczność jej doskwierała.
OdpowiedzUsuń- Opowiesz mi coś o tym całym Manhattanie, skoro uznałeś, że czujesz się w obowiązku zapoznania mnie z tym? - spytała nieco nieśmiało, uśmiechając się doń delikatnie.
Jej samej głupio było tak rozmawiać i pytać, bo nie wiedziała, czy chłopak w ogóle życzył sobie takich pytań. Co z tego, że sam to zaproponował. Mężczyźni także potrafią być zmienni.
[Sobie tak przeglądałam zdjęcia Nate'a to w dwóch się zakochałam, no! *-* http://24.media.tumblr.com/tumblr_m6oqvacPG61qi7ho5o1_500.jpg
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m6jbeybQqn1qg6n9oo1_500.jpg :D]
[Dajmy na to, że jako iż dom Scarlett jest w Staten Island, czyli daleko od Manhattanu, wynajmie sobie apartament w tym samym wieżowcu co Nathaniel. A potem po sąsiedzku jakoś...]
OdpowiedzUsuńSłysząc słowa przyjaciela zaśmiał się głośno i szelmowsko uśmiechnął, jak na Chucka Bassa przystało.
OdpowiedzUsuń-Zawsze sądziłem, ze Ci się podobam a po prostu nie masz odwagi się do tego przyznać, muszę Cię jednak zmartwić-powiedział i zrobił udawaną iście załamaną minę-nie jesteś w moim typie.
Stwierdził wzruszając ramionami i wszedł do limuzyny, od razu się w niej rozgaszczając. To był przecież jego dom i spędzał w tym miejscu tyle czasu, że mogłoby to zdziwić większość osób, ale on właśnie tutaj czuł, że jest najważniejszy, czuł że wręcz kipi luksusem a ekstrawagancją kipi po oczach.
-O Blair?-zagadnął wielce zdziwiony i odpalił sobie cygaro przy okazji podsuwając pudełko z nimi Archibaldowi-skoro chcesz o niej rozmawiać proszę bardzo, swoją drogą to dość sentymentalne, że chcesz rozmawiać o Waldorf siedząc akurat w tym miejscu, w którym straciła ze mną dziewictwo.
[Możemy :) Tylko proszę o zaczęcie, później bez względu na wszystko uda mi się coś pociągnąć :)]
OdpowiedzUsuńNo jeśli chodzi, kto zamieszkuje Manhattan to Zoya miała pojęcie. Nauka w Anglii czasem zmuszała ją do tego, żeby zrobić pracę o innych krajach lub miastach.
OdpowiedzUsuń- Dopingujesz im? Ja bym nie mogła - westchnęła, kręcąc delikatnie głową.
Nie mogłaby dlatego, że byłaby zazdrosna, aczkolwiek dziwne by to było. Miałaby głupie przeczucie, że jej przyjaciele, albo jej przyjaciółka i jej były robiliby to na złość. Może tutaj jest to inaczej, lecz dziewczyna niespecjalnie na to teraz zwracała uwagę.
- Coś mi tam Serena o niej opowiadała - przyznała po chwili, zagryzając wargę - Jednak nie dużo, więc możesz mi opowiedzieć. - uśmiechnęła się do niego uroczo, przesuwając szaroniebieskimi, czasem podchodzącymi pod grafit lub granat, oczami.
- Wiem tylko tyle, że nie chciałabym być w centrum uwagi, jeśli chodzi o Plotkarę - westchnęła, choć zdawała sobie sprawę, że i tak nie będzie tak, jak dziewczyna by chciała.
Szczerze mówiąc, to Zoya wolałaby się dowiedzieć o tej całej zdradzie od chłopaka. Może byłoby to bardziej wiarygodne, ale też mniej korzystne dla chłopaka oraz jego znajomych. Zapewne mogłaby inaczej na nich wszystkich spojrzeć.
OdpowiedzUsuń- Dobre dla niej jest to, że każdy może być Plotkarą. Jeśli twierdzisz, że tyle osób potrafi robić zdjęcia i od razu nadsyłać jej to kto wie, czy czasem ta osoba nią nie jest - westchnęła, wzruszając ramionami.
Ba, nawet dziewczyna się obejrzała, jakby chciała się upewnić, że nikt za nimi nie idzie lub nie pstryka kolejnych fotografii.
- Zakładam, że i mnie nie oszczędzi. Tym bardziej, że jestem nowa - powiedziała w zastanowieniu, jakoś nie będąc zadowoloną z tego faktu.
Kiedy doszli na Times Square, Zoya skrzywiła się delikatnie od tych wszystkich klaksonów żółtych taksówek, bo i o tej porze zdarzały się korki. Fakt, że ten najbardziej znany punkt Broadwayu rozpoznała, nie był zadziwiający.
[Nate <3 Po prostu musi być jakś watek. Pomysły sa czy raczej ja mam się wysilać?]
OdpowiedzUsuńPokiwała tylko głową, może w gruncie rzeczy miał rację, ale ona wiedziała swoje. Jeśli Chuck i Blair zajdą jej za skórę, to wyjedzie choćby miała wracać do Nowego Jorku na piechotę. No ale, tego Nathanielowi mówić nie musiała. Nie chciała się z nim mimo wszystko pokłócić.
OdpowiedzUsuń- Pożyjemy zobaczymy – westchnęła upijając łyk swojej kawy. W zasadzie co za idiotka zamawia kawę w tak gorący dzień? Ah, no oczywiście Serena. Mimo wszystko to nie było takie głupie posunięcie, przecież czasem można było usłyszeć jak ludzie trąbią, że lody zimą nie sprawią, że zachorujesz, a ciepłe napoje latem sprawią, że nie będzie Ci aż tak gorąco. Ile było w tym prawdy? Blondynka z pewnością będzie miała okazję się zaraz o tym przekonać.
- Najwyżej zamkniemy ich w domku gościnnym i pozwolimy, aby pozabijali się nawzajem. – stwierdziła uśmiechając się przy tym, w końcu mogłoby to mieć ciekawe zakończenie. Roztrzaskane szkło z okna i wyważone drzwi? Bardzo prawdopodobne.
- Macie jeszcze w Nicei tą żaglówkę, na której pływałeś z ojcem? – zapytała, nagle do głowy wpadł jej pomysł, że mogliby jeden dzień spędzić na żaglówce, płynąc sobie gdzieś przy linii brzegowej. Mogli ewentualnie zacumować gdzieś na głębi i popływać. Oczywiście o ile udałoby się zacząć ten wyjazd bez konfliktów.
[ Ale że mnie? No weź, bo się przestraszę :p ]
OdpowiedzUsuńA Blair zupełnie nie potrafiła pojąć tego, dlaczego oni uciekali. Bo przecież w końcu ich urocze rozmowy były całkiem ciekawe i zapewniały potencjalnemu słuchaczowi wiele śmiechu i zabawy, taki kabaret dla elity Manhattanu. Chociaż z drugiej strony chyba jednak lepiej było, że nikt nie chciał ich słuchać w końcu Blair nie bardzo chciała żeby całe miasto wiedziało jakiego koloru majtki miała na sobie, kiedy postanowiła przespać się z Bass'em
- Też Cię przecież przeprosiłam - stwierdziła niewinnie się uśmiechając. - No i tak, masz rację wybaczyłam Ci - dodała. - Bo ja w przeciwieństwie do Ciebie byłam na tyle wspaniałomyślna aby móc zrozumieć, że niekoniecznie chciałeś żebym to ja była twoją pierwszą seksualną partnerką - wyjaśniła urażonym tonem. Właściwie to wcale jej to wspomnienie już nie bolało, ale uwielbiała odwracać kota ogonem i wmawiać wszystkim, że to przecież ona jest tutaj stroną poszkodowaną, a nie Nat'a. - A mam ci przypomnieć czemu to zrobiła? Byłam samotna, miałeś mnie gdzieś, a on był akurat w pobliżu. Zresztą mam dziwne wrażenie, że tobie wcale nie chodzi o to Z KIM to zrobiłam tylko GDZIE to zrobiłam. - Właściwie to taka była prawda. Blair nie potrafiła tego wyjaśnić, ale za każdym razem gdy z kimś rozmawiała wszyscy najpierw zwracali uwagę na tą limuzynę i dopiero później na postać Bass'a. Być może miało to coś wspólnego z tym, że wcześniej Blair miala wszystko idealnie zaplanowane i każdy napisany przez nią scenariusz toczył się w łóżku, a tutaj nagle taka spontaniczna akcja, limuzyna i te sprawy. - Przepraszam bardzo jak ty to sobie wyobrażałeś, co? Że wyskoczę nagle z tekstem ''Wiesz przespałam się z twoim przyjacielem, ale nie przejmuj się tym i dalej rób swoje''? No proszę Cię - wywróciła oczami - to byłoby naprawdę idiotyczne. - A nie przyszło Ci nigdy do głowy, że on mnie do tego zmusił, a? - Tym razem mimika jej twarzy faktycznie mogła wskazywać na to, że Chuck ją do czegoś zmuszał i że ona wcale nie miała na to ochoty.
Chociaż ich sprzeczka wyglądała całkiem poważnie Blair tak naprawdę świetnie się bawiła w końcu czy może być coś zabawniejszego od wzajemnego wytykania sobie kto kogo zdradził i dlaczego? Raczej nie.
Zmarszczyła brwi zastanawiając się nad jego słowami. Właściwie o wiele bardziej podobało by się gdyby mogła udawać niedostępną i gdyby to Nathaniel musiał za nią biegać, ale jego propozycja właściwie nie była taka najgorsza, prawda? - Okey - zgodziła się po chwili. - Całkowicie oszaleję na twoim punkcie i znów zacznę planować nasz ślub oraz idealne, cukierkowe życie - oznajmiła uroczo się uśmiechając.
- I to i to - postanowiła. - Jeśli przeczyta o tym tylko na Plotkarze może wmówić sobie, że tym razem nasza gwiazda internetu coś sobie wymyślił, jeśli natomiast zobaczy to jeszcze na własne oczy....- zawiesiła głos. Panie Bass proszę szykować się na wojnę.
[Bon Jovi to moja miłość :3]
OdpowiedzUsuń- Jeśli uda im się na czas wydostać z domku, to mogą płynąć z nami – zaśmiała się tylko, w jej głowie już udało jej się wyobrazić sobie jak Blair i Chuck ostatkami sił biegną w stronę odpływającej żaglówki, na której Nate i Serena popijają jakieś kolorowe drinki i śmieją się do siebie. Ot taki żarcik wycięty tej dwójce. W końcu nie są nietykalni.
OdpowiedzUsuń- Tobie też zdecydowanie przydałby się jakiś czas spokoju, martwisz się wiecznie o rodzinę, o swoją matkę. Z pewnością zasługujesz na jakieś wolne od bycia synem.
To było naturalne, gdyby coś takiego spotkało matkę Sereny też pewnie ciągle starałaby się jakoś jej pomóc. Może nie była idealną matką, ale przecież nie dało się jej wymienić, miała swoje przebłyski dobrej woli i takie momenty należało doceniać. Więc Serena starała się mimo wszystko nie narzekać tak strasznie na swoich rodziców, w końcu byli tylko ludźmi. Wszyscy popełniali błędy, nikt nie był idealny.
- Już nie mogę się doczekać.
[No to pjona, siostro :3]
OdpowiedzUsuń- Nie mów tak nawet, żadne zmartwienia nie są dobre – westchnęła, bo wiedziała że nie jest mu łatwo i coś czuła, że chciał po prostu jakoś sam sobie przełożyć to w sposób zdatny do zniesienia.
OdpowiedzUsuńPlany na wieczór? To mogło zabrzmieć dziwnie, ale nie miała żadnych. Zazwyczaj miała to szczęście, że w czasie dnia ktoś wpadał do niej z jakimś pomysłem, nie odmawiała. W końcu z własnej inicjatywy mogłaby tylko urządzić imprezę w swoim domu, może Chuck byłby z tego zadowolony, ale jej jakoś do tego nie ciągnęło.
- W zasadzie żadnych, coś proponujesz ? – zapytała. Właśnie takie okazje łapała najczęściej, ktoś miał pomysł, a ona się do niego przyłączała i tym sposobem chcąc lub nie, zawsze lądowała gdzieś i bawiła się całkiem dobrze. Z drugiej strony wieczory, kiedy mogła pobyć sobie w domu, wcale nie były nudne. To nie tak, że Serena musiała każdego wieczoru gdzieś wyjść, po prostu zawsze trafiało się coś i po prostu łapała okazję. Teraz kiedy Nate o to zapytał poczuła się jakoś lepiej, bo jeśli chciał ją gdzieś zaprosić, to byłoby wreszcie jakieś wspólne wyjście. Ponieważ ostatnio coraz rzadziej im się to zdarzało, blondynka wyraźnie się rozpromieniła kiedy zapytał. W końcu nie robiłby tego bez konkretnego powodu, prawda?
- Miło znaleźć się na liście podejrzanych - mruknęła pod nosem, po chwili kręcąc głową z rozbawieniem.
OdpowiedzUsuń- Da się ją w ogóle ignorować? Bo mówisz to tak, że jak jedna plotka się pojawi to od razu wszyscy wiedzą - dodała, marszcząc lekko brwi i spoglądając na niego z niemym zapytaniem. Chciała wiedzieć wiele rzeczy, dzięki którym mogłaby się przygotować na to, co ją tutaj czeka, no.
- Może opowiesz coś o sobie, o swoich przyjaciołach, szkole? - zapytała, unosząc brew do góry.
Dziewczyna teraz się czuła jak dziennikarka, aczkolwiek chciała chłopaka poznać i porozmawiać z nim. Wydawał się sympatyczny, więc czego dziewczyna miałaby żałować? Być może kontakt będzie dobry i będzie on jedną z niewielu osób, z jakimi dziewczyna będzie mogła się dogadywać, prawda?
Rockefellerówna szła sobie powoli, nie mając potrzeby przyspieszenia. Rozmowa przebiegała jak na razie dobrze i nie czuła jakichkolwiek obaw przed tym, że Nate mógłby jej coś zrobić, choć oczywistym było, że na pewien dystans się trzymała.
[Wybacz za długość, poprawię się!]
Zaśmiała się cicho.
OdpowiedzUsuń- Dzięki za to, że zapewne w odpowiednim czasie znajdę się także na tym portalu - mruknęła żartobliwie, choć tak naprawdę dziewczyna obawiała się tego, co ją czeka. Ona nie chciała zbytnio znaleźć się w centrum uwagi, na językach uczniów szkoły, do której miała dojść i być tą świeżą, która będzie skazana na osądy.
Nie wiedzieć czemu, ale Zoya wzdychała z uszczęśliwieniem, że chłopak nie zadawał jej multum pytań, jak to ona robiła względem niego. Ona po prostu chciała się dowiedzieć i stwierdziła, że teraz będzie ostrożniejsza z zadawaniem pytań.
Rozejrzała się po Broadwayu, nieco mrużąc oczy, gdyż jaskrawe kolory ekranów reklamujących poszczególne produkty, raziły ją w oczy.
Na krótki moment straciła równowagę, tak więc podparła się o ramię Archibalda, po chwili rzucając ciche "wybacz" i stając normalnie.
[Co do jakiegoś bliższego powiązania to pomysłu nie mam, aczkolwiek mam pomysł na ogólny zarys sytuacji pomiędzy nimi. Nate doskonale wie że Chuck lubi zaliczyć dziewczyny a w szczególności te nowe. Może twoja postać będzie wiedziała, że Chuck ma na nią chrapkę i będzie chcieć ostrzec Lorette?]
OdpowiedzUsuńCzy mogłaby się nie zgodzić? Nie, zdecydowanie nie. Może dlatego, że podświadomie wiedziała jak bardzo brakuje im takich okazji do wspólnych wyjść. W dodatku bankiety, imprezy. Czasami wystarczyło towarzystwo odpowiedniej osoby i wtedy nie było potrzeby, żeby szaleć do białego rana. To nie znaczy, że Serena tego nie lubiła. Okazja wyjścia gdzieś z Nathanielem, w jakieś spokojne miejsce, żeby zrobić coś zupełnie normalnego. Tak, mogłaby na tym sporo skorzystać.
OdpowiedzUsuń- Jasne, że mam ochotę.
Przynajmniej nie będzie musiała siedzieć w domu i zagłuszać hałas, który robił Bass oraz jego nowa pupilka na jedną noc.
- Poza tym mojej mamy też dzisiaj nie będzie w domu, a naprawdę wieczór w jednym mieszkaniu z Bassem. Bijesz go na łopatki – jej wzrok zatrzymał się na kawie, która zdążyła w tym czasie nieco wystygnąć. Zostało jej wprawdzie niewiele, więc Serena wypiła ją na raz, ale zawsze uważała, że prawdziwa kawa najlepiej smakowała na ciepło, więc skrzywiła się lekko gdy przełknęła chłodny napój.
- Słyszałam, że grają teraz jakąś dobrą komedię, jeśli zdecydujemy się na kino, to możemy na nią pójść.
Nigdy nie sądziłam że kiedykolwiek będę dumna z tego że jestem nowa uczennicą w szkole. Byłam wręcz szczęśliwa. Chciałam poznać wiele osób co oczywiście było do zrobienia. Najtrudniejsze z tego wszystkiego będzie to że mam zaledwie pół roku na poznanie ludzi. Pierwsze dni w szkole przyniosły oczywiście wiele rezultatów. Większość ludzi ciekawiła się kim aj do cholery jasnej jestem. Sama się tego ciekawiłam. W szkole byłam już tydzień. Jak zwykle poszłam do swojej ławki z tylu sali, gdzie były wolne miejsca kiedy przyszłam pierwszy dzień do szkoły. Otworzyłam jeden ze swoich magazynów i zanurzyłam się w lekturze. Nie zwracałam zbytnio uwagi na otaczających mnie ludzi. Do rozpoczęcia lekcji było jeszcze 5 minut. Nie wiedzieć czemu siedziałam w sali gdzie oprócz mnie były jeszcze może dwie albo trzy osoby.
OdpowiedzUsuń[Ale nie bij proszę... *.* Spokojnie odpisuj a ja poczekam.]
[Emm... Napisałam tak jakby nie do tej osoby co chciałam.. Przeczytałam Nathaniel Archibald a miałam napisać do kogoś innego. No ale skoro już zaczęłam to odpisz. *.*]
UsuńPokręcił głową i stanowczym i nieco chłodnym tonem skierował słowa, w kierunku chłopaka.
OdpowiedzUsuń-I tu jesteś w błędzie, nie chciałbym, bo gdybym chciał to już dawno bym to dostał, bo ja zawsze dostaję to co chcę.
Powiedział i mocno zaciągnął się swoim cygarem. Uwielbiał to. Delikatny dym, który delikatnie drażnił jego płuca powodując przyjemne łaskotanie, stan idealny.
-Odnośnie rozdziewiczania, wypad z tej kanapy, to moja świątynia. Nawet nie wiesz ile dziewic zostało tu rozdziewiczonych, zmień miejsce i to już-burknął wesoło i rzucił w niego swoim szalikiem, który powoli przestawał stawać się jego nierozłącznym atrybutem świadczącym o tym, że ma się do czynienia z młodym Bass'em.
-Nie wiem, kto sugerował, że coś do niej czuję ale zdecydowanie nie była to osoba w pełni rozumu, nazywam się Chuck Bass i jak chce z kimś być to jestem. A Waldorf? Jest kiepska w łóżku, a raczej...kanapie.
Po pożegnaniu z Nathanielem wróciła do apartamentu. W zasadzie miała tak dużo czasu, że nie wiedziała co z nim zrobić. Ponudziła się trochę, pokręciła po pustym domu. Później wrócił Eric i miała jeszcze trochę czasu, żeby z nim porozmawiać. W końcu potrzebował tego. Kiedy zbliżała się pora spotkania z Nate’m wzięła szybki prysznic, przebrała się w coś lepszego niż koszulka i jasne szorty. O umówionej porze była już w miejscu, w którym oboje mieli się spotkać. Czy była gotowa spędzić wreszcie cały wieczór z Archibaldem? Raczej tak, chociaż tak dawno tego nie robili.
OdpowiedzUsuńMiała tylko nadzieje, że obejdzie się bez niezręcznych momentów, które tak skutecznie potrafiły zniszczyć, każdą dobrą chwilę. Kiedy zobaczyła go idącego w jej kierunku uśmiechnęła się w stylu van der Woodsen. W dodatku na wejściu podsunęła mu do ręki papierową torebkę, w której znajdowały się dwa jeszcze ciepłe muffiny.
- Wpadłam do tej kawiarni po drodze i pomyślałam, że może przyda się coś do przegryzienia.
Czy on na prawdę nie potrafił zrozumieć, że to jest świętość? Że ta kanapa to nie było nic takiego a coś z czego Chuck był dumny?
OdpowiedzUsuńGdyby mógł to chwaliłby się nią na forum publicznym, ale miał to dla niego zbyt wielką wartość sentymentalną, zdecydowanie. Tyle niedoświadczonych kobiet i on, mistrz w tej dziedzinie, wspomnienia czasem niemal komiczne będą mu towarzyszyły do końca jego marnego życia.
-Skoro chcesz tam siedzieć wiedząc co tam wyprawiałem z twoją dziewczyną jak i całą ich setką to proszę bardzo. Przecież Cię nie zabiję z tego powodu, chociaż...
Burknął, udając zamyślenie unosząc jednak do góry jeden kącik ust i mrużąc przy tym delikatnie oczy co było jego naturalnym odruchem i w żadnym stopniu nie dało się odczytać emocji jakie właśnie się w nim kłębiły.
-A ludzie na początku mówili, że Ziemia jest kwadratowa i jakoś nie okazało się to prawdą, zresztą Nathanielu Archibaldzie, od kiedy wierzysz w to co wypisuje plotkara, bo to właśnie ona jest źródłem plotek, o którym huczy cały Manhattan, w tym wypadki najwyraźniej całkiem nieskutecznie.
-Och, na Boga, Archibald. Wiem że wyglądam na taką co lubi plotki, bo lubię je, na prawdę, ale aż tak wredną osobą nie jestem- powiedziała, spoglądając na niego. -Dopiero jak mi czymś podpadniesz, to zacznę rozpowiadać o Tobie plotki, i sprawię że będziesz głównym bohaterem na stronie Plotkary. Więc taka mała rada ode mnie. Nie podpadaj mi- dodała, uśmiechając się w jego stronę, po czym, jak gdyby nigdy nic, sięgnęła po dwie szklanki jakiegoś alkoholu, który niósł kelner. Wcisnęła jedną szklankę w dłoń chłopaka, a po chwili uniosła swoją nieco w górę, jakby w geście toastu. - Za to, żebyś nigdy mi nie podpadł, panie Archibald- powiedziała, upijając spory łyk.
OdpowiedzUsuń[ Wednesday ]
Usuń[Tam, o, góra ♥]
OdpowiedzUsuńJak to na odczepnego? To wcale nie było prawdą, przeprosiła go ponieważ jakaś jej część naprawdę żałowała tego, że zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem inaczej przecież nie otwierałaby nawet ust sądząc, że nie warto się fatygować. - Wcale nie wydał mi się bardziej odpowiedni od Ciebie! - Powiedziała urażona nieco podnosząc głos. - Byłam pijana, nasz związek się rozpadał, a Chuck po prostu wykorzystał okazję. Och okey, mogłam zaprotestować tylko, że ja naprawdę potrzebowałam wtedy kogoś kto da mi do zrozumienia, że jestem dla niego ważna i naprawdę nie zwracałam uwagi na to, kto tą osobą był, a... - urwała ponieważ chłopak wszedł jej w słowo każąc być jej gotową. - Gotowa? - Powtórzyła nieco zdezorientowana. Bo owszem mieli zacząć szopkę pod tytułem ''patrzcie, znów jesteśmy parą'', ale wydawało jej się, że - przynajmniej na razie - ta szopka będzie polegała na trzymaniu się za rączki i wymienianiu słodkich uśmiechów oraz maślanych spojrzeń, a nie na...A nie na gorących pocałunkach na oczach setki ludzi. Rozkręciła się pan, panie Archibald, nie ma co. Rozkręcił się pan do tego stopnia, że w pierwszym odruchu Blair niekoniecznie wiedziała co ma zrobić, bo owszem z Nat'em całowała się już setki razy, ale te pocałunki zazwyczaj były takie...Spokojne, czułe i delikatne tym razem jednak Nathaniel zdecydowanie ją zaskoczył.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie mogła tam po prostu stać i udawać, że coś robi jednak wtedy ich przedstawienie mogłoby wydawać się mało wiarygodne więc, kiedy pierwszy szok już minął Blair wplotła dłonie w jego włosy (które nawiasem zawsze uwielbiała) i najzwyczajniej w świecie zaczęła oddawać pocałunki nieco je przy tym pogłębiając.
[ Ooo jak uroczo <3 ]
Serena do tego spotkania podeszła ze stoickim spokojem, a jednak w głębi duszy cieszyła się. W końcu była to dobra okazja, żeby pozbyć się tej okropnej niezręczności. Mogli wreszcie normalnie porozmawiać, albo pomilczeć. W ich wypadku obie te rzeczy powinny wychodzić naturalnie, kiedyś tak właśnie było. Blondynka ucieszyła się, że takim małym gestem mogła sprawić mu tyle radości. Chociaż wydawał się dziwnie zadowolony już wtedy kiedy zmierzał w jej kierunku. Może coś wyraźnie poprawiło mu humor, może zrobił to ktoś. Jednak uwadze Sereny nie umknął ten fakt.
OdpowiedzUsuń- Do usług – odparła wyjmując drugiego muffina z papierowej torebki, by od razu wyrzucić ją do śmietnika stojącego obok. Nie miała przecież zamiaru śmiecić.
- To od czego dzisiaj zaczynamy ? – zapytała by potem wgryźć się w puszyste, cieplutkie ciastko wypełnione jagodowym nadzieniem. Jak ona uwielbiała słodkości. Była ciekawa co zaplanował Archibald. Niby mówił o spacerze, kinie, może jakiejś kolacji, ale czy normalny człowiek cieszy się tak bardzo z powodu zwykłego spotkania z przyjaciółką? Aż tak bardzo mu brakowało tej stałej relacji między nimi. Z jednej strony mogło to wprawić w wątpliwości, z drugiej przecież sama Serenie też zależało na tym, żeby wszystko wróciło do normy.
- Hej - zaczęła, zatrzymując się naprzeciw chłopaka - Nie mogę mieć do ciebie o to żalu czy pretensji - kontynuowała, uśmiechając się delikatnie. - Nie masz na to wszystko wpływu, więc musisz to znosić w taki sposób, jaki jest tylko możliwy.
OdpowiedzUsuńZoya nie uważała, żeby to była wina chłopaka i nie widziała powodu, ażeby on ją za to przepraszał. W końcu nic takiego się nie działo, a jeśli ta cała bloggerka nie miała nic lepszego do roboty, tylko opisywanie czyjegoś życia i spotkań, robiąc z tego nie wiadomo jakie skandale, tak bardzo je wyolbrzymiając to nic nie można było zrobić.
- Poza tym - zaśmiała się cicho - Wiem, co to znaczy być wytykanym palcami i obgadywanym za plecami. Od kiedy tu jestem i jak wyjdę w podobnym stroju tak jak teraz - znacząco odsunęła się, rozkładając ręce - spoglądają na mnie z pewnym niezrozumieniem, że jak ktoś taki może chodzić po Manhattanie, będąc tak ubranym. I też u mnie były plotki. No, może nie przedstawiało się to tak "ciekawie", jak tutaj, ale były - wyjaśniła, wzdychając cicho.
Ot, niedługi monolog w wykonaniu Zoi, zapewniający, że nie ma się czego martwić.
- Może się przyzwyczaję. - mruknęła w zastanowieniu, bo jeszcze myślała nad tym, że może na łamach najbliższego czasu dowie się, iż jest możliwość powrotu z czego dziewczyna zapewne by skorzystała.
To wszystko zwieńczyła kolejnym uśmiechem, dając mu do zrozumienia, że naprawdę nie ma o co się martwić i Zoya wie, co to oznaczają plotki i różnego typu oszczerstwa.
- W porządku – kiwnęła głową przystając na jego propozycję, pogoda była idealna na spacer więc w zasadzie wyszłoby im to na zdrowie. Serena próbowała zachowywać się normalnie, mówić normalnie i reagować też w miarę normalnie, ale było coś czego nie mogła pojąć i w zasadzie to wyglądało to bardzo dziwnie. Przez dłuższy moment nie wiedziała jak sobie poradzić, bo przecież wypalenie ot tak mogłoby zepsuć cały wieczór, a jednak musiała się dowiedzieć. Myślała, że zwlekając będzie jej łatwiej, ale im dalej szli tym gorzej znosiła trzymanie niektórych słów w buzi. W końcu jednak i ona nie wytrzymała.
OdpowiedzUsuń- Słyszałam o waszym spektakularnym powrocie, Twoim i Blair – powiedziała spuszczając wzrok. Było to dziwne biorąc pod uwagę, że jeszcze tego samego ranka Nathaniel rozmawiał z nią o tym, jak to kibicuje jej i Chuckowi, oraz jak to jest on jego najlepszym przyjacielem i takie tam. Jakby na to nie patrzeć, teraz wyglądało na to, że Nate rozmawiając z nią wcześniej najzwyczajniej w świecie kłamał. Poza tym dowiadywanie się takich rzeczy przez Plotkarę oraz swoją matkę, cóż… to chyba nie było zbytnio przyjacielskie posunięcie zarówno ze strony Blair jak i Nate’a. A jednak starała się, żeby to wszystko nie wyszło w sposobie w jakim to powiedziała, nie chciała też żeby jej głos zabrzmiał jakoś dziwnie. Już i tak brzmiała dość niepewnie.
Dlaczego on musiał być tak uparty i dlaczego w jego głowie w ogóle pojawiła się myśl jakoby rzekomo był jej niegodny i że ona jako swojego pierwszego partnera wolała Chuck'a? przecież tyle razy (no dobrze, dwa) tłumaczyła mu, że to wcale nie było tak i że alkohol zrobił swoje? Owszem Bass ją pociągał, była między nimi chemia, nawet dużo chemii, ale kiedy pierwszy raz szła z nim do łóżka wciąż jeszcze kochała Nat'a. Owszem możecie sobie mówić, że gdyby go kochała nigdy nie zdradziłaby go z jego przyjacielem, ale ona równie dobrze mogła to samo powiedzieć o nim i o Serenie. I tak, Blair również momentami przyłapywała się na myśleniu, że wtedy było lepiej i że z chęcią do tego ''wtedy'' by powróciła jednak później przypominała sobie o Bassie i...I sama nie wiedziała co czuje. Z jednej strony CZASAMI brakowało jej Nat'a a z drugiej coś niesamowicie ciągnęło ją w kierunku Chuck'a i dojdź tu człowieku ze sobą do ładu.
OdpowiedzUsuńIch cukierkowy styl pomimo tego, że momentami bywał nieco mdły i tak podobał się dziewczynie, była do niego przyzwyczajona i w jakiś dziwnym bliżej nieokreślony sposób zdaniem Blair doskonale do nich pasował, jednak kiedy Archibald ukazał swoje drugie oblicze Waldorf została bardzo pozytywnie zaskoczona i sama przed sobą musiała przyznać, że ta nowa strona Nat'a strasznie jej się spodobała. To prawdopodobnie właśnie dlatego pozwoliła swojej drugiej ręce swobodnie zawisnąć na ramieniu chłopak, z tego samego powodu powieki jakoś zupełnie bez zgody właścicielki samowolnie się przymknęły, a kiedy dłonie chłopaka spoczęły na jej tali poczuła jak przez jej ciało przechodził ten całkiem przyjemny, znajomy już dreszcz.
Panienka Waldorf tak dobrze wczuła się w swoją rolę, że kiedy chłopak wreszcie skończył ją całować mruknęła oburzona i dopiero słowa pani Archibald oraz fakt, że są właśnie obserwowani przez wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu ludzi spowodował, że dziewczyna ponownie zaczęła racjonalnie myśleć. ''Chuck, gdzie u diabła jest Chuck?'' przemknęło jej w myślach, kiedy na sali rozległy się gromkie brawa. Nic dziwnego, że ludzie byli aż tak uradowani w końcu Blair i Nathaniel tworzyli naprawdę dobraną parę i nieważnym było czy udawali czy nie, razem i tak wyglądali prześlicznie. Ale...Gdzie był Chuck? Dlaczego go tutaj teraz nie było? Dlaczego nie przedzierał się przez tłum ludzi aby chwycić ją w ramiona i oznajmić całemu światu, że tak naprawdę należy tylko do niego? Czyżby po raz kolejny zamierzał udowodnić jej, że nic dla niego nie znaczy?
- To cudownie, prawda? - Zwróciła się do mamy Nat'a jednocześnie starając się aby na jej twarzy ponownie zagościł ten słodki, tak dobrze wszystkim znany uśmiech.
Nie wiedziała nawet co ma mu odpowiedzieć, bo w jednej chwili to wszystko wydało jej się tak nieracjonalne, że nie umiała odpowiednio tego skomentować. Ona też nie bardzo wiedziała jak ma na to wszystko zareagować, bo przecież nie mogła mu powiedzieć czegoś w stylu: Nie, Nate. Nie wolno Ci być z Blair, bo ona jest główną przyczyną, dla której wciąż nie umiem określić, co tak naprawdę do Ciebie jeszcze czuje. Mogłaby być najgorszą przyjaciółką na świecie, ale nie mogła tego powiedzieć. Na (nie)szczęście mieszkała z Chuckiem pod jednym dachem, zdarzało jej się z nim rozmawiać.
OdpowiedzUsuń- Bass mówił, że to się tak skończy. – Serena ugryzła ostatni kawałek swojego muffina, w jednej chwili stracił dla niej cały ten cudowny smak, jakim jeszcze się cieszyła – Jesteś z Blair bo coś do niej czujesz, czy jesteś z nią, żeby się zemścić na Chucku?
W jej głosie nie było ani odrobiny wątpliwości, przecież Chuck przedstawił jej tą sytuację już jakiś czas temu. Musiała zapytać, musiała to zrobić, żeby mieć pewność. Musiała znać prawdę, żeby przemyśleć to wszystko na nowo, żeby sobie to poukładać.
- Bo przyznaj, że to się nie trzyma kupy, przynajmniej dla mnie – westchnęła – Z resztą nieważne Nate, jeśli coś knujecie to szczerze mnie to nie interesuje – dodała. Była zmęczona, przez takie zachowania musiała wyjechać z Nowego Jorku, jeśli chcieli się jeszcze bawić w zemstę, to nie zamierzała im tego psuć. Dlaczego miałaby mówić mu, że Bass się na to nie nabierze?
Czy on na prawdę myślał, że ma do czynienia z jakimś idiotą. To wszystko nie trzymało się kupy, to nie miało ani składu, ani ładu. I choć Chuck do tej pory nie miał potwierdzenia swoich podejrzeń to teraz dzięki Nathanielowi miał stu procentową pewność, co jak co ale intrygant z Archibalda raczej marny.
OdpowiedzUsuń-Ah tak-powiedział z tym swoim wesołym pół uśmieszkiem i wyciągnął telefon niemal od razu wchodząc na stronę plotkary i rozsiadł się wygodniej w fotelu czytając to co się tam znajdowało
-"Każdy zna matkę Blair. Eleanor Waldorf słynęła ze swoich kreacji a także i przyjęć, jakie wydawała. Mogłabym przyrzec, że kwestię organizacji jej córka po niej to odziedziczyła. Jednak doszły mnie słuchy, że brunetka oddawała się długiej rozmowie z Archibaldem, wplątując w nie śmiechy i przelotne spojrzenia, zwieńczone zostało to soczystym pocałunkiem, który zapowiada, że Królowa Pszczół i Złoty Chłopiec zeszli się ze sobą! Co na to Chuck, żywiący do dziewczyny uczucia?" ...była dziewczyna tak?-spytał przesiadając się na miejsce obok chłopaka i wręcz zabijając go spojrzeniem, chciał sobie zażartować z Chuck'a Bass'a? To raczej nie był dobry pomysł.
-Albo powiesz mi co się tu dzieje i co wy do cholery wyprawiacie albo spędzisz tu całą noc, cały dzień i kolejne lata swojego nędznego życia Archibald.
Powiedział spokojnie podając mu lampkę szampana, przecież wszystko równie dobrze może przepłynąć w przyjemnej atmosferze a co jak co, ale alkohol zawsze temu pomagał.
W jednej chwili miała ochotę się załamać, bo przecież kiedy słyszy się coś takiego z ust najlepszego przyjaciela, to jednak nie jest łatwe do zniesienia. Serena była silna, dlatego jak najmniej pokazała po sobie, że te słowa uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Czemu musiał jej to powiedzieć Nate, akurat on? Naprawdę sądził, że była tylko pacynką Bassa? Teraz takie miano nada jej cały Manhattan?
OdpowiedzUsuń- Więc rozumiem, że zeszliście się z Blair, bo tak czujecie ? – spojrzała na niego unosząc jedną brew do góry. Pominęła już wyrzucanie mu, że jak mógł pomyśleć o niej takie straszne rzeczy, jak mógł uważać, że może być tak głupia. Czy Chuck źle to wszystko rozpatrzł, a ona jednak była dość naiwna by szybko podłapać jego myśl? Oh tak, teraz wychodziłoby na to, że może rzeczywiście jest tylko głupią blondynką. Wzięła głęboki wdech, jakby to miało pomóc jej przetrawić wszystkie słowa, Nate nie pozostawił na niej suchej nitki, że na Chucku też, tu się nie zdziwiła. Przecież odkąd zaczął znowu być z Blair stawali się naturalnymi wrogami.
- Nate, po prostu mi nie ufasz. – pokręciła głową, przecież wszystko to co powiedział szło w jednym kierunku. Jeśli jej ufał, to twierdził, że jest naiwna, ewentualnie mógł jej nie ufać, wtedy niekoniecznie byłaby naiwna. Ah Archibaldzie, namieszałeś.
- Nie wiem, po prostu myślałam, że między Tobą, a Blair wszystko skończone. Oboje tak mówiliście. – w jej głosie była nadzieja, że może jeszcze wycofa się z tego co jej zasugerował.
Zatrzymała się i stanęła tak, żeby mogła go przed sobą widzieć. Przecież takie podchody nie były nikomu teraz potrzebne, a oni? Oni byli przyjaciółmi i jeśli mieli sobie nawzajem ufać, to musieli sobie też mówić co się dzieje i jaka jest PRAWDA. A Nate wyraźnie miał problem z powiedzeniem Serenie niektórych rzeczy.
OdpowiedzUsuń- Nate ! – podniosła głos, bo jej cierpliwość stawała na granicy, nie był to krzyk, raczej błagalny ton – Czego nie możesz mi powiedzieć? – przecież to właśnie wyszło z jego ust „chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę tego zrobić”. Czyli jednak było coś, co mogłoby jakoś racjonalnie wyjaśnić tą całą sytuację. Przynajmniej tak myślała Serena. Chciała się dowiedzieć, bo teraz popadała w jakiś dziwny stan paranoi. Przecież to się zupełnie do siebie nie pasowało, jej intuicja gryzła każde słowo, które wypowiadał Nate. Nawet jeśli jej ufał, to wciąż pozostawiał swoje słowa wątpliwymi.
- Cokolwiek to jest, można to jakoś wytłumaczyć, prawda? – jej błękitne oczy nie były już radosne, tak jak w momencie, w którym się spotkali. Widać było w nich cały wachlarz emocji, jaki panował nad Sereną. Smutek, zadziwienie, irytację, złość. Ona też nie patrzyła już na niego, skupiła się na latarniach i ich jasnym świetle.
Uniósł brew patrząc na Nate'a jak na totalnego idiote bo rzeczywiście takie miał wrażenie. Że rozmawia z osobą niespełna rozumu. Nie wiedział jednak, czy Archibald ma rzeczywiście nieco szarych komórek za mało czy może jego intryga jest tak samo beznadziejna jak każda inny z jego udziałem.
OdpowiedzUsuń-Nie jestem zły bo całowałeś się z Wardorf a raczej dlatego, że próbujecie ze mnie zrobić idiotę.
Powiedział zgodnie z prawdą i wyciągnął z kieszeni dyktafon.
-Mam ostatnio problemy z pamięcią i nie ruszam się bez niego z domu, przewińmy i posłuchajmy. Nate Archibald pięć minut temu: ''Charles... znamy się nie od dzisiaj i dobrze wiem, kiedy jakaś dziewczyna cię interesuje. W tym wypadku jest to moja była, Blair Waldorf. '', no, no wybornie, słuchajmy dalej-mruknął z szerokim uśmiechem puszczając dalej-''Stary, mówimy o mojej byłej dziewczynie, więc mnie to naprawdę już ani nie razi, ani nie parzy.''
Zatrzymał i zrobił minę człowieka bardzo zdziwionego ale i usatysfakcjonowanego, nawet bardzo. No ale przecież nie skończył więc puścił nagranie jeszcze dalej.
-Nate Archibald, minutę temu''ja i Blair porozmawialiśmy sobie na tym przyjęciu u Eleanor i stwierdziliśmy, że to co między nami było nie jest wcale taką starą sprawą, więc postanowiliśmy do siebie wrócić. Blair kocha mnie, ja kocham Blair i jesteśmy razem, co w tym dziwnego?''. Czy więc w ciągu tych czterech minut od jednej jak i drugiej twojej wypowiedzi zdążyliście się zejść, czy może masz rozdwojenie jaźni, albo czekaj czekaj, albo robicie ze mnie idiotę co powiem Ci szczerze jakoś marnie Ci wychodzi. Zresztą czy jako chłopak Blair Waldorf nie powinieneś spędzać z nią czasu a nie jeździć ze mną na dziwki?
Roześmiał się unosząc brew i poklepał chłopaka po ramieniu, jeśli chce wywołać u Chuck'a uczucie takie jak zazdrość czy też rozczarowanie, bądź złość musi postarać się znacznie bardziej. Jak na razie udało mu się tylko go rozbawić.
Przez cały ten czas kiedy Nate mówił, patrzyła na niego, a jej wzrok z każdym jego słowem rozjaśniał się. Sama sądziła, że będzie na niego wściekła jeśli przyzna się do udawania związku, by wzbudzić zazdrość Bassa. Czy naprawdę zemsta na nim była tak ważna? Czy trzeba było posuwać się do takich rozwiązań, żeby … No właśnie, czy Nate zyskał cokolwiek, czy był wreszcie zadowolony z tego, że się zemścił? Fakt, że w tym wszystkim większą rolę miała Blair nie był nawet do podważenia, ona wręcz uwielbiała tworzyć takie sytuacje, kochała doprowadzać ludzi do wściekłości. Była przecież Królową Pszczół i musiała to czasami komuś udowodnić.
OdpowiedzUsuńA jaką w tym wszystkim rolę odgrywała Serena? W zasadzie żadną, chociaż teraz było jej po prostu szkoda Bassa, bo wreszcie udało mu się w jakiś sposób otworzyć na uczucia i chociaż tego nie przyznawał to bolał go bardziej fakt, że Blair w ogóle wpadła na pomysł mszczenia się na nim. Pewnie też nie czuł się za dobrze, kiedy jego przyjaciel postawił go w takiej sytuacji. No a Serena chciałaby stać po stronie ich wszystkich, bo wszyscy byli dla niej dość istotni i nie wiedziała gdzie miałaby stanąć, gdyby postawiono jej ultimatum. Chciała przestać o tym myśleć, patrzyła się na Nate’a z nieukrywanym zdziwieniem, chociaż prędzej spodziewałaby się, że to intryga niż prawda. Ważne, że się przyznał, że nie ciągnął tego dalej.
Chciała coś powiedzieć, jej usta co chwila otwierały się i zamykały, próbowała zmusić się to wygłoszenia chociaż jednego, głupiego słowa, ale nie mogła. Więc zrobiła coś, co pierwsze przyszło jej w tej chwili do głowy. Nagle zrobiła krok do przodu i w tym samym momencie jej usta zetknęły się z ustami Archibalda.
Kiedy Nate postanowił przejąć całą sytuację w swoje ręce, albo może lepiej powiedzieć usta, Serena kolejny raz tego wieczoru poczuła, że może odetchnąć z ulgą. Czemu to zrobiła? W zasadzie wciąż nie wiedziała jakim cudem podjęła się zrobienia tego, po prostu tak wyszło. Na pewno było to jakimś odzwierciedleniem jej uczuć, bo przecież zawsze byli przyjaciółmi i w ich sytuacji nawet pocałunek mocno zmieniał postać rzeczy. Jednak Serena była pewna, że tego właśnie chce i nawet jeśli zrobiła to nagle, wiedziała że nie będzie żałować. Tak samo jak nie żałowała wydarzeń, które miały miejsce rok temu. Obawiała się jednak, że nie czuje już niczego do niej i ten pocałunek wypadnie jak jakiś atak z jej strony. Nie wiedziała, że wciąż żywił do niej jakieś uczucia, nie jej wyznał to na balu maskowym.
OdpowiedzUsuńSerena splotła swoje dłonie na karku Nate’a i pozwoliła, aby ich pocałunek trwał tak długo, jak tylko będą tego chcieli. Wcale nie miała ochoty go przerywać, był tak przyjemny, delikatny. Kiedy w końcu odsunęli się od siebie blondynka nie przestała przyglądać się Nate’owi.
- Tego chyba nie było w planie na dzisiejszy wieczór, co? – na jej ustach pojawił się tylko słodki uśmiech.
Chociaż pocałunek był niesamowity wciąż w myślach Sereny wisiało pytanie ‘Co dalej?’ Przecież wszyscy myśleli, że Nathaniel był w związku z Blair, a ten pocałunek. Czy on coś zmieniał? W oczach publiki wrócili do tego samego miejsca, gdy Nate był chłopakiem najlepszej przyjaciółki Sereny, a jednak nie przeszkadzało im to we wspólnym umilaniu sobie czasu.
OdpowiedzUsuń- Rozumiesz już, czemu tak bardzo zaniepokoiła mnie ta wiadomość, że niby jesteś znów z Blair? – uniosła swój wzrok patrząc mu prosto w oczy – Miałam wreszcie nadzieje, że jeśli nic do siebie nie czujecie… - westchnęła. Chociaż powiedział jej, że to wszystko było tylko intrygą, Serena nie mogła oczekiwać, że Nathaniel zrezygnuje z niej na rzecz jej prostego wyznania. Poza tym wszystko było teraz w jego rękach.
- Jeśli musicie trzymać się planu, to zrozumiem – pokręciła głową. Przecież to nie tak, że miała się za najważniejszą osobę na świecie. Jeżeli Nate wciąż chciał grać chłopaka Blair, to nie mogła nic z tym zrobić.
To co Nathaniel mówił nie przerażało tak bardzo dziewczyny, jak powinno. Zapewne dlatego, że ona głównie wiedziała, na czym wszystko się opiera. Nie ważne czy było się w malowniczych Chinach, czy przepełnionych mitologią Atenach, wszędzie plotki były takie same. W każdej sferze społeczeństwa - bogatych, przeciętnych oraz biednych. Inne walory jednak się liczyły.
OdpowiedzUsuń- Doceniam to - przyznała po chwili, kiwając głową lekko.
- A jeśli mam tutaj mieszkać na stałe to przywyknę znacznie szybciej, niż mogłoby się wydawać. Tymczasem, jeśli chcesz, to mógłbyś mi pokazać dobre punkty widokowe - poprosiła, uśmiechajac się doń nad wyraz zachęcająco - Czy jest tu taki punkt, z którego śmiało można podziwiać panoramę Manhattanu lub Nowego Jorku? W Londynie oficjalnie był Diabelski Młyn, ale też i wiele budowli, a tutaj prócz budowli by coś było?
Ona wielbiła patrzeć z góry na rozchodzące się dzielnice miasta. Szczególnie spoglądanie na śpiące miejsce z dachu, gdzie wszystko wydawało się być tak odległe i wyraźne. Zazwyczaj siadała na krawędziach i patrzyła przez długi, długi czas.
[Wybaczam, bo wiem o co chodzi (jeśli to gorączka od tej pogody) :>]
Ach Serena. Ich główny problem, bo przecież to nie było tak, że Blair miała w całkowitym poważaniu uczucia przyjaciółki. Nie mogła ich ignorować po tym, kiedy jeszcze wczoraj wmawiała jej, że z Nathanielem świetnie by do siebie pasowali. Tylko, że to było wczoraj, a wczoraj wszystko było inne. Blair Waldorf nie znała jednak czegoś takiego jak wyrzuty sumienia więc widok rozczarowanej przyjaciółki zepchnęła na dalszy plan i skupiła się tym co działo się tu i teraz. Jednak i tutaj wcale nie było tak kolorowo bowiem widok uradowanych matek również nie był taki przyjemny, kiedyś będą musiały dowiedzieć się, że Blair i Nat jednak nigdy się nie pobiorą i nie wiedzieć czemu była pewna, że złamie to ich serca, albo przynajmniej nieco skruszy. Więc podsumowując: całowała się ze swoim byłym, który chwilowo nie był jej były, oszukała dwie cudowne kobiety i zraniła swoją najlepszą przyjaciółkę tylko po to aby Chuck Bass był o nią zazdrosny. Niżej już nie mogła upaść. A nie, przepraszam mogła. i Zrobiła to w momencie, w którym zorientowała się, że Bass'a nie ma na sali. Jakoś tak instynktownie mocniej zacisnęła dłoń na dłoni Nat'a i pomimo, że na jej twarzy wciąż gościł szeroki, cukierkowy uśmiech jej spojrzenie wyrażało rozpacz.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to miała nadzieje usłyszeć, kiedy zaczęła ten temat. Nie oczekiwała, że Nate rzuci wszystko specjalnie dla niej, bo nagle, po roku czasu ocknęła się, że przecież czuje do niego coś więcej niż przyjaźń i nie potrafi się z nim tylko przyjaźnić. Zrozumiałaby przecież, gdyby powiedział jej, że jest już zbyt późno. Obawiała się tego już po tym, jak go pocałowała. A jednak wszystko wyszło pomyślnie i teraz tylko zastanawiała się jak bardzo zostanie znienawidzona przez Blair, chociaż tak naprawdę to nie miało w tej chwili aż tak dużego znaczenia. Kiedy poczuła na swoim policzku ciepło dłoni Nate’a od razu objęła go mocno wtulając się w jego ramię.
OdpowiedzUsuń- Blair na pewno to zrozumie – powiedziała, chociaż w jej głosie można było wyczuć nutkę niepewności. Przecież B nie znosiła kiedy coś szło nie po jej myśli, a tego z pewnością się nie spodziewała. Serena miała jednak nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzi, przełknie to. Przecież S nie mogła do końca życia udawać, że Nate ją nie obchodzi tylko dlatego, że Blair mogłaby się z tego powodu źle poczuć.
- W zasadzie mieliśmy chyba jeszcze jakieś plany na ten wieczór ? – spojrzała na niego rozbawiona, zupełnie stracili poczucie wszystkiego.
Zoi raczej chodziło o miejsca, które nie były tak często zwiedzane przez ludzi. Zatem Statua Wolności nie wydawała się być czymś odpowiednim dla dziewczyny, jednak pokiwała grzecznie głową.
OdpowiedzUsuń- Chodziło mi o dachy, wysokie budynki - zaczęła mówić, choć nie miała bladego pojęcia, czy chłopaka to obchodzi.
Coraz dziwniej się czuła. Chyba ze względu na to, że zdawała sobie sprawę, na jak żałosną osobę teraz wychodzi, co w żadnym wypadku dziewczynie nie pomagało rozmawiać z Archibaldem. I wątpiła, żeby to w jakiś sposób pomogło dziewczynie z uzyskaniem nowych znajomości w mieście, które nigdy nie śpi.
Opustoszałe ulice znacznie bardziej pasowały dziewczynie, która rozglądała się po okolicy, milcząc i zastanawiając się, jaki temat obruszyć. Nie czuła się za dobrze w takiej mało komfortowej dla nich ciszy, przez co nachodziły ją myśli jak to żałośnie prezentuje się w oczach bruneta.
[Jak chcesz, można jakoś zagłębić ich znajomość, żeby nie było takiego zapoznawania się ;>]
Głównie chodziło jej o bycie żałosną nie za te budynki, ale za całokształt. Te jej pytania, zachowania. Miała przez to wrażenie, że w jakikolwiek sposób ona nie nadaje się do tutejszego stylu życia bogaczy.
OdpowiedzUsuńDziewczyna spojrzała na chłopaka, oblizując wargi.
- Nie sądzę, żebym wkraczała w paszczę lwa. - mruknęła ze śmiechem, dając mu jasno do zrozumienia pewną relację między nią a Chuckiem, którego teoretycznie nie zna - Jeśli mam narażać się na to, że Bass będzie chciał mi zwrócić uwagę o chodzenie po dachu to chyba sobie odpuszczę ten budynek - oznajmiła nieco cichszym tonem swojego głosu.
- Wydajesz się być czymś strapiony - zauważyła po chwili, unosząc brew do góry i uśmiechajac się tak, jakby chciała go zachęcić do podzielenia się z dziewczyną swoim problemem. Zawsze była możliwość, że jakoś może mu pomóc, prawda?
[Nie jest źle, ja sama nie błyskam cudami. Chodzi mi raczej o to, by nie było jakiejś niezręczności (choć nie wiem czy bez tego się obejdzie). Ot, nieco dalej postąpiłaby ich znajomość, tak, że byliby sobie bardziej obeznani, bo na randkę to jeszcze za wcześnie, przecież, nie? XD]
Tak, Serena była dobrą przyjaciółką, ale zdecydowanie zbyt długo. Przecież kiedy ostatnio rozmawiała z Blair, ta wesoło oświadczyła, że w sumie nie wyobraża sobie lepszej wybranki dla jej byłego partnera. Następnego dnia S dowiedziała się o tajemniczym zejściu tej dwójki. Czy można było zadać mniej delikatny cios własnej przyjaciółce? Chyba nie, dlatego teraz Serena wcale nie zamierzała być tak delikatna w stosunku do Blair. Nie chodziło o to, że chciała ją skrzywdzić, po prostu zaczęła ustalać inne priorytety.
OdpowiedzUsuń- Co ty na to, żebyśmy załatwili to we trójkę, albo jeśli chcesz mogę z nią porozmawiać sama – stwierdziła, bo wcale nie obawiała się tej rozmowy. Konfrontacje były czymś, do czego przyzwyczajała się całe życie, więc czemu miałaby ich teraz unikać? Jeśli tylko Nate wyrazi taką ochotę, przecież mógł chcieć to zrobić po swojemu.
- To najpierw film, czy kolacja ? – spytała, bo rankiem Nate wspomniał też o kolacji, przynajmniej tak zapamiętała. Nie była szczególnie głodna, ale w zasadzie teraz było jej już wszystko jedno dokąd pójdą. Mogliby nawet darować sobie ten cały plan i łazić po Manhattanie całą noc, było jej to obojętne. Jej palce odruchowo splotły się z palcami Archibalda, kąciki jej ust uniosły się lekko do góry.
Jej matka również nie będzie szczególnie szczęśliwa, chociaż w przeciwieństwie do mamy Nat'a pani Waldorf przyzwyczaiła się już chyba do tego, że jej córka wiecznie knuje jakieś intrygi i bardzo często pakuje się przez to w kłopoty. Blair była gotowa założyć się, że pomimo szczęścia, które teraz malowało się na twarzy matki nie dała się ona do końca nabrać na ich szopkę i w głębi duszy zastanawia się co też takiego jej córeczka planuje tym razem.
OdpowiedzUsuń- Właśnie, w końcu musimy omówić kilka ważnych kwestii dotyczących przyszłości - posłaała kobietą przepraszający uśmiech i wciąż trzymają Nat'a za rękę ruszyła z nim w kierunku swojego pokoju. Puściła go dopiero gdy przekroczyli próg jej sypialni chociaż gdyby to od niej zależało trzymałaby go tak najprawdopodobniej cały czas. No cóż, bezpieczniej jest maltretować dłoń swojego ex niżeli targać dół swojej sukienki, a to właśnie Blair robiła. Całkiem nieświadomie należy zaznaczyć.
- Po pierwsze w rozmowach ze mną nie używaj tego tonu - upomniała go, chociaż prawdę powiedziawszy było jej to teraz obojętne. - Po drugie nie róbmy z tego aż takiej tragedii - wzruszyła lekko ramionami dalej próbując roztargać materiał sukienki i chociaż na zewnątrz wyglądała niczym prawdziwa oaza spokoju w środku również się w niej gotowało ze wściekłości. - Jeszcze została Serena, wczoraj próbowałam jej wmówić, że jest lepszą kandydatką na dziewczynę mojego byłego niż taka Abrams na przykład - poinformowała go, bo skoro już się tak tutaj przed sobą odkrywali to o tym również powinien był wiedzieć. - Skoro były już dwa wcześniejsze punkty to jeszcze trzeba dodać trzeci - zauważyła, kiedy w końcu udało jej się roztargać ten przeklęty jedwab. - Ale nic mi do głowy nie przychodzi. Nasze matki nie muszą dowiadywać się prawdy...Jeśli jeszcze trochę poudajemy, a później się po prostu rozstaniemy. Mogę Cię zdradzić czy coś - w jej głosie można było usłyszeć tak dobrze znaną pewność siebie oraz pychę i dumę jednak tak naprawdę wcale się tak nie czuła. - Co do Chuck'a...- zawiesiła głos. Swoją ucieczką udowodnił jej, że naprawdę nigdy nie była dla niego ważna. - No cóż, tobie wybaczy wszystko, a ja mam zamiar mieć go gdzieś.
Serena po prostu nie miała serca, żeby kiedykolwiek stawać na przeszkodzie temu co robiła Blair, przyjaźń wymagała poświęceń, nawet wtedy, kiedy tylko jedna ze stron jest na nie gotowa. Po prostu teraz nadszedł czas i okazja, żeby nie przejmować się Blair, robić to co sprawia przyjemność tylko i wyłącznie jej. Pokiwała głową, miał rację. W jakiś sposób musieli z nią porozmawiać, ale być może oddzielnie mieli większe szanse, że unikną jej wielkiej złości. Nawet jeśli nie, to Serena będzie czuła się bezpieczniej wiedząc, że oboje dostaną tak samo po głowie.
OdpowiedzUsuńKiedy usiedli w kinie, Nate nie miał problemów z ewentualnymi gapiami, ale za to Serena miała problemy, żeby w ogóle skupić uwagę na filmie. Cały czas jej wzrok uciekał w kierunku chłopaka, który siedział obok niej. Przez większość pokazu nie patrzyła się nawet na ekran, ale mniej więcej zapamiętała o co chodziło w filmie. Będzie musiała go jeszcze raz obejrzeć w domu. Kiedy wyszli z kina zrobiło się chłodno, wieczorami Nowy Jork nie był już tak ciepły i przyjemny, nawet jeśli było to lato. Mimo to Serena nie miała powodu, żeby narzekać.
- Chodźmy coś zjeść, zgłodniałam – powiedziała, gdy znaleźli się na zewnątrz i zaczęła ciągnąć Nate’a w za sobą, chociaż tak naprawdę to on wiedział, gdzie mieli iść.
Kiedy szli w kierunku domu Archibaldów zaczynała przeczuwać co się święci, ale kiedy doszli na miejsce mogła szczerze przyznać przed sobą, że czegoś takiego się nie spodziewała. Zwłaszcza, że przecież Nate nie mógł się spodziewać takiego obrotu spraw podczas tego wieczoru, a jednak jakoś mu się udało. Oczywiście, nie takie rzeczy robiło się na Manhattanie. Blair była w stanie zorganizować całe przyjęcie będąc w limuzynie, podczas powrotu z Hamptons. Więc kolacja w wykonaniu Nate’a wydawała się możliwa do zorganizowania. Ale Serena była zaskoczona, bardzo zaskoczona. Bo brała pod uwagę, każde miejsce w Nowym Jorku, ale o tym nie pomyślała, kiedy zastanawiała się nad owym wyjątkowym miejscem.
OdpowiedzUsuń- O matko – tylko tyle była w stanie powiedzieć, rzeczywiście oprócz tego, że Nate zorganizował taką kolację, to jeszcze sam ogród Anne Archibald był bardzo pięknym miejscem. Czy Serena mogła chcieć czegoś więcej? Chyba nie i z pewnością każda złość jaką będzie miała w sobie Blair po ich rozmowie była warta nawet jednego takiego momentu, a z pewnością będzie ich o wiele więcej. Przynajmniej taką miała nadzieję.
- Nate to niesamowite – powiedziała i pobiegła na środek ogródka próbując zobaczyć wszystko co się w nim znajduje. Nawet jeśli było ciemno to miejsce było tak oświetlone, że sprawiało jeszcze lepsze wrażenie, niż za dnia. Zapewne. Dopiero po chwili dała się zaprosić do stołu.
- Nie wiem jak to zorganizowałeś, ale to cudowne. Dobrze wiesz, jak lubię takie niespodzianki.
Ten wieczór był dla niej męczący. Zbyt męczący, jednak nadmiar emocji spowodował, że dziewczyna wcale nie zamierzała zwinąć się w kłębek i iść spać, przeciwnie miała ochotę krzyczeć, targać i rzucać wszystkim co było na około niej, a ignorancja jaką okazywał jej Nathaniel oraz to, że stał odwrócony do niej plecami wcale nie polepszało jej stanu. Naprawdę nie wiedziała jakim cudem tak długo wytrzymywała w jednej pozycji i jak to się stało, że ludzie na dole nie mieli okazji usłyszeć jeszcze jej głosu, jednak przeczuwała, że ten stan długo nie potrwa.
OdpowiedzUsuń- Och, jestem z Ciebie dumna - zakpiła. - Tak dobrze zrozumiałeś, mówiłam Serenie, że byłaby dla Ciebie lepszą partią. W sumie faktycznie tak uważam, ale nie wiem czy teraz to ma jakiekolwiek znaczenie. Jutro i tak rozpęta się piekło, a tego kretyna to w ogóle nie zainteresuje. - Ach cała Blair, nawet w takiej sytuacji myślała tylko o sobie.
Taka już była, po prostu. Nie uznawała, że wszystko jej się należy, nie wymagała wymyślnych pomysłów, widziała wyjątkowe rzeczy w czymś zupełnie codziennym. Dlatego tak duże wrażenie sprawiła na niej kolacja zorganizowana przez Nathaniela. W końcu wpadł na świetny pomysł, sprytnie go zrealizował. A ona? Była pod absolutnym wrażeniem, zarówno tego dnia, tej chwili, jak i tej kolacji. W każdym jej geście, słowie, spojrzeniu, było widać jak bardzo zadowolona się wydaje. Kiedy kobieta przyniosła posiłek, a smakowity zapach kaczki dotarł do jej nozdrzy, poczuła się tak absolutnie głodna. Jakby nie jadła od ponad kilku dni.
OdpowiedzUsuńNa początku pozwoliła sobie delektować się smakiem szampana, cieszyła oczy widokiem Nate’a, który zachowywał się wreszcie tak swobodnie jak nigdy. Czy to dlatego było między nimi tak niezręcznie, bo kryli przed sobą uczucia? Teraz wiedziała, że tak. Jej dłoń spoczęła na sztućcach i w końcu Serena nałożyła sobie porcję genialnie przygotowanej kaczki. To już nie był jednorazowy wybryk z okazji wesela znajomych rodziny, to już nie było tęskne spoglądanie na siebie podczas mijania się na szkolnym korytarzu. To co się działo było prawdziwe, być może stałe.
- Musze przyznać, że bardzo sprytnie to zorganizowałeś – powiedziała przysuwając do ust pierwszy kawałek kaczki. – Teraz jesteśmy u Ciebie i zrobiłeś wszystko, żeby nie chciało mi się wracać do domu – powiedziała. Taka była prawda, ostatnią rzeczą, której teraz chciała, to powrót do domu, w którym z pewnością był Chuck, być może zapijał smutki w kuchni, albo zabawiał się z jakąś nową koleżanką w swojej sypialni.
Uśmiechnęła się. Co prawda nieco sztucznie, ale jednak się uśmiechnęła. - Wiem - właściwie to naprawdę to wiedziała, nie chciała przyjąć do wiadomości, ale wiedziała i pora najwyższa aby się z tym pogodzić bo naprawdę nie zamierzała tracić reszty swojego cudownego życia na czekanie na Bass'a.
OdpowiedzUsuń- Ja miałabym nie być gotowa? - Spytała odwzajemniając jego spojrzenie. - Nie interesuje mnie cały Manhattan, to ja tu jestem królową, a królowa może robić wszystko na co ma ochotę. Boję się reakcji Sereny - wyznała spuszczając nieco wzrok. - Och wiem, że tak czy siak mi wybaczy - dodała pośpiesznie tonem mówiącym ''więc wcale się tym nie przejmuję'' - Wiesz ona bywa dla mnie stanowczo za dobra, nie rozumiem tego, ale byłabym skończoną idiotką gdybym zaczęła narzekać. - Nie wiedziała czemu mu to powiedziała, być moze dlatego żeby samej sobie udowodnić, że jednak jakieś tam uczucia posiada, a fakt że martwi się o to co pomyśli jej przyjaciółka jest właśnie jedną z oznak posiadania tych uczuć? No cóż, bardzo możliwe.
Nic niewartego drania? Hm, no to w sumie dobrze się dobrali, prawda? Owszem mówiono, że to przeciwieństwa się przyciągają, ale tylko z kimś podobnym do siebie można było stworzyć udany związek, więc może wcale Waldorf nie trafiła tak najgorzej?
[Też się cieszę <3
OdpowiedzUsuńTo co? Kleimy jakiś wątek, prawda? Ja tu innej opcji nie widzę ;> ]
[Mi nawet myśl przemknęła o jakimś przyjęciu, choć jest trudne ono do opisania, a wydaje się być (w zarysach wyobraźni) ciekawy, jednak to zależne od wątku, który prowadzimy. ;>]
OdpowiedzUsuńW zasadzie Serena nie wiedziała, czy może zostać u Archibalda całą noc. Przecież nikogo o tym nie uprzedziła, a gdyby nagle powiedziała komukolwiek, że zostanie u Nate’a to cóż… Wszyscy, włącznie z Lilian van der Woodsen myśleli, że on wrócił do Blair i tak naprawdę Serena nie wiedziała co miałaby powiedzieć. Nie chciała kłamać, bo z reguły nie wychodziło to nikomu na dobre. Jednocześnie rozglądając się po ogrodzie miała ochotę spędzić w nim całą noc. Ah, żeby tylko takie dylematy teraz zapełniały jej głowę.
OdpowiedzUsuńKaczka była przepyszna, wieczór cudowny, a Nate wydawał się strasznie ucieszony. Serena z resztą też, w końcu wyglądało to jak ich pierwsza randka. O ile to można było tak nazwać, a jednak kino, kolacja… Gdyby obca osoba spoglądała na to z boku nie miałaby wątpliwości, że to była randka.
W końcu zjedzenie zniknęło z talerzy, tak samo jak wino z butelki. Nawet świece powoli zaczynały przygasać, co oznaczało, że siedzieli tam już strasznie długo. Wszystkie światła w domu były zgaszone, co oznaczało, że nawet pomoc domowa, która z reguły zawsze miała sporo roboty, zdążyła już pójść spać.
- Nie wiem, czy nie powinnam już wracać - stwierdziła. Serena mimo wszystko nie miała ochoty wracać, sama nie wiedziała co powinna zrobić. Z pewnością to był najlepszy wieczór z tych wszystkich, które ostatnio spędzała na różne sposoby. Czekała tylko na reakcję Nate’a na jej słowa. Wiedziała, że nie będzie zachwycony, ona też nie była.
[Jak tylko to zdjęcie rzuciło mi się w oczy, wiedziałam, ze musi znaleźć się w karcie ;) jak widać - nie pomyliłam się, co bardzo mnie cieszy. Dobra. Co do powiązań: ostatnio (a w zasadzie tylko dzisiaj) mam taki dobry dzień i jestem w stanie chyba stuprocentowo dostosować się do woli współautora wątku, więc powiedz mi tak:
OdpowiedzUsuńa) jedziemy za ciosem (innymi słowy: w zgodzie z ideą bloga, przypominamy sobie, co tam dokładnie się na przełomie tego pierwszego i drugiego sezonu z nimi działo) i bazujemy na relacjach, które już się tam między nimi gdzieś narodziły
b) dopiero rozpoczynamy tę znajomość
c) robimy coś całkowicie innego, co w pewnym momencie pewnie wymknie się spod kontroli i żadne z nas nie będzie w stanie przewidzieć, jak to się skończy... itd itp...
Wiem - bredzę, ale to przez stres związany z oczekiwaniem na wyniki rekrutacji na uczelnie. Wybacz najmocniej *.*
d) dobra... tak naprawdę nie mam planu D, ale nie chciałam, żeby było tak schematycznie i kończyło się na objechanym C ;) ]
Nagle wizja wspólnego milczenia nie była poprzedzana myślą o strasznej niezręczności między nimi. Mogliby milczeć cały czas, całą noc i wcale nie czułaby się teraz niezręcznie. Jednocześnie wzrok Nathaniela w tej chwili tak strasznie kojarzył jej się ze spojrzeniem małego, biednego pieska, nie mogłaby mu odmówić.
OdpowiedzUsuń- Napiszę później do Erica, że wrócę rano. Potem coś wymyślę – odparła wywracając oczami. Mimo wszystko nie chciała, żeby Plotkara się dowiedziała o tym wieczorze, przynajmniej nie do momentu, w którym Serena przeprowadzi rozmowę z Blair na temat tej całej sytuacji. Na swoim przykładzie wiedziała, że między przyjaciółmi to jednak nie było sprawiedliwe, kiedy o wszystkim dowiadywali się z plotek jakiejś natrętnej blogerki. Naturalne więc było, że nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o tym wieczorze z notki Plotkary.
- Możemy zostać tutaj, albo zaszyć się gdzieś w domu.
Podobało jej się, że Nate w zasadzie nie chciał jej stąd wypuścić. To było niesamowite, że czasami tak właściwie reagował na jej słowa. Bo ona kierowała się zdrowym rozsądkiem i tym co było dobre dla ogółu, a Nate po prostu mówił czego chce i nie naciskał przy tym na swoją wersję. Był tą siłą, która sprawiała, że Serena zaczynała robić to, na co sama miała ochotę. Nie kierowała się słowami ’powinnam…’, chociaż gdyby nie pomoc z jego strony, pewnie teraz właśnie by to robiła. Kiedy poprosił, żeby została, po prostu nie mogła mu odmówić. Nie mogła odmówić także sobie, bo było to coś, czego w głębi duszy pragnęła.
[No jak dobrze - jestem tego samego zdania :) I jasne, znają się już. Nie wiem, jak ciebie, ale mnie wątki, w których trzeba budować relację od podstaw, CZASEM odrobinę nudzą, więc cicho modliłam się, by nie padło na wcześniejszą propozycję z podpunktu B. Tak mi się przynajmniej wydaje, że będzie łatwiej i przede wszystkim przyjemniej]
OdpowiedzUsuńPozwoliła zaprowadzić się na huśtawkę, z której widok był chyba jeszcze lepszy niż w miejsca, w którym jedli kolację. Anne Archibald ewidentnie znała się na tym, bo jej ogród z każdego miejsca wyglądał niesamowicie. Serena uważnie słuchała Nate’a kiedy pytał się jej, co ma powiedzieć Blair. Przez chwilę się nad tym zastanawiała, ale nie miała wątpliwości, należało powiedzieć jej prawdę. Nawet jeśli była jaka była, czasami nie do zniesienia, nie zasługiwała na to, żeby wciąż okłamywać ją w sprawie uczuć między Sereną, a Natem. W końcu było to źródłem jej największego cierpienia, w pewnym czasie. Serena przysunęła się w kierunku partnera, pozwoliła sobie oprzeć się na nim, jednocześnie kładąc głowę na jego ramieniu.
OdpowiedzUsuń- Musimy oboje powiedzieć jej prawdę, nie ma sensu ciągle tłumaczyć się na różne sposoby – westchnęła. Wiedziała, że to nie będzie przyjemna rozmowa, ale kiedyś należało ją odbyć. Im szybciej tym lepiej.
- Podejrzewam, że po rozmowie z Tobą sama do mnie przyjdzie… żeby mnie zabić – skrzywiła się, po czym roześmiała próbując wyobrazić sobie, jakby to było, gdyby Blair rzeczywiście próbowała ją zabić. Całkiem śmiesznie, biorąc pod uwagę, że była jednak nieco drobniejsza od swojej przyjaciółki.
Blondynka zmrużyła oczy, jej twarz przez chwilę wtulała się w szyje Archibalda chuchając na nią przy tym swoim ciepłym oddechem. Jej usta musnęły kilka razy skórę Nate’a. Nie chciała już myśleć, ani gadać o Blair.
[Tak, tak... prawdę mówiąc w ogóle zapomniałam o aspekcie przeszłości, do której można będzie nawiązywać, ale tak już mam czasami, że najważniejsze rzeczy odkładam na później. Dobra, mniejsza - znowu nie na temat.
OdpowiedzUsuńPowiedz mi tylko tak: czy ten jeden raz mogę wyjść na złą, okropną istotę i prosić o zaczęcie, a jednocześnie obiecać, że przy najbliższej okazji bez wykrętów wezmę to na siebie? Tak ładnie proszę...]
Czy można było lepiej zakończyć ten wieczór? Siedzieli spokojnie we dwójkę, obejmując się, przy okazji mogli oglądać dzieło Anne Archibald. Serena wyrzuciła z głowy wszystkie myśli o Blair, Bassie, Plotkarze, w zasadzie o wszystkim co znajdowało się teraz poza zasięgiem jej wzroku. Nie chciała się zastanawiać co się stanie jutro, gdy wyzna prawdę Blair. Czy wyniknie z tego wojna, czy przyjaciółka przyjmie wszystko z godnością i spokojem. Nie chciała myśleć o karcącym wzroku Chucka, który miał teraz na pieńku z Nate’m. Przede wszystkim nie chciała czytać jutrzejszego postu, w którym z pewnością Plotkara będzie musiała napisać swoje. Jakby nie mogła im odpuścić.
OdpowiedzUsuńJej dłoń zatrzymała się na policzku Nate’a, a jej usta powoli zetknęły się z jego ustami. Kolejny spokojny, delikatny pocałunek któremu się oddali. Jakby to już nie była cudowna noc.
W tej chwili było widać, jak wiele uczuć mieli do siebie. Jak bardzo chcieli być ze sobą, a fakt, że długo nie mogli, jeszcze to wszystko podsycał. Dlatego teraz Serena w zasadzie nie mogła nacieszyć się obecnością Archibalda i faktem, że już nie musieli udawać, że to co wydarzyło się ponad roku temu na weselu Sheppardów, było bez znaczenia. Z pewnością miało.
[Po pierwsze: genialna piosenka *.* Po drugie: kurcze... a jak szukałam ciekawych animacji do notki, to mignęły mi dwie z tego teledysku i się tak zastanawiałam, skąd one właściwie są :D I proszę: zagadka rozwiązana... ]
OdpowiedzUsuńW ciągu ostatnich tygodni Vanessa niejednokrotnie zachodziła w głowę, czy ludzie w Nowym Jorku zaczęli unikać miejsc takich, jak kawiarenka, w której pracowała. O ile już wcześniej nie mogła narzekać na jasny brak zainteresowania ze strony przechodniów i tym samym potencjalnych klientów, teraz... było o wiele gorzej. Jeśli tak dalej pójdzie, nie wróżyła sobie zbyt świetlanej przyszłości. Poza tym... czy istniał ktoś, komu szukanie pracy sprawiało choć odrobinę przyjemności? Szczerze w to wątpiła.
Biorąc pod uwagę wspomniane okoliczności, nikogo nie powinien dziwić fakt, że stała właśnie za ladą, pogrążona w lekturze jeden z wypożyczonych ostatnio książek. Zgiełk ulicy skutecznie rozpraszał jej uwagę, więc by dodatkowo odgrodzić się od nowojorskiej wrzawy, nie omieszkała się nasunąć na uszy pokaźnych słuchawek, wyproszonych niedawno od Jenny.
Prawdopodobnie tkwiłaby w błogiej nieświadomości znacznie dłużej, gdyby nie fakt, iż zdążyła zorientować się, że ktoś nareszcie postanowił zaszczycić to miejsce swą obecnością.
I to nie byle kto.
Odpowiedziała mu uśmiechem, jednocześnie zsuwając słuchawki na szyję.
Wystarczyło jej jedno, krótkie spojrzenie, by domyślić się, że nie wszystko z nim w porządku. Przez dłuższą chwilę stała bez ruchu, jedynie świdrując go wzrokiem i bynajmniej nie czując z tego powodu źle. Jasne, mogła wypytać go dokładnie o powód tego wisielczego nastroju, który aż wylewał się z jego oczu... mogła wypowiedzieć niezliczoną ilość pustych słów, mających na celu poprawę sytuacji. Tylko... po co? Wiedziała, że gdyby znalazła się na jego miejscu... gdyby to ją coś trapiło, ostatnie czego potrzebowałaby, to nadgorliwość znajomych.
Bez słowa odwróciła się, szperając w szafkach za sobą i wyjmując z nich poszczególne, potrzebne jej rzeczy.
- Corretto - mruknęła, odwracając się na powrót w jego stronę. - Dobrze ci zrobi - zapewniła i uśmiechnęła się pocieszająco.
Nie zamierzała ciągnąć go za język. Jeśli uzna to za stosowne, sam wyrzuci z siebie to, co leżało mu na sercu. Wiedziała, że tak będzie lepiej.
A Serena potrzebowała tego wyjazdu. Brzmiało to trochę samolubnie. Może nie musiał on trwać prawie rok, ale potrzebowała tego, żeby mogła sama sobie odpowiedzieć na pewne pytania, które wciąż napawały ją wątpliwościami. Poza tym zdradziła Blair i wiedziała, że jeśli nie wyjedzie, nie będzie potrafiła stawić czoła temu co się stało. Nie mogła postąpić inaczej, chociaż z pewnością mogła wrócić wcześniej. Kiedy okazało się, że Blair i Nate wciąż są razem, wiedziała że przyjaciółka wciąż nie zdawała sobie sprawy, z tego co między nimi zaszło. Wciąż odwołując się do tamtych wydarzeń, nie potrafiłaby wrócić i ukraść przyjaciółce miłość, z którą sprawy zbliżały się nawet do planowania ślubu.
OdpowiedzUsuńTeraz kiedy usłyszała z jego ust wyznanie, tak poważne, wiedziała że po prostu nigdy nie przestał żywić do niej tych uczuć. Czy ona mogła już powiedzieć, że kochała Nate’a? W zasadzie nie musiała się nad tym zastanawiać, była w stanie poświęcić przyjaźń, żeby tylko móc z nim być. Wreszcie była gotowa, żeby rzucić wszystko i powiedzieć mu, co czuje.
- Ja Ciebie też – powiedziała koronując to wyznanie westchnieniem związanym z pocałunkiem. Kiedy ostatnio ktoś całował ją w ten sposób? W zasadzie, nie potrafiła się teraz nad tym zastanawiać. Była rozproszona, pocałunki, obejmujące ją ramiona, wyznanie miłości, wszystko co do tej pory zaszło. To było za dużo, nawet jak dla niej.
[Rozumiem, co masz na myśli ;) i ten głos! <3 Ale powiem Ci szczerze, że nie słyszałam wcześniej o tym zespole...]
OdpowiedzUsuńFakt, nie musiał nic mówić. Nie potrzebowała miliona wyjaśniających słów, by potrafić jednoznacznie określić czy ktoś pomocy potrzebował, czy też nie. Nieważne, jak owa pomoc miałaby wyglądać. Rozmowa, spacer... czasem nawet milczenie okazywało się wystarczająco zbawiennym środkiem. Zabawne, że czasem sama obecność drugiej osoby, mogła ukoić skołatane nerwy. Dochodząc do tego wniosku, tym bardziej nie potrafiła zrozumieć osób, które tak za wszelką cenę łaknęły samotności. Bywało przecież, że stanowiła ona jedną z najczarniejszych pułapek. Mawiają, że gdy raz uciekniesz od ludzi, już nie tak łatwo na powrót wpasować się w społeczeństwo. Ile w tym prawdy? Nie wiedziała. Zresztą... nie to powinno teraz zaprzątać jej umysł.
Kiedy wspomniał o ojcu, odruchowo zaniechała jakichkolwiek czynności, spoglądając na niego niepewnie. Nie miała pojęcia, czy powinna to jakoś skomentować. Prawda była jednak taka, że o wiele trudniej znaleźć było osobę, która o tym fakcie nie wiedziała, niż taką, której obiło się to o uszy. Vanessa skinęła twierdząco głową, czekając na dalszy rozwój wypadków.
Doczekała się w tym samym momencie, w którym postawiła przed chłopakiem jedną z tych fikuśnych filiżanek.
- Ta wizyta nie podziałała na ciebie zbyt dobrze - bardziej stwierdziła, niż zapytała. To było jasne, wystarczyło na niego spojrzeć.
- Wiem, że to twój ojciec i... - przerwała na moment, szukając w głowie odpowiedniego określenia - nikt nie wybiera sobie rodziny, ale nie powinieneś zmuszać się do czegoś, co wytrąca się z równowagi.
Nie miała w zwyczaju owijać w bawełnę. Jeśli chciała coś powiedzieć, to robiła to bez skrępowania. Od zawsze uważała, że szczerość jest lepsza, niż setki niedomówień, z których nigdy nie wynikło nic dobrego.
[Ale piosenka *.* Naprawdę dobra...]
OdpowiedzUsuńJuż otwierała usta, by napomknąć treściwie, co sądzi o takim obrocie spraw, ale w tym samym momencie, do jej uszu doszły jego przeprosiny, dotyczące rzekomego zawracania głowy. Przez krótką chwilę zastanawiała się, czy mówiąc to, był poważny, ale chyba nic nie wskazywało na to, by mogła spodziewać się po nim takiego żartu. Przynajmniej nie w tej sytuacji.
Niewiele myśląc, oparła się na dzielącym ich blacie i pochylając lekko w jego stronę, bezceremonialnie pacnęła go lekko w sam środek czoła.
- Zwariowałeś? - zapytała, choć wcale nie oczekiwała odpowiedzi. Pokręciła głową z dezaprobatą, choć na jej ustach błąkał się cień pocieszającego uśmiechu - Nie przepraszaj za takie coś! Przynajmniej do czegoś się przydałam.
Wzruszyła ramionami i westchnęła cicho. Prawda była taka, że Van bez chwili zwłoki zrobiłaby naprawdę wiele, by bliskim jej osobom było choć odrobinę lżej. Jeśli mogła pomóc samą swoją obecnością, nie istniał żaden powód, by tego nie zrobiła. Co więcej, czuła się dobrze z myślą, że jest ktoś, komu może być potrzebna. Nawet przez chwilę.
Odruchowo zaczęła stukać czubkami paznokci o blat w rytm piosenki, której słuchała zanim Nate zjawił się w kawiarni.
- Jeśli jest jeszcze coś, co mogłabym zrobić... coś, czego potrzebujesz... Możesz na mnie liczyć, jeśli będziesz chciał pogadać, albo zwyczajnie pomilczeć, albo postanowisz obrabować bank - wyliczyła, ostatni punkt dodając tylko po to, by podjąć choć najmniejszą próbę w poprawie jego nastroju. Wątpiła, by jej się tak szybko udało, ale spróbować nie zaszkodzi, prawda? Od tego ma się przyjaciół.
Czuła się po prostu genialnie, z resztą, nie wątpiła w to, że Nathaniel każdą dziewczynę był w stanie doprowadzić do takiego stanu, taki już był. Nie bez powodu nazwano go Złotym Chłopcem Manhattanu. Na pewno to, jak wpływał na kobiety, miało w tym wypadku duże znaczenie. Teraz był tylko jej, chociaż jeszcze przez paręnaście godzin miała w zasadzie dzielić go z Blair, która nie miała o niczym pojęcia. Przynajmniej taka była nieoficjalna wersja.
OdpowiedzUsuńKiedy wreszcie była w stanie odsunąć się od niego, przerwać pocałunek, wyglądała trochę tak jakby się czegoś naćpała. Było jej tak błogo i dobrze, że w zasadzie zapomniała o całym świecie. To już nie było to samo co wesele u Sheppardów, gdzie jednorazowa sytuacja i trochę alkoholu nagle zmieniła ich spojrzenie na siebie nawzajem. Serena do tamtej pory nie sądziła, że byłaby w stanie zrobić coś takiego. Nie chciała pogodzić się z tym, że to właśnie Nate był tą osobą, którą zaczęła darzyć uczuciami. Przecież było tylu innych facetów, na których mogła się skupić, cała męska część Manhattanu była do jej dyspozycji, a jednak padło na chłopaka przyjaciółki. Niekomfortowa sytuacja. Teraz Serena nie mogła wyjść z podziwu, że wszystko potoczyło się akurat w ten sposób.
Jej zmrużone oczy wyrażały stan w jakim się znalazła, było jej wszystko jedno, byleby miała przy sobie Nathaniela. Z jej ust nie znikał uśmiech. Dłońmi oplotła kart Archibalda wtulając się w jego szyję, zaciągając się zapachem jego perfum, które zupełnie jak narkotyk, wprawiały ją w stan odurzenia.
- Tęskniłam za Tobą – wyznała – Kiedy byłam w szkole z internatem, kiedy patrzyłam jak jesteś wciąż z Blair. Tęskniłam.
-Ty też nie powinieneś iść do łóżka z Sereną, kto jak kto ale ty Nate jesteś ostatnią osoba, która może mi prawić morały na takie tematy. Sam nie jesteś święty i bardzo dobrze o tym wiesz.
OdpowiedzUsuńPowiedział bo nie lubił jak ktoś zwracał się do niego w takiej formie jak i takim tonem, gasząc na pobliskiej popielniczce swoje cygaro i wypijając do końca zawartość swojej szklanki przy okazji dolewając whiskey sobie jak i Archibaldowi.
I wiedział, że mieli się na co za nim mścić, ale na boga w taki nierozsądny sposób? Dobrze wiedzieli, że kto jak kto ale akurat Bass jest ostatnią osobą, która byłaby w stanie nabrać się na tą całą szopkę, bo zdecydowanie nie byli najlepszymi aktorami a przynajmniej nie Nathaniel, bo komu jak komu ale Waldorf tych zdolności nie mógł odmówić.
-I wiesz, mszcząc się na mnie nie pomyślałeś o Serenie prawda? Może nigdy nie układało mi się z nią najlepiej ale w jakimś stopniu to moja siostra i zadzierając z nią, zadzierasz ze mną, a tego raczej byś nie chciał, prawda?
/Chuck Bass
- To brzmi … źle – powiedziała odsuwając się od niego – Ale nie jestem zdziwiona, tak po prostu musiało się stać. Nate, co by nie było, z kim byśmy się nie spotykali. Ten moment był nieunikniony - westchnęła patrząc się na niego swoimi błękitnymi tęczówkami. Wierzyła w to co mówiła, bo gdyby to nie była prawda, to szybko zapomnieliby o tym co się wydarzyło i teraz, kiedy minął ponad rok, prawdopodobnie nic by już do siebie nie czuli. Nate nie myślałby o niej kiedy był z Blair, a ona nie czułaby się żałośnie patrząc na nich, kiedy są razem. Skoro nie potrafili zapomnieć o tamtym, nie mogli wyrzucić z głów tego, co czuli, to nie było także szansy na to, żeby nie postanowili dać sobie szansy. W ich wypadku byłoby to kompletną głupotą.
OdpowiedzUsuń- Gdybyśmy nie doprowadzili do tego momentu, gdybyśmy nie dali sobie szansy, to prędzej lub później nie moglibyśmy spędzać ze sobą czasu, nawet jako przyjaciele. Rozumiesz ? – starała się brzmieć stanowczo i rozważnie, ale wciąż wyglądała tak, jakby się czymś naćpała. Czasami po prostu miała taki wyraz twarzy, a biorąc pod uwagę fakt, jak się czuła, jak działały na nią emocje zebrane podczas całego dnia. Słowa wypływające z jej ust, kontrastujące z tym jak wyglądała. Brzmiała komicznie.
- Będzie ciężko, bo przecież zacznie się gadanie, pouczanie i mówienie, że rozsądniej byłoby, gdybyśmy nie byli razem. – mówiąc to pokręciła tylko głową – Ja nie chce być dłużej rozsądna.
[A ja? :<]
OdpowiedzUsuń[No ja ci powiem, że rzadko podoba mi się coś, co podsyła mi ktoś inny (bo ja to taki raczej muzyczny dziwak jestem...), ale ta piosenka naprawę przypadła mi do gustu. Aż z ciekawości zaczęłam szukać innych ^^]
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie wspomniał o owym pobieraniu opłat na głos, bowiem Vanessa z całą pewnością nie omieszkałaby się dorzucić do tego jakieś kąśliwej, choć w gruncie rzeczy nacechowanej pozytywnie, uwagi.
- Możesz przychodzić nawet z tak banalnymi sprawami, jak dobór odpowiedniej koszuli. To i tak będzie bardziej ekscytujące niż to, co serwują mi inni, uwierz - zapewniła pół żartem, pół serio. Nie chciała pokazywać nikomu, w jak wielkim stopniu zależało jej na nawet najmniejszej cząstce czyjegoś towarzystwa, ale czasem okazywało się to silniejsze, od niej.
Wiele myśli przewijało się jednocześnie przez jej głowę, a sama miała coraz większą trudność w wyłapywaniu tych, które były w tym momencie najbardziej właściwymi. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie...
Niewiele myśląc, zsunęła się z barowego stołka, na którym dotychczas siedziała i obchodząc ladę dookoła, w mgnieniu oka znalazła się tuż obok chłopaka.
- Zbieraj się - zadecydowała, delikatnie ciągnąc go za brzeg koszulki i machając przed mu przed twarzą pękiem kluczy. I tak wątpiła, by dziś zjawił się tu ktokolwiek poza nimi.
- Po kawie dobrze czasem rozruszać nogi. A o ile pamięć mnie nie myli, w Nowym Jorku miejsc do spacerowania mamy aż w nadmiarze, prawda? - zauważyła, posyłając w jego stronę zawadiacki uśmiech.
Pogoda również nie stała na przeszkodzie. Co prawda mimo tego, że od kilku dni mieli już lipiec, nad nowojorskimi ulicami od rana wisiały złowieszcze, ciemne chmury, ale nie takim przeciwnościom stawiało się już czoła.
Widać było, że w tej sprawie mieli swoje stuprocentowe poparcie. Myśleli tak samo, oboje byli gotowi poświęcić wiele, jeśli to byłoby konieczne. Serena chciała tak jak Nate, żeby najmniej na tym wszystkim ucierpieli rodzice, bo przecież uczyli ich zawsze, żeby dążyli do szczęścia. Gdyby nie byli w stanie zrozumieć, że to właśnie w sobie teraz widzą całe szczęście, to byłoby to z pewnością bolesne. Poza tym matka Nate’a miała już dość kłopotów na głowie i jeśli to miałoby tylko dorzucić do pieca, to z pewnością nie byliby zadowoleni.
OdpowiedzUsuńKiedy znów Nate pocałował ją w tak strategicznym momencie pozwoliła sobie zupełnie zatracić się w tym pocałunku, tak jakby teraz chcieli nadrobić tym wszystkim, ponad rok straty. Z pewnością będą potrzebowali wielu momentów takich jak ten, ale przecież to nie były złe chwile. Wręcz przeciwnie, wszystko inne mogło zniknąć, a oni nie zdaliby sobie z tego sprawy.
- Twoja mama tak powiedziała? – zapytała nieco później – Mam tylko nadzieje, że wszyscy to zrozumieją. Nie mam zamiaru więcej poświęcać się dla czyjegoś szczęścia, ale nie chciałabym, aby zbyt wiele ludzi źle się z tym czuło.
Uśmiechnęła się tylko lekko przesuwając opuszkiem palca po jego policzku, nosie, skroni. Uśmiechała się mimowolnie, gdy widziała jak jego twarz zmienia wyraz, gdy zaczyna się uśmiechać. Sama też nie mogła zmusić swojego ciała, aby przestało unosić wiecznie kąciki jej ust. W końcu przytuliła się do niego kładąc głowę na jego ramieniu. Była chyba zmęczona, cały ten dzień wyczerpał ją bez reszty.
- Masz rację – pokiwała głową, zgadzając się z nim. Rzeczywiście, patrząc na to wszystko przez pryzmat czasu, to większość złych momentów była już daleko za nimi. Teraz musieli przebrnąć jeszcze przez jedną niedogodność i będą mogli spokojnie cieszyć się sobą. Całe szczęście Nate zawsze wiedział co powiedzieć, inaczej Serena z pewnością z czasem wpadłaby w panikę, która była zupełnie niepotrzebna. Tym czasem on potrafił ją wyciszyć i uspokoić, najprostszymi słowami. Doskonale wiedział, jak uzmysłowić jej, że nie ma czym się przejmować.
OdpowiedzUsuń- Będzie dobrze, damy radę – mówiąc to przyglądała się ogrodowi, którego widok dodatkowo działał uspokajająco na nią i dobrze opanowywał jej emocje – To oni muszą to przełknąć, nie my. Nie robimy niczego złego – dodała. Cały czas chciała słyszeć słowa, które potwierdzałyby, że nie ma powodu do obaw. Nie potrzebowała tego, w ten sposób tylko bardziej się denerwowała. Jakby nie patrzeć, to była nerwowa sytuacja. Gdyby wcześniej zdecydowała się wrócić do domu, to na pewno nie mogłaby zasnąć, nie mogłaby sobie poradzić bez wsparcia, jakim był teraz dla niej Nate.
- Nawet nie przypominaj mi o Sparks. Wspomnienie o niej zabija we mnie wszystkie uczucia wyższe.
[tak się "czytnęło" kartę i pomyślało, że można tutaj naskrobać wątek między naszymi chłopcami; ot, powiązanie mogłoby być takie, że Greg i Nate znają się długo i długo (ta sama szkoła) i także ich ojcowie mogli być partnerami biznesowymi i też rodzina byłaby ze sobą zaprzyjaźniona, aczkolwiek Steven nigdy nie posuwał się do podstępów, jak ojciec Archibalda. zatem mogłoby być tak, że finansowo tata Grega stara się wesprzeć Anne, a sam Gregory nieraz oferuje swoją pomoc. co ty na to? (;]
OdpowiedzUsuń[matka Grega nie żyje od roku czy tam ponad, dla informacji :D i miło, że zaczęłaś. ;)]
OdpowiedzUsuńGregory zazwyczaj wychodził z samego rana. I to całkiem bezcelowo. Po prostu nosiło go i wychodził od razu, gdzieś się przejść, z kimś porozmawiać. Czasem zdarzały się dni, kiedy chłopak przesiadywał w apartamencie, oddając się melodii wydobywającej spod jego palców, gdy pogrywał na organach, fortepianie czy nawet gitarze. Matka mu wpoiła tych nauk na instrumentach, że gdyby coś jeszcze dodała, to Greg mógłby być jednoosobowym zespołem.
Steven w domu. To była istna rzadkość, ponieważ od śmierci Elizabeth, ojciec wyjeżdżał coraz częściej, oddając się całkowicie pracy, przez co chłopak miał wrażenie, że on w ogóle zapomniał, że ma syna. Do tego już zdążył przywyknąć, bo jak inaczej miałby funkcjonować?
- Pośpiesz się. Anne ceni sobie punktualność, jak zresztą każdy pracodawca, z którym przyjdzie ci się zmierzyć, Gregory. - oznajmił beznamiętnym tonem mężczyzna, dokańczając kawę, gdy siedział przy długim stole, którego jedynym ozdobieniem był wazon ze świeżymi kwiatami, jakie wstawiała służka rodziny.
Ten machnął ręką, jeszcze się dobudzając. Choć już dawno było popołudnie to on jeszcze tkwił w tym słodkim letargu, by później ogarniać się coraz szybciej i ubrać przystępnie.
Cała droga, jaką przebywali pod dom Archibaldów minęła im w ciszy, jaka przerywana była dzwonkiem telefonu komórkowego, a następnie słowami Stevena.
- Jeszcze dzisiaj będę musiał jechać, więc do kolacji zdążymy wyjść - oświadczył, chowając komórkę w kieszeń marynarki.
Ten coś tam mruknął, że to już normalne, nie mając zamiaru wdawać się w dyskusję z rodzicielem. Po prostu zdążył już to odpuścić sobie, więc kiedy tylko znaleźli się pod posesją Anne, wysiadł bez słowa, nie czekając na szofera, który to woził i dzięki niemu to wszystko się jakoś prezentowało.
Poprawiając mankiety koszuli, wszedł za starszym Rowanem, przybierając na twarz coś w kształcie uśmiechu, który wyszedł nadzwyczaj realistycznie. Najpierw podszedł do kobiety, zaciskając dłoń i kierując jej wierzch tak, jak wypadało.
- Nate - przywitał się, podając dłoń chłopakowi i obiecując sobie, że na kolejne spotkanie będzie przychodził bardziej rozbudzony, niż zazwyczaj.
Zgodziła się szybkim kiwnięciem i usiadła normalnie podnosząc głowę z ramienia Archibalda. Rzeczywiście była zmęczona, można było pokusić się o stwierdzenie, że wyczerpana. Pozwoliła, aby Nate zaprowadził ją do domu. To nic, że znała go na pamięć, cieszyła się mogąc iść za nim, trzymając go za rękę, rozglądając się tak, jakby była tu pierwszy raz. Nigdy jednak ten dom nie wyglądał na tak opuszczony, perfekcyjnie wysprzątane wnętrze, puste pokoje. Zupełnie jakby w dom został niedawno opuszczony przez swoich mieszkańców. Nie było to jednak dziwne, w końcu teraz wszystko tutaj musiało wyglądać inaczej.
OdpowiedzUsuńSypialnia Archibalda wyglądała tak, jakby od ponad roku nic się tutaj nie zmieniło. Serena swego czasu bywała tu sporadycznie, ale doskonale zapamiętała wnętrze tego jednego pokoju i teraz wchodząc do niego miała wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj. Najwidoczniej Nate nie miał czasu, ani głowy do robienia przemeblowań. Wcale się temu nie dziwiła. Poza tym była zbyt zmęczona, żeby się nad tym wszystkim zastanawiać. Po prostu zdjęła z nóg szpilki i położyła się na sporym dwuosobowym łóżku ciągnąc do siebie Nate’a.
- Chodź tu do mnie – wymruczała przysuwając się do niego.
Gregory podziwiał opanowanie Anne. Z własnej perspektywy na to spoglądał, więc mogło to inaczej się prezentować. Pani Archibald zawsze dystyngowana w zachowaniu i mimice twarzy, odpowiednio się zachowywała, jak to przypadało kobietom z zamożniejszych rodzin.
OdpowiedzUsuńPod tym względem Lisa różniła się od wielu matek, bo mimo statusu, jaki osiągnęła wraz z mężem, to nie omieszkała pozostawać osobą, jak sprzed kilkunastu lat, gdzie pewna beztroska w niej tkwiła. Skupiała się na swojej pracy, czasem zawodząc syna, aczkolwiek zawsze znalazła czas na chwilę rozmowy lub dzień spędzenia z synem i pomimo tego że mogły go irytować ciągłe telefony do rodzicielki to przynajmniej nie odczuwał rodzicielskiej pustki, jaką mu teraz zaoferował Steven, oddając się pracy.
Rzucił ciche "wzajemnie" i przystąpił do powolnego konsumowania posiłku.
- Więc, Nathanielu... - zaczął starszy Rowan, za co syn już miał ochotę zwrócić mu uwagę, że nie tak zaczyna się zdanie. Ostatecznie odpuścił to sobie, nie chcąc psuć całego spotkania i - i tak już kiepskiej - relacji między nim a ojcem. - Jakieś plany po skończeniu Judy? Wybrane uczelnie, cokolwiek? - spytał, będąc wyraźnie zainteresowany tymże tematem, przy czym Gregory nieco bardziej oddał się posiłkowaniu, jakby nie chciał czegoś usłyszeć względem jego osoby. - W końcu musicie coś wybrać, a Greg zapewne będzie dziedziczył firmę, zatem skierowanie się na zarządzanie finansami będzie dla niego dobrym ukierunkowaniem przyszłości - dodał, spoglądając znacząco na pierworodnego, który odchrząknął cicho, unosząc spojrzenie znad talerza.
- W istocie, miałem zamiar skierować się prawo tudzież kontynuować projekty matki w architekturze, tato. Niespecjalnie ciągnęło mnie na prowadzenie twoją korporacją - odparł po chwili, upijajac co kilka słów trunek z kielicha.
Wiedział, że się naraża na jakąś kłótnię, która w tym momencie zawadziłaby na atmosferze spotkania, aczkolwiek Gregory nie miał w zamiarze być prezesem "Rowan Corporations", choć wiedział, że to byłby doskonały start dla niego.
[w porządku, mało kto zwraca uwagę na kartę, więc już do tego przywykłam. ;>]
Usuń- Jakbyś mógł mi coś pożyczyć - powiedziała przekręcając się na plecy. Puściła go tylko po to, żeby mógł podać jej koszulkę, co z resztą sam zaproponował. Z pewnością wygodniej będzie jej się spało w jego luźnej bluzce, niż w swojej dopasowanej sukience. Leżąc wsłuchiwała się w dźwięki dochodzące z zewnątrz. Było cicho, tylko samochody przejeżdżające po ulicy przy domu, co jakiś czas przerywały ciszę. Normalnie dom Archibaldów pewnie tętniłby życiem. Anne zaprosiłaby wszystkich do siebie, urządziła jakąś kolację. Oczywiście, gdyby nie miała ważniejszych spraw na głowie.
OdpowiedzUsuńSerena obserwowała uważnie, jak Nate podnosi się z łóżka, podchodzi do jednej z szafek i wyciąga z niej niebieską koszulkę polo. Na jej ustach zagościł uśmiech, samo przyglądanie się jego osobie było dość zadowalające. Oczywiście tylko kiedy miała świadomość, że nie musi odwracać wzroku, gdy się do niej odwróci. Wyciągnęła tylko rękę kiedy do niej podszedł, biorąc koszulkę w swoje ręce. Siadając na łóżku zdjęła ją bez krępacji i przez moment była tylko w samej bieliźnie, dopóki nie założyła na siebie tego, co zaoferował jej Nate. Wciąż widać było koronkę pończochy, które miała na sobie w zastępstwie za rajstopy. Było na nie zdecydowanie za ciepło.
- Dziękuje – powiedziała spoglądając na siebie. Musiała wyglądać zabawnie, a jednak nie przejmowała się tym w tej chwili. Przeczesała palcami swoje włosy, wystające kosmyki zaczesała za uszy i znów położyła się na łóżku.
[Tak zapytam, zanim odpowiem.Lecimy z nowym wątkiem, czy kontynuujemy dalej ten ?]
OdpowiedzUsuń[Wybaczam, choć byłam pewna, że to ze względu na to, że nudzę wątkiem lub preferujesz odpisywać postaciom kanonicznym, ale w takiej kwestii rozumiem, więc gdyby tylko wątek nudził to napisz ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam o przyjęciu, które polegało na rolach. Ot, każda osoba dostawała kopertę z daną rolą i scenariuszem całej zabawy, wynajmowany był dom; ubierano się i szykowano wystrój do tej całej scenerii i atmosfery, a później wszystko się rozgrywało, gdzie na przykład znaleźć lub odgadnąć trzeba, kto zabił osobę, która się ujawniła lub znaleźć jakieś pudełko ze skrytką. I na takim przyjęciu mogłaby się spotkać z Nate'm, co byłoby zapewne normalne wśród zamożniejszych rodzin. ;>]
[Wydaje mi się, że łatwiej byłoby, gdyby to nastąpiło po kilku dniach czy tam spotkaniach, żeby nie było tych wypytań kto jaki jest, co o tym sądzisz? ;)]
OdpowiedzUsuńRanek wydawał się rześki, Serena przebudziła się pierwsza. Na początku spodziewała się zobaczyć swój pokój, czuła się tak, jakby spała w swoim własnym łóżku. Z wyjątkiem, że po otworzeniu oczu, nagle znalazła się w sypialni Archibalda i minęła chwila, zanim dotarło do niej, dlaczego. Poprzedniego wieczora zasnęła niemal od razu, w ramionach Nate’a było jej tak dobrze, że wręcz się w nich rozpływała. Poza tym była wymęczona skutkami całego dnia, więc nie trzeba było długo czekać na jej zaśnięcie.
OdpowiedzUsuńPrzetarła powoli zmrużone oczy i podniosła się z łóżka najdelikatniej jak potrafiła, żeby nie obudzić Nate’a. Na palcach zeszła na dół, chociaż nie wiedziała czy to dobry pomysł. Nie mogła sobie przypomnieć, czy Nathaniel wspominał jej, na jak długo miała wyjechać jego matka. Serena z pewnością nie miała ochoty wpadać na nią w koszulce jej syna i koronkowych pończochach. Wiedziała, że nie byłby to zbyt dobry sposób poinformowania jej o tym, że ona i jej syn są teraz razem. Kiedy jeszcze wczoraj był z Blair. Pogmatwana sytuacja. W każdym razie miała dość szczęścia i jej nie spotkała, być może jeszcze nie znalazła się w domu. Wpadła szybko do kuchni, żeby nalać im obojgu trochę soku i w podskokach wróciła na górę. Chłopak wciąż jeszcze słodko drzemał przytulony do poduszki. Serena rozejrzała się po jego pokoju. Kij do Lacrosse’a leżał w rogu, w zasadzie nawet nie wiedziała czy jeszcze grał. Tak niewiele wspominał jej o sobie, o tym co się u niego dzieje.
- Hej – szepnęła do niego widząc jak powoli rozbudza się i przekręca na drugi bok.
Przyjęcia oraz bankiety były oficjalnymi uroczystościami, żeby tylko przedstawić jak najlepiej owe wydarzenie. Wiele osób starało się na nich wybić i znaleźć kogoś, kto mógłby im dopomóc w przyszłości czy też intrydze. Wtedy człowiek był inny. Fałszywa wizytówka doskonałej prezencji, by pokazać się z jak najlepszej strony, choć ta najczęściej była tylko przykrywką dla własnego dobra.
OdpowiedzUsuńByły też przyjęcia, które miały być zabawą. Były dla nich tworzone. To było znacznie lepsze i ciekawsze, niż bankiet, na którym pokazywano się z osobą towarzyszącą u boku oraz kolczykami od jednego z najlepszych jubilerów w okolicy.
Faworytami takich przyjęć z pewnością byli Rockefellerowie. Dorothy i David sami nieraz tworzyli taką zabawę, męcząc się z nią przez kilka miesięcy - trzeba było zadbać o każdy, najmniejszy detal, by wypadło to jak należy. A nie można ukryć, iż było to trudne, bo samo tworzenie całego spektaklu tylko po to, by na jeden dzień i jedną noc stać się kimś innym, miało wiele zachodu, ale czego się nie robi dla przyjemności?
Tym razem nie oni byli tymi osobami, które miały tworzyć zabawę. Zostali zaproszeni wraz z córką przez przyjaciela rodziców pomieszkującego w Nowym Jorku niemalże od zawsze. Tylko że jedyną osobą, mogącą skorzystać z zaproszenia była Zoya, ponieważ ojciec musiał pracować, a matka jeszcze się zastanawiała nad dołączeniem do tego wszystkiego.
Dziewczyna zapoznała się ze swoją rolą, mając w obowiązku dobranie odpowiedniego stroju i ćwiczyła nawet do tej całej "farsy", jak to czasem ironicznie komentowała. Było to nieco trudne, ponieważ stanie się kobietą z dwudziestego wieku nie należało do czegoś najprostszego.
Wiele zamożnych rodzin (zapewne z Manhattanu) zjeżdżało się na ową zabawę, ujawniając się w cudownych strojach i zadbanych fryzurach. Niektóre suknie były tak długie, że wlokły się po ziemi, zaś inne, dopasowane, muskały jedynie glebę delikatnie.
W końcu i dziewczyna postanowiła wysiąść z samochodu, racząc oczy kilku osób kobaltowym kompletem - gorset, zaciskający jej tułów oraz ogromna spódnica. Na ogół można to było nazwać suknią balową, choć teraz trudno było uzyskać taką w jakimkolwiek sklepie.
Uśmiechnęła się do mijanych przez nią osób, zaciskając dłonie na materiale spódnicy, który był na tyle jedwabny, że aż trudno było się od tego wszystkiego oderwać. Jeszcze kilkakrotnie spoglądała na siebie w lustrze, zastanawiając się, czy dobrze wygląda. Co jakiś czas poprawiała włosy, które stały się lokami i falowały z każdym ruchem.
Dom byl wynajęty, a wszystko wydawało się być typowo arystokrackie - gdzieś pozłacane nogi krzeseł, najdelikatniejsza na świecie porcelana. Przechodzili lokaje, trzymając na rękach tace z kielichami do szampanu, który jeden dziewczyna wzięła, kierując się do głównej sali, gdzie to znajdywali się wszyscy goście i uczestnicy całej zabawy.
- Witajcie wszyscy - oficjalnym i podniosłym tonem mężczyzna spowodował, że szpety ucichły - Zaraz zaczniemy zabawę od standardowego tańca w sali baletowej, którym będzie walc angielski. - dodał, schodząc po schodach domu, który z zewnątrz zadziwiał swoją wielkością i przestrzenością ogrodu, więc młoda Rockefellerówna była pewna, że to będzie długa noc.
Przystanęła gdzieś na boku, nie chcąc wadzić spacerującym po holu.
Upiła łyk soku i odstawiła szklankę na stolik nocny. Nie miała zamiaru kłócić się z komplementem, chociaż nie była pewna co do jego racji. W końcu nie zdążyła się nawet uczesać. Skoro Nate uważał, że wyglądała ładnie, to niczyja opinia nie była ważniejsza od tej. To jemu miała się podobać, nikomu innemu. Podeszła do kąta, w którym stał kij od Lacrosse’a i wzięła go do ręki. Nie był jeszcze zakurzony, więc albo Nate nie przestał grać, albo jego pomoc domowa sprawdzała się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuń- Dalej trenujesz ? – spytała. Była po prostu ciekawa, bo od dawna nie wspominał o grze, nie wspominał o żadnych sprawach, które były prozaiczne. Spojrzała na niego przez siatkę w kiju i machnęła nim tak, jakby chciała go przy tym złapać. Miała dobry humor, dużo lepszy niż w czasie ostatnich dni. Miała nadzieję, że Nate także. Nigdy nie pokazywał po sobie, że martwi się o swojego ojca, ale Serena wiedziała, że to tylko pozory. Myślała nawet, żeby zaproponować mu wspólne bieganie, bo wiedziała jak to uwielbiał, ale po chwili zrozumiała, że nie byłoby to na miejscu. To był rytuał jego i kapitana.
- Zrobimy śniadanie ?
[ Wiem, że zalegam z odpisem, ale miałam problemy z internetem. odpiszę dziś wieczorem, kiedy już wrócę do domu B :) ]
OdpowiedzUsuń- To dobrze – powiedziała kiwając głową. Cieszyła się, że nie zrezygnował w takich rzeczy. Nie miał ku temu powodów. Serena naprawdę wierzyła w to, że jego ojciec zostanie szybko oczyszczony z zarzutów i wyjdzie z więzienia lada moment.
OdpowiedzUsuńBlondynka przez chwilę obracała kijek w dłoni, a gdy Nate podszedł i pocałował ją, kijek automatycznie wylądował na łóżku. Posłusznie dała się zaprowadzić do kuchni, gdzie znów mogli razem przygotować śniadanie. Zupełnie tak samo jak poprzedniego dnia, ale to nie był problem. Przez jej wyjazd i czas, kiedy nie rozmawiali ze sobą, cóż… stracili dużo wspólnych śniadań i teraz mieli bardzo dobrą okazję, żeby to jakoś nadrobić.
- Ale wiesz, że w końcu będę musiała wrócić do domu. Oboje musimy załatwić kilka spraw – powiedziała wychylając się zza drzwiczek lodówki, którą przeszukiwała licząc na natchnienie. Nie miała bowiem żadnego pomysłu, co mogą zjeść tym razem.
- Na co masz dzisiaj ochotę ? – zapytała. Jej oczy skierowane były na karton mleka, ale myśli odlatywały znów do wyobrażeń na temat rozmowy z Blair. Zarówno jej rozmowy, jak i Nate’a. Z pewnością nie przejmowała się tym tak bardzo jak poprzedniego wieczoru, ale wciąż co jakiś czas dostawała ciarek.
- Ah – spojrzała na niego – Co ty na to, żebyśmy zaszyli się w Nicei na trochę, zanim ściągniemy tam Chucka i Blair?
-A może … - zaczęła sięgając dłonią po słoik z marmoladą – Tosty na słodko – mówiąc to obróciła się tak, że teraz stała przodem do Nate’a, a tyłem do lodówki, która swoją drogą przyjemnie chłodziła w taki dzień. Jej nos delikatnie trącił nos chłopaka, kolejny raz zdecydowała się pocałować go, wciąż trzymając przy tym słoik z konfiturą w jednej dłoni.
OdpowiedzUsuń- O ile oczywiście teraz będą chcieli z nami pojechać – dodała nie udając nawet zasmuconej. W końcu czy byłoby to złe, gdyby zamiast czasu z Blair i Chuckiem mogli spędzić go tylko ze sobą. To była jedna z tych egoistycznych myśli, które czasem przemykały przez głowę Sereny. Nie myślała o przyjacielskim pojednaniu i powrocie do tego co było kiedyś, tylko o tym, że mogłaby spędzić z Nathanielem trochę więcej czasu we dwoje. Mogliby żeglować codziennie i robić w zasadzie wszystko, na co tylko mieliby ochotę.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby jednak nie mieli ochoty – powiedziała już nieco mniej pewnie. Zależało jej na nich, nie chciała pozostawiać nierozwiązanych sytuacji, ale reakcja Blair czy Chucka, cóż… To z pewnością nie zależało od niej, nie mogłaby nic na to poradzić.
Wyminęła go spokojnie stawiając wreszcie słoiczek spokojnie na blacie, dłonią sięgnęła do chlebaka i wyjęła z niego pieczywo tostowe. Jak dobrze, że Anne Archibald nie zaniedbywała domu, albo przynajmniej pamiętała, żeby ktoś zajmował się zakupami pomimo panującej tu sytuacji. Kobieta zdecydowanie miała więcej na głowie, niż Lily van der Woodsen, a mimo to potrafiła dopilnować, żeby kuchnia nie była tylko rekwizytem.
OdpowiedzUsuń- W takim razie bierzemy się do roboty – powiedziała zacierając ręce. Włączyła toster i włożyła do niego dwie kromki. Jak dziecko uwielbiała ten moment, kiedy obie wyskakiwały do góry.
Rzeczywiście, jeśli Blair i Chuck okażą się na nich źli, to nie był to powód do paniki, czy wielkiego smutki. Serenie z pewnością będzie przykro, jeśli będą woleli się na nich złościć cały ten czas, ale przecież nie było w tym niczego strasznego.
- Ich strata – powiedziała wzruszając tylko ramionami – Blair może się na mnie gniewać, w końcu Europę można też odwiedzić w pojedynkę, albo zabiorę ze sobą Erica – zdawała sobie sprawę, że jej matka nie wyrazi pochlebnej opinii na temat jej planu, przecież Eric też nie miał ostatnim czasem łatwo. Poza tym wyjazdy do Europy to była po prostu tradycja S i B. Serena była jednak gotowa pojechać sama jeśli to będzie konieczne. Zwłaszcza, że Chuck nie musiał się na nich złościć, nie było ku temu powodu. Wtedy z pewnością będzie chciał zabrać gdzieś ze sobą przyjaciela, a Ona? Nie miała zamiaru stawać im na przeszkodzie.
- Chuck już wam coś zaplanował? – spytała. Bass był zdolny do wymyślenia im jakiegoś wyjazdu, chociaż gdy się dowie, że jego przyjaciel jest z jego przyrodnią siostrą. Czy byłby w stanie namawiać go do wieczornych zabaw z innymi dziewczynami, w świetle tych wydarzeń?
Zoya, jak to Zoya - miała świadomość całej zabawy, choć nie wiedzieć czemu, nie za bardzo jej się ona widziała. Być może dlatego, że to działo się w mieście, którego nie zna, gdzie nie znała dobrze jednej osoby prócz swoich rodziców. W ten sposób to dziewczynę załamywało, bo tak to zawsze coś się robiło i miało pojęcie, gdzie ruszyć.
OdpowiedzUsuńWiedziała jedynie, iż poszukiwania danych wskazówek będą naprawdę ciężkie, ze względu na wielkość posesji i mnóstwo pomieszczeń w domu oraz mebli, jakimi one zostały zagospodarowane. A prócz niej jest wiele innych osób, które także postanowiły się oddać relaksowi w takim wymiarze.
Rozejrzała się po całym holu, dostrzegając same smokingi i barwne sukienki, które były ciężkie do noszenia. Zastanawiała się, jak kobiety mogły się tak bardzo poświęcać w dwudziestym wieku, żeby tylko pokazywać swoją kobiecość i udowadniać o wartości rodzinnego spadku.
I tak przyglądając się każdemu z osobna, ujrzała kogoś znajomego, kto mimowolnie spowodował na jej twarzy delikatny uśmiech, więc zgarnąwszy materiał spódnicy, który uniosła nieco, by się nie wywrócić, skierowała się w stronę chłopaka.
- Nie sądziłam, że należysz do takich, co preferują takie zabawy - powiedziała, przystając obok niego i wsłuchując się w słowa mężczyzny, które mówiły, że wskazówki zazwyczaj będą zwojem lub kopertą z pieczęcią.
Westchnęła, bo rzeczywiście nie było się czemu dziwić. Chuck z pewnością był wściekły kiedy dowiedział się o tym rzekomym związku Blair i Nate’a. Dość wściekły, że teraz będzie przy okazji chciał się jakoś zemścić. Tak, to było dość realne podejście.
OdpowiedzUsuń- On też potrzebuje czasu, żeby ochłonąć. W jego przypadku wszystko rozejdzie się po kościach i zapomni o zemście, gdy zacznie go przytłaczać nuda.
Trochę tak to postrzegała. Chuck może i był wredny, może nienawidził kiedy się z niego kpiło, ale przecież nie miał przyjaciela takiego jakim był Nate i prędzej czy później zacznie mu go brakować. W końcu jaką frajdę daje samotne podrywanie opłaconych dziewczyn w hotelu ojca. Żadną, jeśli po drugiej stronie nie siedzi jego przyjaciel, w dodatku pijany. Serena wcale nie kryła się z tym, że znała zwyczaje Chucka i w zasadzie nigdy jej one specjalnie nie przeszkadzały, dopóki jego panienki nie błądziły rankiem po domu i nie wpadały do jej łazienki.
- Może gdyby Chuck i Blair wreszcie się zeszli, to nie byliby tacy uciążliwi – dodała. W tej samej chwili dwa tosty wyskoczyły z tostera. Serena próbowała złapać je palcami, jednocześnie musiała uważać na to, żeby się nie poparzyć. Zaraz potem włożyła kolejne dwa tosty. Nawet jeśli nie byli głodni, jedna kromka to trochę mało. Spoglądała na tosty leżące na talerzu, jakby wzrokiem chciała je ochłodzić.
- Zajęliby się sobą, wyładowali nadmiar energii. Nie mieliby siły, żeby się na nas złościć.
Zaśmiała się tylko, gdy wrzucił do swoich słów wzmiankę do najdziwniejszym związku. Tak, to zdecydowanie mogła być racja. Jeśli udałoby im się być razem. Z całą pewnością nie przypominaliby zwykłej pary.
OdpowiedzUsuń- No jasne, że będą szczęśliwi. W końcu to Chuck i Blair, którzy zawsze robią wszystko, żeby być szczęśliwi.
W jej głosie dało się wyczuć nutkę zawiści, bo przecież liczyło się to z tym, że oboje mieli naprawdę małe opory przed skrzywdzeniem swoich bliskich, przyjaciół i rodzinę, tylko po to, aby osiągnąć własne szczęście. Chociaż nikt nie był święty, a Serena była idealnym przykładem osoby, która taka nie była. Teraz widziała swoje błędy i chciała się zmienić, żeby być lepszą osobą.
Dziewczyna obserwowała spokojnie tosty i gdy te także były już gotowe, wyjęła je na drugi talerzyk i ruszyła w stronę stołu. Razem z Natem zasiedli po jednej stronie i zaczęli powoli jeść tosty.
- Mam nadzieje, że im się uda. – odparła szczerze, bo przecież co jej do tego. Była przyjaciółką Blair i od niedawna też siostrą przyrodnią Bassa, więc nie mogłaby źle im życzyć.
- Mam z kolei większą nadzieje w to, że nam się uda – mówiąc to patrzyła się na Nathaniela, na jej ustach pojawił się mimowolny uśmiech.
Chociaż takie zapewnienia nie były potrzebne, bo przecież Serena wiedziała, że Nate jest takim partnerem, na którego może liczyć i który będzie przy niej, to jednak poczuła się lepiej. Zwłaszcza, że jego słowa brzmiały szczerze i pewnie były prawdą. W końcu inaczej, czy byłby w stanie czuć do niej coś przez tak długi czas?
OdpowiedzUsuńSerena powoli jadła tosta posmarowanego marmoladą, siedząc bokiem na krześle, tak by mogła cały czas przyglądać się Nate’owi. Czasem nie mogła oderwać od niego wzroku, tak jak teraz. Mogła zapewne siedzieć tak jeszcze długi czas, ale nagliła ją pora. Dokończyła więc śniadanie i odniosła talerze do zmywarki, a konfiturę z powrotem do lodówki. Jej wzrok skupił się na zegarze wiszącym na ścianie. Wiedziała, że powinna wreszcie wrócić do domu, bo przecież nie mogła tutaj siedzieć cały dzień.
- Pójdę na górę się przebrać – powiedziała tylko odpychając się o blatu, o który była oparta. Niechętnie powlokła się do sypialni chłopaka. W zasadzie zdjęcie jego koszulki i założenie swojej sukienki oraz nałożenie butów na nogi zajęło jej tylko kilka minut, ale musiała też wpaść na moment do łazienki, żeby się chociaż uczesać. I tak już w dużym stopniu nadużyła cierpliwości swojej matki. Z reguły Serena z takich wyjść miała wracać koło pierwszej, ale gdy w stawkę wchodził ktoś tak znajomy jak Archibald, cóż… limity czasowe zanikały. Blondynka mogłaby nie wracać do siebie, bo z pewnością nie będzie tam tak miło jak tutaj, ale nie mogła koczować u Nate’a całe lato. Nawet jeśli nie miała nic przeciwko takiej opcji. Wróciła do kuchni opierając się o framugę, gotowa do wyjścia.
Wiedziała, że Nate nie miałby nic przeciwko, gdyby została u niego trochę dłużej. A jednak musiała wrócić do domu, chociaż na chwilę. Poza tym oboje mieli przed sobą ciężkie rozmowy. Serena wiedziała, że jeśli Chuck będzie w domu, to jemu też będzie musiała powiedzieć co się stało. W końcu prędzej czy później on też poznałby prawdę. Niekoniecznie chciała, aby temu wszystkiemu przysłużyła się Plotkara. Dziewczyna zmierzyła Nate’a wzrokiem zakładając dłonie na piersi. Jej usta same się uśmiechały, był taki troskliwy wobec niej. Jak nikt inny do tej pory.
OdpowiedzUsuń- Leć się przebrać – powiedziała dając mu tym samym do zrozumienia, że chce, aby ją odprowadził. Nie było powodu, żeby się na to nie zgodziła. Każda cenna minuta w jego towarzystwie była dla niej cenna, nawet jeśli wiedziała, że takich momentów będzie o wiele więcej.
Usiadła na moment czekając aż Nathaniel będzie gotowy. Rozglądała się po pomieszczeniu, spoglądała co jakiś czas na zegar. Zupełnie niepotrzebnie, bo nigdzie jej się nie śpieszyło. Wiedziała, że powrót do domu był złem koniecznym, ale nie musiała się przecież jakoś specjalnie przy tym śpieszyć.
Uśmiechnęła się tylko lekko do kobiet stojących przed domem. Ona także miała szacunek do ludzi, którzy pracowali jako pomoc domowa. Mocniej ścisnęła rękę Nate’a kiedy przeszli obok nich. Gdy zadał jej pytanie na temat rozmowy ze swoją matką, nie do końca wiedziała co mu odpowiedzieć. Oczywiście chciała przeprowadzić tę rozmowę w miarę szybko, żeby nikt nie został zaskoczony tą wiadomością. Nie wiedziała jednak czy Liliane w ogóle natknie się na córkę. Dla kobiety dzień spędzony w domu, był dniem straconym. Musiała zajmować się interesami, komitetami i innymi zobowiązaniami, których się podejmowała.
OdpowiedzUsuń- Tej rozmowy obawiam się chyba najbardziej – powiedziała wzdychając – W końcu to właśnie moja matka oznajmiła mi ostatnio, że ty i Blair rzekomo wróciliście do siebie. Znając jej przyzwyczajenie do krytykowania wszystkiego… - na chwilę się zacięła. Nie było żadnego dobrego wytłumaczenia dla faktu, że matka każdy jej czyn traktowała jak przestępstwo. Musiała jednak jej powiedzieć, nie wyobrażała sobie innej możliwości – Porozmawiam z nią jak tylko się z nią zobaczę.
Nie miała ochoty tego tłumaczyć, po prostu musiała się zebrać w sobie i podjąć konkretną decyzję. Musiała przyznać, że jej to powie i trzymać się postanowienia.
- A ty? Myślisz, że dobrze to przyjmie ? – jakby nie było, rodzina Archibalda pokładała wielkie nadzieje w związku z Blair. Mieli brać ślub, mieć cudownie zaplanowane życie.
Pokiwała tylko lekko głową. Zapowiadał się naprawdę ciężki dzień dla obojga. W końcu nie mogli się ukrywać, musieli to wszystko naprostować. Im szybciej, tym lepiej. Serena cieszyła się, że być może Anne Archibald przyjmie tą wiadomość ze spokojem. Może nawet mogłaby stanąć po ich stronie. Przecież Lily z pewnością będzie chciała to jakoś wyjaśnić, więc także kobiety będzie czekała rozmowa. Być może mamie Nate’a udałoby się jakoś uspokoić Liliane.
OdpowiedzUsuń- Trzeba to powiedzieć, im szybciej wszyscy się dowiedzą, tym lepiej. – stwierdziła. Zwlekanie w tej sytuacji niczego by im nie dało. Wręcz przeciwnie, Serena straciłaby sporo spokoju wiedząc, że te wszystkie tłumaczenia i niezręczne momenty ciszy są dopiero przed nią.
- Po prostu nie chcę, żeby nas oceniali – sapnęła zatrzymując się na moment – Gdyby mogli po prostu wysłuchać tego co im powiem i zachować wszystkie osądy dla siebie.
Serena zbyt wiele razy była oceniana, czasami słusznie, ale czasem także niesłusznie. Często robiła rzeczy, które podlegały ocenie innych, czy tego chciała, czy nie. Nikt się nie przejmował jej osobistymi uczuciami, czy sytuacją. Opinia nie odnosi się do całokształtu, a do szczegółu i dlatego nigdy nie była do końca sprawiedliwa.
- Kocham Cie – mówiąc to przyciągnęła go do siebie – A oni nie są w stanie tego zmienić.
Kiedy tak zamykał jej usta pocałunkiem, to doprowadzał ją do szaleństwa. Tego pozytywnego oczywiście, bo w tym czasie nie myślała o niczym. Odrywał ją tym samym od problemu, jakby nagle w jego miejscu pojawiła się czysta kartka. Serena wiedziała jak bardzo Blair może być wściekła i co może zrobić w przypływie tych negatywnych emocji. Jednak znała ją na tyle długo, że wiedziała, czego konkretnie może się spodziewać. Sama była wściekła na przyjaciółkę, bo przecież nie przyznała jej się do tego, że ten związek to była tylko intryga. Nate zrobił to za nią. Teraz miały okazję wyrównać rachunek, zamknąć go i odrzucić. Tylko, czy Blair będzie w stanie się z tym zgodzić.
OdpowiedzUsuńWiedziała, że ma rację. To oni mieli być szczęśliwi. Poza tym nie robili niczego złego, nie rozbijali żadnego prawdziwego związku, tylko ten fałszywy. Fakt, trochę mieszali w relacjach między rodzinami, ale nie mogli przekładać cudzych ambicji ponad swoje zadowolenie.
- Kiedy mnie tak całujesz przestaje się tym wszystkim przejmować – szepnęła mu do ucha obejmując go. – Mam za to ochotę spakować się i wyjechać gdzieś z Tobą. – mruknęła.
Przez chwilę wpatrywała się w niego rozmarzonym wzrokiem. Tylko oni dwoje, miła rezydencja we Francji, cudowna Nicea. W zasadzie była gotowa się zgodzić, przytaknąć i wrócić do domu, żeby się zapakować. Pokręciła jednak głową bez przekonania. Chcieć to jedno, a móc to drugie. W tym móc wcale nie oznaczało problemów organizacyjnych, tylko coś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuń- Mamy już trochę do zrobienia dzisiaj – jej głos był poważny, stanowczy. Wiedziała, że jeśli Nate będzie nalegał, to strasznie ciężko będzie jej odmawiać. Wyznaczyła sobie priorytety i wcielenie planów wakacyjnych w życie nie zajmowało pierwszego miejsca.
- Na wszystko przyjdzie czas – powiedziała powoli ruszając w stronę domu, został im do pokonania naprawdę niewielki kawałek zanim znajdą się przy wejściu do apartamentowca.
Zupełnie straciła poczucie rzeczywistości, jej myśli odbiegały gdzieś daleko, gdzie ona i Nate będą sami. Dlatego musiała wrócić do domu, żeby wrócić na ziemię, na stały grunt. Musiała się skupić na odbyciu trzech poważnych rozmów, z resztą to samo musiał zrobić Nate. Nie mogła cały czas sobie wyobrażać jak wsiadają razem do samolotu i opuszczają Nowy Jork. Musiała tu zostać ciałem i umysłem.
- Powiesz mi jeszcze raz, że wszystko będzie dobrze? W twoich ustach brzmi to przekonująco – westchnęła. Nie chciała się tym aż tak przejmować, ale nic nie mogła poradzić. Musiała sobie po prostu zaufać i wierzyć, że nawet jeśli nie wszystko wyjdzie po jej myśli, to będzie dobrze. Wiedziała, że Nate jest tego wart.
Przygryzła dolną wargę czując, że znalazła się w sytuacji podbramkowej. Nie wiedziała co ma teraz zrobić, to nie był czas na wyjazd do Nicei, to w ogóle nie był czas na wyjazd. Jeśli ich bliscy zareagują normalnie i ani Blair, ani Chuck nie będą na nich źli, to czy ich wyjazd, nie będzie dziwny?
OdpowiedzUsuń- Nate, my … - chciała coś powiedzieć, ale przerwała nagle. Nie miała żadnych argumentów przeciwko wyjazdowi, a mimo wszystko czuła, że to nie jest na razie dobry pomysł – Mam wrażenie, że to będzie złe, jeśli teraz wyjedziemy.
Co miała zrobić? Nie chciała, żeby to wyglądało tak, jak wyglądało. Sprawiała wrażenie, jakby wcale nie chciała nigdzie jechać, a przecież sama rzuciła ten pomysł. Po prostu miała wątpliwości, co do tego wyjazdu. Jak zwykle, nie była niczego pewna w stu procentach. W jej życiu wszystko miało swoje ‘ale…’
- Nie możemy po prostu zaszyć się gdzieś znowu, gdzieś w Nowym Jorku? – oczywiście wiedziała, że ta propozycja to nic w stosunku do wyjazdu do Nicei, ale co mogła zrobić, żeby na moment odwieść go od tego pomysłu? Z pewnością powinna się wcześniej ugryźć w język. Cały czas patrzyła się na wejście do swojego apartamentowca, do którego niebezpiecznie się zbliżali.
- Poza tym Twoja mama z pewnością będzie zła, że zostawiasz ją w takim momencie.
Zacięła się na chwilę, zupełnie jakby nie było jej w miejscu, w którym stała. Myślami odpłynęła gdzieś indziej, próbowała jakoś przemówić sobie samej do rozsądku. Oczywiście musiała sobie najpierw uświadomić, co w tej sytuacji jest rozsądkiem. Mogła się zdecydować i za parę godzin siedzieć w samolocie do Francji, albo mogła po prostu spędzić kolejny dzień w swoim ukochanym Nowym Jorku. W końcu westchnęła tylko ciężko.
OdpowiedzUsuń- Lećmy – powiedziała tylko uśmiechając się lekko. Przecież nie mogła odmówić takiej okazji, nawet jeśli chciała spędzić trochę czasu z rodziną. Mogła to zrobić po powrocie, miała przed sobą całe wakacje, które należało jakoś wykorzystać. Czy było coś lepszego niż spontaniczny wyjazd z Natem do Europy?
- Porozmawiam z mamą, przekonam ją, żeby się nie złościła – dodała z nutką przekonania w głosie. Zatrzymała się znowu kiedy stali już przed wejściem do budynku. Odźwierny przyglądał im się obojętnie, jakby czekał tylko na moment, w którym Serena zdecyduje się wejść, żeby mógł odwalić swój kawałek roboty otwierając drzwi za nią.
- Nie wierze, że to robimy.
Uśmiechnęła się lekko, przez chwilę przyglądała się Nate’owi. Ten dzień dopiero się zaczynał, a już zapowiadał wiele emocji. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, więc musiała zacisnąć zęby i ruszyć do boju, żeby za kilka godzin mieć to wszystko z głowy. Wystarczyło, że przeprowadzi bezbłędnie trzy rozmowy i będzie mogła bez wyrzutów sumienia zostawić Nowy Jork na kilka dni. Wierzyła w słowa Archibalda, wierzyła że może mu zaufać i nie pozwoli jej się złościć w czasie wyjazdu. Poza tym, czy w takim miejscu jak Nicea w ogóle można mieć zły humor?
OdpowiedzUsuń- O dwudziestej, będę czekać – powiedziała przytulając się do niego mocno. Nagle wrażenie, że nawet przez chwilę będzie od niego oddalona, zaczęło się nasilać. Zupełnie jakby bez jego osoby gdzieś obok miała stać jej się krzywda. Przesunęła nosem po jego szyi, wtulając się w nią, łapiąc ostatni raz zapach jego perfum. Podniosła głowę, musnęła delikatnie jego usta i cofając się niechętnie zaczęła iść powoli w kierunku wejścia. Musiała tylko porozmawiać z mamą, Chuckiem i Blair.
Stojąc już za drzwiami spojrzała na niego i bezgłośnie powiedziała tylko : Kocham Cie, a potem zniknęła za drzwiami.
Serena weszła do domu i w zasadzie nie wiedziała za co wziąć się na początku. Na szczęście jej matka była w domu i była też gotowa jej wysłuchać. Owszem, nie była to łatwa rozmowa i Lily nie zareagowała być może tak, jak Serena by tego chciała, ale czego miała się niby spodziewać? Że jej matka się ucieszy, może nawet jej pogratuluje? Przecież ona też sądziła, że Nate jest w związku z Blair, więc ?
OdpowiedzUsuńDziewczyna zajęła się resztą spraw, pozwalając przy tym, aby to Eric zajął się udobruchaniem ich matki. Nie mogła się złościć na swoją córkę za wybranie własnego szczęścia, chociaż raz. Ale przecież Liliane nie wiedziała ile to razy Serena oddawała szansę na własne szczęście na rzecz kogoś innego. W oczach matki zawsze była tą, która zachowywała się niestosownie. Nie chciała się tym martwić, chociaż nie było jej łatwo. Zajęła się resztą spraw, pakowaniem, resztą rozmów. Kiedy Nate był już w jej domu, ona była gotowa. Wyjazd do Nicei wydawał się teraz błogosławieństwem, chwilą oderwania, czasem dla nich wszystkich, żeby mogli zająć stabilne stanowiska w tej sprawie. Erica nie było, Liliane zeszła tylko na dół i stanęła na schodach obserwując uważnie, to co się zaraz stanie.
Serena wyszła ze swojego pokoju z walizką. Jej wzrok zatrzymał się na matce, ale nie na długo. Skupiła się na Nathanielu, spokojnie i wyraźnie kiwnęła do niego głową, była gotowa.
- Jedźmy już – powiedziała tylko. Jeśli mieli sobie cokolwiek tłumaczyć, to nie tutaj, nie pod czujnym okiem matki Sereny.
[Przepraszam za zwłokę]
DISTRICT-PARTY.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozkręć z nami największą blogową imprezę.
(Przepraszamy za spam)