Samara Carter (-Blackburn)
19 luty 1991 rok
Studentka, po wakacjach, trzeciego roku w International Culinary Center.
Nie tak dawno, dawno temu i nie za siedmioma górami i lasami, urodziła
się mała dziewczynka na najbardziej znanej wyspie na świecie,
Manhattanie. Dano jej imię Samara, aby zawsze wyróżniała się wśród
wszystkich Sam. Nadal mieszka na tej wyspie,chociaż już nie w tym samym miejscu co kiedyś.
Nie można jednak powiedzieć jednak, że jej korzenie sięgają NY, bo cała
historia ma swoje źródło w Kanadzie. Zaczęło się w Toronto, gdzie
urodził się jej ojciec, Graydon. W tym mieście skończył liceum, wyższe
wykształcenie uzyskał jednak na dwóch innych uniwersytetach,
zlokalizowanych w stolicy Kanady, Ottawie. Tam też poznał swoją pierwsza
żonę, z którą jednak rozwiódł się w wieku 28 lat i wyjechał do NY,
gdzie zaczął swoją karierę pracą w magazynie "Time". Pracował tam pięć
lat, w między czasie poznał swoją drugą żonę. Wraz z tym jak jego
kariera posuwała się na przód, rodziły się kolejne dzieci, w tym Samara, zmieniał
pracę na coraz bardziej wymagającą czasu i poświęcenia, tym jego drugie
małżeństwo było coraz słabsze. Przełom przyszedł w 2000 roku, kiedy to
poznał Anne Scott, dla której to zostawił swoją rodzinę i założył nową, tym samym zostawiając czwórkę swoich dzieci.
Sam
od zawsze była oczkiem w głowie swojego ojca, ponieważ nadal pozostaje
jego jedyną córką tego mężczyzny. Wychowywała się wśród 3 starszych
braci, więc jej dzieciństwo nie należało do najprostszych, przez wiele
lat odstawiana przez nich w kąt, spędzała od dziecka wiele czasu w
kuchni, razem z ojcem, a później ich uzdolnioną kucharką, jak i
kucharzami w restauracjach ojca, szczególnie uwielbiała, a zresztą nadal
tak jest, tego z restauracji The Monkey Bar
. Nie łatwo było nawiązać kontakt z braćmi, którzy byli od niej o wiele
starsi. Paradoksalnie jednak, po rozwodzie rodziców, który swoją drogą
bardzo przeżyła, najszybciej trafiła do tego najstarszego, który nadal
traktuje ją jak małą dziewczynkę i troszczy się o nią. Z pozostała
dwójką również ma coraz lepszy kontakt. Jako jedyna spotyka się również z
przyrodnim bratem, owoce trzeciego małżeństwa jej ojca.
Wracając
jednak do dzieciństwa i wieku nastolatki. Mimo wielu sprzyjających
warunków, Sam nie wyrosła na rozpieszczoną dziewczynę, nie zaszkodziła
jej prywatna szkoła, świetne oceny czy dodatkowe zajęcia z prywatnymi
nauczycielami. Nie czuła się nigdy przez to lepsza, bo widziała, że
wielu jej kolegów, posiadających większe zdolności od niej, dochodzi do
tego bez niczyjej pomocy. Żaden szkoły przedmiot nie stał się dla niej
tak bliski jak gotowanie, uwielbiała zanurzać w swoim świecie,
eksperymentować i poznawać nowe, nieznane składniki, a jej kreatywność
rozwijała się coraz bardziej. To właśnie przez gotowanie poznała jego. W
życiu każdej dorastającej dziewczyny pojawia się mężczyzna, który
zmienia wszystko. Ona poznała swojego Willa pod koniec liceum, w czasie
szkolnej akcji rozprowadzając wypieki, aby zarobić na szczytny cel.
Widziała go nie raz, ale nieśmiałość sprawiła, że nigdy nie umiała
zagadać. Trafiła do jego serca jednak przez żołądek, bo chłopak
zachwycił się tym, co przygotowała. Szybko zaczęli ze sobą chodzić,
snując coraz to nowsze plany na przyszłość, chcąc razem założyć swoją
restaurację, a może i nie jedną? Czuli, że świat stoi przed nimi
otworem, a większe kłótnie się nie zdarzały. Wtedy też postanowili ze
sobą zamieszkać, ojciec Sam kupił jej mieszkanie, nie duże, dwa pokoje,
kuchnia, łazienka i garderoba, ale dostatecznie duże dla nich. Z niezbyt
ciekawego najpierw zakątka zrobili swoje gniazdko, cieple i bezpieczne.
Czym wyróżnia się ta historia? A no tym, że nie każda dziewczyna
wychodzi za swoją pierwszą, licealną miłość. Tak się stało jednak w tym
wypadku, bo ślub, skromny, na którym byli tylko świadkowie odbył się
niecałe pół roku temu. Wtedy też wszystko zaczęło się psuć. Po kolejnej
większej kłótni, spowodowanej wieloma czynnikami, chociażby tym, że ich
rodzice nie są nadal z tego faktu zadowoleni, William opuścił
mieszkanie. Mimo iż nie rozmawiali ze sobą i nie widzieli się od ponad
miesiąca to Samara nadal ma nadzieję, że się dogadają, bo nie złożyli jeszcze pozwu o rozwód. Po drugie Sam nadal czuje
to co czuła do niego, a to pozwala jej wierzyć, że w końcu się
dogadają.
Od
dwóch lat studiuje w International Culinary Center, nadal wierzy we
własną restaurację, najchętniej zajmuje się deserami, czasami przez
znajomych z roku nazywana jest "Królową Ciasteczek". W tym co robi
doskonale czuć, ze wkład w to swoje serce, w kuchni jest
perfekcjonistką, która chce żeby wszystko było idealne za równo z
wyglądu, jaki i ze smaku. Dwa dni w tygodniu pracuje w The Monkey Bar
jako pomoc szefa kuchni.Jak każdy człowiek ma wiele zalet i wiele, a
może nawet więcej wad. Zaczynając od tego co w niej dobre, potrafi
zachować spokój w wielu trudnych sytuacjach i rzadko pokazuje swój
strach, potrafi zachować zimną krew i działać dalej. Jednak to, że nie
pokazuje tego po sobie nie znaczy, że tego nie przeżywa. Prawda jest
taka, że łatwo ją zranić i w środku jest delikatną dziewczyną. Od zawsze
trochę wycofana i potrzeba czasu, żeby dotrzeć do niej, zaprzyjaźnić
się z nią i poznać od środka. Trochę nieśmiała, a tłum obcych ludzi,
którzy są z nią w tym samym pomieszczeniu czasami ją przeraża. Nie
oznacza to jednak, że jest odludkiem. Gdy już się ją pozna, można
zobaczyć w niej wesołą, uśmiechniętą i przyjazną dziewczynę, która
pomoże ci gdy tego potrzebujesz, albo gdy uzna, że powinna. Mimo iż nie
jest najbardziej towarzyską osobą na świecie to jednak boi się
samotności i potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Nie znosi kłamstwa i
sama ich nie używa. Woli poznać najgorszą prawdę, niż słodkie kłamstwo,
które kiedyś i tak ją zrani. Na swój sposób to odważne podejście, ta
cecha nie przejawia się w niej tylko w tej sprawie, dziewczyna nie boi
się nowych wyzwań, rzeczy, spraw i godzi się ze zmianami, które zachodzą
w jej życiu. Nie chce zostawać z tyłu, więc próbuje wszystkiego, co
wyda jej się godne uwagi. Kocha zwierzęta i sama posiada swojego
słodkiego królika.
Dumna, czasami nie umie przyznać się do błędu, jak chociaż w sprawie z Willem, sobie też nie potrafi wybaczyć, sentymentalna, składuje pełne wspomnień rzeczy w pudełku w kwiatki. Okropna pedantka, która nie potrafi żyć w bałaganie i którą ten stan doprowadza do furii, nawet gdy, a może przede wszystkim, gotuje wszystko musi być na swoim miejscu. Czasami zbyt dziecinna, jest gdzieś po środku od bycia kobietą i dziewczynką, uwielbia wszelkiego rodzaju bajki i szczęśliwe zakończenia, a co najgorsze wierzy, biorąc na przykład swoich rodziców, że prawdziwa miłość zawsze w końcu przyjdzie do ludzi, wierzy, że takie uczucie przezwycięży wszystko co złe i ludzie, którzy mają być razem, w końcu się zejdą. Czasami to jest naiwne podejście, które najbardziej rani ją samą, bo życie nie zawsze układa się jak w szczęśliwej baśni.
Gdy myśli się o osobie kochającej gotowanie, większość ludzi przed
oczami widzi dziewczynę w rozmiarze XL zwłaszcza, gdy usłyszy jeszcze że
ta osoba jest łakomczuchem. Nie odnosi się to jednak do Samary.
Dziewczyna jest jedną z tych drobnych i smukłych dziewczyn. Urodę
odziedziczyła zdecydowanie po matce, posiada długie, ciemne brązowe
włosy oraz prawie czarne oczy, które spoglądają na ludzi z wyraźnym
zaciekawieniem. Nie jest aż tak niska, ma 169 cm, ale jej drobna budowa
sprawia, że wydaje się niższa niż jest w rzeczywistości. Nie jest
kościotrupem, zaokrąglona tam gdzie trzeba. Należy ponoć do ładnych
dziewczyn, ale nie afiszuje się z tym specjalnie. Co do stylu ubierania,
nosi
naprawdę zróżnicowane modele, od sukienek, po spodnie przez spódnice.
Ważne, żeby to jej się podobało i było jej wygodnie, co nie przekreśla
szpilek, bo jak sama twierdzi, nie są one takie straszne.
Ciekawostki:
-Oprócz gotowania ma jeszcze jedną pasję, pisanie. Tworzy krótkie opowiadania, ale przymierza się do dłuższej powieści na którą ma pomysł. Oprócz tego ma nadzieję połączyć kiedyś swoje dwie pasje w formie książki kulinarnej.
-Zakochana we wszelakich rodzajach ciast, babeczek, muffinek, ciasteczek i innych słodkich rzeczy. Niektórzy twierdzą, że ma tasiemca skoro nie tyje od nadmiaru słodkiego, inni że jak na prawdziwą kobietę przystało posiada dwa żołądki.
-Umie pływać, ale paradoksalnie boi się pływać po jednym wydarzeniu, które miało miejsce w rodzinnym kraju jej ojca.
-Nadal nosi na palcu obrączkę, nie posiada pierścionka zaręczynowego, bo decyzja o ślubie była dosyć spontaniczna.-Oprócz gotowania ma jeszcze jedną pasję, pisanie. Tworzy krótkie opowiadania, ale przymierza się do dłuższej powieści na którą ma pomysł. Oprócz tego ma nadzieję połączyć kiedyś swoje dwie pasje w formie książki kulinarnej.
-Zakochana we wszelakich rodzajach ciast, babeczek, muffinek, ciasteczek i innych słodkich rzeczy. Niektórzy twierdzą, że ma tasiemca skoro nie tyje od nadmiaru słodkiego, inni że jak na prawdziwą kobietę przystało posiada dwa żołądki.
-Umie pływać, ale paradoksalnie boi się pływać po jednym wydarzeniu, które miało miejsce w rodzinnym kraju jej ojca.
[ Karta była na innym blogu, bo się ostatnio z żyłam z Samarką, więc jest też tutaj. I koniec chce ją nadal prowadzić a tamten blog upada.
Fakty z życia pana Graydona Cartera zmodyfikowane. Na zdjęciach Nina Dobrev. Cytat z Kubusia Puchatka. Chętna na wszelkie wątki, powiązania. Stosuje zasadę ja pomysł (na wątek lub powiązanie) ty zaczynasz lub na odwrót. Mam nadzieję, ze dobrze będziemy się razem bawić. Postać Willa znajdzie się w wolnych postaciach, ale jak ktoś szybciej to zauważy i chciałby go przejąć to proszę pisać. ]
[Ech, nie, żeby coś, ale znudziła mi się już trochę ta Dobrev. Owszem, ładna jest i w ogóle, ale bez przesady. Mimo to, postać bardzo fajna i pokuszę się o wątek. Wolisz wymyślić powiązanie czy zacząć wątek? ^^]
OdpowiedzUsuń[uchuchuch...No to tak kiedyś Blair mogła być na jakiś obiedzie w którejś z restauracji jej ojca no i coś tam mogło jej nie smakować więc zażądała rozmowy z szefem kuchni, szefa akurat nie było więc przyszła Samara. Blair na nią nawrzeszczała, upokorzyła i wyszła odmawiając zapłaty rachunku. A co do samego wątku...Hmm...Bo Lipiec mamy więc B się pewnie gdzieś szlaja, po Paryżu może nawet...Nie wiem Samara mogłaby gdzieś w Paryżu odbywać praktyki w jakiejś restauracji i właśnie tam mogłyby się teraz spotkać? Nie wiem czy Ci coś takiego pasuje :D ]
OdpowiedzUsuń[ Okej :) ]
OdpowiedzUsuń[ Witam :) Widzę koleżanka z tego samego bloga co ja tutaj przyszła. Relacje takie same, jak na poprzednim blogu? :) Wątek zacznę , bez obaw :P]
OdpowiedzUsuń[ W ogóle to tak adminka zaginęła w akcji ^^ To ja zaczynam wątek :)]
OdpowiedzUsuńZ racji że dawno się nie widziały postanowiła zrobić jej niespodziankę i przyjść w odwiedziny razem z Alice. Kupiła dobre, czerwone wino i w godzinach południowych stanęła z dziewczynką przed jej drzwiami i zapukała. Miała nadzieję, że jest w domu. Okropnie się za nią stęskniła.
[ A może być i tak że z tym ciastem xD Zaczniesz? Proszę, proszę, proszę ! ;]
OdpowiedzUsuń[No przydałby się na pewno. Masz jakiś pomysł w zanadrzu? ]
OdpowiedzUsuń[ Nie lubię zaczynać xD ]
OdpowiedzUsuńGłośny dźwięk wwiercający się w moją czaszkę spowodował że leniwie podniosłam się z łóżka, nadal zaspanym wzrokiem rozglądając się po sypialni.
Kilka rysunków walało się po podłodze, futerał ze skrzypcami stał oparty o ścianę, glany leżały koło łóżka, a moja kołdra znalazła się na ziemi, co oznaczało że musiałam mieć jakich popieprzony sen i rzucałam się na łóżku. No mniejsza, norma jak na moją osobę.
Dzwonek do drzwi, który ktoś uparcie naciskał nie ustawał, co spowodowało że zmusiłam się do wstania, i opuszczenia mojego kochanego łóżeczka.
Wychodząc z pokoju poprawiłam za dużą bluzkę z Mettaliki, w której spałam, po czym człapiąc podeszłam do drzwi, otwierając je. Jasne światło, które wlało się do mieszkania, oślepiło mnie, co spowodowało że zmrużyłam oczy.
-Samara- wychrypiałam imię znanej mi dziewczyny, po czym odsunęłam się, wpuszczając ją do środka. Odruchowo przeczesałam ręką włosy, odgarniając je na plecy.
-Która godzina?- zapytałam, zamykając drzwi.
[Gracias, że tak powiem :3 Może ojciec Samary, który jest z Kanady, znał się z ojcem Josha no i tak by się poznali.? I utrzymują ze sobą dobre kontakty. ]
OdpowiedzUsuńJak mu się dobrze spało... Nie, nie był na żadnej imprezie. Po prostu położył się późno, bo zrobił sobie maraton filmowy, więc spał do późna. Takie prawa natury.
OdpowiedzUsuńGdy zadzwonił dzwonek do drzwi, Josh był w trakcie prysznica. Szybko się wytarł, założył bokserki i dresy i z mokrymi włosami poszedł otworzyć. Chude to z niego chłopię i blade do tego, ale kto by się tym przejmował.
- Hej - powiedział, uśmiechając się lekko do Samary, którą wpuścił do środka.- Przepraszam, że jestem w takim nieogarze, ale wstałem niedawno no i tak wyszło - dodał, zamykając drzwi.
- Dobra, ale mam nadzieję, że pamiętasz, że nie jem mięsa - powiedział, po czym wrócił do łazienki, gdzie wytarł sobie włosy ręcznikiem, ubrał koszulkę i skarpetki, ogarnął się jeszcze i wrócił do kuchni, gdzie krzątała się Samara.
OdpowiedzUsuńWyglądała, jakby czymś się martwiła, a jako że Josh był bardzo ciekawski, postanowił się wszystkiego dowiedzieć.
- Stało się coś? - zapytał.- Nie mów, ze nie, bo widzę.
[Tak, dokładnie tak xD Poza tym, miałam zacząć ^^]
OdpowiedzUsuńKiedy tylko usłyszała w radiu, że na jakieś uczelni ma się odbyć kiermasz ciast, Thalia niewiele myśląc postanowiła tam pójść. Naprawdę, niewiele myśląc, bo usłyszawszy to od razu poderwała się z miejsca, wzięła szybki prysznic, nałożyła na siebie coś, na co dało się patrzeć i oczywiście nałożyła delikatny makijaż, by po godzinie być gotową i równie szybko wyjść ze swojego mieszkania. Czemu się tak śpieszyła? Ano kiermasz miał się odbyć już za pół godziny, a Thalia nie zamierzała zjadać samych okruszków. Co prawda, wątpiła, aby dużo osób przyszło, chociaż kto wie, aczkolwiek ona uwielbiała ciasta i najeść się musiała. W końcu nie ma to jak darmowe jedzenie, nie? Nawet jeżeli miało się dość kasy, aby kupić tysiąc ciast nawet w najdroższej cukierni. Ale przecież wtedy nie byłoby żadnej przyjemności, nie?
Będąc już na miejscu, ruszyła za kilkoma osobami, które również szły na kiermasz, co przez przypadek podsłuchała. Nie minęło pięć minut, a już stała w dość sporej sali, gdzie wałęsało się dopiero kilka osób, z czego część stała za ladami i serwowała ciasta. Thalia uśmiechnęła się szeroko na ten piękny widok, widok ciast rzecz jasna i poczęła szukać czegoś dla siebie. W końcu była wybredna i nie wszystko jej smakowało. Jak na przykład to ciasto z żurawiną, które serwowała jakaś ruda pieguska. Fue, po prostu rzygać się chce.
On był wegetarianinem od szesnastego roku życia. Po prostu dostał kiedyś na talerzu obiad, bardzo mięsny obiad, popatrzył trochę na stek, skrzywił się i stwierdził, że już w życiu nie weźmie mięsa do ust. Mama to zaakceptowała, bo dobrze wiedziała, że ze swoim upartym synem i tak nie wygra.
OdpowiedzUsuń- Okej, już nie wypytuję - powiedział, patrząc na nóż w desce.- Tylko mi nie rozwal mieszkania, dobra? Nie mam pieniędzy na inne - dodał, opierając się wygodniej o oparcie krzesła.
Mówmy szczerze. Całkowicie wyleciało jej z głowy, że miała spotkać się z Samarą.
OdpowiedzUsuń-Chryste. Całkiem o tym zapomniałam- powiedziała, nadal tym samym zachrypniętym głosem, dlatego też po chwili odkaszlnęła. Zawsze z rana, a najczęściej po jakiejś mocno zakrapianej imprezie jej głos brzmiał okropnie.
Wzięła do ręki blachę z ciastem, a na jej ustach mimowolnie pojawił się wesoły uśmiech. Uwielbiała ciasto czekoladowe, mogła za nie zrobić dosłownie wszystko.
-Rozpieszczasz mnie- powiedziała po chwili, spoglądając na Samarę.
[Nina *,* Hm... Pomysły, pomysły. Może Tony jest jakimś bliskim znajomym Will'a? No i któregoś razu, kiedy to Samara i Will byli jeszcze razem, zorganizowali jakąś kolację czy coś i Tony został na nią zaproszony?
OdpowiedzUsuńAnthony]
Spojrzała na siebie, przechylając głowę lekko w bok. Czy na prawdę wyglądała aż tak... okropnie ?
OdpowiedzUsuńObciągnęła nieco bluzkę w dół, co i tak niewiele dało, ponieważ sięgała ona do połowy ud Wednesday, ale i tak ciemnowłosa uznała że jest nieco lepiej, niż poprzednio.
-A tak, ogarnąć się- mruknęła po chwili, i już bez zbędnych słów ruszyła do swojego pokoju, skąd wzięła pierwsze lepsze ciuchy, a następnie wzięła szybki prysznic.
-Już lepiej ?- zapytała z rozbawieniem, pojawiając się w kuchni.
[rany, powiązania. no, a do tego Samara jest starsza.. no, nic mi do głowy nie przychodzi O.O]
OdpowiedzUsuńDwa razy jej nie trzeba było powtarzać. Widząc ciasto, to pyszne czekoladowe ciasto które upiekła Samara, a które Wednesday wprost uwielbiała i była w stanie oddać za nie własne życie, chwyciła talerzyk i od razu nabrała na łyżeczkę spory kawałek, pakując go sobie w usta.
OdpowiedzUsuń-Bóg jednak istnieje- wymamrotała z pełną buzią, co pewnie było dość zabawne.
-Takie rzeczy powinny nie zawierać kalorii, nie uważasz ?- zapytała, siadając przy stole.
-Pff, gdyby słodkości nie miały ani grama kalorii, uwierz, mi by się nigdy nie znudziło ich jedzenie-powiedziała, upijając łyk kawy.
OdpowiedzUsuń-A tak, to czasami muszę się ograniczać, i żyć ze świadomością, że jeśli za dużo zjem to przytyję. A jak przytyję, to nie zmieszczę się w ciuchy, co oznacza że będę musiała się wybrać na zakupy, a to natomiast wiąże się z tym, że się zdenerwuję, bo w nic nie będę mogła się zmieścić. To okropne- jęknęła, wywracając oczyma.
Choć już i tak był zawalony papierkową robotą, którą zajmował się w klubie, któregoś dnia spontanicznie postanowił kupić sobie szczeniaka. Ot, mały przyjaciel, który zawsze byłby przy nim był piękną wizją, czyż nie? Tylko jak się później okazało, owy szczeniak pochłaniał dwa razy więcej czasu i energii niż się tego spodziewał. Mimo to, nie narzekał. Zresztą, Tony od zawsze był typem osoby, która nie ma w zwyczaju narzekać. Ale przynajmniej miał jakieś pożyteczne zajęcie, a nie siedzenie w klubie za barem i obsługiwanie klientów. Przynajmniej według niego wydawało się to nudne i czasami nieco irytujące, szczególnie, gdy bębenki pękały mu w uszach od muzyki.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do psa, który to był rasy labrador, zwierzak rzecz jasna codziennie potrzebował spaceru. Więc Tony'emu nie pozostawało nic innego jak założenie mu smyczy i pójścia do parku. A tam? A tam spotkała go dość miła niespodzianka.
-Cześć, Samara - uśmiechnął się lekko do znajomej kobiety, do której podbiegła Rodia i usiadł obok niej na ławce, puszczając psa wolno, żeby mógł trochę pobiegać.- Co dobrego u ciebie słychać? - spytał po chwili, kierując swoje niebieskie ślepia na jej drobną twarz.
[a no nie jest :D to czekaj, zaraz tu coś naskrobię, tylko komentarze ogarnę. i ci walnę jakiś ładny początek, uf.]
OdpowiedzUsuń-Ehkem, przepraszam, to jakaś aluzja do moich koszulek? - zapytała, unosząc w górę jedną brew. Oczywiście, wiedziała że żartuje. Ponownie zjadła kawałek ciasta, i to dość spory, ale nie potrafiła się powstrzymać.
OdpowiedzUsuń-Nie chcę dodatkowych kilogramów, te co mam, w zupełności mi wystarczą- dodała.
Nie jesteś znudzony już tymi wszystkimi blogami o Londynie, Paryżu, Nowym Jorku czy innym wielkim mieście? Znudziły ci się blogi o Harrym Potterze, nadprzyrodzonych siłach czy normalnych szkołach w wielkich miastach? Spróbuj w Party-Hard. Tutaj cały czas trwa zabawa. Możesz stać się uczniem szkoły, nauczycielem lub mieszkańcem Springfield. Zobacz sam na własne oczy. Przekonaj się co to zabawa z Party-Hard. Wejdź na party--hard.blogspot.com i zobacz coś więcej niż szkołę czy miasto.
OdpowiedzUsuń[Pomysły na wątek? Ja mogę zacząć:)]
OdpowiedzUsuńChwycił widelec i zabrał się za pierwszego pierożka. Można było powiedzieć, ze Josh był strasznym niejadkiem. Nie miał apetytu. Jadł trochę, potem odkładał i wytrzymywał do wieczora bez problemu. Potem jogurt i spać. Tak wyglądał jego posiłek każdego dnia.
OdpowiedzUsuńZjadł pierożka, po czym uśmiechnął się pod nosem.
- Smakuje mi - pokiwał głową.- Trochę za dużo mi nałożyłaś, więc jeśli trochę zostawię, to się nie obraź, okej? - spojrzał na nią.
[Nie ma sprawy. Wybacz, że tak długo, ale miałam problemy z internetem. Tu Blair :)]
OdpowiedzUsuńZastanawiacie się pewnie co panienka Waldorf mogła robić w środku lata w Nowym Jorku, prawda? W końcu ktoś taki jak ona powinien wylegiwać się na Bahamach lub jeździć na nartach w Aspen, w najgorszym wypadku może również spędzać czas pod Paryżem z ojcem i jego przyjacielem z w zbyt obcisłych spodniach, ale na pewno nie może być w Nowym Jorku ponieważ to przeczy wszelkim prawą fizyki. W tym jednak momencie Blair miała w głębokim poważaniu prawa fizyki i jedyną rzeczą, która ją interesowała była nowa sukienka od Oscara de la Renta (możliwe, że źle odmieniłam) Właściwie to Blair tak naprawdę nie potrzebowała tej sukienki, ale w świecie pięknych i bogatych tak już było, że nic nie poprawia humoru tak dobrze jak zakupy. Pewnie właśnie dlatego Blair miała już przy sobie sześć dużych toreb z butami i zwiewnymi sukienkami.
Energicznymi ruchami przesuwała wieszaki, a jej mina mówiła, że zaraz prawdopodobnie ktoś zginie i właśnie wtedy jej oczom ukazała się całkiem znajoma twarz. Przez chwilę Blair zastanawiała się skąd może znać dziewczynę, a później - kiedy już ją olśniło - odłożyła trzymaną przed chwilą sukienkę i skierowała się w stronę dawno niewidzianej znajomej.
- Wciąż nie potrafisz się ubrać - zacmokała niezadowolona lustrując ją od stup do czubka głowy. Aha, strzeżcie się panienka Waldorf znalazła ofiarę.
Dziewczyna uścisnęła dziewczynę.- Sam. - Odparła w końcu z uśmiechem na twarzy. - Jak ja Cię dawno nie wiedziałam.- Przyjrzała się jej. Alice już od razy wyciągnęła ręce do swojej cioci. Dziewczynka uwielbiała ją. Traktowała ją jak członka rodziny, tak samo jak Elizabeth traktowała Samarę. Dla niej była jak siostra. - Nie przeszkadzamy?- Zapytała młoda matka. Po chwili wyciągnęła butelkę wina i bombonierkę.- Mamy jeszcze dwóch towarzyszów.- Odparła rozbawiona mając na myśli to, co trzyma.
OdpowiedzUsuńRadiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
OdpowiedzUsuńJeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.
Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com
Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuń