Urodzona na Manhattanie, wychowana na Brooklynie.
Ur. 4 września 1994 roku | Wolontariuszka & kelnerka
Ur. 4 września 1994 roku | Wolontariuszka & kelnerka
Krótko i na temat, bo nie ma sensu rozwodzić się nad jej osobą. Przede wszystkim kim jest? Na to odpowiedzieć bardzo trudno, lepszym pytaniem na pewno byłoby „Kim nie jest?”. Na pewno nie jest snobem, nie jest bogata, nie jest łatwa, nie jest zakochana w sobie. Nie, nie chodzi do prywatnej szkoły i nie, nie jeździ limuzyną. Ariana to po prostu zwykła dziewczyna, która została wychowana tylko przez matkę. Rodzeństwo? Nie, jest jedynaczką, co jednak nie zmienia faktu, że to najbardziej pomocna osoba na świecie – o ile oczywiście ma humor, bo z tym u niej dość trudno. No właśnie. Gdyby się przyjrzeć jej osobie, można zdać sobie sprawę, że to sarkastyczne, sypiące uszczypliwymi komentarzami dziewczę. Ironia to jednak jej broń. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w świecie pełnym złych ludzi złą taktyką jest być „dobrą”. Nie można się więc dziwić, że obcy ludzie, albo zwykłe dzieciaki ze szkoły uważają ją za straszną sukę. Prawdziwa królowa lodu, od co.
Jeśli chodzi o jej obecność na Manhattanie to tutaj wszystko sprowadza się do poszukiwania przez nią odpowiedzi. Wszystko za sprawą znalezienia kilku niezrozumiałych poszlak na temat swojego ojca, który do niedawna był po prostu „przelotną znajomością jej matki, błędem jej młodości”. Nic więc dziwnego, że nagle zainteresowała się Plotkarą, która przecież na Manhattanie jest wszechwiedzącą wróżką. Kto wie, może Ariana jako pierwsza dowie się kto kryję się pod podpisem "Gossip Girl"? A może ta znajomość skończy się zaraz po tym jak Ariana wreszcie pozna prawdę o swojej rodzinie? Czas pokaże.
Jeśli chodzi o jej obecność na Manhattanie to tutaj wszystko sprowadza się do poszukiwania przez nią odpowiedzi. Wszystko za sprawą znalezienia kilku niezrozumiałych poszlak na temat swojego ojca, który do niedawna był po prostu „przelotną znajomością jej matki, błędem jej młodości”. Nic więc dziwnego, że nagle zainteresowała się Plotkarą, która przecież na Manhattanie jest wszechwiedzącą wróżką. Kto wie, może Ariana jako pierwsza dowie się kto kryję się pod podpisem "Gossip Girl"? A może ta znajomość skończy się zaraz po tym jak Ariana wreszcie pozna prawdę o swojej rodzinie? Czas pokaże.
Co jest jeszcze warte wspomnienia? Hmm... Z tą dziewczyną na pewno nie jest łatwo się zaprzyjaźnić. Przede wszystkim dlatego, że rzadko kogokolwiek do siebie dopuszcza. Za to można podziękować na pewno jej byłemu chłopakowi... Ale o tym kiedy indziej. Jej dobrzy przyjaciele mają z nią jednak dobrze. Zawsze można na nią liczyć i jeśli tylko wymaga tego sytuacja rzuci się za przyjaciela w ogień. Pomoże w potrzebie, bo wcale nie jest taka twarda na jaką wygląda.
Wysoka, zgrabna, o kocim spojrzeniu. W sukience raczej jej nie spotkasz. Malowanie paznokci? Rozmowy o modzie? Z nią? Zapomnij! Zdecydowanie bardziej woli wydłubać sobie oczy widelcem niż słuchać o trendach i o układaniu idealnej fryzury. Ludzie! Ta dziewczyna jeszcze do niedawna uważała rower za najlepszego przyjaciele, a buty na obcasie za wymysł facetów do upodlenia kobiet.
Najważniejsze w jej życiu? Przede wszystkim bliscy, rodzinę i przyjaciół zawsze stawia na pierwszym miejscu. Prócz tego? Jej chevrolet z '69. I oczywiście medalik po babci.
...Więcej dowiesz się z czasem... Może nawet przy odrobinie szczęścia sama coś ci opowie.
Tak, przyjaźni się z groźnymi typkami. Tak, zna dilerów w swojej okolicy. Tak, nie jest już dziewicą. Tak, próbowała kiedyś narkotyków. Tak, była kiedyś aresztowana. Tak, była kiedyś zakochana. Tak, brała udział w nielegalnych wyścigach. Tak, gardzi ludźmi pokroju Panny Waldorf. Tak, potrafi wykorzystać swoją aparycję do osiągnięcia swojego celu.
*****
POWIĄZANIA | ALBUM | WSPOMNIENIA
_________________________________________
Karta Ariany MIAŁA BYĆ taka krótka, nie to nie moje lenistwo. Uznałam, że bez sensu opisać całą jej historię ze szczegółami. Lepiej dać innym bohaterom szanse ją poznać w rozmowie. Tak więc na wszystkie rozmowy ZAWSZE jestem chętna, jeśli chodzi o powiązania również.
[Boże *,* Widzę pannę Tonkin, jestem szczęśliwa, a Andy jest w niebie <3
OdpowiedzUsuńAndrew Holt]
[Dobra jesteś. Właśnie miałam się ładnie przywitać i zapytać o to samo bo a. kocham Phoebe b. imię Ariana jest taaaakie ładne c. świetna karta. Może by tak, skoro ten sam rocznik, znali się z podstawówki kiedy to wszyscy byli jeszcze słodcy i niewinni? A skoro teraz często przebywa na Manhattanie może co rusz się u Timka zatrzymywać, a on jej w tym czasie nieco dopomóc w śledztwie by mógł. ^^]
OdpowiedzUsuń[Oficjalnie przepraszam za zasłonięcie karty]
OdpowiedzUsuń[Kochana, oczywiście, że tak! Ani ja, ani Andy nie przepuścimy takiej okazji. Także ten, pewnie mam podrzucić pomysł na powiązanie. Czy ty to wolisz zrobić, a na mnie zrzucisz zaczęcie? :D
OdpowiedzUsuńAndrew Holt]
[Proszę zachować spokój i dać administracji dwie minuty na ogarnięcie wszystkiego po kolei. Spokojnie, nikt o Tobie nie zapomniał. :)]
OdpowiedzUsuń[O, to teraz ja kocham Ciebie za takie rozwinięcie mojego pomysłu. Idealnie, niech się u niego zatrzyma tak długo jak będzie chciała (swoją drogą to wspólokatorowanie jest dobrym pomysłem na wieeele wątków, hah, już sobie to wyobrażam)! Masz ochotę zacząć, czy wolisz żebym ja to zrobiła? ;)]
OdpowiedzUsuń[Szczerze? Czasami lubię takie niby nudne, oklepane pomysły, a ten się do nich zalicza ^^ A skoro Ariana była w więzieniu, tak jak Andy, to właśnie tam mogli się poznać i od kiedy stamtąd wyszedł, próbował dowiedzieć się kimże była ta piękna niewiasta i tak dalej, i tak dalej :D Tak jak obiecałam, wątek zacznę, ale to już jutro. Chyba, że znowu nie będę mogła zasnąć i o drugiej walnę jakąś epopeję narodową, haha xD
OdpowiedzUsuńAndrew Holt]
[Ja cię naprawdę TAK BARDZO przepraszam i w zamian proponuję wątek, o. Podaj tylko czas i miejsce, a zacznę.]
OdpowiedzUsuń[Ta da. Jak źle to krzycz. ;)]
OdpowiedzUsuńDawniej, gdy zegar wybijał godzinę dziewiątą nie do pomyślenia dla Tima było leżenie w łóżku. Luksus Upper East Side działał na niego na tyle skutecznie, że czasem potrafił spać nawet do szesnastej, co zdarzyło mu się już w sumie trzy razy odkąd przeprowadził się do pustego, stryjowskiego apartamentu. Osobiście potępiał się za to, że stał się obrzydliwym leniem dając w końcu natrętnej gosposi za wygraną i pozwalając jej tutaj sprzątać. Sam zamiast zajmując się w tym czasie czymś twórczym bądź pożytecznym oglądał w telewizji powtórkę „Chirurgów” zastanawiając przy tym czy da radę w jedną noc obejrzeć wszystkie sezony. Nie dał, bo spróbował jeszcze tego samego dnia, gdy zasiadł na kanapie z pudełkiem lodów miętowych.
Dlatego tego dnia, zniesmaczony swą postawą postanowił w końcu zerwać ze swym lenistwem. Nie było to łatwe, ale o ósmej był już na nogach myjąc dokładnie każdy milimetr podłogi, albowiem ta kleiła się od coli oraz wyrzucając puste pudełka po pizzy i popcornie. Los był dla niego bardzo łaskawy bo dziesięć minut po tym jak skończył kilkugodzinne sprzątanie rozległ się dzwonek do drzwi. Ściągnął z siebie fartuch, który miał za zadanie chronić jego spodnie i bluzkę przed brudem i upchnąwszy go do szafy otworzył drzwi odgarniając sobie mokre od potu włosy z czoła.
- Jak dobrze widzieć Brooklyn na Manhattanie – przywitał się z szerokim uśmiechem na widok swojej przyjaciółki. Naprawdę lubił chwile, w których odwiedzała go Ariena Whittemore, osoba, którą znał z czasów zabawy samochodzikami, i która jako jedna z nielicznych chciała się z nim nimi bawić. Tak, nawet wtedy, gdy jako sześciolatek palnął jej krótki wykład o chemii nieorganicznej i jej zastosowaniach w życiu codziennym. - Jakieś postępy w śledztwie, czy dalej stoimy w tym samym miejscu? - zapytał zamykając za nią drzwi, gdy znalazła się już w środku. Zabawa w detektywa była czasem naprawdę fascynująca, Tim nie przepuszczałby, że aż tak wciągnie go ta sprawa, gdy jakiś czas temu zgodził się pomóc dziewczynie. Wtedy chciał po prostu odmówić, ale wiedząc jak ważne jest to dla niej po prostu nie umiał. Teraz nie żałował, nie mógłby.
[Prawdę mówiąc, po przeczytaniu karty ja też niestety nie mam pomysłów :( Praktycznie zero powiązań.]
OdpowiedzUsuń[Szczerze to i ja tak powinnam napisać, ale kij z tym. Hm... Kancelaria to w sumie dobre miejsce. A co do reszty, się jeszcze zobaczy :D]
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj mijał okrągły miesiąc odkąd trafił na posterunek i został zamknięty w areszcie, czekając aż ktoś zdecyduje się co z nim zrobić. Na szczęście nie minął nawet jeden dzień, a kochany ojciec wpłacił odpowiednią kwotę, dzięki czemu Andy mógł spokojnie wrócić do swojego mieszkania. I choć w areszcie przyjemnie nie było, poznał tam naprawdę kilka ciekawych osób. I tutaj nie ma na myśli przypakowanych facetów, którzy niemal na całym ciele posiadają tatuaże i mogą pochwalić się brakiem szyi, a uroczą damę z niezaprzeczalnie ognistym charakterkiem, która wyryła mu się w pamięci, choć spędzili koło siebie zaledwie sześć godzin. Sześć godzin i poznał tylko jej imię! Ariana, bo tak właśnie ono brzmiało, chyba niezbyt garnęła się do poznawania osób, bo choć próbował wyciągnąć z niej więcej informacji, nie dowiedział się ani jednej. Dlatego też, kiedy tylko wyszedł z owego aresztu, począł zbierać informacje na jej temat. Co okazało się być naprawdę trudne, gdyż po tygodniu nie miał nic. Aż w końcu chłopaczyna o niej zapomniał, mając na głowie inne problemy.
Kolejny dzień jak co dzień. Pobudka o dwunastej, później szybki prysznic, śniadanie i już go nie ma. Zamiast jednak włóczyć się jak zwykle po mieście, on postanowił odwiedzić ojczulka, bo przypomniało mu się nagle, że potrzebował dla znajomego jakichś papierów. Skierował się więc w stronę jego kancelarii, gdzie był już po piętnastu minutach. Niestety, ojciec był zajęty, więc musiał zaczekać. Klapnął sobie więc w holu, zakładając nogę na nogę i wlepiając swe niebieskie ślepia w młodą i zgrabną sekretarkę. Ot, taki męski odruch.
Andrew Holt
[ No jaaaaaaaaaaaa nie mogę! Cudna karta, cudne zdjęcia. Phoebe! <3333 Oczywiście, bardzo chętna. I od razu jakby co jestem dziewczyną :D]
OdpowiedzUsuń[ Hah, ja ciebie też kocham za twoje pomysły, za wizerunek. W ogóle za tą cudowną całość. xD Okey, zgadzam się na trzeci. A więc ty zacznij, bo ja nie dam rady, naprawdę. Nie panuje nad odpisywaniem na tym blogu i jeszcze na drugim. :D Zaczniesz? Proszęęę! *_*]
OdpowiedzUsuń[Trudno! Raz się żyje. I uwierz mi, będę i tak zachwycona twoim wątkiem. Zapewne... :D]
OdpowiedzUsuń[ Może idąc przez uliczki Manhattanu, nagle zobaczy Charles, zarywającego do jakiejś laski. Ariana będzie chciała się zemścić i go upokorzy?!]
OdpowiedzUsuń[No kurcze...Zaraz się zapytam na zapytaj. xD Nie, no żart. :P Może...Może...Może CHarles jadąc autem, zamyśli się i o mało co nie potrąci Ariany? :D]
OdpowiedzUsuń[ Okey. Więc zaczniesz? :D]
OdpowiedzUsuń[ O.O O.O! Według ciebie to jest krótko? Dzziewczyno, boję się już myśleć jaki u ciebie jest długi wątek! :D]
OdpowiedzUsuńJego życie zaczynało się pieprzyć. Matka zachorowała, bo nie miała nic innego do roboty, jak chorować.
Dokładnie, Charles jej nie współczuł. Brakowało mu uczuć. Nawet dla własnej matki!
Nie chciało mu się siedzieć w domu, zadręczając się myślami o tym, że jego matka leży na łóżku szpitalnym z chustą na głowie, walcząc o życie.
Wiadomo, po części jakoś cierpiał, to było wiadome. Ale i tak nie znaczyło to, że będzie płakał, myslał cały czas o niej.
Chciał żeby było jak dawniej. Żeby laski go otaczały z każdej strony, żeby jego elitarna grupka z starej szkoły wróciła.
A do tego dowiedział się, że w nowej szkole ma konkurenta, sławnego Chucka Bassa!
Dręczyły go momentami myśli o Arianie, której zrobił tak straszną rzecz.
A co do niej. Tylko ją kochał tak naprawdę. Tak, założył się z kolegami, że ją zaliczy. Ale nie wiedział nic o tym, że to co działo się w łóżku wyląduje w internecie.
Czemu teraz los się do niego nie uśmiechał?!
Tego dnia miał iść do mamy i poznać jej 'opiekunkę'.
Nie chciało mu się iść. Nie chciał patrzeć na schorowaną matkę.
A myśli o tym, że jak umrze i będzie musiał iść do ojca jeszcze bardziej go przerażały.
Gdy siedział przy mamie, ta cały czas opowiadała o nie jakiej Arii.
Słuchał bo musiał. Wcale nie miał ochoty.
Nagle ktoś wszedł do pokoju.
Odwrócił się i ujrzał Arianę. Otworzył szeroko oczy, ale po chwili się opamiętał.
Żeby nie pokazac swojego zdziwienia, zaczął grać.
- A więc to ty jesteś Aria? - uśmiechnął się.
Miał nadzieje, że nie skoczy na niego i nie będzie wyzywała od dupka, czy drania przy jego matce!
[ sorry, że tak krótko, ale naprawdę nie potrafię dłuższe. xD]
UsuńChciał już warknąc na matkę, że czemu to zrobiła. Czemu opowiadała, że jest taki uroczy.
OdpowiedzUsuńNienawidził kiedy go tak opisywała. Wcale uroczy nie był. Raczej był skończonym dupkiem, o czym doskonale wiedział.
Siedział tak przy mamie, która coś mu mówiła, wcale jej nie słuchając. Chciał tylko by wróciła do zdrowia i już.
- Mamo już siedzę tutaj trochę za długo, a do tego trzeba ogarnąć dom. Dałem Susan wolne, więc wiesz..Wracaj do zdrowia, jutro przyjdę - powiedział po godzinie, pocałował mamę i wyszedł z pokoju.
Nie potrafił na nia patrzeć. Był zły jeszcze na ojca, że nawet nie odważył się jej odwiedzić.
Wyszedłz szpitala i skierował się gdzieś gdzie sam nie wiedział. Miał ochotę po prostu odlecieć.
Idąc tak, tym razem myślał o Arianie. Znowu ją spotkał. Czemu? Czy Los go tak nienawidził?
Nagle na kogoś wpadł. Ariana!
- Przepraszam - powiedział i złapał się za szyję.
- Ee...Dawno się nie widzieliśmy - jedyne co mógł powiedzieć.
Z jej miny wywnioskował, że nie jest zadowolona z tego, że go widzi.
Nastawił policzek, pozwalając na to żeby go uderzyła.
- Dawaj. Walnij - powiedział i przygryzł wargę, bo wiedział że zaboli.
Odruchowo przejechał palcami po włosach tak jakby spodziewał się, że na jego dłoni faktycznie pojawią się okruszki chipsów, kawałek ciasta bądź zeszłotygodniowa guma do żucia. Nie, nic takiego nie nastąpiło choć wprawdzie zdziwiłby się, gdyby było inaczej. Do poziomu „hard” w grze zwanej luksusem i bogactwem jeszcze nie doszedł. Choć, jak można się spodziewać, to jest zapewne jedynie kwestią czasu. Chyba musi sukcesywniej szukać tej roboty i wracać do Queens najszybciej jak się da... Bądź na Bronx, może Brooklyn, jeszcze się w tej kwestii nie zdecydował.
OdpowiedzUsuń- Ja... Posprzątałem dzisiaj. I wstałem o ósmej, nie o szesnastej jak ostatnio – powiedział na swoją obronę zauważając, że w myślach zabrzmiało to nieco mniej żałośnie. - A tak właściwie to od kiedy przeszkadza Ci jedzenie na kanapie? Za każdym razem jak oglądaliśmy jakiś film musiałem po Tobie sprzątać popcorn zastanawiając się czemu dla Twojej ręki droga miska-usta jest taka skomplikowana – mruknął nieco zgryźliwie uśmiechając się szeroko i podszedł do stojaka, na którym wisiała jego czarna bluza z kapturem. Nieprzewidywalny Nowy Jork deszcz mógł zgotować w każdej chwili, na całe szczęście jego mieszkańcy zdążyli już do takich niespodzianek przywyknąć.
- Mam do wyboru albo misję samobójczą, albo granie w PlayStation setny raz w tę samą grę. Decyzja jest ciężka, ale zdecydowałem, że Ci pomogę – mówiąc to otworzył drzwi. - Tylko nie myśl, że przekonały mnie te Twoje oczy... - dodał, choć było to delikatnym kłamstwem, albowiem nigdy nie potrafił odmówić jej, gdy posyłała mu podobne spojrzenie. Eh, taki już był ten jego ciężki los chłopca bez asertywności. - I gdzie jest ta kancelaria? Może gdzieś obok będzie budka z hot-dogami, to uzupełnię swoje zapasy na kolację – przyznał, gdy znaleźli się już na korytarzu i zaśmiał dopiero po chwili. Tak, to był żart, choć wiedział, że dla jego sąsiada spod dwunastki zapewne wcale nie wydałoby się to śmieszne. On prowadził właśnie taki tryb życia, co zapewne wywołałoby u Ariany niebezpodstawne oburzenie. Zjechali windą na parter, by następnie udać się w kierunku głównego wyjścia, którego Tim zwykle unikał używając tych bocznych. Nie lubił, gdy portier zwracał się do niego „sir”.
Nie chciał się z nią kłócić. Chciał z nią spokojnie porozmawiać.
OdpowiedzUsuńOdwrócił się do niej. Zatrzymać ją, czy nie?
Nie chciał, żeby odchodziła. Za wszelką cenę chciał z nią porozmawiać! Nawet przez cholerną minutę.
- Strasznie mnie nienawidzisz? - spytał nagle, czekając na odpowiedź.
Był pewny, że gdyby mogła, zabiłaby go z wielką chęcią.
Ale miał także nadzieję, że jest szansa że mu wybaczy.
Że uwierzy w jego słowa, że naprawdę ją kochał i nawet coś do niej czuje, że nic nie wiedział o filmiku.
Obawiał się jednak, ze ta nadzieja tak szybko odejdzie, jak przyszła.
Chociaż w duchu modlił się, że tak nie będzie.
Że odwróci się, powie, że go nienawidzi, ale z nim porozmawia.
Że pozwoli na to, żeby zacząć wszystko od zera.
O tak, wpłacił za nią kucję, chociaż sam nie wiedział dlaczego to zrobił. Przecież myślał tylko o sobie, tak? Powinien wyjść z aresztu i zapomnieć o dziewczynie i innych znajomych, których tam poznał, aby wrócić do swojego życia, gdzie tylko pieniądze i imprezy były najważniejsze. A tu proszę, zdobywa się na taki gest. Szkoda tylko, że od tamtego czasu jej nie widział. Nie dlatego, żeby miała okazję podziękować, choć to też by się przydało, ale chciał... No właśnie, czego chciał? Zapewne dowiedzieć się o niej czegoś więcej. W końcu on trochę o sobie powiedział, a ona? A ona niemalże nic. Prócz imienia, które i tak niewiele dało, kiedy chciał ją znaleźć. A dowodem na to był fakt, że jej nie znalazł. Och, zapewne gdyby była kolejną córką bogatych rodziców z Manhattanu, znalazłby ją w mgnieniu oka. Ta jednak jakby nie istniała. Cóż, widocznie nie należała do elity jak większość jego znajomych i ona sam. Ale jemu to nie przeszkadzało. Bo może i był egoistą, narcyzem i tak dalej, ale nie lubił szufladkować ludzi. Zawsze starał się ich poznać, zanim wyrobił sobie o nich opinię. A jak mógł wyrobić sobie opinię o osobie, której niemalże nie znał?
OdpowiedzUsuńAle jak widać, głupi ma szczęście. Bo gdy tak siedział w tym miękkim fotelu i wpatrywał się w biały sufit, usłyszał ciche kroki, które rozbrzmiały echem na marmurowej podłodze. Oczywiście na początku je zignorował, ale chwilę później oderwał swe ślepia od sufitu i spojrzał w bok, gdzie stała tak dobrze wyryta w jego pamięci dziewczyna. Nie wierząc we własne szczęście, zmarszczył brwi, wpatrując się w profil ciemnowłosej, upewniając się czy to na pewno ona. Mając jednak pewność, że to Ariana, na jego usta wypłynął szeroki uśmiech, a on sam poderwał się z miejsca i podszedł do niej szybkim krokiem, gdyż dziewczyna chciała ruszyć właśnie wzdłuż korytarza.
-Ariana! - zawołał wesoło, stając przed nią i zagradzając jej drogę, umyślnie, aby nigdzie mu nie uciekła. W końcu musieli porozmawiać, tak? No dobra, nie musieli, ale Andy chciał porozmawiać. Zresztą, był ciekawy co ona tutaj robi. Czyżby wplątała się w tak duże kłopoty, że potrzebowała prawnika? I czyżby pomylił się w swoim małym śledztwie, kiedy stwierdził, że dziewczyna nie należy do świata tych wszystkich bogatych ludzi? Cóż, wszystko było możliwe. W końcu nie był tak dobry jak jego ojciec w tych wszystkich poszlakach i dowodach.
Andrew Holt
- Jak mógłbym się wykręcić? Wiesz, że uwielbiam Twoje spaghetti - powiedział uśmiechając się, gdy wsiedli już do żółto czarnej wizytówki tego miasta.
OdpowiedzUsuńDoskonale wiedział o tym, że Ariana bez samochodu czuje się tak jak człowiek bez ręki. W Nowym Jorku znacznie wygodniej podróżowało się swoim własnym środkiem transportu, taksówkarze zawsze liczyli swoim pasażerom zbyt dużo, dlatego Tim zwykle obserwował taksometr zwracając uwagę kierowcy, gdy ten próbował coś przy nim majstrować. I tak oszczędził kilka dolców usatysfakcjonowany tym, że zapłacił jedynie dwanaście. Choć jak się domyślił, kurs powinien kosztować gdzieś z połowę mniej.
- Jakiego czaru? - zapytał, gdy weszli do środka. Recepcjonistka po jakimś czasie również zaczęła zadawać sobie to pytanie. Szczupła blondynka obrzuciła go jedynie znudzonym wzrokiem swych niebieskich oczu nie odpowiadając na żadne z jego pytań, nawet na te, które dotyczyły kancelarii, czy przepisów prawnych. Na szczęście udało mu się tak znudzić tę kobietę, że straciła swoją czujność pozwalając Arianie na dostanie się do gabinetu szefa. Teraz Tim został w tym elegancko urządzonym pomieszczeniu jedynie sam na sam z pracownicą. No, i jej telefonem komórkowym, który rozdzwonił się, a który ochoczo odebrała zaczynając plotkować ze swoją przyjaciółką o jakimś kujonie w recepcji... Dopiero po kilku minutach dotarło do niego o czym mowa. W myślach zaczął więc zaklinać swą drogą przyjaciółkę, że ten popcorn, który jak zwykle wyląduje na kanapie i naokoło niej znajdzie się dziś w jej włosach. Z donośnym westchnieniem pełnym pogardy, który de facto dotarł do uszu blondynki, zaczął przeglądać kodeks prawny, którego zadaniem było chyba rozerwać osoby czekające na swoją kolej.
Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
OdpowiedzUsuńJeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.
Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com