czwartek, 5 lipca 2012

See, I don't care what do you think.


  - You are not from Manhattan, aren't you?
- No... I'm from Queens. Other world for you, guys.
T I M O T H Y   B R O W N I N G

Pojedyncza smuga światła wpada przez okno czyjegoś pokoju, a po jakimś czasie jej śladem idą kolejne. Słońce powoli i leniwie wznosi się nad horyzont oznajmiając mieszkańcom, że czas wstać bo nastał nowy dzień szykując kolejne wyzwania do wykonania, kolejne historie do napisania. Wiesz jednak, że mało kto decyduje się otworzyć swoje oczy o tak wczesnej porze jaką jest świt, jeśli nie jest zmuszony iść do pracy, czy szkoły. Zastanawiasz się nad tym, bo przecież w wyobrażeniu biedniejszej warstwy społeczeństwa mieszkańcy Upper East Side w wolne dni z łóżka wychodzą dopiero w południe, o ile oczywiście już wrócili z jakiegoś ważnego bankietu, który przeobraził się w szaloną imprezę trwającą czasem nawet kilka dni. W istocie, ani ty, ani nikt z nas nie wiedział czy pokrywa się to z prawdą. Tak jak i nasz Tim, który jak wszyscy wiemy, nigdy się tym nie interesował. Zawsze omijał szerokim łukiem dzielnice pełne snobistycznych dzieciaków z plecakami najnowszej kolekcji projektanta o dziwnym nazwisku bądź butami o szpilce tak wysokiej, że wbrew prawu fizyki jest utrzymanie się na niej w prostej pozycji. Nie, wiemy, że nie był zawistnikiem, który chował się po kątach przeklinając niebiosa, że nie obdarowały go uśmiechem modela pasty do zębów, pieniędzmi Billa Gatesa bądź talentem Freddiego Mercury'ego, trzymał się na uboczu starając nie wyróżniać wśród innych, czasem miałaś wrażenie, że chciałby to zmienić, ale chyba było błędne bo nigdy nie widziałaś go starającego się coś z tym zrobić, prawda? Nieśmiałość to bowiem uciążliwa cecha charakteru Tima, tego już nie wiedziałaś. Wyobraź sobie bowiem ucznia, który zawsze obrywa w szkole, i za którym jeszcze nigdy nie obejrzała się żadna dziewczyna. Zabawne, co? Przed oczami stanął ci obraz panicza Browninga.

Say goodbye to everyone you have ever known
You are not gonna see them ever again
I can't shake this feeling I've got

My dirty hands
Have I been in the wars?

~ The Editors - Smokers Outside The Hospital Doors

----------------------------------------------------------------------------- 
Jako jedno z dzieci średniozamożnych Camilii oraz Josepha nie liczył na to, że rodzice kiedykolwiek zapłacą mu za naukę w bardziej prestiżowych placówkach niż zwyczajne szkoły oferujące średniego poziomu wykształcenie. Nie oczekiwał tego, bowiem jako jedyny z trójki rodzeństwa wiedział, że problemy finansowe trzymają się jego rodziny niezwykle mocno i nie mają zamiaru odejść. Chłopak ten zawsze był odmianą nastolatka, którą niektórzy uważają dziś za wymarłą. Uwielbiał naukę i wszystko co z nią związane, choć pasja ta była dla niego raczej przekleństwem aniżeli wyróżnieniem. Uczył się, albowiem nie posiadał żadnych znajomych, z którymi mógłby robić rzeczy typowe dla wszystkich nastolatków jak chodzenie do kina, włóczenie się po okolicy i śmianie z tak głupich rzeczy, że po kilku minutach sami zapomną dlaczego to wydawało się zabawne. Tmothy zgłębiał tajniki wiedzy z różnych dziedzin zdany zupełnie na siebie i potępiany przez rówieśników naśmiewających się z jego dziwnego hobby. Każdą wolną godzinę swego dnia spędzał w pokoju na dopieszczenie zaawansowanych technologicznie, acz prostych konstrukcyjnie wynalazków własnego projektu. Po prezentacji jednego z nich na targach wiedzy został dostrzeżony przez pewną firmę z siedzibą na Manhattanie i wysłany do Bronx High School of Sience na stypendium, w której przebywa obecnie ostatni rok. Dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji zostaje zapraszany na najznamienitsze bankiety oraz bale organizowane przez wpływowych ludzi, na które zazwyczaj chadza, choć nie czuje się najlepiej w towarzystwie, które z jego światem nie ma nic wspólnego. Jego świat polega bowiem na tym, że po powrocie do domu zdejmuje marynarkę i koszulę, a na ich miejsce zakłada wymiętą bluzę i idzie pojeździć na deskorolce. Wystarczy bowiem zerknąć na odległy kąt sali, nieco dalej niż barek, a dostrzeże się chłopaka o miodowych włosach, które już dawno powinny zostać ostrzyżone, o naturalnie smutnych, brązowych oczach wbitych w podłogę, który ubrany w idealnie gładki, czarny garnitur będzie zastanawiał się „co ja tutaj robię?”

Przyglądasz się chłopakowi siedzącemu przy stoliku w kawiarni, do której lubisz zaglądać. Zwykle ty siedzisz w kącie sali popijając ulubione espresso i czytając popołudniową gazetę, tym razem musiałaś obejść się smakiem, gdy w kiosku poinformowali o tym, że nakład wyprzedany, a kelnerka z westchnieniem zapytała czy nie mogłaby podać czegoś innego bo automat się zepsuł. Byłaś poirytowana, bo na dodatek ktoś ośmielił się zająć twój stolik. Im dłużej jednak wpatrywałaś się w nieco nieporadnego młodzieńca, którego mokre od deszczu włosy przylepiały się do czoła twoja złość traciła na sile. Teraz czułaś jedynie dziwne politowanie, którego nie odczuwasz nawet patrząc na staruszki proszące o centa na kawałek chleba. Wszystkich ich wyzywasz od oszustów i idziesz dalej stukocząc swymi czarnymi obcasami o czerwonym spodzie. Dlaczego więc nieznajomy nastolatek sprawił, że lód pokrywający twoje serce nagle stopniał? Nie wiedziałaś, dlatego po prostu patrzyłaś wiedząc, że on tego nie dostrzeże. Zawzięcie bazgrał coś w swym notatniku nie odrywając wzroku od zapisanej czarnym długopisem kartki. Rysuje; przeszło ci przez myśl jednak od razu odrzuciłaś tę wersję widząc jak liczy coś na palcach jednej ręki. To było na swój sposób urocze, tak żałośnie urocze, że miałaś ochotę wstać i się przysiąść. Domyślałaś się jednak, że twój widok może sprawić iż chłopaczek padnie na zawał zanim zdążysz otworzyć usta podkreślone mocno czerwoną szminką. Zuchwale lustrowałaś jego nędzny ubiór, który dziwnym trafem poprawiał jego ogólną aparycję. Granatowa, wkładana przez głowę, bluza z kapturem leżała na siedzeniu obok najwyraźniej schnąc, gdyż dzielnie broniła właściciela przed zmoknięciem. Na sobie miał natomiast szary t-shirt z wizerunkiem komiksowego superbohatera, o którym twój brat potrafił mówić przez calutki dzień, i którego plakaty porozwieszane miał po całym pokoju. Twój brat miał dziewięć lat, natomiast tajemniczy młodzieniec wyglądał na co najmniej szesnaście. Ku swemu zdziwieniu zauważyłaś, że w miejscu, w którym bluzka jest węższa widać zarys naprawdę ładnych mięśni. To zabawne, bo w życiu nie pomyślałabyś, że taki drobny chłopaczek może mieć jakąkolwiek tkankę mięśniową, nawet jeśli byłoby to wbrew naturze. Na nogach miał jeansy, zwykłe, trochę sprane spodnie, które prawdopodobnie nigdy nie wyjdą z mody, a które, jak sama uważasz, są niezwykle seksowne. Buty, które miał na stopach odejmowały mu jednak punkty, które w myślach mu przyznawałaś, a które nieumyślnie zaczęłaś wyskrobywać długopisem na rachunku. Szare, niegdyś chyba białe, adidasy z rozwiązanymi sznurówkami, całe upaćkane w świeżym jeszcze błocie. To można jednak wybaczyć, na dworze naprawdę strasznie się rozpadało, pomyślałaś odruchowo spoglądając w stronę okna. Kolejna błyskawica przeszyła niebo powodując, że przeszedł cię dreszcz, a twoja ręka powędrowała w stronę skroni, które następnie pomasowałaś. Unosząc wzrok by wrócić do obserwacji naturalnych zachowań osobnika płci męskiej ze zdziwieniem spostrzegłaś, że stolik jest pusty, a jedynym dowodem na to, że faktycznie ktoś tam był jest pusta, szklana butelka po Coca-Coli.


Who all need it, who all need it?
You all breathe it, we all need it.
Are you ready for a good time?
Then get ready for the night line!

~ AC/DC - Are You Ready

----------------------------------------------------------------------------- 


Kim jesteś? Potrafisz odpowiedzieć na to pytanie? Pokiwałeś głową, no to słucham, zacznij swoją opowieść pełną łez, humoru, miłości i akcji. Nic z tych rzeczy? To o czym opowiada twoje życie? Jest chyba dość nudne, a przynajmniej jak na mój gust. Przestań się śmiać, Browning, wiem, że w twoich oczach jestem nikim, ale jesteś nastolatkiem, więc łzy, humor, miłość i akcja powinny być na porządku dziennym. Nie samą fizyką się przecież żyje! Przestań patrzeć na mnie tak nierozumnym wzrokiem jakbym próbował dokończyć ci równanie Fermata... Cicho! Wcale nie chciałem, żebyś mi je kończył, to był tylko przykład, jasne? Tak właściwie to co ty robisz po szkole prócz prób detronizowania Einsteina? Hm... Deskorolka, ona bywa niebezpieczna, ale dobrze, że zajmujesz się jakimś sportem. Może jakieś instrumenty? Nie? No trudno. Eh... Nie jesteś za duży na czytanie komiksów? Dobra, ja tak tylko mówię, nie mam nic do spandexu, trykotów czy majtek na wierzchu... Muzyka? Słuchasz ty w ogóle muzyki? Spodziewałem się usłyszeć, że najbardziej lubisz siódmą symfonię Beethovena, ale cieszę się, że wolisz szóstą. Żartuje, żartuje. Rock, metal, świetna sprawa, słuchaj sobie tego chłopcze, o ile nie przejdziesz na satanizm i nie zaczniesz chodzić w koszulkach propagujących zjadanie kotów. A, masz jakieś zwierzęta? Taak, znam ten ból, uczulenie to paskudna rzecz, z którą niczego nie da się zrobić. Chociaż w sumie ty nawet nie lubisz zwierząt, mam rację? Jasne, że ją mam, znam cię lepiej niż wszyscy inni. No właśnie, więc po co te pytania? Kiedyś się pewnie dowiesz, ale muszę zapisać sobie w notesie, że nie lubisz współpracować z innymi i utrudniasz mi robotę. Praca w gazetce szkolnej to nie lada wyzwanie, sam też kiedyś chciałeś to robić, nie pamiętasz? Jasne, dryg do pisania jakoś ci odszedł, lepiej Timmy zajmij się już tą swoją fizyką, albo idź poderwać jakąś dziewczynę bo protony i neutrony nie są najlepszymi partnerami na życie! Tak, wielkie zaskoczenie.


He doesn't look a thing like Jesus
But he talks like a gentlemen
Like you imagined when you were young
When you were young
~ The Killers - When You Were Young

----------------------------------------------------------------------------- 


Imię i Nazwisko: Timothy Browning | Szkoła: Bronx High School of Science
Miejsce Urodzenia: Queens, Nowy Jork | Data: 18 lipca 1994r

Aktualnie: Właściwie to w chwili obecnej nie robi niczego godnego uwagi... Chyba, że do takich rzeczy można zaliczyć przeprowadzkę. Tak, opuszcza rodzinne gniazdko zamierzając na jakiś czas ulokować się w pustym apartamencie bogatego stryja, który powiedział, że z wielką chęcią przyjmie bratanka jako iż nie poszczęściło mu się w życiu i nie doczekał się własnych dzieci, którym mógłby oddać mieszkanie. Tak więc od niedawna Tim kursuje między Queens, Manhattanem, a Bronxem na dodatek szukając pracy co by zarobić trochę grosza i wynieść się z Upper East Side.
----------------------------------------------------------------------------- 

P O W I Ą Z A N I A || I N N E || Z   D Z I E N N I K A


Witam!
Prawdę mówiąc pierwszy raz pisałam tak zawiłą kartę jak ta. Jeśli się w niej pogubicie, nie będę mieć za złe bo sama za bardzo nie wiem co ja właściwie zrobiłam. Na wątki chęć mam zawsze, Tim oczywiście także. Nie gryziemy, ani ja, ani on. Mogę sama zaczynać, ale podrzućcie mi jakiś pomysł na relacje/okoliczności. Lubię dziwne powiązania, także zgodzę się na wszystko o ile w grę nie wchodzi wspólna pasja do zbierania skór zagrożonych gatunków, czy coś w tym guście (tak, śmiejcie się, to był żart...). Nie pomijam celowo, ale jeśli ktoś walnie mi odpowiedź w dwóch zdaniach no to proszę Was, kochani. Jeśli ktoś chce znaleźć się w magicznej zakładce powiązań, pisać, jeśli ktoś chce naskrobać wspólne opowiadanie, pisać. Chcecie wątku? Też pisać! Koniec wywodu. :)

26 komentarzy:

  1. [Zauroczyłam się w pierwszym gifie, jak i w drugim. Do tego Rise Against, Editors <3 No po prostu już go kocham, o!]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ona dopiero co się przeprowadziła, więc jest nowa na Manhattanie i w Nowym Jorku. :D To może być nieco trudne w tej kwestii.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Konferencja w hotelu wydaje się być ciekawa, bo z nauką to tak teraz dziewczyna nie podchodzi. W końcu wakacje i zmienia szkołę :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie mylę się? To nie jest jeden z grona snobów? Jeśli tak, powinien się bez problemu dogadać z O. Wplątujemy ich w coś bardziej zawiłego czy uznajemy, że mogli ewentualnie znać się przelotnie, z jakiejś króciutkiej rozmowy?

    Ophelia Dashwood]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Łaaa, ty też kochasz Rise Against?! I komiksy? <3333 Kocham cię po prostu *,* Nie, nie, nie interesuję się mitologią nordycką i tak, jest to nawiązanie do TEGO Loki'ego ^^ Ach, oczywiście, że chęć na wątek jest. Szczególnie, że są z zupełnie dwóch różnych światów. Ale pytanie mnie o pomysły? Oj, to niezbyt przemyślane, bo ja nie mam ani jednego. Dlatego jak ty coś masz to proponuj, a wątek zacznę ja :D

    Andrew Holt]

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedynym miejscem, który dziewczyna zdążyła w miarę dobrze zapoznać był The New York Palace - hotel, w jakim jej matka wynajęła apartament na dłuższy czas. Było to spowodowane remontem mieszkania, w jakim wkrótce miały zamieszkać.
    Zoya od tygodnia, może i ponad, zamieszkiwała Nowy Jork, będąc wcześniej zmuszoną do przeprowadzki z Wysp Brytyjskich. I tutaj nie było szczęścia oraz radości, bo dziewczynie został ostatni rok nauki, a musiała zmienić szkołę. Jakby wystarczającym stresem nie było podjęcie kolejnego kroku w edukacji.
    Dziewczyna dzisiaj miała w zamiarze siedzieć w "swoim" pokoju, gdzie to wypoczywałaby sobie, choć nie była w ogóle zmęczona. Ot, nie było nic lepszego do roboty, więc co też innego miała robić?
    Wiedziała jeszcze tyle, że w głównej sali odbywa się konferencja, choć dziewczyna śmiało uznałaby to za bankiet. Nie wiedziała, co było tematem przewodniczącym, czego dotyczyło owe spotkanie, ale wiele osób miało się na nim znaleźć, w tym jeszcze dziennikarze z różnych grupowców.
    Siedziała tak do godziny wieczornej, choć w końcu poziom znużenia sięgnął zenitu, to zrezygnowana postanowiła zobaczyć, co dzieje się na parterze hotelu. Wypadało więc jakoś się zaprezentować, zatem brązowowłosa przyodziała na swoje ciało jakąś elegancką bluzkę, choć prostą, na ramiona narzuciła marynarkę. Nogi okryte zostały materiałem wąskich spodni, a na stopy wsunęła buty na dość wysokim obcasie. Nie czesała się specjalnie.
    A z takim ubiorem to mogła nawet wyjść na miasto, więc gdyby tylko jej nie odpowiadała atmosfera na konferencji to znacznie szybciej by się ulotniła, nie mając obowiązku się przebrać. O sukience nie było mowy!
    Gdy zjechała windą na dół, przed jej oczyma przewinęło się z kilkanaście osób z partnerami towarzyszącymi, którzy skierowali się w jedno miejsce, także i za nimi podążyła.
    Wyglądało to na otwartą uroczystość, więc panna Rockefeller przystanęła gdzieś na uboczu, sięgając z tacy kelnera wysoki kielich z szampanem.

    [Mam nadzieję, że taki ci się podoba. :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [No widzisz, żyjmy i cieszmy się razem <3 Hm... Nie wiem dlaczego, ale bardziej spodobała mi się opcja numer jeden. W końcu ktoś taki jak Andy też potrzebuję przyjaciół, czyż nie? Bo mimo pozorów to on taki wierny swoim bliskim jest. No, to ja jak obiecałam wątek zacznę, tylko nie wiem kiedy. Może za chwilę, może za godzinę. Zobaczymy jak mi się uda ^^]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Plus za "Are you ready" ;) A tak w ogóle to przyszłam się połasić o wątek, a co. Obiecuję zacząć, jednak poproszę o pomysł bądź jakieś powiązanie ;)]

    OdpowiedzUsuń
  9. Widząc, co rzutnik przedstawia, dziewczyna stwierdziła, że to nie jest jej działka. Z pewnością przedmioty ścisłe mogły być przez nią zaliczane do tych najgorszych. Nienawidziła, nie lubiła i wręcz z ciężkością znosiła niektóre tematy, gdzie to wszystko było odprawiane.
    Poza tym - znacznie ciekawsze były konferencje dotyczące reklam, bankiety i uroczystości, gdzie prezentowało się talenty manualne lub mawiało się o typowo humanistycznych przedmiotach typu kultura, sztuka. W tej kwestii dziewczyna mogłaby siedzieć godzinami i wsłuchiwać się w wywód jednego z prowadzących.
    Zlustrowała chłopaka. I faktycznie. Nawet jeśli by nie chciał, to mimowolnie wyróżniał się na tle innych osób z koszulką tego mężczyzny. Akurat zespołu, w jakim znajdywał się ten mężczyzna, nie słuchała, gdyż nie był to dokładnie jej gust muzyczny.
    I miał rację - chciała już coś odpowiedzieć, później zadać pytanie, więc cicho przyznała mu kolejne punkty za spostrzegawczość.
    Zaśmiała się dźwięcznie.
    Jeśli chłopak miał trudności z zagajaniem kobiet, to w tym momencie był nieco sprzeczny ze samym sobą, skoro mu to tak łatwo przyszło.
    - Urocze - odparła po chwili, obdarzając go delikatnym uśmiechem.
    Mimo że wiele osób twierdziło, iż panna Rockefeller należy do tych dziewcząt, których spojrzenie wydaje się zawsze pogardliwe, tak całkowicie nie było.
    - Zoya. - mruknęła, zaciskając palce na dłoni chłopaka.
    A takie porównanie to potraktowała nieco jako komplement, chyba mogła, prawda?
    - Nie, nie jestem. Dopiero co przyszłam i nawet nie wiem o co chodzi - przyznała po chwili szczerze, zdając sobie sprawę, że nie zabrzmiało to zbyt mądrze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Choć Andy był już teoretycznie dorosły od ładnych dwóch lat, wciąż chadzał pod przymusem rodziców na różne bale, spotkania elity czy inne gówna, na których nie miał ochoty się pojawiać. Ale jak mus to mus. Bo co miał poradzić, skoro zagrozili zabraniem pieniędzy? A bez nich biedaczyna nie poradziłby sobie w życiu tak łatwo. Chyba, że utrzymywałby się na hazardzie. Niestety, tam zawsze istniało ryzyko, że się przegra. Nawet jeżeli grało się tak dobrze jak Andy. A raczej tak dobrze kantowało, kłamało i oszukiwało. Ale na tym właśnie polega hazard, czyż nie? Na tych trzech umiejętnościach i na szczęściu, które niestety nie zawsze mu dopisywało. Aczkolwiek zbankrutować jeszcze nie zbankrutował, długów też na razie nie miał, więc teoretycznie było dobrze, tak? No właśnie.
    Wracając jednak do tych cholernie nudnych bali, na które musiał chodzić, dzisiaj był zaplanowany kolejny. Andy nawet się nie pofatygował zapytać rodziców co to za bal. Czy towarzyski, czy charytatywny, czy jeszcze jakiś inny. Ot, po prostu wskoczył w jeden ze swoich kilku garniturów, które wisiały w szafie i ukochanym mercedesem, stawił się na miejsce kilka minut po umówionej godzinie. No tak, jak zwykle spóźniony. Ale on sam jakoś szczególnie się tym nie przejmował. Dał kluczyki odpowiedniej osobie, coby mu samochodzik zaparkował na parkingu, uprzedzając oczywiście, że jaja utnie jak zauważy jakiekolwiek draśnięcie. A później z szerokim uśmiechem na twarzy wpakował dłonie do kieszeni spodni i ruszyła w kierunku sali, skąd dobywała się jakaś smętna melodia i gwar setek rozmów. Będąc już w środku, rozejrzał się dookoła i niemal od razu stwierdził, że jak zwykle będzie nudno i pewnie urwie się już w połowie, jeżeli nie wcześniej.
    Dwie godziny później miał dość. Stał oparty o ścianę z kieliszkiem szampana w ręku i rozglądał się znudzonym spojrzeniem dookoła, jakby czekając na jakiś cud. I oto jest! Bowiem w tłumie w końcu zauważył dobrze znaną osobę, którą był oczywiście jego przyjaciel. Na jego twarzy znowu pojawił się ten szeroki uśmiech i odstawiając kieliszek gdzieś na parapet, począł przeciskać się między ludźmi do Tim'a, który również stał samotnie gdzieś z boku.
    -Nie wiem jak ty, ale ja się zbieram, stary - powiedział, klepiąc go w plecy z tym swoim uśmieszkiem.- Idziesz ze mną czy będziesz tak stał jak ostatni kołek przez następne dwie godziny? - spytał z rozbawieniem, a jego brwi powędrowały w górę.- Uprzedzam, za jakieś dwa kieliszki ta stara wiedźma, Montroe, zacznie śpiewać arie operowa tak, że bębenki ci pękną, więc radzę stąd znikać póki jest okazja.

    OdpowiedzUsuń
  11. -Chodźmy.- Wednesday uniosła głowę, spoglądając na Christiana, który siedział rozwalony na jej kanapie. Długowłosy chłopak, wysoki na jakieś dwa metry, odrzucił pada na stolik, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu.
    -Chodźmy gdzie ?- Panienka Addams zapytała, odruchowo unosząc w górę jedną brew. Oczywiście wiedziała że zaraz padnie odpowiedź "na koncert, a gdzieżby indziej", jednak wolała zadać to retoryczne pytanie. Po jej znajomych nigdy nie było wiadomo nic do końca, zdania zmieniali czasami szybciej niż ona.
    Spojrzenie którym obdarzył ją chłopak, spowodowało że zaśmiała się, mimowolnie odchylając głowę w tył. No tak, mogła się tego spodziewać.
    Tak więc, cała banda, składając się z około dziesięciu osób, przemierzyło praktycznie cały Nowy Jork, by wreszcie, około godziny dwudziestej pierwszej pojawić się w jakimś klubie, którego nazwy nawet nie znali.
    I od razu jak w ów klubie się znaleźli, pozostawili Wednesday całkiem samą.
    -Odpłacę się wam !- warknęła pod nosem, ruszając w stronę baru. Mimo iż wypiła już trochę, nadal dobrze trzymała się na nogach, a w myślach powtarzała sobie, że wcale a wcale pijana nie jest, co chyba skutkował.
    Opadła na barowy, wysoki stołek, zrobiła maślane oczy do barmana i już po chwili trzymała w dłoni szklankę ze swoim ukochanym Jackiem Danielsem. Jeszcze tylko papierosy, i Wednesday jest w swoim świecie.
    Jak pomyślała, tak też i zrobiła. Wyciągnęła z kieszeni zmaltretowaną paczkę papierosów, wyciągnęła jednego i nagle... brak zapalniczki spowodował że z jej pełnych, karmazynowych ust wydobyło się głośne przekleństwo. Rozejrzała się, w poszukiwaniu kogoś, kto mógł jej posłużyć ogniem, po czym chwyciła szklankę ze swoim trunkiem, ruszając przed siebie, co oczywiście łatwe nie było, ponieważ w klubie było pełno osób, a i alkohol, który spożyła dawał o sobie znać.
    Wyminęła grupkę dziewczyn, spojrzała sobie przez ramię, gdy chwilę potem poczuła iż w coś, lub jak się okazało kogoś uderza.
    -Uhm, sorry Cię bardzo- powiedziała, kiedy to (cudem!) udało jej się utrzymać równowagę. Przyjrzała się chłopakowi, który stał na przeciw niej, a po chwili na ustach dziewczyny zagościł wesoły uśmiech.
    -Timothy- powiedziała, odgarniając włosy na bok. -Jeśli tu jesteś, a to jesteś Ty na pewno, to znaczy że trafiłam w miejsce, gdzie odbywa się jakiś koncert. Kto gra ?- zapytała, unosząc w górę brwi.

    [ Też lubię Rodzinę Addamsów xD Co do wątku, to wybacz za to coś u góry... Siedem godzin w pracy daje o sobie znać...]

    OdpowiedzUsuń
  12. Przy słowach chłopaka, ostentacyjnie przesunęła swoimi tęczówkami po towarzystwie. Zauważyła wiele spojrzeń, które mówiły o pragnięciu zakończenia tej konferencji w jakikolwiek sposób, byleby już uciec. Niektórzy byli zafascynowani tym, jak dobra jest ich gra aktorska, gdy kiwali porozumiewawczo głowami zgadzając się z każdym słowem mówcy.
    Ona sobie nie wyobrażała, żeby miała tak stać przed wszystkimi osobami i coś wygłaszać. Znając dziewczynę, to pewnie śmiałaby się co drugie słowo lub w ogóle nie zaczęła przemówienia, od razu przechodząc do nerwowego, histerycznego śmiechu, który pogrążałby ją w oczach publiczności.
    - Powiedzmy, że niewłaściwe miejsce i niewłaściwy czas są bardzo trafne. Mieszkam tutaj - przyznała.
    Miejsce i czas uznała za trafne i niewłaściwe, ponieważ sądziła i była tego pewna, że powinna siedzieć w Londynie, wypoczywając gdzieś nad Tamizą i wykłócając się z jednym z przyjaciół. O takiej porze to chodziła po całym Oxford Street, mijając grupy nastolatków, którzy podążali na jakąś imprezę, gdzie mieli to ich wpuścić.
    - Będziesz przemawiał, Tim? - spytała, spoglądając na niego po chwili i racząc go dłuższym, zaciekawionym spojrzeniem szaroniebieskich tęczówek, gdzie ta szarość była niczym grafit, więc nieraz zdawały się być one granatowe, przez takie ciemne ubarwienie.
    Jakoś starała się podtrzymać rozmowę. Mówiła przy tym nieco wolniej, przez co mogło się zdawać, że dziewczyna się nabija, aczkolwiek jej zmartwieniem było, że ktoś jej nie rozumie, a Zoya nienawidziła się powtarzać.

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Witam ];-> Chętnie rozpocznę ciekawy wątek, bądź nawet skuszę się na jakieś ciekawe powiązanie... Porzuć tylko pomysł. ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Już kocham Cię za ten pomysł i już kocham naszą rozmowę. A może zrobimy z naszych postaci dobrych przyjaciół? Już na starcie. On będzie dobrze znał jej sytuację. Co zresztą postaram się opisać w początku a dalej pociągniemy to tak jak proponujesz. Ona się u niego zatrzyma i razem będą prowadzić śledztwo itp. Hmm? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Wiesz, lepiej jak będzie mieszkał z jedną postacią. To zawsze można u nas odrzucić i zastąpić to zwykłym wpadaniem mojej postaci do Twojej, Ona może czasem przysnąć u niego i tyle. No ale jak wolisz, naprawdę. Szczerze mówiąc to jestem leniem i byłabym wdzięczna gdybyś zaczęła, ale sama również mogę to zrobić. :) ]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Dobra, uwaga, mam pomysła. Powiedzmy, że babcia Scarlett, przerażona faktem, że wnusia rówieśnika ostatnim razem widziała w telewizji, dorwała gdzieś Timmy'ego celem podrzucenia go ukradkiem Scarlett w charakterze randki w ciemno... Co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  17. Timothy Browning, czyli słodki Tim z lat dziecinnych, chłopak, który wprost uwielbiał ciągnąć ją za włosy, a przy tym jako jeden z nielicznych potrafił podołać jej dzikim pomysłom. Znali się od tak dawna i wciąż się przyjaźnili. Niesamowite i coraz rzadziej spotykane w dzisiejszych czasach.
    Jako przeprowadzka przez sam Arianę nie została przyjęta zbyt dobrze. Niemalże od razu po jego zamieszkaniu w krainie Bogactwa i obłudy zafundowała mu długi monolog na który składał się wykład o tym jaki szkodzący wpływ na niego będzie miało miejsce w którym się znajduję. Zresztą bardzo się nie myliła, teraz jednym z jego ulubionych zajęć było spanie na kanapie, zajadanie się fastfoodami zamiast prowadzić życie które znali oboje bardzo dobrze.
    Dzisiejszego dnia postanowiła złożyć mu wizytę, po części była spowodowana jej ciekawością, czy aby jej przyjaciel nadal żyje, bo ostatnio długo się nie odzywał - co pewnie było spowodowane za dużą odległością leżenia od telefonu - poza tym miała zamiar wyciągnąć na miasto by sprawdzić kilka poszlak, jakie do niej niedawno przyszły.
    W ten oto sposób znalazła się w jego salonie, który w magiczny sposób stał się cudownie czysty. W powietrzu nadal unosił się zapach płynu do mycia podłóg.
    - Witam Cię leniwcze. - powiedziała wzdychając. Poprawiła skórzaną kurtkę, którą miała na sobie po czym spojrzała na niego i zmierzyła jego postać wzrokiem. - Jestem pod wrażeniem... Masz na sobie czyste ubranie, a w twoich włosach nie ma okruszków czipsów... Czyżbyś spał dziś we własnym łóżku, w którym o dziwo nie jadłeś niczego poprzedniego wieczoru? Wow. - zaśmiała się cicho wywracając oczami. Tim doskonale wiedział, że taki był już urok Ariany. Uwielbiała wszystko komentować, ale w tym przypadku był to żart, oznaka sympatii, a nie atak czy złośliwość. - Jeśli chodzi o postępy to znalazłam adres kancelarii, której klientem był mój ojciec. Można to sprawdzić. Może przy odrobinie szczęścia czegoś się dowiem. Dołączysz mi w tej niemalże samobójczej misji? - zagryzła dolną wargę uśmiechając się w jego stronę słodko. Tak, kocio-shrekowe spojrzenie w jej wykonaniu było odegrane znakomicie.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Nie, nie, nie- pokręciła głową, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem, bo dokładnie wiedziała że jest pijana, a Tim miał w stu procentach rację, że już wypiła. Sporo wypiła.
    -Wypiła. Dużo. W poprzednim klubie całego Danielsa- ni stąd, ni zowąd koło nich pojawił się Christian, pomysłodawca wypadu do klubów. Wednesday skorzystała z okazji, przeszukała jego kieszenie, a gdy wyciągnęła zapalniczkę, jak gdyby nigdy nic odepchnęła chłopaka, by ten sobie poszedł.
    -Nie patrz się tak. Zawsze okradam go z zapalniczek- wyjaśniła, widząc minę Tima, po czym jak gdyby nigdy nic odpaliła papierosa, nie zastanawiając się, czy tutaj aby na pewno można palić.
    Po chwili spojrzała na scenę, przechyliła głowę w bok, a jej wzrok uważnie zlustrował dziewczynę, o której jeszcze chwilę temu mówił jej rozmówca.
    -Jak dla mnie- zaczęła po chwili, wypuszczając dym z ust.
    -To wiesz, powinieneś iść i poprosić o ten numer. Z gitary Ci chyba nie przywali, nie ? Szkoda by jej było. Tej gitary, oczywiście- powiedziała, uśmiechając się przy tym.
    -I chętnie się napiję, ale nie wody. Wodę będę pić jutro- dodała, spoglądając ponownie na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Pomysł na wątek? Z chęcią zacznę:)]

    OdpowiedzUsuń
  20. Ach, gdyby on ubrał się na takie przyjęcie w t-shirt i wymiętoloną marynarkę, jego matka chybaby go zabiła. A trzeba powiedzieć, że pani Holt mimo pozorów potrafiła być straszna, szczególnie, gdy w grę wchodziło prezentowanie rodziny. Bo przecież splamiłby honor rodziny, gdyby ubrał się w coś takiego! I choć Andy musiał przyznać, że najchętniej też wcisnąłby się w taki strój jak Tim, niestety musiał przyodziać najnowszy garnitur, prawdopodobnie od Versace czy innego równie sławnego projektanta, który za swoje ciuchy chce niekiedy nawet po kilkanaście tysięcy! Dobra, może i były eleganckie, ale według niego strasznie niewygodne, więc nic dziwnego, że chciał kilka razy wcisnąć taki Tim'owi, ale ten jednak odmówił. W sumie nie było w tym nic dziwnego, ale Andy był zrozpaczony, że nie może się pozbyć tego obrzydlistwa. Jedyne co mu pozostało to schować je gdzieś głęboko w szafie. I tak też zrobił. A na przyjęcia ubierał się w mniej wyszukane i na pewno o wiele wygodniejsze garnitury, acz równie drogie, coby matka na niego nie krzyczała, że musi się za niego wstydzić.
    Jeżeli chciał się upić, będzie miał na to dzisiejszego wieczoru okazję. Bo Andy nie zamierzał podwieźć go do domu i samemu udać się do swojego apartamentu, o nie. Zamierzał znaleźć jakiś dobry klub i tam spędzić kilka następnych godzin, zabierając ze sobą Tim'a. Bo przecież nie zostawi go na pastwę losu! Poza tym, przyda mu się trochę rozrywki, bo Andy miał coraz częściej wrażenie, że chłopak tylko siedziałby w tych swoich książkach i tworzył coraz to nowsze wynalazki. A przecież tak nie można, trzeba się bawić! No i pić, oczywiście. Bo bez picia zabawy nie ma. Zresztą, może Tim po alkohol zrobi się odważniejszy i w końcu uda mu się zdobyć jakąś dziewczynę? Tak, zdecydowanie jakaś by mu się przydała. Nawet na jeden wieczór, aby tylko trochę się rozerwał i poznał smak życia. Ale jak dalej będzie taki nieśmiały to nic z tego nie wyjdzie. A Andrew jak najbardziej chciał dobrze dla niego. Byli przyjaciółmi, a dla przyjaciół robi się wszystko nie?
    Spojrzał ze strachem na starszą kobietę, która faktycznie piła kolejny kieliszek szampana, ale nie patrzyła na niego, a na fortepian, który stał na podwyższeniu. Prychnął cicho pod nosem i klepnął Tim'a po plecach, nieco mocniej niż wcześniej, co miało być dla niego ostrzeżeniem, żeby więcej nie żartował. Jeszcze tego by brakowało, aby ta stara pijaczka obrała go sobie za cel. Chyba zapadłby się pod ziemię, albo uciekł na drugi koniec świata i wrócił dopiero jak będzie miał pewność, że ta już wącha kwiatki od spodu.
    -Jeszcze jeden taki żart, a spędzisz noc samotnie - zagroził, choć w tonie jego głosu można było wychwycić nutkę rozbawienia.- A przecież każdy wie, że przyda ci się trochę rozrywki. Wiesz, odpoczynek od pracy, żeby później lepiej ci się myślało i takie tam - dodał po chwili i machnął przy tym lekceważąco ręką, dając znak szoferowi, aby przyprowadził jego samochód, który już po pięciu minutach stał przed nim bez jakiejkolwiek rysy na lakierze.- Masz szczęście - mruknął do faceta, dając mu sowity napiwek, po czym zwróciła się do Tim'a.- Wsiadał bez pytań i nie marudź. Dzisiaj robimy to, co ja chcę i bez gadania. Wiesz, że jestem uparty.- Uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem, po czym usiadł na miejscu kierowcy, czekając aż Tim usadowi się na miejscu obok niego.

    Andrew Holt

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak powszechnie wiadomo, dobrymi chęciami brukuje się piekło i Bronx.
    Moja babcia miała wiele dobrych chęci. Między innymi bardzo martwiła się, że nie mam kontaktu z rówieśnikami. W efekcie czego teraz powtarzałam liceum. Może być coś gorszego? Owszem, może.
    W zasadzie problem nie polegał na tym, że nie czułam pociągu do płci przeciwnej. Czułam. Kłopot w tym, że widząc rówieśników myślałam: "Hej, on będzie sexy. Za dwadzieścia lat". Nie miałabym nic przeciwko przedstawieniu mojej babci mojego pierwszego faceta, kłopot w tym, że on miał lat dwadzieścia dziewięć i był szczerze przekonany, że jestem młodo wyglądającą dwudziestką. Well.
    W każdym razie tego dnia wracałam z Manhattan Medicine EXPO, będącego być-albo-nie-być dla mojej raczkującej firmy, po ośmiu godzinach w garsonce i profesjonalnym makijażu i nie miałabym ochoty na amory, nawet gdyby objawił mi się nagi Robert Downey Jr. No, chyba, że miałby ze sobą kawę.
    W każdym razie byłam skonana i miałam za sobą pięć tysięcy wykresów obrazujących wyniki badań. Miałam nadzieję wrócić do domu i nastawić wannę na hydromasaż, ale przecież gdyby ten plan się powiódł, oznaczałoby, że bogowie jednak mnie nie nienawidzą.
    W każdym razie weszłam do domu w tym postarzającym o dziesięć lat i dwa doktoraty stroju i od razu wiedziałam, że coś jest nie tak.
    Babcia miała dziwną minę.
    Za sofą siedział Hannibal i też miał dziwną minę.
    A nade wszystko w połowie naszego świeżo wyremontowanego hallu stał jakiś chłopak, którego nie znałam i się na mnie gapił.
    Tak, to było podejrzane.
    - Eee... cześć - powiedziałam elokwentnie tonem "co się tu, do cholery, dzieje i gdzie moja kawa?"

    OdpowiedzUsuń
  22. Wywróciła oczami. Nagle za punkt honoru wzięła sobie opiekę nad przyjacielem, który w krainie bogaczy wydawał się kaleką. Zdecydowanie lepiej mu się wiodło, kiedy musiał szukać pracy by dołożyć się do czynszu. Teraz wydawał się taki zagubiony... A sama Ariana miała nieodpartą potrzebę powtarzania mu co chwile, że to nie jego świat. Po wszystkich doświadczeniach z Manhattanem wolała dmuchać na zimne i ochronić przyjaciela przed czyhającymi tutaj pokusami.
    - Hot-dogi? Zwariowałeś? Postanowione. Dzisiaj będę siedziała Ci na głowie i porządnie Cię nakarmię, dawno już nie jadłeś mojego spaghetti. A skoro mowa o popcornie i filmie to i to dorzucimy na wieczór i nawet nie próbuj się wywinąć, dobrze wiesz że nie lubie jak się wykręcasz. - puściła mu oczko po czym wyszła z mieszkania jako pierwsza poprawiając na swoim ramieniu torbę. Zagarniając kosmyk ciemnych włosów za ucho czekała aż jej przyjaciel raczy opuścić mieszkanie a później je zamknąć.
    - Nienawidzę być pozbawiona samochodu, czuje się taka... Bezradna. - westchnęła. Jej chevrolett miał ostatnio wiele problemów i co chwile lądował u mechanika i chyba powoli musiała przywyknąć, że jej samochód... umiera, co było dla niej prawdziwą katastrofą, szczególnie, że to była jej dziecinka.
    Złapała taksówkę, wpakowali się do niej i pojechali pod znaleziony przez nią adres. Wysiedli. Ariana raz jeszcze spojrzała na kartkę by upewnić się, że dobrze trafili. Kancelaria robiła wrażenie, widać że to nic podrzędnego a firma z prawdziwego zdarzenia, na pewno nie tania.
    - A więc plan jest taki. Wchodzimy, ty odciągasz uwagę w recepcji, a ja przemykam się do gabinetu szefa by poszukać czegoś, okej? Wiesz... Użyj tego swojego czaru.. Czy coś. - zmierzwiła mu pieszczotliwie włosy i z szerokim uśmiechem, zdeterminowana weszła do środka.

    OdpowiedzUsuń
  23. [That's what you get for falling in love:3 No to witaj w kręgu miłośniczek Bon Jovi :D Muszę przyznać z marszu, że kocham imię Tymoteusz, więc gratuluję Ci doskonałego wyboru :> Co do powiązania, widzę, że Tim jeździ na deskorolce. Mógłby coś złamać albo rozbić, czy doznać jakiegoś urazu, przez co znajdzie się w szpitalu, gdzie również będzie Merc ze swoim młodszym bratem, który po raz kolejny coś sobie zrobił. :D]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Dobra zaczynamy:)]
    Miałam włąśnie wyjśc z Cori na spacer,lecz musiałąm się przecież przebrać. Wyjśc w dresach do Central Parku? Nigdy. Przebrałąm się szybciutko w kwiecistą sukienkę i trampki, wzięłam Cori i już otwierałąm drzwi kiedy poczułam i usłyszałam jak ktoś nimi dostaje. Znając życie był tomój sąsiad Timothy. Wyjżałam zza drzwi.
    - Znowu? Oj... No wez. Wiesz że zawsze o tej godzinie wychodzę z Cori. Mógłbyś trochę uważać. To nie wymaga wiele uwagi.
    Zawsze taqk było ja wychodziłąm a on dostawał z drzwi. jakby specjalnie się tu kręcił.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dobrze, to by wyjaśniało wszystko, gdyby nie dość znaczący fakt, że niczego nie wyjaśniało. Wobec czego stałam i czekałam, aż ktoś powie, że jestem w ukrytej kamerze, albo że babcia chciała mi zorganizować moją "Super sweet sixteen", ale zapomniała, że mam już ukończone szesnaście lat.
    Uhm.
    W każdym razie pytania nasuwały się same. Pierwszym i chyba najważniejszym było "Czy Hannibal znowu narzygał za sofę?" Kolejne brzmiały "Zaraz, ale kim tak właściwie jesteś", "Gdzie jest kawa" oraz "Babciu, co ty kombinujesz?"
    Zdecydowałam się na bramkę numer dwa.
    - Zaraz, ale kim tak właściwie jesteś i co tu robisz? - spróbowałam na początek, mając nadzieję, że nie brzmię niegrzecznie. Prawdopodobnie brzmiałam jak ktoś, kto jest w trakcie układania poematu do prysznica, ciepłego łóżka i kota w łóżku... nie, kota nie. Mógłby być ładny facet. Michael Fassbender jest chyba wolny. Mógłby być on. I mangowe smoothie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń