czwartek, 5 lipca 2012

I'm Chuck Bass...

 Charles Bartholomew Bass

» Data urodzenia: 23.01.1994r./ 18 lat
» Miejsce urodzenia: Nowy Jork/USA
» Miejsce zamieszkania: apartament na Manhattanie
» Orinetacja/stan cywilny: heteroseksualny/wolny


historia, czyli parę suchych faktów z życia:
Nie trzeba nikomu go przedstawiać, nie ma w Nowym Jorku osoby, które by go nie znała. To Chuck Bass, osoba, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Osoba, o której chcąc nie chcąc kiedyś usłyszysz i będziesz oczarowany. Bo taki już jest, choć całkowicie negatywny i znienawidzony, to jednak w pewnym stopniu kochany.
Nie trzeba opowiadać o jego historii oraz o tym jakie miał wspaniałe dzieciństwo. Jego matka zmarła zaraz po jego porodzie co było prowodyrem tego aby został znienawidzony przez swojego ojca. I to właśnie brak miłości ze strony swojego rodziciela miał wpływ na to, na jakiego faceta wyrósł Chuck. Bez wątpienia można określić go jako najgorsze wydanie rozpieszczonego bogatego dzieciaka.
Skrywającego jednak w sobie jakieś ludzkie odruchy oraz uczucia. Które potrafi pokazać w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

charakter, czyli z kim właściwie masz do czynienia
Nigdy nie pojmiesz charakteru jaki posiada Chuck. Nigdy bowiem nie poznasz go aż tak aby mieć ku temu możliwość.
Bez wątpienia jest osobą jedyną w swoim rodzaju. Sensem jego życia jest alkohol, seks oraz drogie gadżety, jest usposobieniem tego co w człowieku najgorsze.
Nie da sobą pomiatać, jest jednym z tych ludzi, którzy postawią na swoim za wszelką cenę. Upór i zdecydowanie mu w tym pomagają i zawsze jego zdanie pozostanie na górze. Nie pozwoli się przegadać a swoje zdanie uważa za najlepsze.
Knucie i cała masa intryg to jest tym co go wyróżnia. Nie każdy bowiem potrafi myśleć na tyle logicznie i szybko aby wymyślić to co dla niego jest normalnością. Ma zdolność kojarzenia faktów i szybkiego działa, co zdecydowanie jest jego zaletą. Kiedy masz jakiś problem wal do niego jak w dym, nie licz jednak na to, że pomoże Ci bezinteresownie, to nie ten typ. W każdym swoim ruchu musi mieć jakiś cel inaczej nie widzi sensu aby brać się za cokolwiek.
Jest rozpieszczony zdecydowanie, nie kryje tego. Lubi obtaczać się w luksusie i wszystkim tym co najlepsze. Przyzwyczaił się do tego, że mu należy się dosłownie wszystko. I nie ma zamiaru zmieniać swojego życia, nie ma zamiaru zmieniać jego poziomu. Bo to on jest Chuck Bass, on jest osobą wokół której toczy się całe życie towarzyskie Manhattanu, bez niego niego nie obejdą się żadne ważniejsze imprezy i spędy. Chcesz więc odnieść towarzyski sukces organizując imprezę? Zjednaj sobie tego mężczyznę, a sukces masz murowany. Bez wątpienia można nazwać go rozrzutnym, nie liczy się z pieniędzmi wydając je bez umiary, co prawda ma ich jak lodu więc nikt specjalnie się tym nie dziwi.
Spontaniczność to jego cecha rozpoznawcza. A fałszywość to, to dzięki czemu potrafi zjednać sobie ludzi, a potem wykorzystać ich do swoich niecnych czynów.

wygląd, czyli jak wypatrzeć go w tłumie
Chuck Bass nie należy do grona typowych amantów. Można znaleźć u niego wiele mankamentów urody. Wąskie usta, bladą cerę czy też niewielkie oczy. Jest jednak w jego osobie coś co nie pozwala kobietą przejść obok jego osoby obojętnie. Może to zasługa niesłychanego poczucia stylu, a raczej wyglądu angielskiego dżentelmena, może to woń jego silnych i niesłychanie drogich perfum zwraca na niego uwagę kobiet. A może to po prostu coś co nazywamy urokiem osobistym. Chuck został nim obdarowany bowiem za parę osób i ma go aż za nadto.
Kpiący uśmiech, przeszywający wzrok, to powala kobiety na kolana-zdecydowanie. Oprócz tego głos, silny i niewątpliwie męski, taki jak kobiety lubią najbardziej.
Jaki jest każdy widzi, wyjątkowy w każdym calu. Choć tak bardzo pospolity jest wielką indywidualnością i co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości.

zainteresowania,czyli to co go kręci, co podnieca
Nałogów ma wiele a może nawet aż za nadto jak na osobę w tym wieku.
1. Kobiety - Chuck bez kobiet to jak ryba bez wody. Nie umie się nim oprzeć i vice versa. Nie ma takiej kobiety, której Charles nie poznałby bliżej albo chociaż zechciał. W jego paczce nie ma kobiety, z którą nie odbył by stosunku, jednak z żadną z nich nie stworzył stałego związku.Nie przebiera w środkach. Potrafi zrobić wszystko aby oczarować swoją osobę inną kobietę, a tym, które są obojętne na jego względy umiejętnie umila życie. Nie zadzieraj więc z Chuck'iem nie udawaj, że nie interesuje Cię jego osoba, bo jest narcyzem, nie lubi tego. A przecież lepiej nie mieć wroga w jego osobie, bo z natury nie kończy się to zbyt dobrze.




2. Alkohol - bez tego nie potrafi się obejść żadna imprezowa dusza w szczególności chłopak. Spożywa duże ilości alkoholu różnej maści, czy to whiskey czy też dobre francuskie wino, nie pogardzi niczym co luksusowe i ekstrawaganckie. Rzadko spotkasz go pijanego do takiego stanu, że nie potrafi kontrolować nad swoją osobą, zdarzają się jednak takie momenty, że bez pomocy przyjaciół nie dałby sobie rady. Dobrze wie, że zalewanie sie w trupa nie jest rozwiązaniem jednak nie ma nic przeciwko takiemu zachowaniu, to w końcu Chuck Bass, osoba ponad prawem a przy tym niewątpliwy hipokryta. Ma parę poalkoholowych stanów w jakich się znajduję. Raz wesoły i wręcz nagminnie jak na niego energiczny i spontaniczny a czasem wręcz przeciwnie wręcz kipiący melancholijnym zachowaniem.




3. Papierosy - tak, to także jego nałóg choć zdecydowanie najlepszy. Nie potrafi skupić się na jednym rodzaju więc pali każde, każde które mu zasmakują a oto bez wątpienia nie łatwo. Bo tak wybredna osoba jak on nie pali byle czego. Kubańskie cygara, markowe papierosy - tak, tak. Nie przesłyszałeś się Chuck zrobi wszystko aby być wyjątkowym i otoczonym luksusem, nie zawaha się więc nawet otworzyć własnej linii papierosów byleby tylko pozostać wyjątkowym i wyróżnić się spośród szarych rówieśników bez wyrazu.

inne, które mogą interesować albo zanudzić

  • ma małpkę, którą nazwał Cukierek
  • obsesyjnie kolekcjonuję markowe krawaty oraz rękawiczki
  • najczęściej nosi ubrania w stonowanych kolorach takich jak czerń czy też granat
  • elegancki zawsze i wszędzie, nie zobaczysz go ubranego inaczej
  • w przyszłości ma zamiar zostać bizesmenem i otworzyć własny biznes a najlepiej kilka
  • świetnie sobie radzi w grach karcianych, a dzięki swojemu szczęściu często odwiedza kasyna o dziwo nic tam nie tracąc
  • maniak najnowszych gadżetów, musi mieć najnowsze modele telefonu, odtwarzacza muzycznego czy też aparatów, nawet jeśli używa go sporadycznie
  • związek? nie, to nie dla niego, wie jaki ma charakter i nie chce nikogo ranić
  • jego ulubione perfumy to Giorgio Armani Code pour Homme
  • garnitury najczęściej kupuję od Prady 


Bezinteresowna przyjaźń może istnieć tylko pomiędzy ludźmi o porównywalnych dochodach - powiązania


[witam, karta bez wątpienia jeszcze bez wyrazu, niedokończona i pełna błędów, stylistycznych, gramatycznych, interpunkcyjnych-w miarę swoich możliwości jednak wszystko rozbuduję tak aby karta była choć w jakimś stopniu dobra. w każdym bądź razie na wątki jak i powiązania, chętny-nawet bardzo, bardzo, bardzo ;)]

88 komentarzy:

  1. [Cześć, cześć! Wyrażę chęć na wątek i powiązanie (a to będzie trudne), więc można byłoby to obmyślić? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hah, jak dobrze, że pojawiają się wreszcie kanoniczni panowie :3 Witam serdecznie, oczywiście wątek musi być. Ale najpierw co z powiązaniem?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Oczywiście, że będzie trudno, ale zawsze się odnajdzie złoty środek, bo tak naprawdę nie wiadomo, jaka jest Zoya. Kobieta zmienną jest, prawda? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [W takim razie, jakiś pomysł na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  5. Mus przyzwyczajenia do rodzicielskich decyzji - z tym Zoya musiała się pogodzić w ostatnie dni, gdy dowiedziała się o przeprowadzce i do tego właściwie doszło. Dziewczyna nie miała za wiele do gadania, aczkolwiek swoje zdanie powiedziała. Może czasem o kilka słów za dużo, choć było to uzasadnione jej stwierdzeniem, iż przeczekanie kolejnego roku, by zakończyła szkołę, będzie dla niej o wiele bardziej komfortowe. Nie musiała się zamartwiać i stresować na nowy rok szkolny, gdzie trafi do kolejnej prywatnej instytucji edukacyjnej wśród kolejnych bogaczy.
    Tylko czy ona się stresowała tak naprawdę? Raczej było to sprawą najmniej ważną. Taką, która nie mogłaby spowodować, że dziewczyna zaczęłaby się obawiać.
    Spodziewała się z pewnością nieprzychylnych spojrzeń i komentarzy. Wyzyskiwanie i wykorzystywanie nowych uczniów. Co z tego, że ten sam rocznik? Nowy to nowy i już.
    Teraz jednak, gdy były wakacje, miała możliwość przyzwyczajenia się do nowojorskiego czasu i mentalności. Nie ukrywała, że na rękę jej to nie było. Powinna poznać okolice, coś robić, znaleźć jakieś towarzystwo, aczkolwiek to nie było tak łatwo. Zwłaszcza, że brązowowłosa była nastawiona sceptycznie do szału Ameryki.
    - Nie będzie mnie cały dzień. Trzeba załatwić kilka spraw. - oświadczyła rodzicielka dziewczyny, a ta tylko uniosła znużone spojrzenie, starając się wybudzić ze snu. Jak na razie - czas wcale jej nie sprzyjał.
    Więcej nie powiedziała, ponieważ radość (wewnętrzna) rozpierała ją. Nie wiadomo właściwie z czego. Odprowadziła matkę do drzwi, a gdy ta wyszła, to machnęła nimi, żeby się zamknęły same. A do tego najwidoczniej nie doszło, o czym Zoya nie wiedziała, od razu olewając całą sprawę.
    Wzięła swój laptop i niewielkie, choć mocne głośniki do niego, przeszła do salonu i tam postawiła na stoliku do kawy. Jeszcze się cofnęła do swojej sypialni po szklane bongo, które miało jej pomóc w zrelaksowaniu się.
    Ot, jeden, ale porządny buch nikomu nie zaszkodzi, prawda?
    I z tą myślą, zasiadła w dumie na kanapie, poprawiając spodenki szortów, w jakich siedziała. Jeszcze się nie przebierała, bo w planach nie miała wyjść gdziekolwiek.
    Nabiła odpowiednio, tu włączyła muzykę, racząc swoje uszy czymś odpowiednim. Zaciągnęła się porządnie oparami, wstrzymując je w swoich płucach i odstawiła na bok naczynie.
    Gdzie tam miała sobie szczędzić zdrowia! Płuca, za chwilę wątroba dojdzie, a jeszcze później ogłuchnie. Zatem nietrudno było sięgnąć po butelkę z prawdziwą szkocką, a nie taką, co to podają w niektórych klubach. Przelała niewiele do kryształowej szklanki.
    I tak spijając, wsłuchiwała się w muzykę, nieco tańcując zgrabnie po lokum. Tu podeszła do okna, spoglądając na widok Manhattanu, tam jeszcze coś zrobiła. Z pewnością można było ujrzeć jakiś uśmiech, błąkający się w jej kącikach ust.
    Nie dostrzegała, że drzwi się uchyliły. Nie zwracała uwagi na to, że ktoś przechodzący korytarzem mógł usłyszeć muzykę wydobywającą się z jednego z apartamentów.
    Była zbyt zajęta sobą, by jakoś odciążyć zły humor.

    [A powiązanie, jeśli takowe możliwe, pozostawiam tobie; chyba że mamy coś razem ustalić. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jesteś znudzony już tymi wszystkimi blogami o Londynie, Paryżu, Nowym Jorku czy innym wielkim mieście? Znudziły ci się blogi o Harrym Potterze, nadprzyrodzonych siłach czy normalnych szkołach w wielkich miastach? Spróbuj w Party-Hard. Tutaj cały czas trwa zabawa. Możesz stać się uczniem szkoły, nauczycielem lub mieszkańcem Springfield. Zobacz sam na własne oczy. Przekonaj się co to zabawa z Party-Hard. Wejdź na party--hard.blogspot.com i zobacz coś więcej niż szkołę czy miasto.

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Dzień dobry, na jakim etapie jest nasza znajomość? ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Annie Fitzgerald4 lipca 2012 15:53

    [Podoba mi się! :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ No to tak, przyjmijmy, że ich relacja jest taka jak w pierwszym odcinku drugiego sezonu. Czyli Blair jest na niego wściekła, że nie przyleciał do niej do Paryża i całe lato zabawiał się z jakimiś niuniami, a Chuck jest...No cóż jest sobą xD ]

    OdpowiedzUsuń
  10. [a ja byłabym skłonna do prowadzenia męskiego wątku między dwoma dupkami, o! ♥]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Wątek robimy, prawda? <3]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ A chcesz coś zacząć, prawda? ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Bass...<3 wątek, wątek, wątek! Masz ochotę praaawda?;>>]

    OdpowiedzUsuń
  14. [A w sumie to jeszcze tak zapytam, zanim coś zacznę, Serena i Chuck wciąż mieszkają pod jednym dachem, czy jak?]

    OdpowiedzUsuń
  15. [A zaczniesz? Obiecuję, że się zrehabilituję, bo tak wstyd zaszczycić przyjaciela Nate'a jakimś chłamem, a coś mi się słowa kleić nie chca... ;/]

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Czyli kochasz! <3 Ej odpisze wieczorem bo idę teraz dalej świętować zakończenie roku :) ]

    OdpowiedzUsuń
  17. Serena poprzedni wieczór spędziła u Blair, a w sumie wyszło to całkiem przypadkiem. Fakt faktem, miała wreszcie okazję, żeby porozmawiać z przyjaciółką tak od serca. Za to rano wpadła do domu, żeby przygotować się do kolejnego wyjścia. Wiele razy mówiła sobie, że może czas się wyprowadzić, bo ona i dwóch Bassów pod jednym dachem, to zwyczajnie za dużo do zniesienia na raz. Tego ranka miała kolejny powód, żeby zapakować swoje wszystkie rzeczy i zniknąć z domu chociaż na kilka dni. W końcu hotel nie może być gorszy od tego miejsca, tak? W końcu w hotelowej łazience na bank nie zastaniesz nowej kochanki swojego przyrodniego brata.
    Drzwi do pokoju Bassa otworzyły się z takim hukiem, że pewnie było to słychać nawet na dole. Całe szczęście, że byli w domu sami, to pewnie raban jaki stworzyłby się przy okazji kłótni, źle wpłynąłby na wszystkich mieszkańców.
    - Chuck ! – krzyknęła Serena stając w drzwiach – Czy Twoje przemiłe koleżanki nie mogłyby tak nieco szybciej z rana przebierać nóżkami – warknęła. W końcu w ogólnej łazience to sobie mogły siedzieć ile chciały, ale żeby jakaś tleniona panienka właziła w swoich tanich stringach do jej łazienki to było przegięcie.
    - Może mogłyby też nie gubić się przypadkiem w mojej łazience ! – krzyknęła patrząc na pana Bassa leżącego na łóżku.
    [Mam nadzieje, że może być tak..]

    OdpowiedzUsuń
  18. Ona nie mogła sobie zarzucić problemów rodzinnych. Rodzice pałali do siebie uczuciem, choć i kłótnie były. A gdy takie się pojawiały to nie było zbyt spokojnie w domu dziewczyny, przez co ta tylko umykała przez okno, na noc gdzieś się gubiąc.
    Co z tego, że później rodzice w nią ciskali gromem, ponieważ pozwalała sobie na tak mało odpowiedzialne czyny? Po co miała ich słuchać, lepiej było się zabawić!
    Teraz jedynie była na nich wściekła (co jest mało powiedziane), że tak się zachowali. Mogła zostać w Anglii, skończyć szkołę i - być może - skierować się na Cambridge lub do Oksfordu, by tam kontynuować naukę na wyższym poziomie. Za to teraz się dowiedziała, że ma zostać na stałe w Nowym Jorku, przy czym do zaoferowania był Yale lub Harvard czy Princeton. Niezbyt jej się to widziało, ale już milczała na ten temat, nie mając zamiaru dalej szarpać swoich nerwów.
    Ciemnowłosa dalej sobie tak tańcowała, popijając co rusz alkohol i rozsmakowując się nim. Czasem przesuwała palcami po swoich włosach, które odgarniała do tyłu, bo te nie dość, że były długie to jeszcze grube i gęste, że warkocz z nich mógłby się równie dobrze nadać jako sznur do cumowania jachtów.
    W zamiarze sprawienia kolejnego bucha swoim płucom i dodania kolejnej szkodliwej substancji wątrobie, chciała skierować się do stołu, lecz przystanęła nieco zdziwiona obecnością nieznajomego chłopaka.
    Nawet nie zwracała uwagi na swój ubiór. Bo to zwykłe krótkie szorty i jakaś podkoszulka.
    Uniosła brwi ku górze, kierując się do laptopa, na którym wcisnęła odpowiedni przycisk, pauzując muzykę.
    - Obsługa hotelowa powinna pukać, a gdy zameldowany lokator nie odpowiada to najwidoczniej nie chce obecności pracownika hotelu - zwróciła uwagę, spoglądając na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  19. [tylko że jakieś powiązanie i miejsce by się przydało w wątku! a ten zaczęłabym późnym wieczorem ;) co do powiązania to mogą się dogadywać, choć często są sobie sprzeczni (albo i nie), masz jakąś propozycję?]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Jasne, że wybaczam, bo moje też nic nie lepsze będzie.]
    Nate doskonale wiedział jaki Chuck jest. Znał go od bardzo dawna i chociaż był czas, kiedy naprawdę nie mogli na siebie patrzeć, to z czasem stali się bliskimi sobie przyjaciółmi.
    To, że byli tak różni charakterami sprawiło, że zazwyczaj nie wpadali w konflikty, chociaż oczywiście czasami nie dało się ich uniknąć, ale to tylko jednorazowe przypadki.
    Tego wieczora on także myślał o tym gdzie by się tu wybrać, bo nienawidził siedzieć w domu. Nie miał też pojęcia, że limuzyna Chucka dopiero co zajechała pod jego dom. Właśnie wyciągnął telefon i wybrał z kontaktów numer Chucka, a kiedy ten odezwał się po drugiej stronie, Nate powiedział:
    -Nie wiem co teraz robisz i gdzie jesteś, ale rzuć wszystko, bo nie wyobrażam sobie spędzić tego wieczoru w domu.
    Tak, czasami łapała go tak ogromna chęć na imprezowanie, że nie potrafił jej stłamsić żadnymi sposobami.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Chuck ! – krzyknęła głośniej podnosząc ręce do nieba. Jeśli ktokolwiek tam był, to z pewnością wziął sobie za cel ignorować poczynania Bassa, albo działać na nerwy Serenie. Ona z kolei sama już nie wiedziała, co z tego wszystkiego było gorsze. Bo przecież była jeszcze Blair, która nie przyznawała się do tego, ale którą z pewnością zabolałaby informacja, że bassowe kochanice paradują po łazience jej najlepszej przyjaciółki.
    - Mówię poważnie, masz kontrolować swoich gości ! – warknęła patrząc na niego wyczekującym wzrokiem. Zupełnie jakby mówiła mu „tak, teraz paniczu z bożej łaski”, ale przecież w tej chwili na szczęście żadnej jego panienki tutaj nie było.
    - Poza tym, nie pomyślałeś o Blair? Masz zamiar mieć to wszystko tak zupełnie gdzieś? – westchnęła ciężko, dzisiejszy dzień będzie skupiał się wokół przemyśleń ‘Czy ten Bass – dupek ma cokolwiek wspólnego z normalnym, czującym człowiekiem?’

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziewczyna mówiła całkiem poważnie.
    To tak samo można by stwierdzić, że jakby jej tutaj nie znać! Ona jest z tej rodziny, gdzie to znany Rockefeller był filantropem, którego majątek przekraczał trzy cyfrową sumę miliardów, gdyż tak zostało to oszacowane.
    Spojrzała na niego, rozchylając lekko wargi i opróżniła szklankę, stawiając ją na stoliku.
    - Nie jesteś obsługą? - spytała retorycznie, obchodząc chłopaka - Wybacz. Macie dość podobne stroje, że myślałam, iż z kierownictwa jesteś czy kogoś z podwładnych - dodała, uśmiechając się do niego przepraszająco.
    To drugie to już mogło być nieco złośliwe, ale nie jej wina, że brunet miał taki styl, że dzisiejsze ubranie, które miał na sobie, przypominało odzież roboczą pracowników hotelu!
    Normalna osoba to by wrzeszczała i krzyczała, chcąc chłopaka wyrzucić z apartamentu. A Zoya co? Ona usiadła sobie na skórzanej sofie, zakładając nogę na nogę i spoglądając na nieznajomego jej człowieka w zastanowieniu.
    To właśnie nie było normalne.

    OdpowiedzUsuń
  23. Myślała, że po prostu padnie. Można się było z reguły spodziewać po Chuck’u wszystkiego, że będzie egoistyczny, że go nic nie obchodzi. Bez przesady, przecież też był człowiekiem, musiał nim być, prawda?
    - Naprawdę nic, a nic Cie nie obchodzi Blair? – spytała spuszczając z tonu. Przy tych jego panienkach, to co powiedział wcześniej było po prostu nie do pomyślenia. Wydawało się, że chłopak odzyskał serce i uczucia, Serena wierzyła, że może to go zmieni. Nagle okazuje się, że znów wrócił do bycia sobą, totalnym palantem, którego wszyscy mieli dość. Co mogła więcej powiedzieć, zatkało ją. Każdego na jej miejscu by zatkało, czy Bass był tak zdolnym aktorem? Z pewnością, ale jeśli chodziło Blair, powinien chociaż trochę się opamiętać.
    - Masz rację, może powinnam się wyprowadzić. Ciekawe co powie na to Bass. Serena wyprowadziła się z domu przez jego nieznośnego syna. – prychnęła, bo wiedziała, że to nie ma sensu. Co miała zamiar zrobić? Zgodnie z wolą ‘jaśnie pana’ spakować się i wynieść do Plazy, albo do Blair.

    OdpowiedzUsuń
  24. Spojrzała na niego, później na garnitur chłopaka. Przechyliła przy tym lekko swoją głowę i ściągnęła usta w dzióbek, jakby chciała go ocenić.
    - Skromność - przyznała, kiwając głową. Nie szczędziła sobie sarkastycznych wypowiedzi, co u niej było już na porządku dziennym. Po co miała to robić?
    Chociaż mogłaby się inaczej zachowywać, ze względu na to, że nikogo nie zna, a wrogów nie chciała sobie przysporzyć, prawda?
    - Sądziłam, że Bart Bass jest właścicielem hotelu, ale niech tak będzie - mruknęła w zamyśleniu, owijając wokół palca kosmyk włosów, który zgarnęła za ucho. - O ile mi wiadomo, Chuck - tutaj się zatrzymała, nie za bardzo będąc pewną, czy dobrze wymówiła imię chłopaka. Jako Brytyjka, o innym akcencie i niektórych inszych słowach potocznych, miała pewne problemy - Jestem waszą klientką, apartament jest wynajęty i jest opłacany. Nie ma ciszy nocnej, więc muzyka może grać. A przede wszystkim wasz klient, wasz pan, tak? - zadarła nieco głowy, spoglądając z jako-taką wyższością, choć tego dziewczyna nie odczuwała.
    Przechyliła się na bok, sięgając do etażerki, na której stała pusta i czysta krystaliczna szklanka. Przelała do niej trunku, podsuwając chłopakowi, a swoją, już napełnioną, przytknęła do ust.
    - Zoya Rockefeller - przedstawiła się całkiem spokojnym tonem, jakby wcześniej niczego nie mówiła. Wręcz znużenie wypływało z jej ust.
    Zapiła swoją godność alkoholem.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Co powiesz na wątek z postacią, która diametralnie różni się od Twojej? :)]

    OdpowiedzUsuń
  26. [O, miło :) Z powiązaniem będzie ciężko zważając na charaktery naszych postaci więc chyba będzie lepiej ich dopiero poznać. Miejsce spotkania.. Skoro Chuck lubi imprezy to może spotkaliby się na jeden z nich? Co prawda Cordelia nie jest ich miłośniczką ale czasem trzeba wyjść do ludzi, prawda? Będziesz tak dobry i zaczniesz? ;) I uprzedzam, że nie piszę epopei.]

    OdpowiedzUsuń
  27. Clarissa Lockwood4 lipca 2012 20:52

    [Jak go widzę, to serce mi co raz szybciej bije :) Pomysł na wątek? :D]

    OdpowiedzUsuń
  28. - Tak powinieneś ! Bo to chyba jedyna osoba, której w tej chwili na tobie zależy, a nie powinno – prychnęła zaciskając zęby, ah gdyby tak mogła mu przyłożyć w tę jego wredną buźkę. Co on wiedział, o czym on miał pojęcie? Czy w ogóle jakakolwiek rozmowa miała w tym wypadku sens.
    - Oh, jesteś Chuck Bass. Wszyscy już o tym słyszeli, wszyscy już tym rzygają, kochaniutki – ostatnie słowo powiedziała zupełnie tak, jakby on to zrobił, ale czy to było jakieś wyjście? Pewnie nie.
    Serena stanęła na korytarza, zastanawiała się co ma teraz zrobić. Ostatecznie stwierdziła, że zrobi dokładnie to, co wcześniej powiedziała. Na moment zniknęła w swojej sypialni, zabrała tylko torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami, resztą zajmie się ktoś inny, ale z pewnością szybko nie wróci do domu.
    - Pilnuj swoich dziwek Chuck – warknęła. Nie było co owijać w bawełnę, pójść z kimś do łóżka tylko dlatego, że miał na nazwisko Bass? Kiepski powód.

    OdpowiedzUsuń
  29. Clarissa Lockwood4 lipca 2012 21:25

    [ha! oczywiście, że mam. xD Ale zacznę jutro, bo net mi wariuje :)]

    OdpowiedzUsuń
  30. - A może jesteś po prostu zbyt leniwy, żeby spróbować, żeby się nią zainteresować, zawalczyć? – spojrzała na niego z jedną brwią uniesioną do góry w teatralnym geście. Przecież to było niedorzeczne, że nagle tak po prostu sobie ją odpuścił, a jeszcze jakiś czas temu szalał za nią jak jakiś gówniarz. Co mogła mu jeszcze powiedzieć, czy było coś czego Chuck w tej kwestii nie wiedział? Podejrzewała, że doskonale wiedział, po prostu nie chciał się przyznać. Nie był takim totalnym dupkiem, czasami miał swoje przebłyski, tak jak Serena sądziła.
    Usiadła na sofie przyglądając mu się z zastanowieniem, co ona miała z nim nieborakiem zrobić?
    - Nie pomyślałeś o tym, że można spróbować jakoś inaczej, niż tak jak teraz? – podeszła do barku i nalała sobie do szklanki whisky, na trzeźwo tego się nie dało znieść.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ostatnimi czasy coraz częściej myślała o powrocie do Londynu. I nie miała tu na myśli pobytu tam przez dwa - trzy tygodnie ale ostateczny powrót. Mimo trzech lat spędzonych w Nowym Jorku nie potrafiła się tu odnaleźć. Może wpływ na to miał jej charakter i sposób bycia? W końcu tak bardzo różniła się od tutejszej młodzieży.. Chociaż, może nie tak bardzo? Przecież przeżyła przygodę z narkotykami, która trwała ponad dwa lata. Potrafiła też robić szalone rzeczy kiedy tylko znalazła się w równie szalonym towarzystwie. Nie można jej jednak zarzucić, że próbowała upodobnić się do ludzi, z którymi w danej chwili przebywała. Cordelia była pełna sprzeczności, nie dało jej się opisać za pomocą paru słów. Chcąc ją poznać trzeba odbyć z nią kilka jeśli nie kilkanaście rozmów.
    Klub nie był najlepszym miejscem na zdobycie nowych znajomych ale ona nie po to się do niego wybrała. Miała po prostu ochotę wyjść gdzieś wieczorem i dobrze się bawić tak więc kiedy tylko weszła do środka skierowała się w stronę baru.

    [Oj, ja w tym także dobra nie jestem :P]

    OdpowiedzUsuń
  32. -Świetnie, w takim razie do zobaczenia - powiedział i rozłączył się.
    Jak do tej pory stał tyłem do wejścia, więc nie widział, że w jego pokoju pojawił się Chuck. Kiedy jednak się odwrócił, stanął jak wryty widząc swojego przyjaciela opartego o framugę i z marynarką w ręku.
    -Yyy... no teraz, Stary to pokonałeś samego siebie - powiedział z lekkim uśmiechem, bo był doprawdy zaskoczony widokiem swojego kumpla zaledwie sekundę po swoim telefonie.
    Tak, to była telepatia, naprawdę. Ni mniej, ni więcej.
    -Dobra, to siadaj, daj mi chwilę, ja się przebiorę i już wracam do Ciebie - powiedział z lekkim uśmiechem, po czym zniknął w garderobie.
    Wrócił po kilku minutach, już przebrany, zakładając właśnie kurtkę.
    -Dobra, możemy iść - powiedział, chowając jeszcze telefon do kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  33. [ Tu B tak z góry mówię :p ]

    Prawdę powiedziawszy Blair nie zamierzała wychodzić dziś z domu jednak przypomniało jej się, że nie zdążyła jeszcze odebrać dokumentu, który miała złożyć na wybranej przez siebie uczelni więc chcąc nie chcąc musiała wsiąść z taksówkę i pojechać do szkoły. Miłe panie z sekretariatu widzą kto ZASZCZYCIŁ je swoją obecnością bez żadnych zbędnych słów i pretensji - które najpewniej miałyby do kogoś kto nie był nią - dały jej potrzebne dokumenty i już po dziesięciu minutach dziewczyna mogła opuścić ten przeklęty budynek.
    Drogę powrotną zamierzała pokonać na nogach, tak ona Blair Waldorf chciała się przespacerować, tak po prostu. Chodzenie jakoś zawsze pomagało jej uporządkować myśli o wiele lepiej niż taka jazda w taksówce na przykład. A akurat porządkować to ona miała co. W końcu jeszcze nie doszła do żadnych konkretnych wniosków w sprawie Chuck'a, a przecież do jakiś dojść musiała. Już zamierzała przejść na drugą stronę ulicy, kiedy nagle jej oczom ukazał się wspominany wcześniej osobnik. Co więc miała robić Blair? Oczywistym było, że nieco spanikowała, ale w końcu była Waldorf, tak? Uniosła więc dumnie głowę i udając, że wcale go nie zauważa przemaszerowała przez pasy. I nie, w myślach wcale nie powtarzała ''pójdź za mną, proszę dogoń mnie''

    OdpowiedzUsuń
  34. [Witam :) Skoro jest chęć na wątek, to zaczynam. Jak Ci się nie spodoba, to mów a zmienimy.]

    Księżyc niczym srebrna kula wisząca na niebie imponująco wraz ze światłami Manhattanu mienił się nad rzeką Hundston tworząc niezwykłą scenerii. Towarzyszyły mu także gwiazdy świecące na niebie, będące na kształt maleńkimi diamencikami porozrzucanymi na ciemnym aksamicie. Manhattan właśnie zaczynał swoje życie nocne. W jednym z najbardziej luksusowych hoteli na Manhattanie odbywał się właśnie bankiet. Drogie drinki, wytworne przystawki , śmietanka towarzyska i na pozór dobra atmosfera. To właśnie otaczało panienkę Evans, która w owej chwili umilając czas gościom wraz z pewnym zespołem śpiewała jazzowe kawałki. Swoja aparycją jak i głosem zachwycała zebranych. Występując lustrowała wszystkich wzrokiem. Wnet zauważyła młodego mężczyznę, który siedząc ze szklanką trunku przy barze obserwował ją. Chuck Bass, o tak o nim zdecydowanie dużo słyszała. Przed występem już miała się z nim zapoznać, lecz została proszona by wystąpić. Posłała mu delikatny uśmiech i powróciła wzrokiem do gości będących nieco z drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
  35. Clarissa Lockwood5 lipca 2012 09:41

    [Obiecałam, że zacznę, to zaczynam. I specjalnie dla ciebie główkowałam! I nie miej do mnie pretensji, jak wątek wyjdzie zwyczajnie kiepski, okey? :D]

    Sama nie wiedziała co tutaj robi? Na Manhattanie. Przecież to wcale nie jest jej miejsce, jej dom. Wychowywała się w Bronksie i powinna tam zostać, a nie zamieszkać na Manhattanie, gdzie z każdej strony widziała nadętych bogaczy, którzy korzystając z każdej okazji, chwalili się swoją kasą i tym co robią ich rodzice. To nie było w stylu Clarissy. Ona uważała, że nie pieniądze są najważniejsze, a miłość.
    Tego dnia ciocia zabrała Nathana, pozwalając tym samym Clarissie zająć się samą sobą. No a co ona mogła robić?
    Wszystko jedno, byleby się nie nudzić! Może kosz, może posiedzenie w parku?
    Clarissa ubrała na siebie swoje kochane spodnie boyfriendy, białą bokserkę, kolorowe adidasy, rozpuściła włosy i ubrała czarną czapkę. Ten jej oryginalny styl.
    Wyszła z domu, zastanawiając się gdzie może iść.
    Zdecydowała, że przejdzie się po mieście.
    Idąc tak, usiadła na ławce w centrum handlowym.
    Jej uwagę przykuł pewny siebie brunet. Był pewny tego, że jest najlepszy. To było widać!
    Uniosła delikatnie brew i uśmiechnęła się złośliwie.
    Miała jednak nadzieję, że chłopak tego nie zauważy. Nie chciała mieć z nim sprzeczki. No bo po co być wrogo nastawionym?
    Nie wiedziała czemu, ale cały czas się na niego patrzyła.
    Co w nim takiego było?

    OdpowiedzUsuń
  36. Chuck Bass? Nie, nie kojarzyła. Nawet jesli musiała, to i tak nie kojarzyła. Czemu? Nie obchodzą ją aroganci, egoiści, bogacze. A do tego jest dupkiem, tak? To tak samo sprawia, że ma już minusa.
    Zauważył. I dobrze! Niech wie, że nie każdy musi się im zachwycać. I niech wie, że nie musi każda kobieta się nim zachwycać.
    Małolaty?! Przecież Clara nie jest małolatem. A jeśli i nawet, to on też. Na takiego dorosłego jej nie wyglądał.
    Uśmiechnęła się z politowaniem. Czego on tak szukał? I do tego przy sklepach gdzie zazwyczaj przychodzą dziewczyny.
    Czyżby chciał coś kupić wybrance swojego serce? A w ogóle wie co ma kupić?
    Clarissa dalej go obserwowała. Sama nie wiedziała czemu, ale chciała do niego podejść. Jednak brakowało jej tej odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dziewczyna co jakiś czas powracała do niego swoim kocim wzrokiem. Kiedy zakończyła swój występ i dostała od ludzi wielkie brawa skłoniła się, a zespół dalej grał jazzowe kawałki. Zeszła ze sceny, gdzie od razu została zaczepiona przez grupę mężczyzn. Porozmawiała z nimi jakiś czas, a potem doszła do baru. Usiadła na wysokim krześle niedaleko Bassa i zamówiła drinka. Kiedy barman podał jej szklankę z trunkiem podziękowała mu uroczo i umoczyła usta. Co jakiś czas ktoś dochodził, prosił ją do tańca, zagadywał. Lecz w chwili obecnej siedziała samotnie popijając trunek.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wiedziała to? Och owszem w końcu gdyby nie ta jedna charakterystyczna cecha Blair pewnie wcale by się nim nie zainteresowała jednakże to miło byłoby jej gdyby Chuck wykazał chociaż odrobinę inicjatywy. Gdyby wtedy do niej przyjechał...Ale nie przyjechał, a ona nie zamierzała marnować czasu na gdybanie więc po prostu szła przed siebie z wysoko uniesioną głową zastanawiając się jakim cudem udało jej się nie wpaść jeszcze na któregoś z przechodniów.
    Będąc w połowie drogi do...Właściwie to dokąd? Z początku zamierzała iść się przespacerować i okrężną trasą dojść do domu jednak obecność Bass'a skutecznie pokrzyżowała jej plany i po jakimś czasie dziewczyna zorientowała się, że wcale, ale to wcale nie jest w połowie drogi do swojego domu. Wprost przeciwnie, szła w zupełnie innym kierunku i tym kierunkiem na nieszczęście okazał się być Brooklyn. Ona, Blair Waldorf znalazła się na Brooklynie tylko i wyłącznie dlatego, że jakiś idiota, znany również jako Chuck Bass PRZYPADKIEM stał po jej szkołą i PRZYPADKIEM postanowił ją śledzić. Bo, że za nią idzie dziewczyna zauważyła już na początku swojej trasy jednak przez kolejne trzydzieści minut skutecznie ignorowała jego obecność. Prawdę powiedziawszy zaczęła jej ona przeszkadzać nieco bardziej właśnie wtedy gdy jej nogi zaprowadziły ją na dolny Manhattan.
    - Bass - syknęła, mrużąc gniewnie oczy, kiedy w końcu raczyła obrócić się w jego stronę. - Rozumiem, że mas zna moim punkcie pewną...obsesję, ale to naprawdę nie tłumaczy twojego zachowania - poinformowała go. No bo dajcie spokój, najpierw mówi jej, że wcale niczego do niej nie czuje, a teraz jak gdyby nigdy nic traci pól swojego przedpołudnia na chodzeniu za nią. No litości.

    OdpowiedzUsuń
  39. Taka właśnie była, intrygująca na każdym kroku. Skromna też, ale to już tak przy okazji. A jeśli już skupiamy się na wymienianiu jej cech charakteru pragnęłabym również zaznaczyć, że była inteligentna, niesamowicie inteligentna i właśnie z tego powodu nie uwierzyła w jego kłamstwo. Skwitowała je jedynie cichym prychnięciem i uniesieniem do góry prawej brwi.
    - Och myśl, że byłbyś w stanie to zrobić - przyznała uważnie obserwując jego reakcję - jednak wtedy nie mógłbyś czerpać z tego aż takiej przyjemności. W końcu co ci po moich zdjęciach, ty wolisz widzieć mnie na żywo. - Może i to co mówiła nie miało większego sensu, ale czy trudno jej się dziwić? Była zdenerwowana, niesamowicie zdenerwowana w końcu to była pierwsza ich rozmowa od TAMTEGO dnia i Blair prawde powiedziawszy wyobrażało ją sobie nieco inaczej.
    - Klub nocny? - Jeszcze wyżej uniosła brew. - Naprawdę chodzi Ci tylko o klub nocny? - Nie, jakoś nie mogła w to uwierzyć. W koncu mógł wybrać na to każdy inny termin, mógł jechać limuzyną, mógł iść inną trasą, cokolwiek, ale przecież nie musieli sie spotykać. A jednak on do tego spotkania doprowadził i własnie z tego powodu Blair nie mogła uwierzyć, że chodzi mu tylko o klub nocny. - Zresztą - machnęła ręką w lekceważącym geście w myślach nakazując sobie spokój - to dobrze, że wreszcie znalazłeś swoje miejsce. Brooklyn wydaje się być dla Ciebie odpowiedni. - Tak może i była niemiła, ale miała do tego pełne prawo.

    OdpowiedzUsuń
  40. Upiła spory łyk nalanej przez siebie whisky, w zasadzie to wypiła całą zawartość na raz, a potem znów dolała sobie do szkła. Podpadało to trochę pod zapędy alkoholiczki, ale z pewnością nie było jeszcze problemu do obaw. Z resztą, kto miałby się o to martwić? Chuck?! Zdecydowanie nie.
    - Wykaż się jakoś, bądź mężczyzną, zawalcz o nią. Kobiety to uwielbiają. Blair to uwielbia ! – spojrzała na niego, chciała im pomóc, chciała ich jakoś wreszcie przycisnąć do siebie. Bardzo chętnie zamknęłaby tę dwójkę w jednym pokoju i czekała, aż sobie wszystko wyjaśnią.
    - Ja wiem, że to nie jest proste, bo przecież Ty tak nie lubisz się starać, nie lubisz się przejmować. Rozumiem – każde swoje słowo gestykulowała, w końcu niewiele brakowało, a szkło pełne drogiej whisky rozbiłoby się na perskim dywanie – Ale chociaż spróbuj, uwierz mi, że warto.

    OdpowiedzUsuń
  41. [Zaginęłam w akcji tam u góry. ;<]

    OdpowiedzUsuń
  42. Słysząc słowa swojego przyjaciela, uniósł brwi, śmiejąc się lekko.
    -Mógłbyś przestać liczyć mi czas co do sekundy, wiesz? - spytał retorycznie, kiedy to wychodzili z jego pokoju. - Poza tym to Twoja wina, że musiałeś tyle czekać... Nikt nie kazał Ci pojawiać się u mnie już sekundę po moim telefonie - dodał.
    Zeszli po schodach, a następnie wyszli na zewnątrz, gdzie czekała już na nich limuzyna Chucka Bassa.
    -Właściwie to gdzie chcesz jechać? - spytał, patrząc na przyjaciela idącego obok niego.
    Jemu to było bez różnicy, bo najważniejsze, że nie musiał siedzieć bezczynnie w domu. A Chuck zawsze miał świetne pomysły co do miejsc imprez.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Pomysł na wątek? Jeśli tak ja mogę zacząć:)]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Kartę kojarzę, aczkolwiek sama już nie wiem, skąd ;o. Co powiesz na to, aby znali się z Bassem poprzez brata? Hazard etc.]

    Ophelia Dashwood

    OdpowiedzUsuń
  45. Zdecydowanie. Te negatywne cechy, mówiące o osobowości narcystycznej wprost kuły w oczy, gdy się spojrzało na chłopaka. Nieraz były to cechy dobre, jak człowiek był pewny siebie i czasem próżny. Nawet skromność gdzieś tam zdawała się być pozytywna, ale w relacjach międzyludzkich jak to wyglądało?
    Dziewczyna tego nie wiedziała, jak Chuck prezentuje się na Manhattanie z tą swoją osobą, której do pawia nie jest daleko. W Londynie też nie mogłaby powiedzieć, jak by się prezentował, bo wiele osób mówiło, że Wielka Brytania jest jeszcze bardziej snobistyczna, niż człowiek sobie wyobrażał.
    - Słuchawki są jedynie odcięciem się od ludzi, z którymi nie warto zamieniać ani jednego słowa. - stwierdziła po chwili, nieco wygodniej się rozsiadając, choć niepotrzebnie.
    Dopiła do końca swój trunek, po czym odchrząknęła cicho i dźwignęła się na proste nogi, racząc go dziewczęcym śmiechem.
    - Jeszcze nie znasz dobrej zabawy, a i bez ciebie takie były - mruknęła, uśmiechając się nieco złośliwie.
    Aż tak pewny to on chyba nie mógł być, prawda?
    - Powiedzmy, że mi też jest miło ciebie poznać, ale muszę cię zostawić w towarzystwie samego siebie i alkoholu na jakieś dwadzieścia minut. - odwróciła się do niego, mimowolnie dalej kierując się do sypialni - Trzeba się doprowadzić do stanu używalności - dodała ciszej, raczej do siebie, gdy zniknęła za drzwiami, zamykając je.

    [Podoba mi się ta karta, jak teraz wygląda :D Nigdy nie umiałam suwaków robić ;c]

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie udawaj, że nie wiesz jak to się robi – spojrzała na niego poirytowana. Na co dzień zdobywał mnóstwo kobiet, robiąc to, czego one od niego oczekiwały. – Nie mów mi, że Chuck Bass nie umie zwrócić na siebie uwagi kobiety.
    Westchnęła tylko, rozmowa z nim wydawała się wreszcie trafiać do jakiegoś konkretnego miejsca. Może nie pozbędzie się laleczek ze swojej łazienki, ale przynajmniej zrobi kolejny dobry uczynek. Może, ale tylko może… Chuck kiedyś zrozumie, dlaczego tak jej teraz zależy, żeby nalać mu trochę miłosnego oleju do głowy.
    - Jesteście jakimś beznadziejnym przypadkiem. Fakt, Blair powinna zrozumieć, że ignorowanie Ciebie to nie jest zbyt dobra taktyka. Chociaż … - uniosła jedną brew do góry – Jak już Cie tak ignoruje, to nie narasta w Tobie ochota, żeby rzeczywiście przykuć ją do tego kaloryfera, niekoniecznie po to, żeby z nią rozmawiać?
    Serena powinna zdrowo trzepnąć się w głowę, skoro wchodziła już na taki typ rozmowy z Bassem, albo przynajmniej mogła na moment odstawić whisky. Nie zrobiła tego, bo po co? Wręcz przeciwnie, wypiła ją do końca i po chwili znów nalała sobie kolejnej.
    - Ja wam kibicuje, Nate chyba też. Macie nasze błogosławieństwo, więc nie wiem na co jeszcze czekasz Bass?

    OdpowiedzUsuń
  47. Zoya była dość rozerwana. Był i problem i pewna korzyść. Problemem był chłopak siedzący w jej apartamencie, przez co nie mogła nic zrobić, co powinna i na co miała ochotę. Wypadało, żeby wyszedł, żeby go wygoniła. Z drugiej strony jednak był osobą, z którą mogła o czymś porozmawiać, a zważywszy na to, co teraz wokół niej się dzieje - dziewczyna nie miała z kim rozmawiać, z kim wychodzić. Ot, zwykłe osamotnienie, które mogło jej nieco doskwierać później.
    Była pewna, że nie warto zagłębiać się z kimś w jakąkolwiek konwersację, żeby tylko czuć się mniej samotnym. Zawsze mogła zadzwonić do któregoś z przyjaciół, siedzących w Europie.
    Jej zamiarem było spokojne przesiedzenie roku szkolnego, nie wnikając w jakiekolwiek znajomości, żeby tylko nie znaleźć się w centrum uwagi.
    Po wypowiedzianym czasie, dziewczyna wróciła do salonu, zajmując miejsce naprzeciw chłopaka. Ot, któż mógłby powiedzieć, że wywodziła się od Rockefellerów, którzy mieli niemały majątek? Mogła pozwolić sobie na każde markowe ubranie, specjalne zamówienia od najznamienitszych projektantów mody.
    Wyszła jednak w zwykłych spodniach dżinsowych i grubszej bluzce z długim rękawem o kwadratowym dekolcie i szwach na talii, co podkreślało i ją i biust.
    - Ty za co nie płacisz - mruknęła, przysuwając się do stolika i zwracając ku sobie ten cały laptop.
    - Zakładam, że zamożny Chuck uczęszcza do prywatnej szkoły... - spojrzała na niego, zadając mu w sumie pytanie, że jeszcze do jakiej szkoły uczęszcza.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Nie musiałeś mi tego tak dosadnie przedstawiać – stwierdziła kręcąc głową z niezadowoleniem. Serena była pewna, że tej nocy będą ją dręczyły paskudne koszmary. Z drugiej strony to co powiedział o Nathanielu sprawiło, że nieco bardziej zaczęła słuchać tego co mówi, nie puszczała co drugiego słowa mimo uszu. Kolejny łyk whisky, bo przecież już tak dobrze jej szło zaprawianie się we własnym salonie, do którego w każdej chwili mogła wparować Lily z Bartem. Z pewnością pijana Serena na dywanie nie była czymś do czego starszy Bass będzie chciał przywyknąć.
    - Nie ufasz mu ? – zapytała jakby niedowierzając temu co mówi. Jej oczy otworzyły się szerzej, takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Któżby się spodziewał – Naprawdę uważasz, że mogą być aż takimi idiotami, żeby zadzierać z nami? – spojrzała na niego podnosząc szkło do góry w geście toastu. Jeśli Blair miała zamiar romansować z Nate’m po tym wszystkim co powiedziała Serenie i po tym wszystkim, co Serena zrobiła dla jej przyszłego związku z Bassem, to zapowiadała się mała wojna w ich czteroosobowym towarzystwie.
    - Szczerze mówiąc wcale by mnie to nie zdziwiło, gdyby to zrobili. – stwierdziła po chwili namysłu. Czy jej domniemani przyjaciele mogliby być aż tak obłudni?

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Tu B :D ]

    Może gdyby była jedną z tych naiwnych dziewczynek, które nie miał jeszcze okazji zapoznać się bliżej z ciałem pana Bass'a ani z niczym co z Bassem związane uwierzyłaby w TAKI przypadek, jednak biorąc pod uwagę, że znała go już od dłuższego czasu i nie miała tych czternastu lat, dziewczyna doskonale wiedziała po co tutaj przyszedł.
    - Ooo to słodkie - stwierdziła, zmniejszając odległość panująca pomiędzy nimi i przez krótką chwilę wpatrywała się w niego niesamowicie smutnym wzrokiem. - Tylko, że wiesz...- zaczęła łagodnie - tak łagodnie, że gdyby ktoś jej nie znał pomyślałby, że naprawdę nie chce sprawić mu przykrości - kładąc swoją rękę na jego policzku. - Nie chce Cię zranić, wiem, że dla Ciebie tamta noc znaczyła naprawdę wiele, ale dla mnie była tylko zwykłym błędem - dokończyła w podobnej co wcześniej tonacji. - Błędem, który już naprawiłam - dodała nieco ostrzej, gwałtownie cofając dłoń. Miał głęboką nadzieję, że chłopak potraktuje jej słowa na poważnie, a obraz który wspólnie z Nathanielem stworzyła na ostatnim przyjęciu na jakiś czas zamieszka w jego głowie.
    - Wiesz, zawsze uważałam, że ja i habit wzajemnie się wykluczamy. Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć musze przygotować prezentację, którą po wakacjach przedstawię na uczelni - zmyśliła na poczekaniu. - Temat brzmi ''Dzieci trzeciego świata'' pomyślała, że dobrze będzie najpierw się nieco rozejrzeć i przygotować. - Nie, jej słowa wcale nie zabrzmiały niemiło, a dziewczyna która przed chwilą obok przechodziła wcale nie obrzuciła Blair pogardliwym spojrzeniem, no skądże.

    OdpowiedzUsuń
  50. -Chuck, nie przesadzaj! - powiedział ostro, marszcząc brwi. - Wcale nie szykowałem się długo. Tylko się przebrałem i to było wszystko. To tylko tobie tak się wydawało - dodał, kiedy wyszli z jego domu, a Chuck powiedział o miejscu, do którego mogą się wybrać.
    Na usta Nate'a niemal natychmiast wpłynął szeroki uśmiech, który oczywiście oznaczał ochoczą zgodę, gdyby ktoś nie zauważył.
    -Jak ty mnie dobrze znasz - powiedział tylko i wsiadł do limuzyny, ku woli jasności potwierdzając jak bardzo mu się ten pomysł podoba.
    No bo był naprawdę świetny. Chuck, jeśli chodziło o najlepsze imprezy był po prostu wyśmienitym kompanem, bo wiedział gdzie jechać, żeby najlepiej się zabawić, a przecież o to chodziło, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  51. Właśnie wychodziłam z moim pieskiem Cori na spacerek. Ona musiała się załatwić a ja potrzebowałam świeżego powietrza. Lubiłam wychodzić z nią na dwór. Było gorąco, więc ubrałam krótką sukienkę i szpili. Włożyłam w uszy słuchawki i ruszyłam w stronę Central Parku. Cori jak na psa przystało zatrzymywała się przy prawie każdym drzewie. Kiedy dotarłyśmy do Central Parku usiadłam na ławce a Cori poszła pobiegać. Ktoś, najpewniej moja mama, bałaby się że Cori nie wróci. Ja jednak wiedziałam że nie oddali się na więcej niż pięć metrów. Była tak wytresowana. Z przyzwyczajenia zaczęłam lustrować każdą przechodzącą osobę. Jednak moją uwagę zwrócił pewien brunet. O ile się nie myliłam był to Chuck Bass.

    OdpowiedzUsuń
  52. [zawsze może być dwa w jednym, więc to jakoś jeszcze się wykreuje. można też uznać, że w jakimś stopniu Greg może zrozumieć Charlesa, o. tylko masz jakiś pomysł, gdzie mógłby być wątek? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  53. -Tak, Chuck, jesteś wspaniały i znając życie słyszysz to każdego dnia, codziennie od innej kobiety - powiedział z lekkim uśmieszkiem, rozsiadając się wygodnie w limuzynie. - A tak właściwie, jak już o kobietach mówimy, to kiedy zamierzasz ze mną porozmawiać o Blair? - spytał, patrząc na Chucka z nieukrywanym zaintrygowaniem.
    Wszyscy już szeptali o tym, że Chuck Bass i Blair Waldorf mają się ku sobie. Sam Nate także o tym wiedział, bo chyba nietrudno było się zorientować, skoro Blair go z nim zdradziła... A jednak sam zainteresowany, Charles Bass nie raczył porozmawiać o tym z Natem, nie wiedzieć dlaczego.
    Więc skoro Bass nie rozpoczął tego tematu, to zrobił to Archibald, bo jednak prędzej czy później powinni o tym porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  54. Noce od zawsze kojarzyły się z tajemnicą i sekretami, których ludzie nie chcieliby ukazać światu. Miały one być skryte w kątach, nie mogąc się wychylać.
    Były też takie niuanse nocą, gdzie to nikt się tym nie przejmował. Można było ujrzeć inne oblicze człowieka. Królowa szkoły stawała się łamagą parkietu, a rudowłosa nieśmiała bibliotekarka była boginią seksu w łóżku, która była nie do poznania przez cały swój seksapil.
    Jedno miejsce zostawało niezmienne. Miało mnóstwo tajemnic i przeżytych transakcji, intymnych rozmów i sprzecznych ze sobą poglądów, ale nigdy nie traciło ono na wartości.
    Tejże nocy, Gregory nie mając niczego innego w planach, postanowił zawitać w jednym z klubów nocnych, gdzie to oczy mogły się nacieszyć widokiem kobiecych kształtów i pełnych krągłości.
    Zaduch jak zawsze panował w środku. Stężenie alkoholu wdarło się w nozdrza, a dym nikotynowy potrafił zakłuć w oczy nieraz.
    Młodszy Rowan przeszedł część lokalu, siadając w - po części zakrywanych - lożach, gdzie to miał możliwość przyglądania się jakimś pokazom, niekoniecznie nadwyrężając kręgosłup. Poza tym, ten punkt wydawał się być czymś świetnym na wyciszenie. Absurdalne, prawda?
    Zamówił podwójną szkocką, gdzie to od razu dziewczyna miała przynieść z całą butelką. Przynajmniej nie będzie musiał długo oczekiwać, choć tutaj obsługa była sprawna.

    [o, proszę bardzo, mogłaby to nawet być ta Victrola o ile nie została jej wartość spieniężona ;>]

    OdpowiedzUsuń
  55. -Chciałbyś - odparł z rozbawieniem, patrząc na niego przez chwilę, by zaraz spojrzeć w innym kierunku, dalej mając ten sam uśmieszek na ustach.
    -Słuchaj, Chuck, ja wiem, że uwielbiasz mi przypominać, że rozdziewiczyłeś moją dziewczynę na tym właśnie siedzeniu, w tej właśnie limuzynie, ale ustalmy jedno... już nie mam z tym problemu i jedyne o czym chcę porozmawiać, to ostatnie wieści na wasz temat. Byłem z Blair kilka lat i znam ją naprawdę lepiej niż ktokolwiek inny. Jeśli naprawdę coś do niej czujesz, to porzuć dumę Chucka Bassa i pokaż, że ci zależy, bo Blair Waldorf nie jest dziewczyną, która będzie czekać wieczność, uwierz mi - powiedział spokojnie.
    Tak, to dopiero była ironia... Chuck sobie na nim używał, mówiąc mu, że rozdziewiczył Blair właśnie na tym siedzeniu, a on jeszcze mu rady dawał! Archibald... za dobre serce masz.

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie widział mnie. I bardzo dobrze. Zawołałam Cori, zapięłam jej smyczkę i ruszyłyśmy w stronę fontanny, aby Cori mogła się napić. Tak sie przypadkiem złożyło że Chuck też tam stał. Jednak ani ja ani Cori nie zwracałyśmy na niego uwagi.
    - No Cori. Napij się i wracamy do domu.
    Naprawdę chciałam już wrócić. Nogi bolały mnie od nowych butów a Cori zaraz miała dostać jeść. Tak więc Cori pochłeptała trochę wody i zaczęłyśmy iść w stronę domu kiedy usłyszałam za sobą chrząknięcie.

    OdpowiedzUsuń
  57. [Boże jak ja kocham Chucka za ten jego styl życia. *.* Może jakiś pomysł na wątek? Lorette jest nowa w szkole więc może Chuck będzie chciał ją 'zaliczyć'? Albo możemy przejść do powiązania.]

    OdpowiedzUsuń
  58. [Tu B]

    - Od kiedy to stajesz w ich obronie co Chuck? - Spytała zmieniając nagle ton na bardziej agresywny. - Rozejrzyj się, bieda rzuca się tutaj w oczy o wiele bardziej niż w innych dzielnicach Nowego Jorku - prychnęła pogardliwie marszcząc przy tym nos, zupełnie tak jakby coś tutaj niezbyt przyjemnie pachniało. - A na podróż do Afryki chyba nie znajdę teraz czasu - rzuciła od niechcenia. - Muszę nadrabiać zaległości w moim życiu uczuciowym. Wiesz, kiedy siedziałam sama we franci - posłała mu wymowne spojrzenie bo w końcu to przez niego była tam sama - miałam bardzo dużo czasu na myślenie i doszłam do wniosku, że będę musiała Ci podziękować ponieważ to właśnie dzięki tobie zrozumiałam coś ważne. - Mówiąc to znów się uśmiechała jednak jej spojrzenie pozostawało zimne. Właściwie to nie wiedziała nawet dlaczego mu to mówiła, słowa po prostu same cisnęły się jej na usta chcąc sprawić chłopakowi odrobinę bólu. - No, ale nieważne - machnęła ręką. - Wszystkiego dowiesz się od Plotkary, mam nadzieję, że ta informacja ucieszy Ciebie tak bardzo jak nas - dokończyła, a na jej twarzy pojawił się cień satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
  59. Bez rozdrabniania się w szczegóły nalała Chuck’owi whisky, potem znów dolała sobie. Nawet jeśli ktokolwiek miałby mieć do nich o to pretensje, to chyba rodziciele obojga przywykli, że ich pociechy rzadko okazują się posłuszne. Czy Bart i Lily w ogóle mieliby prawo się na nich złościć, przecież na różnych bankietach nikt nie bronił im alkoholu. Może to lepiej, że spiją się tutaj, w zaciszu własnego domu, niż gdzieś na ulicy, czy na imprezie.
    - Masz zamiar się temu tak po prostu przyglądać? – znowu pozwoliła aby potężny łyk trunku spłynął przez jej gardło. Teraz kiedy dowiadywała się takich rzeczy, z ust Bassa, cóż.. miała wyjątkowy powód, żeby zapić złość. Jednocześnie spodziewała się, że Chuck nie zostawi tego tak bez walki. Przecież był Bassem, oni się nigdy nie poddawali.
    - Bo szczerze mówiąc, jeśli wrócą do siebie, to oboje będą dla mnie skończeni – pokręciła głową. Po jej ostatniej rozmowie z Blair szczerze mówiąc wciąż miała problemy, żeby przyjąć to do wiadomości. Teraz dłoń blondynki coraz mocniej zaciskała się na szklance, ah gdyby zamiast szła miała pod sobą gardło Waldorf, albo Archibalda.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Ogólnie to oglądać Plotkarę zaczęłam głównie przez tego bloga i chyba najbardziej właśnie podoba mi si Chuck za tą jego pewność siebie. *.* Zapewne zaczęcie spadnie na mnie?]

    OdpowiedzUsuń
  61. W to co powiedział była w stanie mu uwierzyć, z pewnością dostawał tego czego chciał. Należało jednak zadać sobie inne pytanie, czy Bass wiedział czego chce? Może po prostu tak krążył między Blair, a innymi kobietami, które zdobywał tak szybko jak nowe szaliki.
    - Czyli zrobisz wszystko, żeby nie miała satysfakcji – westchnęła. Może i liczyła na trochę więcej wyobraźni i ambicji ze strony Bassa, ale nie planowała niczego robić na własną rękę. Po prostu nie wyszłoby jej to na dobre. Oparła się leniwie o blat, przy którym siedziała i tęsknie spojrzała w stronę okna. Tak, z pewnością się upiją. Ciągłe dolewanie alkoholu do szklanek było chyba jedyną rzeczą, na którą oboje mieli ochotę. Serena pochłaniała alkohol w szybkim tempie, tak jakby popijała tym sposobem każde słowo Chucka.
    - To przykre, że przyjaciele są w stanie przeciwko sobie tak knuć – jej głowa robiła się coraz cięższa, więc zdecydowała się podeprzeć ją dłonią. W drugiej trzymała szkło, jej emocje co chwila narastały i opadały, zupełnie jak poziom whisky.
    - Nie damy się sprowokować Chuck, jesteśmy pod tym względem lepsi od nich, prawda? – spojrzała na niego jakby chciała się upewnić, że ma rację.

    OdpowiedzUsuń
  62. Nigdy nie sądziłam że kiedykolwiek będę dumna z tego że jestem nowa uczennicą w szkole. Byłam wręcz szczęśliwa. Chciałam poznać wiele osób co oczywiście było do zrobienia. Najtrudniejsze z tego wszystkiego będzie to że mam zaledwie pół roku na poznanie ludzi. Pierwsze dni w szkole przyniosły oczywiście wiele rezultatów. Większość ludzi ciekawiła się kim ja do cholery jestem. Sama się tego ciekawiłam. W szkole byłam już tydzień. Jak zwykle poszłam do swojej ławki z tyłu sali, gdzie były wolne miejsca. Otworzyłam jeden ze swoich magazynów i zanurzyłam się w lekturze. Nie zwracałam zbytnio uwagi na otaczających mnie ludzi. Do rozpoczęcia lekcji było jeszcze 15 minut. Nie wiedzieć czemu siedziałam w sali gdzie oprócz mnie były jeszcze może dwie albo trzy osoby. W ogóle nie zwróciłam uwagi kiedy ktoś podszedł do mojej ławki.
    [Ale nie bij proszę... *.* Spokojnie odpisuj a ja poczekam.]

    OdpowiedzUsuń
  63. -Tak, Charles, wszyscy znamy historię pod tytułem "ja zawsze dostaję tego, czego chcę" - powiedział, śmiejąc się lekko i wywracając oczami na słowa kumpla.
    Już tyle razy je słyszał, że naprawdę wiedział już co oznacza wypowiedzenie tych słów przez Chucka Bassa.
    -Nie obchodzi mnie ile dziewic już na tej kanapie rozdziewiczyłeś, dobrze mi się tutaj siedzi - mruknął tylko, zwijając jego szalik w kłębek i rzucając na kanapę obok, jak gdyby nigdy nic.
    Słysząc słowa, że Blair jest kiepska w łóżku, uniósł brwi, patrząc z zaskoczeniem na Nate'a, a po chwili najzwyczajniej w świecie zaczął się śmiać.
    -Stary, chyba sam w to nie wierzysz. Jestem pewien, że ci się podobało. Blair wie co do czego, nie oszukujmy się. I szczerze? Nie dam się nabrać na twoją nienawiść względem jej osoby, więc możesz już skończyć udawać, bo ja wiem co w trawie piszczy. Zresztą nie tylko ja, bo cały Manhattan też - powiedział, patrząc z lekką kpiną na Chucka. Wszyscy gadali, że on i Blair mają się ku sobie. Więc coś w tym być musiało.

    OdpowiedzUsuń
  64. [Ups.. Typowy błąd osoby która dopiero wdraża się w bloga... Nie wybaczę sobie tego. *.* Zaczynam jeszcze raz. Mam nadzieję że tym razem będzie dobrze.]
    Szykowałam się na imprezę. Praktycznie codziennie chodziłam na imprezy. W wakacje było to dla mnie normalne. Najpierw imprezowanie do rana a potem odsypianie. Nie byłam jeszcze zbytnio wdrożona w życie imprezowiczki. To miała być moja druga albo trzecia impreza na Manhattanie. Kupiłam specjalnie na tę okazję sukienkę. Najładniejsza jaką kiedykolwiek widziałam. Zrobiłam makijaż a następnie wyszłam z mojego mieszkania zmierzając ku imprezie. Jak zwykle miałam nadzieję na balowanie do rana i dużą ilość alkoholu i facetów. A alkohol i faceci równa się... No właśnie. Kolejna rzecz którą kochałam. W końcu dotarłam na imprezę. Podeszłam do barku i zamówiłam whiskey. Odeszłam od baru i stanęłam przy schodach które prawdopodobnie prowadziły do części mieszkalnej osoby która tutaj mieszkała.
    [Słabo... Wiem ale jak na teraz lepiej nie umiem.]

    OdpowiedzUsuń
  65. Zaśmiała się słodko kiedy to powiedział, przy okazji niebezpiecznie zachwiała na krześle. Cóż, w końcu wypiła już dość sporo. Chuck z resztą też, czy dlatego wydawał się bardziej do zniesienia niż na co dzień? Z pewnością miał trochę więcej oleju w głowie, niż zwykle. W końcu, gdyby się poważnie wkurzył, kto wie do czego byłby zdolny? A jednak stwierdził, że lepiej dać sobie spokój i jakimś dziwnym trafem Serena postanowiła zgodzić się z nim w tej kwestii, chociaż wciąż miała ochotę zrobić Blair i Nathanielowi krzywdę przy pierwszej okazji, gdy zobaczy jak się ze sobą obnoszą.
    - Chuck jesteś miły, chyba się upiłeś – stwierdziła. I kto to mówił? Ona, która ledwo była w stanie usiedzieć w jednej pozycji. Nie, nie była jeszcze pijana. Miała ten ciekawy stan pomiędzy względną trzeźwością, a upiciem.

    OdpowiedzUsuń
  66. [Co powiesz na jakiś sztywny bankiet?]

    OdpowiedzUsuń
  67. Miałam specjalną listę najgorszych zdarzeń w moim życiu.
    Miejsce pierwsze: nie przespałam się z Robertem Downeyem.
    Miejsce drugie: nie przespałam się z Michaelem Fassbenderem.
    Miejsce trzecie: chodzę do liceum. Po raz drugi.
    Miejsce czwarte: bankiety.
    Z racji urodzenia (moi rodzice i dziadkowie byli nauczycielami) te wszystkie snobistyczne bankiety, o których była mowa w telewizji były czymś, co spotykało innych. Do czasu. Gdy udało mi się założyć firmę, szybko okazało się, że aby przyciągnąć inwestorów do wsadzania zielonych w interes i skupowania moich produktów, muszę, ale po prostu muszę w czymś takim uczestniczyć. Wobec czego akurat w tej chwili miałam na sobie dwie tony gładzi szpachlowej (za to była to droga i profesjonalna gładź), wieczorową suknię i czułam się głupio, sącząc coś paskudnego. Na pewno było drogie, wobec czego powinnam powiedzieć "wyrafinowanie paskudnego", ale byłam zbyt zmęczona, aby na to zwracać uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Ja nie wiem czy to przypadkowo, czy wątek jest nużący, ale zostałam pominięta i mi tak głupio się upominać, o ;c]

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnęłam się promiennie.
    - Nie przypominam sobie, ale chętnie. Isabella McKing. Miło mi.
    Postawiłam Cori na ziemi. Widać było że Chuck jest, có, kobieciażem. Jednak zrezygnować z kawy? Nigdy.
    - To jak gdzie idziemy?

    OdpowiedzUsuń
  70. Ależ on doskonale wiedział, że ta kanapa to dla Chucka świętość, ale bez przesady. Nie miał zamiaru jej w jakikolwiek sposób zbezcześcić. Wbrew temu co sobie tam Chuck mógł myśleć, to on naprawdę nie był tak bezczelny...
    -Charles... znamy się nie od dzisiaj i dobrze wiem, kiedy jakaś dziewczyna cię interesuje. W tym wypadku jest to moja była, Blair Waldorf. A Plotkara, chociaż często naprawdę mija się z prawdą, to tym razem wyjątkowo pisze prawdę na wasz temat, tego jestem pewien - powiedział, uśmiechając się cwaniacko.
    Tak, czasami Chuckowi odpuszczał, jak ten się czegoś wypierał, ale nie tym razem, oj nie tym razem.
    -Poza tym... Stary, mówimy o mojej byłej dziewczynie, więc mnie to naprawdę już ani nie razi, ani nie parzy. Także nie mam problemu z tym, że siedzę w miejscu, w którym ją rozdziewiczyłeś - dodał, wzruszając ramionami i uśmiechając się przez cały czas w ten sam sposób.

    OdpowiedzUsuń
  71. Och panie Bass po co ta cała szopka? Wiadomym przecież było, że dla mieszkańców górnego Manhattanu Brooklyn jest czymś w stylu trzeciego świata i nic nigdy tego nie zmieni.
    - Bass mówisz tak jakbyś ty tam nie mieszkał - prychnęła. - Chyba, że...- zmarszczyła brwi - czyżbyś na tyłach swojej limuzyny zaliczył jakąś dziewicę z Brooklynu? No tak, to tłumaczy twoją nagłą sympatię do tej...Dzielnicy. - Serio? Bass uważał, że Blair udaje ''głupią idiotkę''? Ona przynajmniej była szczera, faktycznie miała Brooklyn za coś w rodzaju trzeciego świata i faktycznie prezentacje na ten temat miała przedstawić po wakacjach. To znaczy na temat Afryki nie Brooklynu, ale po co wchodzić w aż takie szczegóły?
    - Na Manhattanie ZAWSZE coś się dzieje, ale...- zrobiła minę, którą gdyby ktoś jej nie znał można by było odczytać jako przejaw wielu negatywnych emocji głębiących się w tej małej istotce. - Nie było Cię na przyjęciu, kiedy oficjalnie potwierdziliśmy z Nathanielem, że znów jesteśmy razem? - Spytała zawiedziona. Przecież to było dla niej taaaakie ważne żeby on, jako ich PRZYJACIEL jako pierwszy dowiedział o głębokim uczuciu jakim ta dwójka się darzyła. - Chuck - jęknęła - naprawdę przegapiłeś ten epicki moment? - A miałam nadzieję, że udzielisz nam swojego błogosławieństwa.

    OdpowiedzUsuń
  72. Kiedy Chuck wyciągnął telefon, Nate doskonale wiedział, że zamierza wejść na stronę Plotkary i... nie pomylił się. Podczas odczytywania przez niego nowego postu Plotkary, dotyczącego przyjęcia u Eleanor Waldorf i tego, co się na nim wydarzyło, na ustach Nate'a pojawił się ironiczny uśmieszek, zupełnie spokojny, ale wyjątkowo zadowolony.
    -Pragnę, drogi przyjacielu, zwrócić twoją uwagę na ostatnie zdanie napisane przez Plotkarę. "Co na to Chuck, żywiący do dziewczyny uczucia?". No i proszę, mamy odpowiedź. Chuck Bass, patrzy na Nate'a Archlbalda z mordem oczach i jest wyjątkowo wściekły - powiedział z tym samym uśmiechem, jak gdyby nigdy nic odbierając sobie od Chucka lampkę szampana, upijając łyka. - Jeśli chcesz wiedzieć o co tutaj chodzi, to już ci wyjaśniam... ja i Blair porozmawialiśmy sobie na tym przyjęciu u Eleanor i stwierdziliśmy, że to co między nami było nie jest wcale taką starą sprawą, więc postanowiliśmy do siebie wrócić. Blair kocha mnie, ja kocham Blair i jesteśmy razem, co w tym dziwnego? - spytał, wzruszając lekko ramionami i patrząc sobie na Chucka rozradowanym spojrzeniem. Chyba wszystko było jasne, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  73. [Ach to w porządku. Nie będę się upominać już. To jest całkiem zrozumiałe, więc tylko prosiłabym, że jak wątek jest nudny to napisz, a nie np. olejesz to wtedy wymyśli się coś nowego :>]

    OdpowiedzUsuń
  74. Obserwował go z tym lekkim uśmiechem, a kiedy wyciągnął ten dyktafon, był lekko zaskoczony, ale bynajmniej nie dał po sobie tego pokazać.
    Słuchali, słuchali, a mina Nate'a była naprawdę trudna do zdefiniowania, wręcz nieprzenikniona... Kiedy wreszcie skończył mu puszczać co ciekawsze fragmenty, Nate uśmiechnął się.
    -Charles, możliwe, że mam rozdwojenie jaźni, ale możliwe też, że próbujemy zrobić z ciebie idiotę - powiedział z zupełnym, stoickim spokojem. - Blair Waldorf nie znosi jak się ją wystawia do wiatru, wiesz, Chuck? A ty to zrobiłeś, nie przyjeżdżając do niej, do Francji... Tak samo jak ze mnie zrobiłeś balona, przesypiając się z Blair, chociaż wiedziałeś, że nie powinieneś. Także nie powinieneś być teraz zdziwiony, że postanowiliśmy się na tobie odegrać, Chuck - odpowiedział Nate, wypijając do dna zawartość swojego kieliszka.
    Domyślał się, że to mogło zdenerwować Chucka, każdego by zdenerwowało, ale to była tylko forma zemsty. Za co? On już dobrze powinien wiedzieć za co. Jak widać wiele osób miało interes w tym, żeby sobie na Chucku poużywać, nie tylko oni.

    OdpowiedzUsuń
  75. Przepraszam bardzo, a jak niby Blair miała o nich mówić? Siudra? Wtedy dopiero Chuck mógłby uznać to za infantylne przecież w końcu nie byli w Indiach.
    Uśmiechnęła się paskudnie, kiedy wypowiedział się na temat dziewic. Owszem wiedziała, że miało to miało ją zaboleć tylko, że jakoś niestety nie wyszło. - Dlatego, że te z Manhattanu nie prowadzają się z ludźmi twojego pokroju, a takim z Brooklynu wystarczy zapłacić i już są twoje? - Zagadnęła.
    - Byliśmy, ale po tym incydencie pomiędzy tobą i mną na moment się rozstaliśmy, ale dzięki temu zrozumieliśmy, że naprawdę nie potrafimy bez siebie żyć - wszystko to mówiła niezmiernie radosnym tonem jednak w środku była wściekła. Dlaczego on nie mógł tak po prostu chwycić jej w ramiona i oznajmić, że nie ma prawa być z Nathanielem ponieważ od dnia, kiedy zrobili to w jego limuzynie należy tylko i wyłącznie do niego? Dlaczego musiał wszystko tak cholernie utrudniać?
    Przez dłuższą chwilę nie odpowiedziała na jego pytanie, patrzyła na niego wyczekująco czekając aż coś zrobi. Bo przecież MUSIAŁ coś zrobić, ta jego zimna poza i obojętność względem jej osoby nie mogła być prawdziwa. A może jednak ona była prawdziwa? Może Chuck tak naprawdę wcale niczego do niej nie czuł?
    Jego słowa dotarły do niej dopiero po krótkiej chwili i w pierwszym odruchu nie wiedziała co ma odpowiedzieć, ale w końcu była Blair Waldorf, ona zawsze wie co należy robić i mówić. - Nat nie mógłby mnie zdradzić - zaprotestowała. - Mnie się nie zdradza, zapomniałeś? - Nieprawdą było, że Nathaniel zachowywał się tak jakby Blair była mu obojętna, w końcu swoje przedstawienie odgrywali w całkiem wiarygodny sposób. Znów posłała mu jedno ze swoich wyczekujących spojrzeń. ''Powiedz to. Chuck proszę Cię powiedz to, bo jeśli dziś nie usłyszę od Ciebie, że mnie kochasz odejdę stąd z przekonaniem, że nigdy nic nas nie łączyło i to będzie koniec, koniec Blair Waldorf'' przemknęło jej w myślach. No świetnie panie Bass, co pan najlepszego uczynił? Przez pana Blair stała się stanowczo zbyt sentymentalna.

    OdpowiedzUsuń
  76. Zatkało ją. Tak po prostu ją zatkało, stała naprzeciwko Chuck'a Bass'a całkowicie bezbronna, bez żadnej broni i wytłumaczenia na to co przed chwilą usłyszała. Właściwie mogła spodziewać się tego po Bassie, w końcu on i jego mania kontrolowania wszystkiego naokoło często dawały o sobie znać więc właściwie dlaczego miałby nie nagrywać rozmów ze swoimi przyjaciółmi? No właśnie. Poza tym była zła na Nat'a dlaczego do jasnej ciasnej cholery nie powiedział Bassowi jak to bardzo ją kocha i jak nie wyobraża sobie bez niej życia? Dlaczego musiał przyznawać się, że po prostu chcieli się na nim odegrać? Cholera Nat!
    - Powiem Ci, że jesteś świnią skro bez wcześniejszego ostrzeżenia nagrywasz to co powiedzą Ci twoi przyjaciele - stwierdziła wściekła. - Powiedz mi czy w swojej limuzynie również mnie nagrywałeś? Bo jeśli tak to przepraszam Cię bardzo, ale właśnie zaczynam pogardzać tobą bardziej niż wcześniej. Jesteś bezczelnym, niewychowanym chamem, który nie potrafi uszanować czyjejś prywatności! - wyrzuciła z siebie. - Czyjejś! - prychnęła. - Swoich przyjaciół - bo owszem może ona również nie była święta, ale nigdy nie posunęła się do tego żeby nagrywać to co mówiła jej Serena, albo Nathaniel, albo on sam. Po co zresztą miałaby to robić? Żeby później ich szantażować czy może udowadniać swoje racje?
    - Nie Chuck - zaprzeczyła, tym razem ściszając nieco głos i podchodząc do niego nieco bliżej. - Nie udało nam się ponieważ Ciebie tak naprawdę nie interesuje to z kim sypiam i z kim jestem. A wiesz dlaczego? Dlatego, że tamten incydent w limuzynie tak naprawdę nie był dla Ciebie niczym ważnym, ot nadarzyła się okazja więc postanowiłeś ją wykorzystać. W końcu jesteś Chuck Bass, pan i władca świata, wszystko Ci się należy, wtedy akurat miałeś ochotę na przespanie się z dziewczyną swojego przyjaciela więc to zrobiłeś, tak po prostu. Nie zważając na to, co ta dziewczyna może później czuć, trudno zdarza się - wzruszyła ramionami. Mimika jej twarzy i ton głosu wyrażały czystą furię i dziewczyna faktycznie ostatkiem sił powstrzymywała się aby nie dam mu w twarz. - Ale zabraniam Ci za mną chodzić rozumiesz? Zabraniam Ci pojawiać się tam gdzie ja akurat jestem i zabraniam Ci wmawiać mi później, że to był czysty przypadek. Bo nie był! Uwielbiasz znęcać się nad ludźmi i wykorzystywać ich słabe punkty, ale ja jestem Blair Waldorf rozumiesz? A Blair Waldorf nienawidzi gdy ktoś się nią bawi, więc zniknij z mojego życia raz na zawsze i daj mi o sobie zapomnieć - ostatnie słowa wypowiedziała niemal szeptem. I tak może właśnie pokazała światu, że jest słaba i że ma uczucia, ale w końcu każdy je ma, Blair również, a jeśli się to komuś nie podoba to tylko i wyłącznie jego problem.
    Kiedy wyrzuciła z siebie te wszystkie słowa ciężko oddychając czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka jednak, kiedy ta nie nadeszła zrezygnowana pokręciła głową. - Naprawdę nie masz mi nic do powiedzenia? - Ostatnie jej słowa zabrzmiały strasznie desperacko i gdyby nie fakt, że królowa Manhattanu nigdy nikogo o nic nie prosiła można by powiedzieć, że gdzieś w jej oczach czaiła się niema prośba, a jej głos zabarwiony został czymś na kształt błagania.

    OdpowiedzUsuń
  77. - My chcieliśmy zrobić z Ciebie głupka? - żachnęła się - a jak nazwiesz to co mi zrobiłeś? Bo pragnę Ci przypomnieć, że czekając na Ciebie we Francji czułam się dużo gorzej niż ty teraz! I jeszcze te współczujące spojrzenia, kiedy okazało się, że ''Panicz Bass, jednak nie może do mnie dołączyć'' pomyślałeś chociaż przez moment o tym co ja czuję? I zapamiętaj sobie jedno, JA nie przegrywam - syknęła - NIGDY. - Wciąż jeszcze była wściekła na Nathaniela za to, że się wygadał, ale teraz ta złość była również skierowana w stronę Chuck'a i jego głupiego pomysłu, więc Archibald mógł mieć nadzieję, że kiedy następnym razem się spotkają nie będzie umierał w samotności.
    Owszem nic o nim nie wiedziała, jednak kilku rzeczy mogła się domyślić. Tak samo jak domyślała się tego, że mu na niej nie zależy. Bo przecież gdyby było inaczej już dawno by coś zrobił, nieważne czy był Chuckiem Bassem czy nie, każdy normalny facet na jego miejscu dawno by już zareagował. Och owszem istniała jeszcze możliwość, że chłopak był po prostu tchórzem i bał się zaangażować, ale ta opcja nie podobała jej się w ogóle. Nie chciała żeby Chuck Bass był tchórzem.
    Zrezygnowana zamierzała właśnie odwrócić się na pięcie i raz na zawsze zniknąć z jego życia, kiedy zupełnie bez ostrzeżenia chłopak ją pocałował. I był to zupełnie inny pocałunek niż ten wykonaniu Nat'a nie chodziło o to, że Chuck całował lepiej, ale teraz towarzyszyły temu zdecydowanie głębsze uczucia i więź, której z pewnością nie można było nazwać przyjacielską. A jednak pomimo tego, że chciała stać na Brooklynie i chciała oddawać pocałunki Bass'a nie mogła tego robić, nie dopóki nie dowie się co do niej czuje. Z trudem oderwała więc swoje usta od jego warg i patrząc mu w oczy wyszeptała - powiedz, że mnie kochasz - zabrzmiało to niemal jak żądanie, ale w gruncie rzeczy było kolejną pełną rozpaczy prośbą.

    OdpowiedzUsuń
  78. Cordelia Alain9 lipca 2012 15:08

    Rozejrzała się wokół czując czyjś wzrok na sobie choć zrobiła to dyskretnie to nie miała problemu ze znalezieniem osoby, która właśnie na nią patrzyła. Złapała kontakt wzrokowy z nieznajomym i nie zerwała go dopóki nie usiadła przy barze. Oczywiście kilka sekund wcześniej odwzajemniła uśmiech unosząc jeden kącik ust w górę. Ale teraz jej uwagę przykuły butelki wypełnione różnego rodzaju trunkami.. Począwszy od wina a skończywszy na whiskey. Mimowolnie przygryzła delikatnie dolną wargę przywołując w myślach kolejne rodzaje alkoholi. W końcu podjęła decyzję i (jak zwykle) zamówiła wino, a dokładniej białe martini. Kiedy barman postawił przed nią kieliszek podziękowała mu lekkim skinieniem głowy i zaraz sięgnęła po portfel by wyciągnąć z niego pieniądze. Zapłaciła uśmiechając się przy tym delikatnie po czym upiła kilka łyków swojego ulubionego napoju alkoholowego i wróciła wzrokiem do nieznajomego.

    [Wybacz, że dopiero teraz.]

    OdpowiedzUsuń
  79. Pokręciła głową, nie chciała, żeby Chuck trzeźwiał, bo wtedy ona też musiałaby to zrobić. Wtedy zajęłaby się myśleniem o Blair i Archibaldzie, a tego naprawdę nie chciała. Nie chciała wyobrażać ich sobie jako pary i oglądać ich razem, patrzeć jak się przytulają do siebie i udają zakochanych. Po prostu nie miała na to ochoty, drażniło ją to pewnie tak samo bardzo jak Bassa.
    - Nawet jeśli cała ta intryga im nie wyjdzie… co zrobisz z Blair? –spytała podążając za nim. Oparła się o framugę drzwi, ale w dłoni wciąż mocno trzymała whisky i nie zamierzała jej nigdzie zostawić. Wybitnie nie chciała teraz odstawiać alkoholu, gdy ledwo zaczęła pić.
    - Bo ja i tak ją zabije – powiedziała nie czekając na jego odpowiedź. Wiedziała, że jeśli zachowa się w sposób, jaki opisywał Chuck, to ich przyjaźń kolejny raz stanie pod znakiem zapytania. Serena przeczesała dłonią swoje włosy, spoglądając na widok Nowego Jorku. Tak, tego miasta nie dało się nie kochać, było cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  80. Kiedy z ust Chucka padło imię "Serena", Nate natychmiast zmrużył oczy, patrząc na niego z widoczną złością.
    -Słuchaj, Sereny w to nie mieszaj, jasne? - wycedził wściekle przez zęby. - Poza tym, gdybyś jeszcze nie zauważył, to ja się wcale ciebie nie boję, Chuck więc te groźby, czy co to tam jest, możesz zatrzymać dla siebie, bo na mnie wrażenia czymś takim bynajmniej nie robisz - powiedział, wychylając się lekko i patrząc na Chucka bez mrugnięcia okiem.
    Nie miał pojęcia co Serena miała do tego, ale Chuck nie był pierwszą osobą, która wspominała o niej przy okazji rozmowy o tym, że Blair i Nate znów byli razem...

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Wiem, że zalegam z odpisem, ale miałam problemy z internetem. odpiszę dziś wieczorem, kiedy już wrócę do domu B :) ]

    OdpowiedzUsuń
  82. Czemu nie mogła z nim tak po prostu porozmawiać? Być może dlatego, że nie potrafiła przełamać swojej dumy po tym, kiedy on ją wystawił? Bo z jej strony wyglądało to tak, że ona się przed nim odsłoniła, pokazała mu, że jest dla niej ważny, a on ją tak po prostu olał, a to było bolesne. Pewnie właśnie dlatego teraz wolała wplątać się w udawany związek z Nathanielem niżeli ponownie przyznać, że jej zależy. Kiedy więc Chuck powiedział, że ją kocha w pierwszym odruchu zamierzała się roześmiać i oznajmić mu, że przegrał jednak jakiś cichy głosik w jej głowie stanowczo jej tego zabronił mówiąc, że skoro dostała już to czego chciała teraz powinna to jeszcze docenić. Niestety Blair nie byłaby sobą gdyby tak nagle rozpłakała się tutaj ze szczęścia i na cały głos oznajmiła, że ona również go kocha więc po prostu zaplotła dłonie na karku chłopaka i stajac na palcach oparła swoje czoło o jego czoło uważnie patrząc mu w oczy. - Powiedz to jeszcze raz - poprosiła cicho.

    OdpowiedzUsuń
  83. DISTRICT-PARTY24 lipca 2012 21:21

    Wracamy ponownie ze świeżymi pomysłami. Rozkręć z nami najlepszą blogową imprezę.
    district-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  84. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń