poniedziałek, 2 lipca 2012

Shut the fuck up and let me go.

Gabriel Moore
Przyszedł na świat ósmego maja tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku, jako pierwszy i jedyny syn państwa Moore. John był właścicielem sieci hoteli na terenie całego stanu California, Mary natomiast pisała felietony do gazety. Rodzina idealna wręcz, kochająca się niesamowicie. Postanowili mieć tylko jedno dziecko, z kilkoma byłby kłopot. W końcu Johna całymi dniami nie było w domu a Mary wciąż siedziała przed ekranem komputera, pisząc co się da i gdzie się da. Chciała być sławna nie przez męża, a przez talent. No cóż, było ją stać, mogła robić co jej się żywnie podobało.
Nie zauważyli nawet, że rozpieszczali swoje dziecko coraz bardziej i bardziej, krzywdząc je jednocześnie. Jego potrzeby były priorytetowe, płaczem i krzykiem potrafił wymusić wszystko. Zawsze był stawiany na pierwszym miejscu, musiał być pierwszy, dostawać wszystko co najlepsze. W szkole uczył się idealnie, chodził na wszystkie zajęcia dodatkowe. Ale po pewnym czasie mu się to znudziło, uczył się tylko po to, żeby nadal dostawać od rodziców co chce. Bo w końcu i tak ich nie obchodzi, co się z nim stanie, ważne żeby wstydu nie przynosił. Tak było z większością jego kolegów, którzy grali wzorowych uczniów, a po godzinach robili całkiem inne rzeczy niż uczenie się. Gabriel zrobił się wręcz identyczny, był na „nie” praktycznie cały czas. Bo z czasem bycie grzecznym chłopczykiem staje się irytujące i nudne. Piekielnie nudne. 
Kiedy Gabriel osiągnął wiek lat szesnastu, ojciec zaczął przygotowywać go na to, że kiedyś przejmie po nim cały interes, ale ten miał inne plany. Chciał był niezależny, jeździć po całych Stanach i zarabiać na życie muzyką. Oczywiście, że jego rodzicom się to nie podobało. Bo jak to tak: ich jedyny syn chce być gitarzystą w jakiejś durnej kapeli? Przecież na bank zacznie pić, ćpać czy co tam robią te wszystkie gwiazdy. A ich syn jest urodzony do tego, by osiągnąć sukces, być najlepszym. Godnie reprezentować nazwisko Moore. A nie jeździć po jakichś dziurach i wciągać kokę po kątach.
Sądząc, że wpływ na to mają jego koledzy, równie rozpieszczeni co on, niedługo potem przeprowadzili się do Nowego Jorku, oddalonego o prawie trzy tysiące mil od Los Angeles. Zamieszkali na Manhattanie, Gabriel zaczął uczęszczać do szkoły Św. Judy. I niby wszystko się uspokoiło. Niby. Bo Gabriel zrobił się dwa razy gorszy – ale tego na szczęście nie widzą. I widzieć nie powinni. Obraz ich jedynego syna, który zaczął przygodę z alkoholem i narkotykami może nieźle nimi wstrząsnąć. A tego by nie chciał również on. Przecież potrzebuje kieszonkowego! A ojciec rozszerzył swoją działalność o Nowy Jork i okolice, co oznacza, że zapewne mu je podwyższą. Nauczył się chociaż od rodziców dbać o swoje interesy, za co jest im wdzięczny.

To uroczy chłopczyk, który uśmiechem potrafi zdziałać wszystko. A przynajmniej tak mu się wydaje. W jego słowniku znajdują się miłe słówka jak i brzydkie przekleństwa, których często używa. Już dawno minęły czasy, kiedy był kulturalnym gentlemanem, tak jak nauczycieli go rodzice. Owszem, potrafi się zachować w towarzystwie, ale przy kolegach to dzikus, nieokrzesany osobnik co najmniej z Planety Małp. Zazwyczaj właściwie to ma dwie twarze. Jedną dla matki i ojca, a drugą dla reszty ludzkości. W końcu w głowach rodzicieli wciąż jest grzecznym Gabrysiem, który robi co mu każą. Och, jakże nieświadomi są tego, w jakim błędzie tkwią. On tylko czeka na to aż będzie mógł się wyrwać stąd, najlepiej na Alaskę, byle dalej od nich.
Szybko się irytuje i wkurza, spokoju w nim nie znajdziesz. Toż to wulkan energii, który w każdej chwili może wybuchnąć! Wszędzie go pełno. Mówi szybko, czasem bez sensu, swoje wypowiedzi zazwyczaj kończy wybuchem śmiechu. Taka cecha ludzi jadących całe dnie na trawce. Bardzo lubi płeć przeciwną, za każdą się obejrzy. Nieważne, czy aktualnie ma dziewczynę, czy nie. W końcu za patrzenie się na kogoś - nieważne, że on się na tyłkach skupia - nie karzą, prawda? Nie raz zdarzyło mu się oberwać w twarz, że aż  się biedakowi gwiazdki w oczach pojawiały. Ale przecież kobiet się nie bije, to nie odda tym samym. Odważny, a jednocześnie głupi, przez co zazwyczaj wpada w niezłe tarapaty. Nieraz musiał komuś zapłacić, żeby coś się nie wydało. Ale on się kasą nie przejmuje, dostaje jej tyle, że szczerze mu to wisi. Gorzej, jakby dolarów w jego portfelu zabrakło. Wtedy byłaby tragedia i lament. Koniec z pięknym apartamentem w drogiej dzielnicy, imprezami i tym wszystkim, co teraz jest na porządku dziennym.

Chłopaczyna jest dość wysoki, metr osiemdziesiąt cztery mierzy dokładnie. Włosy ma brązowe i przydługie, ale nie zetnie ich w życiu, bo mu się nie chce. Już woli, żeby mu grzywka w oczy właziła. Oczy ma niebieskie, ale nic z nich nie wyczytasz oprócz wiecznego rozbawienia ich właściciela. Jakby to, że jest słońce albo pada deszcz było bardzo śmieszne. Zazwyczaj się ubiera w byle co, oby czyste było, ale nie wygląda jak menel. Nie, w sumie całkiem nieźle się prezentuje, w końcu same markowe ubrania przyodziewa. A one nigdy nie są byle jakie. Worków na śmieci nie przypominają, prawda? No i problem z głowy. 

[No i jest Gabryś. mam nadzieję, że nie taki zły i zostanie dosyć dobrze przyjęty :D pozostaje mi tylko zaprosić do wątków, o.]

17 komentarzy:

  1. [Już cię kocham! *-* I chęć na wątek i powiązanie wyrażam!]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ O chęć na wątek nawet nie pytam, bo na pewno jest. jedynie zapytam czy jest pomysł na ów wątek, bądź jakieś powiązanie? ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Uwielbiam tego aktora. Taki słodki sie mi zawsze wydaje. Więc pytam o jakieś powiązanie może? Ale Sam jest starsza ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Aaron <3 Spytam niegrzecznie, czy masz jakieś pomysły? :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ja też się dołączam do powitania, więc witam. Jeśli jesteś zainteresowany, to zapytam o jakieś powiązanie, żeby tak nie zaczynać od zera. Masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  6. Thalia Viper2 lipca 2012 23:11

    [Łii, znalazłam pokrewną duszę dla mej Thalii! Szkoda tylko, że taki młody, ale to da się wyciąć ^,^ W każdym bądź racie, rzucaj powiązaniem, a ja zacznę wątka :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ogólnie to trudno, żeby Zoya i Gabriel się znali, bo dziewczyna dopiero co się przeprowadziła z UK na Manhattan, więc zbytnio nie zna ludzi i okolicy. Mogła zapoznać, owszem. Ich rodzice mogą się znać - bo matka Zoi sama jest pisarką cudownej sławy, a - załóżmy - kilka razy wdawała się w dyskusję z matką Gabriela, bo jej częściej przychodziło odwiedzanie Nowego Jorku i męża. Coś z tego można wykroić, że na przykład Moore (uwielbiam to nazwisko) raz zachęcony przez rodziców, wyjechał z nimi do Europy, o?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ miał być Krist Novoselic, jednak jakoś zdecydowałam się na Dave'a xd Co do wątku, to zacznę, ale najpierw odpiszę na komentarze ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Hmmm racja ciężko jakoś z powiązaniem. Powiedzmy mogą się spotkać w jakimś klubie prawda? No w końcu Sam aż taka stara nie jest:D ]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Może w jakimś zakątku Central Parku, Gabriel będzie siedział pod drzewem i grał, a Annie przysiądzie niedaleko ze swoją lustrzanką? To byłby pomysł na rozpoczęcie znajomości, a jak to dalej widzisz - to już pozostawiam tobie, haha ;D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [I na przykład może się okazać, że ich ojcowie się znają ;)]

      Usuń
  11. Wystarczy rzucić hasło "Idziemy na koncert!", a panienka Addams już stoi w pierwszym rzędzie, z tak zwanym bananem na twarzy. A jak nie w pierwszym rzędzie, to na pewno dopcha się tam, rozpychając, deptając i co tam jej jeszcze do głowy wpadnie.
    I tak właśnie było i tym razem, kiedy to wraz z grupą znajomych Wednesday pojawiła się w jednym z nowojorskich klubów, około godziny dwudziestej pierwszej.
    Jak na tak młodą godzinę, większość, którzy jej towarzyszyli było już lekko podpita, i od razu ruszyła w stronę baru, robiąc przy tym nie mało hałasu, jednak jak na nich, Wednesday stwierdziła że są za spokojni.
    Sama natomiast ruszyła w stronę sceny, gdzie znajdował się tłum osób, które bawiły się do rytmu śpiewanych piosenek jakiegoś zespołu. Ciemnowłosa musiała przyznać że ów zespół był całkiem niezły, i tak jak się spodziewała, sama po chwili dała się porwać do zabawy, kiedy to nagle mignęła jej znajoma postać, choć nie była w stu procentach pewna, czy aby na pewno jej się nie przewidziało.
    Jednak kiedy ponownie zauważyła chłopaka, był pewna że to nie kto inny jak Gabriel. Będąc na tyle blisko, szturchnęła go, tym samym zwracając na siebie uwagę.
    -Ludzi nie poznajesz, Moore ?- zapytała z uśmiechem, próbując nie zwracać uwagi na swoich przyjaciół, którzy to zaczęli ją wołać.
    [Wybacz za to... coś, jednak przez dzisiejszą temperaturę chyba nie wymyślę nic lepszego. ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oj. Zawsze staram się zwracać do autorów tak, żeby nie było takich problemów, ale jak widać... nie zawsze wychodzi. Zwale to na porę dnia, o !
    A może, co mi teraz tak przyszło do głowy. Serena mogła być kiedyś gościem w kalifornijskim hotelu Johna, podczas którychś wakacji i Gabriel też akurat mógł tam być, bo chciał się oderwać od rodziców. Teraz mogliby się spotkać w Nowym Jorku, tak jakoś zupełnie przypadkiem. Co ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Zoyka jako że jest nowa, no to nie zwykła wychodzić z hotelu, ale w końcu trzeba wyjść do ludzi (jej to szybko wyszło). Tu się przejdzie po głównych ulicach Manhattanu, przyglądając się wszystkiemu z osobna, to usiądzie na schodach jakiegoś budynku lub będzie chodzić po Upper East Side, tam po jakichś sklepach, także kawa i Central Park! :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie jesteś znudzony już tymi wszystkimi blogami o Londynie, Paryżu, Nowym Jorku czy innym wielkim mieście? Znudziły ci się blogi o Harrym Potterze, nadprzyrodzonych siłach czy normalnych szkołach w wielkich miastach? Spróbuj w Party-Hard. Tutaj cały czas trwa zabawa. Możesz stać się uczniem szkoły, nauczycielem lub mieszkańcem Springfield. Zobacz sam na własne oczy. Przekonaj się co to zabawa z Party-Hard. Wejdź na party--hard.blogspot.com i zobacz coś więcej niż szkołę czy miasto.

    OdpowiedzUsuń
  15. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń