niedziela, 8 lipca 2012

fairytale...





Mamy swoje dnie i swoje noce,
w sercach płomień.
Nie wierzmy tym, którzy mówią:
Wolność dopiero po śmierci... 

W ROLI GŁÓWNEJ
V a n e s s a   A b r a m s
  osiemnastolatka | indywidualistka | pracownica kawiarni


"Na świecie są dwa rodzaje ludzi – tacy, 
którzy mnie lubią i tacy, którzy mogą iść do diabła"
I czy ten, kto powiedział, że nie można opisać człowieka w kilku, nic nieznaczących słowach, naprawdę się mylił? Na próżno szukać tu niedomówień, czy ukrytych informacji. Znacznie prościej byłoby skrócić to do dwóch, krótkich wyrazów: pole minowe. Vanessa nigdy nie należała do osób, które łatwo wpasować w jakikolwiek schemat. Sama unika klasyfikowania, jak czegoś wyjątkowo paskudnego. Jest typem osobowości zmiennej, jak pogoda, czy cyklicznie następujące po sobie pory roku. Bywa przewidywalna niczym każdorazowy wschód słońca, tylko po to, by w następnej minucie zaskoczyć swym zachowaniem najbliższych przyjaciół, a nawet samą siebie. Sprzeczność w sprzeczności. Mistrzyni kamuflażu i gry pozorów. Może uchodzić za  perfekcjonistkę twardo stąpającą po znanym sobie gruncie. Nie jest w stanie ścierpieć monotonii, która stanowi dla niej najgorszą z możliwych kar. Zadziorna i czasem zbyt śmiała. Niekiedy na własne życzenie pakuje się w kłopoty, ale nigdy dotąd nie narzekała specjalnie na taki obrót spraw. Nie jest w stanie usiedzieć na miejscu dłużej, niż to konieczne, co często skutkuje szybką utratą zainteresowania tym, na czym aktualnie powinna się skupiać. Kryje w sobie niewyczerpane pokłady energii. Ma sto pomysłów na minutę i irytuje się, gdy nie wcieli w życie choć jednego z nich.  Doskonale zna swoją wartość i nie potrzebuje czyichkolwiek zapewnień, by czuć się dobrze we własnej skórze. Żyje tak, jak gdyby liczył się tylko dzień dzisiejszy, nienawidzi planowania i postępowania zgodnie z oczekiwaniami innych. Zawsze robi to, co sama uzna za stosowne, nawet jeśli przyszłoby jej za to słono zapłacić.

"Głupi ludzie zasługują na to, co mają…. 
Nosili by koszulki z napisem "jestem skończonym idiotą…",
gdyby tylko reklamował‚a je Cindy Crawford."


Jeśli się czegoś podejmie, pokona wszelkie trudności, by doprowadzić to do końca. Upór od zawsze był jedną z jej bardziej widocznych cech. Podobnie jak szczerość, która niekiedy wpędzała ją w tarapaty. Do otaczającej jej rzeczywistości podchodzi z lekkim przymrużeniem oka, tłumacząc, że każdy realista jest prędzej czy później skazany na przegraną. W czasie przeznaczonym na naukę, jest w stanie przybrać maskę nienagannej uczennicy. Wszak, jak mawia jej ojciec, już dziś należy dbać o wizerunek i drogę ku świetlanej przyszłości. Wygadana, sprytna... czasem bezczelnaIndywidualistka. Uwielbia nieprzerwanie sprawdzać własne możliwości i stąpać po kruchym lodzie. Kryje w sobie jeszcze wiele niezgłębionych sekretów. Niestrudzona ciekawość, inteligencja... perfekcja i chorobliwa ambicja chodzące na dwóch, szczupłych nóżkach. Pomijając starannie wykreowany wizerunek, którym obdarza wszystkich dookoła, ma zupełnie inną twarz. Doskonale wie, jak zachować się w danej chwili, nie pozwalając na to, emocje przejęły nad nią kontrolę. Nie zawsze się jej to jednak udaje, wszak jest tylko człowiekiem. Niezwykle trudno ją rozgryźć. O ile sama na to nie pozwoli. Sprytnie pokazuje światu tylko to, co chcę, skrzętnie i starannie ukrywając sprawy, które na światło dzienne wyjść po prostu... nie powinny. Wbrew temu, jakie może stwarzać wrażenie, nie należy do grona istot zbyt wylewnych. Przypomina zamkniętą szkatułkę, a osoby, którym podarowano kluczyk do zamka z powodzeniem policzyć można na palcach jednej dłoni. Jest jak książka, na okładce której nie znajduje się zachęcająca ilustracja, tytuł ani nawet krótka wzmianka o tym, czego można spodziewać się na każdej z kolejnych stron. Czym byłby najpopularniejsze książki, gdyby już na wstępie wyjawiono ich zakończenie? Van dopuszcza do siebie tylko te osoby, którym ufa, a zdobycie zaufania panny Abrams to rzecz dość trudna i wymagająca pokładów olbrzymiej cierpliwości. Wbrew powszechnej opinii, jest zdolna do największych poświęceń w imię czegoś, w co wierzy. Nigdy nie odmówiłaby pomocy każdemu, kto by w jej odczuciu, tego potrzebował. Kłóciłoby to się bowiem z niemal wszystkimi, wyznawanymi przez nią zasadami, w zgodzie z którymi stara się żyć. Samozacięcie i hart ducha... odpowiedzialność i rzetelność chodzące na dwóch długich nóżkach. Jeśli jej na czymś, czy też na kimś zależy, jest w stanie znieść naprawdę wiele. Istotka lojalna do granic ludzkich możliwości. Oddana i wierna przyjaciółka, która za nic uznaje podziały międzyludzkie. W pełni zgadza się ze stwierdzeniem, że nie liczy się to kim jesteś, ale jaki jesteś... Postrzeganie ludzi na podstawie majątku ich rodziny uważa za zachowanie skrajnie bezmyślne. Za szczelnym murem niedostępności i chłodnego podejścia do życia, wciąż skrywają się pokłady niewyplenionej jeszcze dziecięcej naiwności , wrażliwości i potrzeby otaczania się tymi, na których niezwykle jej zależy. Ale nigdy przecież się do tego nie przyzna.  

"Silny działa ręką, mądry rozumem, a sprytny... kimś trzecim"

Jest osobą dość pamiętliwą, ale doskonale potrafi oddzielić własne uprzedzenia od spraw ważniejszych niż te, z którymi boryka się na co dzień. Potrafi szybko odnaleźć się w niemal każdej sytuacji, rzadko ukazując ewentualne zagubienie, czy nieporadność.
Lubi brać odpowiedzialność za to, co robi. Nie przepada również za powierzaniem losu w obce ręce. Żywy przykład osoby niezależnej. Każdą próbę pomocy odruchowo traktuje jak atak i pokaz jej bezsilności i słabości, a od dawien dawna wolała uchodzić za samodzielną i pewną siebie dziewczynę. Rzadko przyznaje się do błędu, czy prosi o wsparcie. Jeśli już się do tego zabiera, jest to absolutna ostateczność.
Zazwyczaj uśmiechnięta i pozornie optymistycznie nastawiona do otoczenia.

"Bo nic tak nie cieszy, jak świadomość, że wywarło się wpływ na czyjeś życie, choćby miało ono oznaczać pasmo sennych koszmarów i majątek wydany na wizyty u psychoanalityka"

Mówisz: pozory mogą mylić, myślisz: Vanessa. Rzadko zdarza się bowiem, że ktoś tak niepozorny, przy bliższym poznaniu okazuje się niemal całkowitym przeciwieństwem pierwszego wrażenia, które wywołuje u innych. Jest idealnym dowodem na to, że nigdy nie powinno się zawierzać temu, co widzą nasze oczy. A skoro już o oczach mowa... Panna Abrams jest szczęśliwą posiadaczką szaro-niebieskich tęczówek, na jednej z których dopatrzeć można się kilku stosunkowo zabawnych, brązowych plamek. Długie, ciemne włosy swobodnie pływają zazwyczaj na jej ramiona i plecy.
Jeśli zaś chodzi o posturę, rzec trzeba, że należy do osób stosunkowo niskich. Drobna, choć kobieco zaokrąglona sylwetka. Pozostaje dziewczyną jak najbardziej naturalną. Preferuje żywe kolory, choć w jej szafie nie zabraknie również ubrać w stonowanych barwach. Barwne chusty, najróżniejsza, ręcznie wykonana biżuteria... to już niemal jej znak rozpoznawczy. Podobnie, jak szczery uśmiech, którym zdarza jej się obdarzyć każdego, kto w jakiś sposób sobie na to zasłuży. Lubi eksperymentować, co często widać na przykładzie zmian fryzur. Nierzadko zmienia też styl ubierania, choć zawsze dba o wszystko w najmniejszym nawet detalu. 
 

"Jesteśmy ludźmi, którzy siedzą z tyłu i tolerują dzieci posługujące się bronią oraz tymi, którzy przerzucają kanały i oglądają szczegóły z ostatniej chwili, co z tą bronią robią. Uważam, że to okropne, gdy ktokolwiek umiera, szczególnie, jeśli jest to ktoś, kogo znamy i kochamy. Ale najbardziej przykre jest to, że kiedy te tragedie się wydarzają, większość ludzi tak naprawdę nie przejmuje się tym bardziej, aniżeli sezonowym finałem 
Przyjaciół albo Real World."

Dodatkowo:
+ panicznie boi się pajacyków
+ kamera i aparat to dla niej dwie z najważniejszych rzeczy
+ ma słabość do gorzkiej czekolady
+ od zawsze czuła pociąg do wszelkich staroci
+ jej ulubioną rzeczą, jest stare lusterko znalezione w jednym z antykwariatów
+ ma listę rzeczy, które pragnie zrealizować przed śmiercią
+ ponad połowa z nich dotyczy podróży
+ w wolnych chwilach czyta... komiksy. Ale o tym nie póki co absolutnie nikt
+ najbardziej marzy o... spędzeniu całego dnia tak, jak tylko SAMA zechce.
Ulubione:
Film: Podaj Dalej | Książka: Sherlock Holmes (seria) | Zespół: Bon Jovi | Fikcyjna postać: Doktor Watson | Potrawa: sałatka owocowa | Deser: sorbet cytrynowy | Napój: sok pomarańczowy | Kolor: zielony | Pora dnia: zmierzch | Pora roku: jesień | Miejsce: Vermont | ...cdn





 P O W I Ą Z A N I A  ||  N O T K I  ||  D O D A T K O W O


Ostatnia aktualizacja: 8 lipca godzina 19:00
__________________________________________________________________
Nie, nie znamy. Tak, mam ochotę na wątki.
Tak, wolę te dłuższe, choć w gruncie rzeczy to jakość liczy się najbardziej.
Ja - pomysł, Ty - zaczynasz i odwrotnie.
i...
nie, nie jestem całkiem normalna. To coś wyżej o tym świadczy.


Adios, dzióbki...










17 komentarzy:

  1. [Witam. Wobec tego z rozkoszą zacznę, jeśli podrzucisz jakiś pomysł :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witamy kolejną postać kanoniczną :) Pomyślałabym nad wątkiem, chociaż jeśli chodzi o serialowy podkład, to Vanessa i Serena nie mają zbyt głębokiego kontaktu. Chyba nie będziemy z nich robić wrogów?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ooo! ;D Jest Vanessa, jak fajnie! <3]

    OdpowiedzUsuń
  4. [No oczywiście, że kleimy wątek! Tak w ogóle, to pierwsze zdjęcie totalnie miażdży! *_____* Więc jakie relacje między nimi ustalamy? xd]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Szczerze? Najlepsze jest trzecie. ;D Fajnie będzie prowadzić wątek poniekąd "w ciemno" i nie wiedzieć jak to się dalej potoczy. xd Na żywioł idziemy, a co. xDD tak czy inaczej znają się już, nie? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  6. [No, ja tak samo nie lubię budować wszystkiego od podstaw... Dobra, a ich przeszłość, do której będzie można nawiązać... uznajmy, że tak jak w serialu, coś między nimi było, ale nie wyszło i teraz są wobec siebie zupełnie normalni, tak? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  7. [No tak, w sumie zastanawiam się nad pomysłem na zaczęcie. Bo z wątkiem teraz wcale nie jest łatwo. Chociaż gdyby dziewczyny przypadkiem na siebie wpadły, to chyba nie udawałyby, że się nie znają. Ewentualnie Serena może wpaść do kawiarni, w której pracuje Vanessa.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ta karta zachęca do wątku z tym zdjęciem ;>!]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Dobrze, zacznę. xd ale z góry przepraszam za jakość... ;/
    I w ogóle to muszę Ci coś pokazać! Obiecałam sobie, że jak tylko Vanessa pojawi się na blogu, to autorka musi to zobaczyć. ;D Mój ukochany zespół i ona w teledysku! <33 http://www.youtube.com/watch?v=m02-RHN_hQE <3]
    Po wczorajszym bankiecie u Waldorf'ów, Nate bynajmniej nie miał ochoty na nic, ale matka poprosiła go, by odwiedził ojca w więzieniu. W normalnych warunkach zdecydowanie by się na to nie zgodził, bo był wściekły na Howarda Archibalda za to co zrobił, ale z racji tego, że Anne Archibald ostatnimi czasy była okropnie zmarnowana przez nerwy i sprawy związane z załatwianiem mężowi przeniesienia na oddział strzeżony, Nate postanowił nie dokładać jej jeszcze większych problemów i zgodził się odwiedzić ojca w więzieniu.
    Spędził tam pół godziny, nie ukrywając wściekłości na niego, a Howard próbował go przepraszać, co na Nathanielu nie zrobiło zbyt wielkiego wrażenia. Tak, zdecydowanie obwiniał ojca za to, w jakim stanie była teraz jego matka. Zdecydowanie, w jego opinii był wszystkiemu winny tylko i wyłącznie on i nawet nie słuchał żadnych wyjaśnień ze strony ojca.
    Kiedy wyszedł, był jeszcze bardziej wkurzony niż zanim tam poszedł i obiecał sobie, że prędzej niż za kilka miesięcy to się u niego nie pojawi.
    Idąc ulicą z rękami w kieszeniach spodni, rozglądał się zdenerwowanym wzrokiem po wszystkich mijanych ludziach. Nie wiedział nawet kiedy doszedł do kawiarni, w której pracowała Vanessa. Stwierdził, że potrzebna jest mu teraz kawa. Dlatego wszedł do środka, a widząc ją za ladą, uśmiechnął się lekko.
    -Cześć - powiedział wyjątkowo pogodnie jak na nastrój, w którym się dzisiaj znajdował.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Oj tak, piosenka genialna, ale Chris Daughtry to już nie wspomnę! *_____* xD]
    Nate na tyle znał Vanessę, by wiedzieć, że naprawdę uwielbiała książki. Dlatego, kiedy na ostatnie święta kupował jej prezent, jedynym jego problemem było wybranie ODPOWIEDNIEJ książki, która przypadłaby pannie Abrams do gustu.
    Nie zdziwił się więc, kiedy dostrzegł ją od samego wejścia, pogrążoną w jakiejś lekturze, z słuchawkami na uszach. Zgiełk ulicy potrafił czytającego człowieka skutecznie rozproszyć, to prawda.
    Uśmiechnął się do niej z podziękowaniem, kiedy nie musiał powiedzieć nawet słowa, a ona już wiedziała co byłoby najlepsze na jego koszmarny nastrój. To w Vanessie było wspaniałe, że wielokrotnie potrafiła pomóc, nie musząc zadać miliona pytań o co to się stało i co powinna zrobić, by poprawić temu komuś humor. Ona już wiedziała. Naprawdę niesamowita była z niej dziewczyna.
    -Słyszałaś pewnie o moim ojcu, prawda? - odezwał się nagle.
    Nate był raczej człowiekiem, który nie miał w zwyczaju się komukolwiek zwierzać, ale tego dnia poczuł, że naprawdę musi z kimś pogadać, bo inaczej eksploduje. Ktoś pomyśli, że przecież mógł porozmawiać z matką... gorszego pomysłu jednak chyba nikt nie wymyślił, zważywszy na to w jakim Anne Archibald była stanie. A co najgorsze, raczej nie łaknęła pomocy syna, bo była nauczona tego, by ze wszystkim radzić sobie samemu. Jedyne co Nate mógł zrobić, to udawać, że wszystko jest u niego w porządku, jest zadowolony z życia i wykonywać jej polecenia, jeśli jakiekolwiek mu wydawała, tak jak na przykład dzisiaj, by odwiedził ojca, co niechętnie, ale jednak uczynił.
    -Byłem dzisiaj u niego... - dodał, będąc niemal pewnym, że Vanessa od razu zrozumie co tam wzburzyło młodym Archibaldem.
    Znał ją na tyle by wiedzieć, że zrozumie.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Przyznam szczerze, że ja ten zespół odkryłam przez przypadek, za pomocą piosenki, która od kilku miesięcy jest moją ukochaną i słucham jej na okrągło każdego dnia. We wszystkich innych też się zakochałam, ale tak czy inaczej posłuchaj Daughtry "Life After You" <3333]
    Tak, to że nigdy nie obijała w bawełnę, to także Nate wiedział o Vanessie. I w sumie bardzo doceniał w niej tą cechę, bo jakoś na co dzień miał dosyć w swoim życiu fałszu, kłamstw i udawania. Dlatego rozmowa z Vanessą Abrams, która była tak szczera, jednocześnie miała niesamowicie dobre serce i dodatkowo jej słowa zawsze działały na niego kojąco, była mu wyjątkowo potrzebna. I chociaż wiele osób sądziło, że Nate przychodzi do niej tylko jak czegoś potrzebuje, to miał nadzieję, że już wystarczająco wiele razy uświadomił jej, że jeśli będzie kiedykolwiek miała ochotę porozmawiać, pomilczeć, poradzić się albo wyżalić, to może do niego przyjść o każdej porze dnia i nocy. Skoro on mógł na nią liczyć, to ona na niego też. Bez wątpienia.
    -Wiesz... od kiedy ojca zamknęli w więzieniu, mama jest w naprawdę koszmarnym stanie. Nie chce ze mną rozmawiać o tym jak się czuje, więc jedyne co mogę zrobić to po prostu przy niej być, bo nie daje sobie pomóc. Dzisiaj rano powiedziała, że chciałaby, bym odwiedził ojca. Nie chciałem tego zrobić, bo mam do niego ogromny żal, że przez jego szemrane interesy teraz to wszystko wygląda tak, jak wygląda, ale jednocześnie nie mogłem jej odmówić, bo wiem, że sprawiłbym jej tym przykrość. Więc poszedłem, ojciec zaczął mnie przepraszać za wszystko, chociaż czuję, że zrobił to z obowiązku, a nie z potrzeby serca - powiedział, dziękując jej za corretto i jednocześnie upijając łyka. Pierwszy raz pił coś takiego, ale było naprawdę dobre. - Przepraszam, że znowu zwalam na ciebie swoje żale i problemy, Vanesso... - dodał z ciężkim westchnieniem, kiedy to już wylał z siebie większość tej goryczy i zdał sobie sprawę, że znowu obarcza ją własnymi problemami, jak gdyby ona zapewne nie miała dosyć swoich.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oj tak, ja to mam totalny zgon. <3]
    -Nie zauważyłaś, że ostatnimi czasy, a właściwie od momentu w którym mój kochany tatuś został wpakowany do pudła, coś często przychodzę do ciebie w łaskę? Jest mi z tego powodu głupio, bo pewnie masz dosyć swoich problemów na głowie, a tu ci taki Archibald wpada do kawiarenki i smęci o tym, jakie ciężkie ma życie, jak gdyby inni ludzie nie mięli gorzej... brak mi słów czasami na samego siebie, naprawdę... - powiedział, upijając kolejny łyk pysznego corretto i patrząc na Vanessę przez chwilę.
    Zaraz jednak mogła dostrzec lekki uśmiech na jego ustach, co więcej wcale nie wymuszony. On naprawdę doceniał, że chciała go pocieszyć, nawet jeśli robiła to przez żarty o planach "obrabowania banku".
    -Szczerze ci dziękuję za wszystko, Vanesso. I za corretto, i za to że jeszcze chce ci się mnie słuchać i za wszelkie sposoby na jakie starasz się mnie pocieszyć - powiedział, a kiedy tak jej szczerze za wszystko podziękował, zdecydowanie poczuł się o wiele lepiej, niż jeszcze chwilę temu.
    Vanessa to naprawdę powinna zacząć pobierać od niego opłaty za swoje pocieszanie, bo już tyle razy z tego skorzystał, że dorobiłaby się fortuny... Chociaż nie, jej wparcie było bezcenne i nieocenione.

    OdpowiedzUsuń
  13. Serena tego dnia była od rana pogrążona w jakimś dziwnie melancholijnym nastroju, w zasadzie powodów było tak wiele, że nie była w stanie dokładnie określić co zadziałało na nią w ten sposób. Z samego rana pominęła zjedzenie śniadania, wzięła tylko prysznic i wyszła z domu. Nie wiedzieć czemu miała ochotę posnuć się po ulicach Nowego Jorku. Jakim cudem zaszła, aż na Brooklyn? W zasadzie poszła tam, gdzie nogi same ją poniosły, bo głowa co jakiś czas odłączała się od reszty ciała i gubiła się w nadmiarze myśli. Cóż, poradzić, taki dzień.
    Kiedy blondynka wreszcie wróciła do siebie i zorientowała się, gdzie doszła… Była nieco zdziwiona, trochę zirytowana, bo teraz musiała pokonać całą tą drogę z powrotem, a szczerze mówiąc, wcale nie miała na to ochoty. Za to wreszcie zrobiła się głodna. Widocznie człowiek po przemaszerowaniu całej dzielnicy, idąc zawiłymi dróżkami, ma prawo poczuć głód jeśli tego dnia nic nie włożył do ust. W ten sposób pojawił się pomysł, do zawędrowania do kawiarni, w której pracowała Vanessa. S dokładnie wiedziała, gdzie chce iść. Spodziewała się, że ją spotka, może uda im się zamienić kilka zdań. Nie sądziła jednak, że kiedy wejdzie, zastanie dziewczynę wirującą z miotłą po całej kawiarni. W pierwszej chwili Serena zatrzymała się w drzwiach i z tego miejsca obserwowała taniec Vanessy. Dopiero po upływie paru minut zaczęła klaskać.
    - Brawo, brawo ! – powiedziała mając ochotę się zaśmiać – Doprawdy, niespodziewany widok.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Nie pożałujesz, zapewniam! <3]
    Vanessa mogła zobaczyć jak Nate uniósł brwi, śmiejąc się lekko pod nosem na jej słowa. Wystarczyło tylko spojrzeć... siedział w tej kawiarence zaledwie od kilku minut, a Vanessa już sprawiła, że polepszył mu się humor.
    -Dobrze, od teraz powinnaś mieć się na baczności, bo ja naprawdę mogę odwiedzić cię o każdej porze dnia i nocy tylko po to, by dowiedzieć się jaką koszulę powinienem ubrać - zarzekł, uśmiechając się szeroko i wyglądając przy tym tak, jak gdyby naprawdę zamierzał się u niej zjawić, by poradziła mu jaka koszula bardziej mu pasuje na dany dzień tygodnia.
    A Nate, chociaż ostatnimi czasy nie był zbyt rozrywkowy i jakoś niebywale zadowolony, to jednak w tym wypadku naprawdę był gotowy udać się na Brooklyn i złożyć taką właśnie, niecodzienną wizytę Vanessie.
    Słysząc jej kolejne słowa, zmarszczył brwi, ale w dalszym ciągu uśmiech był widoczny na jego twarzy.
    -Teraz dopiero zdałem sobie sprawę jak dawno nie rozmawialiśmy. Bo już od bardzo dawna nikt tak pretensjonalnie mnie nie ponaglał - powiedział ze śmiechem, co było oczywiście żartem z jego strony.
    Dopił szybko corretto ze swojej filiżanki, po czym wstał z wysokiego stołka barowego i wyszedł razem z Vanessą, z kawiarenki, czekając cierpliwie aż pozamykała wszystko na wszelkie, możliwe sposoby.
    -Idziemy przed siebie, czy ustalamy jakiś konkretny cel tego spaceru? - spytał z lekkim uśmiechem, zwracając się do Vanessy, kiedy to ruszyli chodnikiem.

    OdpowiedzUsuń
  15. DISTRICT-PARTY24 lipca 2012 21:20

    Wracamy ponownie ze świeżymi pomysłami. Rozkręć z nami najlepszą blogową imprezę.
    district-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Wild West Show

    Czy słyszysz muzykę country dochodzącą z pubu? Czy czujesz zapach palonych jesiennych liści i pieczonych ziemniaków? Nie, to nie western. Miasteczka takie jak Textill istnieją w dzisiejszym świecie, choć wiedza o nich zagłuszana jest przez szum wielkich metropolii. Tu ciężką pracą zasługujemy na szczęście i nie potrzebujemy wiele, aby je osiągnąć.

    TEXSTILL

    OdpowiedzUsuń