Charles Joshua Blanc
18 lat
Szkoła Świętego Judy
Syn malarki i...biznesmena. Jego ojciec posiada firmę aut, a matka żyje w luksusach, dzięki panu Blanc.
Charles jest typem
facetów pewnych siebie i zdecydowanie narcyzów.
Szkoła Świętego Judy
Syn malarki i...biznesmena. Jego ojciec posiada firmę aut, a matka żyje w luksusach, dzięki panu Blanc.
Owoc
przelotnego romansu malarki, Stephanie Evans i biznesmena, Adama
Blanca. Jak już zauważyliście pewnie, nazwisko po ojcu. Ale jak
doszło do tego, że na świat przyszedł Charles?
Stephanie była
skromną malarką, która dzięki swojemu talentowi zarabiała na
życie. Malowała na ulicach przypadkowych ludzi, jak i różne
rzeczy z własnej wyobraźni. Ludzie to lubili i kupowali jej obrazy.
Więc jak poznała Adama?
Miała wtedy
zaledwie dwadzieścia dwa lata, a on dwadzieścia cztery.
Adam szedł wtedy ulicą.
Stanął patrząc na malującą Stephanie. Wyglądała oryginalnie.
Okulary lenonki, wiśniowy szal, dżinsowa kamizelka, biały t-shirt,
wiśniowe dżinsy i czarne, przedarte glany.
Malowała coś na
płótnie, gdy nagle podszedł do niej Adam. Spytał czy taka śliczna
dziewczyna, jak ona będzie miała ochotę dla niego pracować i
malować różne obrazy. Co zrobiła dziewczyna?
Wyśmiała go i
powiedziała, że jej miejsce jest tutaj, na murku obok muzeum i
maluje dla wszystkich, a nie tylko dla jednej osoby, a co do czego
dla wystroju jednej wielkiej rezydencji.
I tym właśnie zdobyła
serce Adama. Ten nawiedzał ją co dnia, aż w końcu zaprosił na
kolację.
Spotykali się dość
długo, aż w końcu do czegoś między nimi doszło. I przez to
Stephanie zaszła w ciążę. A najgorsze było to, że Adam zostawił
ją przed tym zanim dowiedziała się, że jest w ciąży.
Gdy mu o tym powiedziała,
nie zareagował tak jak inny szczęśliwy ojciec. Dziwnie się czuł
i prosił o czas. Musiał się z tym oswoić.
Dziewczyna była pewna,
że nie były kochanek nie uzna dziecka. I trochę się zdziwiła,
gdy Adam wyznał jej, że da dziecku nazwisko i będzie wspierał go,
jak i ją finansowo.
12 lutego 1994 roku
na świat przyszedł chłopiec, któremu nadano imię Charles Joshua.
Chłopczyk stał się
oczkiem w głowie mamusi.
Charles rósł z dnia
na dzień. Nie brakowało mu niczego i może właśnie przez to nie
słuchał się matki? Ojca miał gdzieś? Uważał się za pępek
świata? Pewnie tak!
Charles wychowywał
się w luksusach. Miał wszystko co chciał. Matka go rozpieszczała,
a ojciec dla własnego spokoju dawał mu to co chciał.
Przez swój egoizm dość
często wyrzucano go z szkół. Pierwszy raz gdy miał trzynaście
lat. Powód?
Wraz z kolegami zniszczył
auto dyrektorki. Potem powtórzyło się to w dwóch szkołach
gimnazjalnych. Następnie w pierwszych klasach liceum, jak i
trzecich. W czwartej trzymał się najwidoczniej najdłużej.
Wyjechał na wymianę uczniowską do Włoch i poznał tam piękną,
uroczą i niepowtarzalną blondynkę – Emmę. W jego oczach była
ideałem, jednakże było to tylko przelotne zauroczenie, które tak
szybko zniknęło, jak przyszło. Ale to było tylko złudzenie...
Po powrocie do Paryża
gnębiły go myśli o Emmie, a do tego widział jej twarz przed
oczami.
Dwa miesiące po powrocie
wydalono go ze szkoły z powodu podpalenia dziennika szkolnego.
Na szczęście było to
tydzień przed zakończeniem.
Matka nie wiedziała
gdzie miała go zapisać ponownie, więc wybrała szkołę Świętego Judy. Czy da sobie radę? Zobaczymy!
Nie potrafi przejść
obok płci pięknej nie zwracając na niej uwagi. Lubi się przed
nimi popisywać i pokazywać jaki to on jest niepowtarzalny,
oryginalny.
Nie potrafi wytrzymać
bez flirtu jednej godziny, to co dopiero dnia. Więc nie zdziw się
jeśli zobaczysz go podrywającego ognistą rudą dziewczynę, a gdy
zamkniesz oczy i ponownie je otworzysz zobaczysz, że tym razem
podrywa piękną szatynkę. To u niego normalka.
Nie wie co to znaczy
wieczna miłość. Ale wie jak to jest mieć kobietę na jedną noc.
Uważa, że kobieta to
tylko dodatek do życia, zdecydowanie przyjemność, jak żadna inna.
Obok innych przechodzi
dumny i patrzy z góry. Uważa się za najlepszego na świecie, że
nikt nie potrafi mu dorównać. Potrafi kogoś urazić takim tonem,
jakby prowadził prognozę pogody.
Dla niego to nic
strasznego kiedy ktoś przez niego cierpi. Jeśli z nim zadarł musi
czuć ból.
Skłonny do tego by
wykorzystywać innych, żeby być szczęśliwym. I ma gdzieś czy
ktoś ucierpi czy nie. On musi mieć to co chce.
Potrafi powiedzieć, że
jest lepszy od ciebie. Według innych pieprzony dupek, a on sądzi,
że jest po po prostu oryginalny i każdy mu tego zazdrości.
Charles to blondyn.
Zazwyczaj miał włosy do kości policzkowych, ale na razie stawia na
krótkie.
Musi mieć je
ustylizowane, bo jakos trzeba mieć te zadziorne kosmyki, prawda?
Obdarzony błękitnymi
oczami, którymi patrzy na świat.
Dość często na jego
twarzy ujrzysz kilkudniowy zarost, który dodaje mu uroku i męskości.
Gdy się uśmiecha,
zobaczysz jego cudne dołeczki, które onieśmielają nie jedną
dziewczynę.
Wysoki bo mierzący
calutkie metr dziewięćdziesiąt.
Dobrze zbudowane ciało,
co jest jeszcze większym dowodem jakie z niego ciacho.
Posiada oryginalny styl,
który właściwie podoba się każdemu.
W jego garderobie
dominuje czerń, szarość i biel.
- Uczulony na czekoladę
- Nie przepada za fast foodami
- Za to uwielbia ostre jedzenia
- Fan Barcy
- Gdy miał dziesięć lat mama uczyła go malować i grać na gitarze.
- Jeździ chevroletem voltem, czarnym
- Nie pamięta kiedy był jego pierwszy raz
- Uwielbia rock.
- Jego ulubione zespoły to Linkin Park i Coldplay
- Lubi czytać
- Mimo iż uczeń niegrzeczny, to posiada wielką intelignecje
- Jest bardziej zżyty z mamą niż z ojcem.
- Uwielbia horrory i komedie.
- Ma pięć kont na facebooku, a jeden z nich jest poświęcony jego osobie. Cztery inne są wodzą jego wyobraźni.---A więc od razu mówię, że karte skopiowałam z innego bloga, bo internet nie pozwala mi na napisanie nowej karty. Więc jeśli znajdziecie coś nie związanego z Manhattanem, ogółem z tym blogiem, pisać, a poprawię.Wątki i powiązania, oczywiście Tak.Zdjęcia Alex Pettufer <33 Boski jest!Tekst Coldplay - Viva la vida :***
[Witam nowego mężczyznę! Mam nadzieję, że będzie Ci się dobrze pisało. A teraz zapraszam na wątek :)]
OdpowiedzUsuń[Nie wiem, może wyślemy ich na randkę, czy coś?]
OdpowiedzUsuń[Witam i podziwiam za dobór piosenki. Może wąteczek? :D]
OdpowiedzUsuń[Charles, Joshua, wizerunek Pettyfera - właśnie zyskałaś multum punktów u mnie za najulubieńsze imiona i wizerunek, no! I z chęcią zacznę wątek oraz postaramy się zrobić jakieś powiązania. ;)]
OdpowiedzUsuń[ Cześć, moge Cię zjeść? ; ) Witam serdecznie. Liczę, że autor skusi się na kreatywną konwersację między naszymi postaciami? ;> ]
OdpowiedzUsuń[I "yay!" jeszcze Coldplay, no kocham i już! Zoyka z Charlesem to parą chyba być nie mogła, ponieważ dziewczyna dopiero co się przeprowadziła do Nowego Jorku, więc to jest spore utrudnienie.]
OdpowiedzUsuń[ A więc droga autorko - Już Cię wielbię <3 A więc co do rozmowy to już mam milion pomysłów. Pierwszy jest taki; Matki naszych postaci razem się wychowały a teraz będą chciały zeswatać nasze postacie, co nie będzie im zbytnio wychodzić, bo każde z nich jest całkowicie różne... Drugi pomysł, matka twojej postaci jest chora na raka, moja postać jest wolontariuszką i będzie z nią przebywała w szpitalu bardzo często. Tutaj narodzi się nić porozumienia między naszymi bohaterami, kiedy z jego matką zacznie być naprawdę źle. Trzeci pomysł tyczy się wspaniałego dziewictwa. Może nasze postacie znały się w dzięki swoim matką? Twój bohater spotykałby się z moją Arianą dla zakładu i przespałby się z nią. Sama historia polegałaby na tym, że On bylby wtedy w niej naprawdę zakochany, ale jego koledzy wszystko jej wypaplą, a "seks taśma" o której on sam nie wiedział trafiła by do internetu i Ariana stałaby się przez to pośmiewiskiem. Teraz po kilku latach nasze postacie znów by się spotkały? ]
OdpowiedzUsuń[ Z zaczęciem będzie trudno, bo sama mam zapieprz na fikcyjnym koncie na innym portalu. Mogę spróbować zacząć, ale od razu uprzedzam, że będzie to krótkie. ]
OdpowiedzUsuń[Daleka rodzina - mogłoby to być. Z pewnością ze strony ojca, ale na czym głównie miałoby to się opierać? Z internetem też dobre, ale czy sensowne? :>]
OdpowiedzUsuń[Zastanowię się jeszcze i później zacznę wątek. ;)]
OdpowiedzUsuńRandki. Lubiłam randki.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz uprawiałam seks trzy godziny po swojej pierwszej randce. Tony, ten facet, był ode mnie starszy o dokładnie dwanaście lat. Ja miałam lat piętnaście, ale on o tym nie wiedział i nie dowiedział się do chwili, gdy promotorka mojej katedry wymieniła mój wiek na gali. Było mi przykro z jego powodu, a on głównie zażenowany, ale nie moja wina, że jedyni rówieśnicy, jakich znałam, byli ze mną spokrewnieni.
Później, gdy poszłam po raz drugi do liceum, zauważyłam, że nie o to chodzi. Mnie po prostu nie pociągali faceci młodsi niż "coś koło trzydziestki".
Kiepska sprawa, gdy ma się szesnaście lat.
Babcia się martwiła, dziadek się martwił, Dieter się martwił, więc w końcu uznałam, że powinnam znormalnieć i gdy tylko nadarzyła się okazja, poszłam na randkę z chłopakiem mniej wiecej w moim wieku.
Było elegancko, restauracja i w ogóle, a ja myślałam - "bogowie, on bedzie seksowny. Za dziesięć lat."
Spuśćmy zasłonę milczenia.
- Ty też wyglądasz bardzo elegancko - powiedziałam, uśmiechając się, gdy tylko usłyszałam komplement. Tak naprawdę wracałam z Manhattan Medicine EXPO, więc miałam na twarzy pełny, profesjonalny makijaż, dopasowaną garsonkę i telefon ustawiony na przekierowywanie do mojego sekretarza. Tego nie powiedziałam, ponieważ w ogóle nie mówiłam o tym, że już studiowałam, zakładałam firmę i ogólnie robię dziwne rzeczy, których nie powinni robić ludzie w moim wieku.
[ A dokładnie to gdzie Oni mają się spotkać? W jakich okolicznościach? ]
OdpowiedzUsuń[ Niee, ona raczej po takiej akcji omijałaby go szerokim łukiem. Hmn... Kurczę. ]
OdpowiedzUsuń[Hm hm. Mogliby spotkać się na jakimś bankiecie, jako, że jego tata jest biznesmenem, albo mogliby mieć stłuczkę ze sobą. ;) Jeśli Ci odpowiada, zaczniesz? :D]
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na kawę. Dożylnie. Przez ostatnie osiem godzin zajmowałam się prezentacją wykresów i nie marzyłam o niczym innym, niż władować w siebie kofeinę. I nawet, gdyby nagle objawił się przede mną nagi Robert Downey Jr. sytuacja nie uległaby poprawie. Wykresy tak wpływają na ludzi.
OdpowiedzUsuń- Kaczkę po pekińsku - powiedziałam w końcu. Czemu nie, może być. - I szatana... znaczy, czarna kawa, bez cukru, bez mleka.
Czemu więc poszłam na randkę? Babcia o niej wiedziała i emocjonowała się bardziej niż moim EXPO (smutne). W końcu, według niej, to miała być moja pierwsza randka...
[ A może połączymy dwa moje pomysły? Moja postać będzie pomagać w szpitalu i tak Charles natknie się na nią przy łóżku swojej schorowanej matki? ]
OdpowiedzUsuń[ Jestem w połowie. Zaraz dostaniesz wiadomość. ; ) ]
OdpowiedzUsuńManhattan kojarzył się jej z najgorszym etapem życia. Wszystko czego potrzebowała było na Brooklynie i nie wyobrażała sobie wracać tam gdzie spotkał ją koszmar. A jednak, poszukiwanie ojca zmusiło ją do zawitania do Krainy Ciemności - królestwa snobów, obłudy, kłamstw. Czemu miała takie złe zdanie o rzekomo cudownym miejscu? Wszystko można było zawdzięczać Charlesowi. Bogaty chłoptaś, rozpieszczony do granic możliwości wykorzystał piętnastoletnią ledwie wtedy Arianę. A miało być tak pięknie... Przez kilka miesięcy naprawdę czuła się wspaniale, obdarowywana drogimi prezentami, zabierana w cudowne miejsca. Wszystko to i tak było niczym w porównaniu z uwagą jaką poświęcał jej cud chłopak. Charles kiedy chciał był naprawdę przekonujący. Wtedy ślepo zakochana Ariana była przekonana o prawdziwości jego uczucia. Niestety szybko przekonała się, że jest jedynie ofiarą chorego zakładu. Jak mogła sądzić, że dziewczyną z Brooklynu może zainteresować się ktoś pokroju Charlesa? Była głupia, a na domiar złego jej "magiczna noc" stała się obiektem kpin i żartów całej wyspy. Obiecała sobie nigdy po raz kolejny nie zaufać nikomu z Manhattanu.
OdpowiedzUsuńCo teraz robiła ze swoim życiem? Przede wszystkim skupiała się na utrzymaniu siebie i swojej mamy, chciała ją jakoś odciążyć, w końcu to właśnie jej matka przez cały ten czas o nią dbała. Na dalszy plan wysunęło się poszukiwanie ojca. Co jeszcze? Zajmowała się również czymś co dawało jej po prostu satysfakcję i spokój wewnętrzny. Wolontariat. Zgłosiła się już rok temu i od tego czasu brała czynny udział w pomaganiu innym ludziom.
Od niedawna pomagała w szpitalu na oddziale onkologii. Nie chodziło tylko o dzieci, ale również o starszych ludzi, którzy naprawdę potrzebowali towarzystwa. I to właśnie ona była ich wsparciem, kiedy rodzina wychodziła, kiedy musieli siedzieć sami godzinami.
Tego dnia jak zwykle zajrzała do Pani Evans. Wspaniała kobieta, która uwielbiała rozwodzić się na temat sztuki oraz swojego syna, którego do tej pory imienia nie zdradziła. Nazywała go swoim Charlim. Ariana naprawdę lubiła spędzać czas z tą kobietą. Bardzo przypominała jej matkę, która na szczęście trzymała się naprawdę dobrze.
Siedziała przy łóżku Stephanie przeglądając album ze zdjęciami prac kobiety, była oczarowana wszystkim co ta namalowała. Uwielbiała słuchać o wszystkim czym Pani Evans się z nią dzieliła.
- Dziś przyjdzie Charlie, wreszcie go poznasz! - powiedziała kobieta z kolorową chustą na głowie. Aria uśmiechnęła się lekko. - Tak, nareszcie. - zaśmiała się Ariana. Naprawdę była ciekawa jego osoby. Jaki był syn tej kobiety? Przystojny? Uprzejmy? Miły? Taki jak opowiadała? Stephanie poprosiła Arianę i podanie wody, powędrowała po butelkę a kiedy wróciła zdała sobie sprawę, że ta ma już gościa.
- Aria... Poznaj mojego syna. Charles, to Ariana. - powiedziała radosnym głosem kobieta. Chłopak się odwrócił a Ariana upuściła butelkę wpatrując się w twarz swojego byłego chłopaka, który zmienił jej życie w koszmar.
[ Wyszło dłuższe niż przypuszczałam :d ]
UsuńBankiet, kolejny bankiet. Serio, ludzie na Manhattanie naprawdę nie mieli co robić. Co tydzień dostawała jakieś cudownie dopracowane zaproszenie, które niby miało dotyczyć niej samej, chociaż i tak wiedziała, że chodzi im o jej ojca, który był dobrą partią do interesów. Niestety, moi mili. Mercedes nie widziała pana Waltona od przeszło dwóch lat.
OdpowiedzUsuńZa namową Freda, Merc postanowiła tym razem wybrać się na przyjęcie. Wiedziała dobrze, że młody miał w tym swoje korzyści, bo chciał wyjechać na weekend do Disneylandu na Florydzie wraz z kolegą i jego rodzicami. Pozwalając mu na to, wygrzebała z szafy kremową sukienkę, spięła włosy, pomalowała się nieco inaczej, niż na co dzień i ruszyła na podbój.
Kiedy tylko przeszła przez próg mieszkania, w którym organizowano bankiet, usłyszała dość znajomy głos, widocznie się z nią droczący. Zaskoczona odwróciła głowę i zauważyła wysokiego blondyna, którego kojarzyła z wcześniejszych przyjęć.
- Nie moja wina, że rodzice pokarali mnie takim imieniem. - odparła, wzruszając ramionami, po czym wzięła kieliszek szampana od przechodzącego kelnera i usiadła przy stole obok chłopaka. - Też najchętniej byś stąd uciekł, co?
Uniosła brew, patrząc na niego z zaciekawieniem.
Stała jak wryta ze spojrzeniem wbitym w twarz Charlesa. Walczyła z myślami, miała ochotę wziąć stojące obok krzesło i mu nim przywalić, albo chociaż wydłubać oczy widelcem. Kto by przypuszczał, że słodki chłopak z opowieści schorowanej kobiety okaże sie dupkiem, którego znała.
OdpowiedzUsuńNie miała zamiaru robić scen. Ariana potrafiła zachować klasę kiedy sytuacja tego wymagała. Jedyną chwilą kiedy tak naprawdę dała się ponieść był moment kiedy dowiedziała się prawdy o zakładzie. Pamiętała jak Charles próbował jej wmówić, że tak naprawdę "ją kocha", że "nic nie wiedział o filmie". Pamiętała jak wtedy po prostu się rozpłakała, uderzyła go w twarz i wykrzyczała, że nie chce go znać.
Podniosła z ziemi butelkę i podała ją leżącej na łóżku kobiecie. Niemal od razu odskoczyła by nie być blisko chłopaka. Stała więc tak niedaleko swojej torby zastanawiając się czy zostać i udawać, że wszystko jest pięknie czy przeprosić i wrócić do swoich zajęć poza wolontariatem.
- Chyba troche Pani przesadziła mówiąc, że jest uroczy. - powiedziała z ironią i już po chwili ugryzła się w język. "Głupia jesteś", pomyślała i pokręciła lekko głową. - W sumie i tak muszę już uciekać... Mam kilka rzeczy do załatwienia... - powiedziała kierując się do swojej torby, sprawdziła czy wszystko w niej jest i założyła ją na lewe ramię. - Więc... Miło było poznać, wspaniale spędziłam z panią czas, ale teraz muszę już uciekać... - uśmiechnęła się lekko po czym skierowała się do wyjścia. Wyszła na szpitalny korytarz, kiedy była już poza zasięgiem tamtej dwójki pozwoliła sobie na ciężki oddech. Charles. Jej Charles. Ten dupek. Ten cholerny dupek. Westchnęła ciężko. Uderzyła się w czoło kilka razy i udała się do windy.
[ Tamto wyszło mi odrobię za długie, wybacz. :D ]
Widząc, że przez niego jakaś kobieta nieomal by się nie wywróciła, stłumiła z trudem śmiech.
OdpowiedzUsuń- Uważaj, bo staniesz się wrogiem publicznym. - powiedziała z rozbawieniem, obracając w palcach kieliszek, po czym upiła mały łyk.
Dziewczyna rozejrzała się po sali. Był to jeden z tych bankietów, na których młodym ludziom się nudziło - zaproszona było samo starsze towarzystwo, przekraczające 55. rok życia.
- Skoro oboje nie chcemy tu siedzieć, to czemu jeszcze tu jesteśmy? - szatynka spojrzała na chłopaka i odłożyła naczynie na stolik.
Nigdy nie piła alkoholu, chyba że była to impreza ze znajomymi.
Włóczyła się po okolicy, nie przyjechała dziś wyjątkowo samochodem więc nie mogła od tak uciec stąd z prędkością światła. Metra nie lubiła, a na taksówkę było jej po prostu szkoda.
OdpowiedzUsuńCo więcej los chyba bardzo jej ostatnio nie lubił po widać miała strasznego pecha. Zasłuchana wpadła na kogoś z impetem i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że to Charles. Wbiła w niego swoje zabójcze spojrzenie po czym skrzywiła się.
- Nie mam zamiaru zniżać się do Twojego poziomu. Nadstaw ten policzek komuś kogo obchodzisz. - powiedziała zgryźliwie. Westchnęła ciężko i... W końcu go wyminęła. Szła powoli przed siebie. Zaczęła myśleć o tym facecie. W gruncie rzeczy gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to wciąż coś do niego czuła... Ale co to było, trudno było to opisać słowami. Zatrzymała się na chwile i spojrzała przez ramie. Kiedyś naprawdę była wstanie rzucić się za nim w ogień. Ślepo zakochana, głupia i naiwna dała mu się zwieść... O nie, nie tym razem. Nie popełni tego błędu po raz kolejny.
Oooo, zły temat, zły temat.
OdpowiedzUsuń- To samo co zwykle, Pinki. Podbijałam świat - odpowiedziałam w końcu, szczerząc się radośnie. - A ty?
"Babciu, przepraszam. On jest miły, ale równie dobrze mogłabym pójść na randkę z moim kocurem", pomyślałam. Wyglądało na to, że jestem niereformowalnie spaczona i pierwszego faceta pokażę jej mając lat dwadzieścia pięć.
[Nie ma problemu, masz jakiś konkretny pomysł? ^^]
OdpowiedzUsuń[Ponieważ powiązanie w stylu: znają się i lubią razem imprezować chyba już mi się przejadło, to proponuje coś innego. Serena wcześniej nie była przykładną osobą, to samo można powiedzieć o Blancu, istnieje szansa, że spotkali się kiedyś na komisariacie. Serena z powodu brania udziału w imprezie, która skończyła się nalotem, a Charles w związku z czymś co też zrobił. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńCo miała mu odpowiedzieć? Sama nie wiedziała już jak nazywać swoje uczucia. Wiedziała jednak, że musi być twarda. Nie mogła znów zostać raniona. Uczyła się na błędach. Wiedziała, że On - bogaty, otoczony zawsze wianuszkiem dziewczyn - nigdy tak naprawdę nie będzie do niej należał. Oboje byli z dwóch różnych światów, teraz dziwiła się, że w ogóle kiedykolwiek dopuszczała do siebie myśl, że to mogłoby się udać. Westchnęła ciężko. Chciała coś powiedzieć... Już otwierała usta. Wtedy błysnęło, zaraz zagrzmiało. Może to znak od losu? Nie pakuj się w to znowu? Zdążyła zamknąć oczy i uronić dwie łzy kiedy z nieba spała ściana deszczu. Naciągnęła na już i tak mokre włosy kaptur i przyciskając do siebie torebkę ruszyła truchtem przed siebie. Nie, nie uciekała przed burzą, uciekała przed uczuciami...
OdpowiedzUsuń[Co powiesz na wątek z postacią, która diametralnie różni się od Twojej? :)]
OdpowiedzUsuń[ Znowu mam do czynienia z Joshem Andersonem z paris? ]
OdpowiedzUsuń[ Channel Evans ]
UsuńRadiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
OdpowiedzUsuńJeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.
Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com