niedziela, 1 lipca 2012

Queen Bee

Blair Cornelia Waldorf
Urodzona 18.07.1994 (18 lat)
Uczennica ostatniej klasy Constance billard 
Niekoronowana Królowa Manhattanu 


CHARAKTER:

Charakter Blair jest niesamowicie złożony i tak naprawdę ona sama nie wie o sobie wszystkiego, jednak w tym skomplikowanym układzie równań, składającym się niemal z samych niewiadomych można wyróżnić kilka stałych cech, które niewątpliwie rzucają się w oczy. Jak na rozpieszczoną jedynaczkę przystało panna Waldorf nie zna takiego słowa jak ''nie'' i nie wyobraża sobie tego aby ktoś kiedykolwiek mógł jej czegoś odmówić. Dziewczyna uwielbia otaczać się ludźmi którzy ją podziwiają i spełniają każdą, nawet najgłupszą zachciankę, a takich nie brakuje. Niemożliwym jest by ktokolwiek się jej sprzeciwił, jeśli jednak taka osoba już się znajdzie może być pewna, że nie dożyje końca tygodnia powiem Blair uwielbia się mścić. Zemsta to jej drugie imię i używa go prawie tak często jak czerwonej szminki Chanel. Wrodzona inteligencja oraz bystrość umysłu sprawiają, że w przeciągu godziny jest w stanie wymyślić skomplikowaną i niebezpieczną intrygę mającą na celu pogrążenie danego osobnika, a brak skrupułów sprawia, że nie cofnie się przed niczym. Dla Ciebie to będzie koniec świata, dla niej świetna zabawa na popołudnie. 
Z racji iż wychowała się na górnym Manhattanie, a przed sześcioma zerami na koncie jej matki można zobaczyć magiczną liczbę 7, dziewczyna jest nieco egoistyczna i zapatrzona w siebie. Nie miejcie jej jednak tego za złe, też bylibyście egoistami gdybyście codziennie rano na śniadania dostawali trufle i kieliszek najdroższego w stanach szampana. Uwielbia otaczać się drogimi i luksusowymi przedmiotami, gardzi ludźmi z Brooklynu, nigdy nie jechała metrem, a rzecz, która kosztuje mniej niż 150 dolarów napawa ją dziwnego rodzaju obrzydzeniem.
Jest niesamowicie ambitna, kocha władzę i ubóstwia wszystko kontrolować z tego właśnie powodu, każdy swój krok planuje z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, a swoją przyszłość miała już zaplanowaną w przedszkolu. Nienawidzi gdy coś idzie nie po jej myśli dlatego właśnie jest wielką przeciwniczką spontaniczności. I owszem może gdzieś tam w środku jakiś cichy głosik mówi jej, żeby czasem zrobiła coś szalonego jednak jej silna wolna i chłodny umysł stanowczo ją przed tym powstrzymują. 
Nie jest miłą, niosącą pomoc dziewczynką. Przeciwnie! Blair to typowa, pozbawiona taktu i empatii suka, która jeśli zobaczy, że masz jakiś problem z szerokim uśmiechem na ustach Cię dobije. Później nawet nie będziesz mógł jej niczego zarzucić ponieważ z każdych problemów dziewczyna potrafi wyjść bez szwanku, urok osobisty i wysokie kieszonkowe na pewno nie raz już jej w tym pomogły. 
Trudno jest wkraść się w jej łaski jednak jeśli już uda Ci się to zrobić możesz być pewien, że zyskałeś jedną z najlepszych przyjaciółek na świecie. Dla swoich najbliższych Blair jest gotowa poświęcić wszystko, łącznie z nową sukienką od Versace i szpilkami od McQueen'a . Potrafi nie spać wiele nocy z rzędu aby tylko móc być z tobą i trzymać Cię za rękę, potrafi narazić własną reputację aby tylko dorwać sukę, która Cię skrzywdziła, a wreszcie potrafi nawet powstrzymać swój cięty język jeśli przypadkiem miłość twojego życia pochodzi z niższych klas społecznych chociaż to ostatnie przychodzi jej z ogromnym trudem. Rzadko się zakochuje ponieważ jest niesamowicie trwała w uczuciach, ze swoim byłym chłopakiem Natchanielem związana była od przedszkola, planowała nawet wspólny ślub jednak najwidoczniej jej ukochany nie był jeszcze na to gotowy ponieważ jakiś czas temu się rozstali. Dziewczyna bardzo to przeżyła, przez kilka dni nie wychodziła z sypialni, obżerała się truskawkami i nałogowo oglądała Śniadanie u Tiffany' ego jednak jednorazowy seks z Chuckiem i ślub matki jej najlepszej przyjaciółki sprawiły, że Blair zapomniała o panu Archibaldzie i skupiła się na wakacyjnych romansach. W wakacje każdy ma chyba prawo poszaleć, prawda?

CIEKAWOSTKI:

- Jej ukochany tatuś zostawił ją jakiś rok temu dla winnicy we Francji i faceta w obcisłych gaciach. 
- Pomimo, że dziewictwo bardzo chciała stracić z Natchanielem w jakieś romantycznej scenerii zrobiła to z Chuckiem na tylnym siedzeniu jego limuzyny
- Cierpi na bulimię 
- Uwielbia stare filmy, Audrey Hepburn, trufle i latte macchiato 
- W jej szafie znajduje się 186 par butów oraz 249 opasek do włosów
- Uwielbia jeździć na łyżwach, jako mała dziewczynka planowała nawet zostać zawodową łyżwiarką jednak teraz jej plany uległy zmianie

[ Karta będzie rozbudowana o biografię, opis rodziny i dodatkowe zdjęcia jednak póki co nie mam na to siły ani nawet koncepcji. Na wątek jestem chętna zawsze, jednak naprawdę nienawidzę zaczynać, mogę za to rzucić jakimś pomysłem więc piszcie śmiało : ) ] 


81 komentarzy:

  1. [ Musi być wątek:D ale ja nie mam pomysłu;D ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Spoko, ale zacznę jutro albo dziś wieczorem ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ale, czy to jakoś koliduje z treścią mojej notki? Bo w zasadzie nie robiłam żadnych konkretnych odwołań do postaci kanonicznych. A biorąc pod uwagę sytuacje z końca sezonu 1, to można uznać że Blair i Serena są na dobrej drodze do całkowitej odbudowy ich przyjaźni]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie, nie. W końcu wtedy Blair była dla S trochę sucza, więc raczej wolę żeby sytuacja była tak jak napisałam wcześniej]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wyczerpałam się na pisanie notki, no chyba że wpadnę na jakiś ciekawy pomysł, ale to na pewno po meczu.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ I wybacz Sam nie wyniosę poza NY, więc musisz jakoś Blair wcisnąć tutaj]
    Samara nie cierpiała tak gorących dni jak dziś, było za ciepło, za parno i za duszno. Człowiekowi aż się niedobrze robiło od tego wszystkiego. Zwłaszcza, że człowiek musiał jeszcze wtedy funkcjonować i jakoś człapać w tą i w tą.
    Najgorsze było, że dziś musiała iść już na te zakupy. Pismo ojca wydawało jakiś ważny bankiet, a ona jako ukochana córka musiała się tam pojawić. Był to elegancki bankiet dla poważnych ludzi związanych z dziennikarstwem, a nie dla rozwrzeszczanych dzieci z górnego Manhattanu.
    Samara wybrała idealną sukienkę dla siebie w jednym z drogich butików. Prostą, elegancką, taką jaką spodziewał się zobaczyć ojciec.
    Wtedy do salonu weszła Blair. Wszyscy na Manhattanie ją znali chociaż dla Sam kojarzyła się ona z obłudą, rozpieszczeniem i wiecznymi intrygami. Czy kiedyś jej się to znudzi? Kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Na dobry początek może być :) ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Pewnie, Blair może nawet czasem do niego przychodzić, aby jakby... Eee, pogłębiać terapię? Jest w ogóle takie określenie? xD No, w każdym razie, pasuje mi jak najbardziej. Machniesz coś na początek? c:]

    OdpowiedzUsuń
  9. [no właśnie nie mam pojęcia i mówiąc szczerze się dostosuję do Ciebie, nie wiem jak uważasz ;>]

    OdpowiedzUsuń
  10. Serena spokojnie zjadła śniadanie, w zasadzie udało jej się to tylko dlatego, że wszystkich innych nie było już w domu. W tym pana Bassa, który swoją obecnością nie raz doprowadzał ją do szewskiej pasji. Ledwo skończyła pić sok, kiedy usłyszała jak winda zatrzymuje się na jej piętrze, a zaraz potem w wejściu zobaczyła Blair. Jej mina mówiła sama za siebie, że nie był to jeden z tych dni, kiedy miała wesoło oznajmić, że muszą iść na zakupy. Serena podniosła się z krzesła, była jeszcze w zasadzie w proszku. Zdążyła się tylko umalować, ale wciąż pozostawała ubrana w satynową pidżamę.
    - Co się stało, B ? – trzymając w ręku szklankę świeżo wyciskanego soku z pomarańczy, podeszła do przyjaciółki i spojrzała na nią mniej więcej tak samo smutnym wzrokiem, jaki ona sama miałą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Stał ten Xbox w kącie pokoju i aż krzyczał do Josha, żeby trochę pograł. Jako że panicz Grant był tylko słabym facetem-studentem, nie potrafił oprzeć się maszynie, odpalił sobie FIFĘ 11 i wciągnął się w grę na kilka godzin. Zrobił sobie dwie przerwy. Jedną na papierosa, a drugą na toaletę, bo już wytrzymać nie mógł. Grał tak może cztery godziny, aż w końcu z tego transu wyrwał go sygnał telefonu. Cholerny SMS. Pewnie wygrał kolejny milion, który jak najbardziej by mu się przydał. Niechętnie włączył pauzę, odczytał sms'a i zmarszczył brwi, idąc w stronę drzwi wejściowych.
    No tak, jak zawsze oryginalna Blair.
    - Jak kreatywnie - powiedział, wpuszczając ją do środka. - Tym razem w czym mam ci pomóc? - zapytał, zamykając drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Wątek! Chętnie zacznę o ileś łaskawa pomysłem rzucić.;)]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Blaaair! xDD <3 Wątek musi być! <3]

    OdpowiedzUsuń
  14. No tak, fala świeżych komplementów i zapytań w stylu Blair naprawdę mogła człowieka zwalić z nóg. Serena była chyba po prostu przyzwyczajona i tym samym odporna na takie rozmówki.
    - To pidżama, ale dzięki – odparła i w tej samej chwili odwróciła się, żeby spojrzeć na blat. W rzeczywistości jedzenia nie było aż tak dużo, ale nawet tyle, to wciąż za dużo dla S. – Nie miałam zamiar resztę zostawić. – stwierdziła. W tej samej chwili odwróciła się, żeby dolać sobie soku. Wciąż nie dostała odpowiedzi, przez to dalej nie wiedziała w jakim celu Blair wpadła do niej tak wcześnie. Przecież mogła zadzwonić, albo dać jej chociaż znać, że przyjdzie. Coś było ewidentnie na rzeczy i sama B nie chciała się do tego przyznać. Dopiero kiedy powiedziała, co się stało, albo raczej co się nie stało, S zrozumiała wszystko.
    - B, tak mi przykro – powiedziała podchodząc znów do niej. Przecież widziała jak Blair jeszcze jakiś czas temu cieszyła się na ten wyjazd, jak uśmiechała się na samą myśl o wspólnym wyjeździe – Przecież wiem, że to miało dla Ciebie jakież znaczenie, nie musisz przede mną niczego ukrywać – powiedziała widząc ten obojętny wyraz twarzy, który tak dobrze znała.

    OdpowiedzUsuń
  15. [To nie ma znaczenia. xd znaczy ma znaczenie dla wątku, ale w sumie Nate nie lepszy, bo zdradził Blair z jej najlepszą przyjaciółką i jeszcze się nie przyznał. ;D Dobra, to jaką relację między nimi teraz ustalamy? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  16. [no dobra, zacznę]

    Chuck Bass, kim był wiedział każdy. Jak się zachowywał także. Dlaczego więc każdego dziwił nieludzkie odruchy jakimi szczycił się ten mężczyzna. Co było dziwnego w fakcie, że ignorant i egoista był nim na prawdę a nie tylko udawał złego chłopca.
    Co złego było w fakcie, że Chuck Bass był sobą. Złym, ale bądź co bądź sobą.
    Każdego też dziwił jego stosunek do kobiet, jednak każdy doskonale zdawał sobie sprawę jak młody Bass je traktuje. Jak traktuje wszystkich wokół siebie.
    No i wszyscy nadal byli cholernie zdziwieni, a jednak do niego lgnęli jak mucha do lepu, jak ćma do ognia. Całkowicie niepotrzebnie, a jemu to się podobało, a on to wykorzystywał.
    Szedł dziś wyjątkowo na pieszo. Z niewiadomych względów zrezygnował z limuzyny, z którą bądźmy szczerzy rozstawał się dość rzadko. Sam nie wiedział jak znalazł się pod Constance Billard, sam nie wiedział czemu stał niczym idiota i tępo wpatrywał się w sylwetkę znajomej mu dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Oh Blair – Serena zrobiła kilka kroków na przód widząc co tu się zaraz stanie. Jednym stanowczym ruchem odstawiła szklankę na blat i objęła mocno przyjaciółkę, licząc że poczuje się dzięki temu lepiej. S wiedziała, że jej przyjaciółka nie była zbyt skora do wyżalania się na ramieniu, ale z drugiej strony komu mogłaby wyrzucić swoje wszystkie żale, jeśli nie blondynce. Przecież były najlepszymi przyjaciółkami, nawet najbardziej wstydliwe rzeczy były dla nich czymś oczywistym, bo na tym polegała przecież przyjaźń.
    - Możesz się wypłakać, serio. – powiedziała. Zupełnie jakby Serena ignorowała te wszystkie blokady stojące na przeszkodzie samej Blair. Jakby ignorowała wszystko co mówiła, a co miało obojętny wydźwięk w jej słowach. Blondynka wiedziała jak obejść się z przyjaciółką, żeby ulżyć jej drobnej, romantycznej duszyczce.
    - Jeśli chcesz mogę porozmawiać z Chuckiem o tym, może potrzeba mu porządnego kopnięcia w tyłek, żeby się opamiętał i wrócił do Ciebie z bukietem kwiatów. Obie wiemy, że jak chce, to umie się postarać i zawalczyć.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Dobra, czyli będzie tak... w gruncie rzeczy są na stopie przyjacielskiej, rozmawiają ze sobą, a Nate jest zadowolony, że Blair i Chuck coś tam ze sobą kręcą. Czasami dogryzają sobie, częściej jednak robi to Blair, co chyba nikogo nie dziwi. ;p Kto zaczyna? Wiem, że tak nie ładnie zrzucać na kogoś, ale byłabym wdzięczna jeśli Ty byś to zrobiła, bo mi się dzisiaj totalnie słowa nie kleją, ale obiecuję się zrehabilitować!]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jeszcze świętujesz zakończenie roku? xD To długo. ;D Ale ok, poczekam do wieczora. xdd]

    OdpowiedzUsuń
  20. Clarissa Lockwood4 lipca 2012 20:59

    [Nie wiem czemu, ale chce żeby Clara i Blair się nie lubiły, bo będzie więcej akcji. I co o tym sądzisz? :)]

    OdpowiedzUsuń
  21. [W takim razie... wieczór, bankiet u Waldorf'ów. ;> może być? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Nie jest źle! ;D]
    Tak, wszyscy wiedzieli, że pani Eleanor Waldorf często wyjeżdżała, a kiedy wracała, organizowała bardzo kulturalne przyjęcia dla zaprzyjaźnionych rodzin z Upper East Side.
    Chociaż rodzina Archibaldów niegdyś była zdecydowanie bardziej zaprzyjaźniona, bo przecież Nate chodził z Blair przez wiele lat, a Howard miał wejść w spółkę z Eleanor, po tym jak został zamknięty w więzieniu, bo podobno defraudował pieniądze, mimo to pani Waldorf zaprosiła żonę i syna Howarda na swoje przyjęcie, co było z jej strony niebywale miłe.
    Oczywiście, Nathaniel ubrał na siebie zupełnie nowy, kupiony poprzedniego dnia garnitur od Prady i przechadzał się po salonie państwa Waldorfów, uśmiechając się do ludzi uprzejmie, tak jak nauczyli go rodzice. Czekał na Chucka, który lada chwila miał się pojawić w towarzystwie Sereny, jej matki i swojego ojca.
    Natknąwszy się na Blair, uśmiechnął się całkiem pogodnie. Chociaż zerwali ze sobą, ich stosunki pomyślnie wracały na neutralne tory.
    -Witaj, Blair! Świetnie wyglądasz! - powiedział, patrząc na jej nową sukienkę.
    Doskonale wiedział, że ona i Chuck mają się ku sobie i jakoś nie miał z tego tytułu jakichkolwiek problemów względem swojego przyjaciela czy byłej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  23. -Oh jesteś taka dzielna – Serena poklepała przyjaciółkę po ramieniu – Jasne, że nie warto. To tylko kolejny Bass, który nie umie obchodzić się z kobietami. Chociaż Bart musi się tego nauczyć, moja mama da mu popalić – dodała z uśmiechem. Boże, Serena coraz bliżej była tego momentu, kiedy zaczynała zdawać sobie naprawdę sprawę z tego, że ona i Chuck są w zasadzie przyrodnim rodzeństwem. Fuuj ! Co to oznaczało w praktyce? Jego kochanki korzystające z jej łazienki.
    - Uwierz mi, że to dużo mniej niż prawdziwy facet – dodała porywając z talerza świeżą bułeczkę z nadzieniem waniliowym, jejku, jak ona uwielbiała te wypieki z piekarni za rogiem.
    Z jednej strony Chucka ścierpieć nie mogła, z drugiej irytowało ją, jak traktował Blair. Jednocześnie wiedziała, że jeśli ta dwójka doczekałaby się szczęśliwego zakończenia tych ich podchodów, do Serena będzie im wiernie kibicować, żeby razem byli szczęśliwi. Taka już była, dla przyjaciół gotowa odstąpić od własnych przekonań.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hahah, nie ma za co. ;D]
    Nate nie wiedział kto tą listą gości się zajmował, ale naprawdę ucieszył się widząc jak zaproszenie na to przyjęcie wywołało uśmiech na ustach jego matki, która od momentu wyniknięcia tej okropnej afery z Howardem i defraudacją pieniędzy, wyglądała co najmniej dziesięć lat starzej, płacząc pod nocach, jedząc niewiele i nie odzywając się niemal wcale... Ale zdecydowanie rozpogodziła się, kiedy wychodziła z domu, by kupić sobie nową sukienkę na to właśnie przyjęcie, co sprawiło, że Nate'owi spadł kamień z serca.
    Blair była naprawdę fajną dziewczyną i jeszcze rok temu oboje w tym momencie staliby przytuleni, marząc o zaręczynach i ślubie. Jednakże wszystko się zmieniło, ale najważniejsze było to, że potrafili ze sobą normalnie rozmawiać, a nie skakać sobie do gardeł albo unikać, jak to często robili inni, którym w związku nie wyszło.
    Uśmiechnął się lekko, patrząc na nią.
    -Tak, nowy. Wczoraj kupiłem. Mama nie chciała mi odpuścić - powiedział z lekkim rozbawieniem, patrząc wymownie na swoją rodzicielkę, która stała kawałek dalej i rozmawiała z jakąś kobietą, a wyraz jej twarzy świadczył o tym, że czuje się zdecydowanie lepiej, że potrzebne było jej takie oderwanie się od trosk i smutków, których w ostatnim czasie miała naprawdę sporo.
    Kiedy zadała to niedokończone pytanie, uśmiechnął się lekko. W tym samym czasie jego telefon zadzwonił, sygnalizując nadejście wiadomości tekstowej.
    -Chcesz zapytać czy nie orientuję się, kiedy przybędzie Chuck, tak, Blair? - spytał z całkiem szczerym, spokojnym i ciepłym uśmiechem. Odczytał wiadomość, po czym spojrzał na B. - Właśnie mi napisał, że będą za pięć minut. Wyglądasz ślicznie, Blair. Spodoba mu się - dodał jeszcze.
    Nie było sensu ukrywać, że nie wie co się święci. Wiedział doskonale i naprawdę cieszyłby się, gdyby im się udało.

    OdpowiedzUsuń
  25. - B spokojnie, zwolnij – wyciągnęła ręce przed siebie, tak jakby chciała kogoś zatrzymać i w tym momencie chodziło jej o Blair. Przecież jeszcze nawet nie wzięli ślubu, Serena nie do końca wiedziała jak to się tam wszystko układa, ale gdyby jej matka miała problemy z Bassem, z pewnością dałaby sobie z nimi jakoś radę. Co wyjdzie z Barta po ślubie, to się okaże za jakiś czas. Z pewnością nie trzeba było planować już intryg i chociaż S wiedziała, że to sprawiłoby jej przyjaciółce największą radość, to wciąż nie było jeszcze powodu, dla którego miałyby od razu knuć.
    - Na razie wszystko jest w porządku, ale jeśli nie będzie, to obiecuje, że wtoczymy Twoje genialne plany w życie – odparła. Nawet nie musiała mówić Blair, że może się napić. Przecież przyjaciółka mogła wziąć z lodówki, czy stołu cokolwiek tylko chciała, w zasadzie mogłaby wynieść pół domu Sereny i wciąż byłoby to zupełnie naturalne.
    - A jeśli Bass Junior zrobi coś Tobie, to osobiście go wykastruje. Ty stracisz ochotę, a on zrozumie, że z van der Woodsenami się nie zadziera – nie minęła chwila, a sama zaczęła się śmiać, przecież to co powiedziała było takie głupiutkie.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Nie obchodzą mnie jego fanki. Chętnie się ich pozbędę – powiedziała poirytowana podając Blair jedną z bułeczek, tak to było widać, że dziewczyna ma na nie ochotę. Niech się częstuje. – Wyobrażasz sobie, że jedną z nich zastałam ostatnio w mojej łazience? – otworzyła szerzej oczy, jakby sama niedowierzała w tą historię, a przecież sama była jej świadkiem. Serena starała się być tolerancyjna dla Bassa, bo wiedziała, że nikt nie jest święty. Jednak kiedy oznajmił jej, że w zasadzie ta sprawa go nie obchodzi, bo on z nimi sypia, a nie je niańczy, cóż… wynikła z tego całkiem ładna kłótnia.
    - Chodzi o to, że mógłby jednak spojrzeć na to z innej strony. W końcu nie mieszka już sam z Bartem, nie może sobie robić tego co chce – prychnęła – Kazał mi się wyprowadzić z mojego własnego domu, mówić do siebie jaśnie panie i w zasadzie wiesz co? – spojrzała na Blair wzrokiem pełnym agresji – Zanim wyprowadzę się z mojego własnego domu przez jego zabawy, najpierw wypatroszę go i wypcham tymi bułeczkami – warknęła.

    OdpowiedzUsuń
  27. Blair była zdecydowanie bardzo specyficzną osobą. Dokładnie tak samo jak Chuck! Bo potrafiła robić ludziom naprawdę okropne rzeczy, a czasami, zupełnie niespodziewanie, okazywała cały ogrom dobroci, nawet jak nikt tego od niej nie wymagał... Bo przecież Nate wcale nie oczekiwał by zostali zaproszeni na to przyjęcie, żeby jego matka mogła poczuć się lepiej. A Blair niespodziewanie taką dobroć uczyniła, za co był jej i pani Eleanor Waldorf niesamowicie wdzięczny.
    Słysząc pytanie Blair, westchnął ciężko i krótko na nią spojrzał, zaraz jednak wbijając wzrok w postać swojej matki, tak roześmianej i radosnej... pierwszy raz od bardzo dawna.
    -Wiesz... przed wszystkim udaje, że radzi sobie świetnie, ale niemal co noc słyszę jak płacze. Całe dnie jest poza domem, stara się załatwić dla ojca celę na oddziale strzeżonym, bo powiedzmy sobie szczerze, jako biznesmen w więzieniu ma na pieńku ze wszystkimi więźniami. Naczelnik nie chce się zgodzić na przeniesienie ojca, bo uważa, że mogą go posądzić o wzięcie łapówki, więc mama udała się do naszego prawnika, który teraz ciągle jej towarzyszy na wszelkich spotkaniach. Jest naprawdę załamana i tęskni za ojcem. A ja nie wiem co mam zrobić, by jej pomóc, bo twierdzi, że nie powinienem mieszać się w tak poważne sprawy... - powiedział z westchnieniem, bo taka właśnie była rzeczywistość.
    Jego matka zawsze była niebywale silna, ale ostatnimi czasy podupadała na tej sile, on to doskonale wiedział. Nie kazała jednak sobie pomóc, ciągle myśląc, że może wszystko osiągnąć i załatwić w pojedynkę.
    Poczuł jak Blair zacisnęła palce na jego ramieniu, kiedy to powiedział, że Chuck będzie za pięć minut. W jej oczach naprawdę było coś, co bardzo przypominało błaganie...
    -Blair... Chuck musi Cię zobaczyć. Wyglądasz świetnie. Zaraz będzie tu Serena, porozmawiamy sobie wszyscy, później zostawimy was samych, żebyście mogli porozmawiać i wszyscy będą zadowoleni. Zwłaszcza Ty i on - powiedział Nate, uśmiechając się szeroko.
    No co, mięli się ku sobie, więc dlaczego on i Serena mięliby im nie pomóc, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  28. Nate doskonale wiedział, że w naturze Blair nie leżało pocieszanie innych ludzi. Nie była dobrą pocieszycielką, ale Nate doceniał to, że chociaż się starała, że chociaż próbowała zrobić cokolwiek byleby poczuł się lepiej.
    -Blair, dziękuję. Naprawdę dziękuję, że starasz się być wsparciem. Doceniam to, bardzo. I wydaje mi się, że właśnie dzięki temu, że nasze matki obie pozostały same, to potrafią się dogadać - odpowiedział, widząc jak Eleanor Waldorf właśnie podeszła do Anne Archibald i zaczęły rozmawiać, a uśmiech z ust jego matki nie schodził nawet na moment, przez co wdzięczność do Blair i jej matki wzrosła w nim jeszcze bardziej.
    Słysząc słowa, które wyrzuciła z siebie niczym karabin Blair, uśmiechnął się wyrozumiale, jak gdyby chciał jej przez to przekazać, że on to wszystko rozumie.
    -Blair, to jest Chuck Bass. Trudny egzemplarz, pamiętasz? On potrzebuje czasu, żeby się zdecydować, bo jest święcie przekonany, że na niego wszyscy zawsze muszą czekać. Jest moim przyjacielem, ale jest też cholernym narcyzem, widzącym tylko czubek własnego nosa. To pewnie dlatego nie przyjechał do Ciebie, do Francji... Być może wymyślił sobie dla Ciebie jakąś próbę, żeby sprawdzić czy nadal Ci na nim zależy. Nie wiem, naprawdę. To jest Chuck, jego nawet ja nie potrafię zrozumieć, chociaż bardzo bym chciał, żeby móc Ci cokolwiek doradzić - powiedział, patrząc na nią uważnym wzrokiem. - Jeśli naprawdę chcesz go dzisiaj zignorować i świetnie się bawić, to dobrze, jestem do Twojej dyspozycji, Blair - dodał jeszcze i uśmiechnął się ciepło.
    Jeśli naprawdę chciała wzbudzić w Chucku zazdrość, to on się na to godził, tym bardziej, że miał u niej taki dług wdzięczności za dobry humor swojej matki.
    Właśnie wtedy winda otworzyła się, a do środka weszła Lily van der Woodsen w towarzystwie Barta Bassa, a za nimi Serena i tak... Chuck, którego wzrok padł niemal od razu w ich kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  29. -Blair ! – blondynka roześmiała się melodyjnie spoglądając na przyjaciółkę z uśmiechem na ustach. Czasami te jej filmowe scenariusze wprowadzane w życie mogły naprawdę rozbawić. Serena w zasadzie aż tak Bassem się nie przejmowała, niech sobie tam będzie, musiała go tylko jakoś nakłonić, albo zmusić do zapraszania swoich kochanek do jakiegoś hotelu. W końcu nie mogły wiecznie włazić do łazienki Sereny.
    - Wiesz, bardziej martwię się o Nate’a – jej wyraz twarzy się nagle zmienił, była smutna, bo kiedy ostatnim razem się z nim widziała zachowywał się jakoś dziwnie – Wiem, że się nie przyzna, ale coś jest nie tak – stwierdziła. Wiedziała, że Nate przechodzi przez ciężki okres, w końcu zamknięcie Kapitana w więzieniu w zasadzie sprawiło, że jego rodzina zupełnie się rozproszyła. Tylko, że S miała wrażenie, że to nie do końca o to chodzi – Poza tym nie możemy się dogadać – stwierdziła siadając na oparciu sofy.
    Serena nie wiedziała jak Blair zareaguje na wspomnienie tematu Nate’a, miała nadzieje, że nie zacznie się irytować. Chciała z kimś o tym porozmawiać, bo szczerze jej zależało na tym, żeby wszyscy jej przyjaciele w miarę możliwości byli szczęśliwi i może było to głupie pragnienie, albo misja nie do spełnienia, ale gdyby nie próbowała, byłaby wściekła na siebie.

    OdpowiedzUsuń
  30. Doprawdy kobiety były dziwnymi osobnikami. Skrycie pragną porozmawiać z mężczyzną ale żeby uchodzić za niezależne udają niedostępne i trudne do zdobycia. I gdzie tu jest logika?
    Blair dobrze wiedziała jaki jest Chuck i że nie należy on do tego typu, który ugania się za kobietami.
    No ale przecież każdą sytuacje można obrócić tak, żeby wyszło jak chciał ale i żeby zachował dobrą twarz. A raczej tą złą jak na Bass'a przystało.
    Ruszył za dziewczyną, spokojnym jednak w pełni zdecydowanym krokiem.
    Zawsze może całą tą sytuację obrócić w taki sposób, że po prostu sobie spacerował, a że ona mu się napatoczyła? Przypadek, dość dziwny swoją drogą, bo ją widział, no ale jednak przypadek...

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziwił go fakt, jakim cudem zdołała ominąć tych wszystkich ludzi zadzierając nos do góry jakby conajmniej wypatrzyła tam coś arcy ciekawego. Z chwili na chwilę zadziwiała go coraz bardziej.
    Pewnie dlatego nadal za nią szedł, uparcie udawając, że to tylko czysty przypadek, że wybiera się na Brooklyn tak samo jak ona.
    Kiedy tylko spostrzegł się, że dziewczyna odwraca się w jego kierunku, szybko wręcz z prędkością światła spojrzał w bok na wystawę jakiegoś sklepu.
    No i co on teraz powie? Jak się jej wytłumaczy? Musiał coś wymyślić i to szybko byleby tylko nie wyjść na głupka.
    Całe szczęście, że był Chuck'iem Bass'em i potrafił kłamać jak z nut.
    Prychnął słysząc słowa dziewczyny i wyjął dłonie z kieszeni.
    -Doprawdy Waldorf sądzisz, że nie mam co robić i Cię śledzić? Gdybym chciał aby ktoś śledził każdy twój krok wynająłbym specjalistę.
    Mam zamiar otworzyć interes, klub nocny na Brooklynie aby trafić do każdej warstwy społecznej, o tam.
    Pokazał palcem na stojący pusty budynek i wzruszył ramionami, kto jak kto ale ona nie będzie mu wmawiać, że jest jakimś napalonym małolatem, nie mu!

    OdpowiedzUsuń
  32. Jej głowa przekręciła się zabawnie na bok, jeśli ktoś wpadł Nathanielowi w oko, to z pewnością była to wielka szczęściara. Oczywiście Serena w życiu nie powiedziałaby tego na głos przy Blair, ale mogła przecież tak pomyśleć. Z drugiej strony poczuła wielką ulgę, kiedy zauważyła, że przyjaciółka nie skrzywiła się w momencie, w którym S wypowiedziała imię jej byłego chłopaka. Oznaczało to mniej więcej tyle, że była już tak przejęta przez Bassa, że w zasadzie Archibald zupełnie zniknął z jej miłosnej/wrogiej rozpiski.
    - Myślisz ? – spojrzała na nią zdziwiona. Nathaniel, zauroczony? W pewien dziwny sposób poczuła jak coś ukuło ją, tam pod sercem. Nie miałaby żalu, przecież wyraźnie powiedziała mu, że jej powrót wcale nie był dla niego. Z drugiej strony jeszcze wtedy wyraźnie go do niej ciągnęło. Tak szybko zmienił zdanie? Szybko wyrzuciła te myśli z głowy, przecież była jego przyjaciółką, nie mogłaby czuć zawiści tylko dlatego, że być może będzie chciał kogoś mieć. To było przecież naturalne.
    - Ciekawe kto, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  33. Zastanawiała się nad tym przez chwilę, cóż, jeśli chodziło o jakieś fatalne zauroczenie, to przynajmniej nie było to powód do zmartwień. W końcu kto jak kto, ale Archibald umiał sobie radzić z kobietami, więc jeśli miał zapędy do jakiejś, to należało liczyć się z tym, że już niedługo przestanie chodzić taki smutny. Serena starała się z całych sił nie myśleć o tym co było między nią, a Nate’m. Nie było to proste, w końcu ich cały romans spowodował w zasadzie sporo złego. Blondynka w zasadzie nie wiedziała już jak odnaleźć się w tej całej sytuacji. Bass i Blair koczowali sobie i próbowali jakoś do siebie dotrzeć, a Archibald musiał pogodzić się z tymczasowym życiem w ciągłym otoczeniu agentów federalnych, jednocześnie próbując jakoś pogodzić to z zauroczeniem. Niby Serena miała spokój, bo przecież wokół jej osoby nic się aktualnie nie działo, a z drugiej wcale nie miała chwili wytchnienia.
    - Mnie ?! – zaśmiała się tylko, ot tak dla podtrzymania jakichś pozorów. Czy widziała się w roli partnerki Nate’a? Pewnie tak, w końcu która dziewczyna się nie widziała. – Nie Blair, nie będziemy niczego sabotować. Wszystko ma się teraz toczyć naturalnym torem, a jeśli nie, to ja nie chcę brać w tym udziału.

    OdpowiedzUsuń
  34. On przywykł do tego, że Blair lubiła mówić o sobie i nie miał ku temu nic przeciwko. Przez tyle lat w większości rozmawiali o niej, więc naprawdę to nie było nic złego i bynajmniej nie miał zamiaru zarzucać jej egoizmu. Blair już taka po prostu była.
    -Ja to wszystko rozumiem, naprawdę - powiedział, uśmiechając się do niej lekko. - Chuck to dość oryginalny egzemplarz człowieka, podobnie jak Ty. Ale jeśli go naprawdę lubisz, to może warto zrezygnować z pewnych zasad dla dobra tej... znajomości. I myślę, że jeśli Chuckowi zależy na Tobie, to też się postara, chociaż oczywiście nie zrobi tego jawnie, żeby nikt się nie dowiedział - dodał, śmiejąc się na tą myśl.
    Kiedy to powiedziała mu, że czasami go jej brakuje... no cóż, wyglądał co najmniej na zdziwionego.
    -Wiesz co, Blair? Powoli zaczynasz mnie szokować swoimi wyznaniami - powiedział, patrząc na nią uważnie i pozwalając by wzięła go pod rękę. - Tak, powiedziałem Chuckowi o naszym zerwaniu. Musiałem to zrobić, jest moim przyjacielem. Poza tym i tak by się dowiedział, Plotkara by o to zadbała - dodał, odpowiadając jednocześnie na jej pytanie.
    Zadziwiające jest to, że jeszcze trzy miesiące temu rozmawiali o zaręczynach i ślubie, a teraz on dawał jej rady w sprawie swojego przyjaciela, Chucka Bassa... Życie naprawdę potrafiło pisać różne scenariusze.
    [Wczoraj już się zmyłam, zanim mi odpisałaś. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  35. - Daj spokój, Nate może być szczęśliwy z każdą dziewczyną. Ja … chyba na razie pozwolę sobie zostać sama, w końcu mamy wakacje. – mówiąc to zerwała się na równe nogi. Zupełnie jakby do głowy wpadł jej pomysł tak genialny, że jego realizacja musiała się odbyć w tej chwili – Pojedźmy do Hamptons, chociaż na kilka dni – poprosiła ją błagalnie. Cóż byłoby lepsze dla ich dwóch zmęczonych główek, niż odpoczynek składający się z leżenia na leżaku i pływania w basenie. Poza tym w letniej dzielnicy mogłyby spokojnie odpocząć od nowojorskiego zgiełku, no i tego co tak naprawdę wprawiało obie przyjaciółki w stan najwyższej irytacji. Od Chuck’a Bassa.
    - Spójrz na to tak – blondynka znów opadła na sofę, ułożyła się na niej jakby pozowała do zdjęć, wzięła do ręki szklankę z sokiem – Pijemy drinki, opalamy się w ogrodzie. Słodki basenowy czyści wodę, żebyśmy mogły się zaraz w niej zanurzyć.
    Na samą myśl o takim wypoczynku czuła się już dość błogo. Jak jej się marzyła chwila odpoczynku od Nowego Jorku, w sumie kochała to miasto, przecież jak można nie go nie kochać. Czasem jednak wszystko trzeba było odstawić, żeby móc za tym tęsknić. Serena chciała tęsknić za swoim domem, ale powtarzając niemal codziennie rytuał jedzenia samotnie śniadania jakoś średnio jej to wychodziło.

    OdpowiedzUsuń
  36. - Blair ! Czy ty właśnie wyobraziłaś sobie ślub?! – oparła na sofę śmiejąc się pod nosem. Oj tak, Blair miała czasem wybujałą wyobraźnię. Za to S starała się stąpać twardo po ziemi i dlatego wpadła na pomysł wyjazdu do Hamptons. W końcu jakoś musiała zorganizować sobie czas, a przecież nie można go lepiej spędzić, niż z przyjaciółką. Serena nie myślała na razie o żadnym konkretnym mężczyźnie, Nate się nie liczył, bo siedział w jej głowie częściej niż zwykły seksowny ratownik.
    - Pojedziemy, odpoczniemy. Bass za tobą zatęskni, a nóż przyjedzie. – wzruszyła ramionami. Przecież to był plan idealny, przecież w tym sezonie dzielnica tętniła życiem. Było mnóstwo rzeczy, które mogłyby robić. No chyba, że nie miałyby akurat na to ochoty. Mogły robić akurat nic. Chodziło raczej o to, żeby mieć czas na przemyślenie. Przynajmniej Serena, bardzo go potrzebowała.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Możemy zrobić, że znowu będą razem, żeby dowalić Chuckowi. ;D A co, jak szaleć, to szaleć xd]
    Cóż, z początku, kiedy jeszcze byli małymi dziećmi, to Nate miał ogromne problemy z zaakceptowaniem Blair, która zawsze ale to zawsze się wywyższała i uważała, za lepszą od innych. On sam tego dokładnie nie pamiętał, ale matka mu mówiła, że tak było, więc w sumie czemu miałby jej nie wierzyć?
    -Blair, on już się zorientował, że jednak zwracasz na niego uwagę, więc wydaje mi się, że jeśli będziesz chciała, by przestał tak myśleć, to czeka Cię dużo ciężkiej pracy - powiedział, uśmiechając się lekko do niej.
    Nate doskonale wiedział, że Chuck uważał Blair za bardzo nieuchwytną i jedyną, której nigdy nie będzie mógł mieć, chociażby przez fakt, że była z Nate'm. Ale kiedy Blair okazała mu swoje zainteresowanie jego osobą, chociażby przez fakt, że się z nim przespała... no cóż, Chuck już zrozumiał, że nie będzie potrafiła mu się oprzeć. I najprawdopodobniej miał rację, co w sumie nie było dla nikogo taką ogromną niespodzianką.
    -W sumie tak... masz rację, ostatnimi czasy coś za cicho i spokojnie jest na tym naszym Manhattanie... - stwierdził, po czym spojrzał na Blair i zmrużył oczy, uśmiechając się podejrzliwie... - Zaraz, czy ja widzę w Twoich oczach chęć stworzenia jakiegoś gigantycznego skandalu, o którym Plotkara będzie się rozpisywać co najmniej z tydzień? - spytał, by upewnić się czy aby przez przypadek źle nie odczytał wyrazu jej twarzy.
    Był niemal pewien, że i tym razem się nie pomylił i po główce Blair naprawdę chodził jakiś pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  38. Doprawdy nie wiedział jak było możliwe, że Blair śmiała podważać jego zdolności aktorskie.
    Żadna z osób nigdy nie wątpiła w jego słowa, nawet jeśli byłyby one śmiało naciągane jak w tym przypadku. Ale z drugiej strony, klub nocny na Brooklynie? Czemu nie. Klientela przecież nie musiała należeć do śmietanki towarzyskiej aby takie przedsięwzięcie było dochodowe. Aż dziw bierze, jakie to pomysły przychodzą ludziom, kiedy muszą wyjść z opresji, ale właściwie może powinien się w niej znajdować znacznie częściej?
    -Oh tak, masz rację. Po upojnej nocy na tylnym siedzeniu mojej limuzyny z tobą w roli głównej, wręcz nie mogę przestać o tobie myśleć.
    Prychnął ironicznie, jednak w wypowiadanych przez niego słowa nie było ni krzty kłamstwa.
    -Pragnę też Ci przypomnieć, że ty też znajdujesz się na Brooklynie, ja przynajmniej mam ku temu rozsądne przesłanki, a ty? Spacerujesz obserwując szerzącą się biedotę? A może bawisz się w Matkę Teresę i chcesz zbawiać świat?

    OdpowiedzUsuń
  39. [To nawet dobrze, jak jest za różowo, to robi się nudno :3]
    - W zasadzie to Nathaniel mówił mi coś o tygodniu w Nicei. Miał zamiar zaprosić naszą czwórkę do domku jego rodziców. Poza tym z pewnością spotkamy go w Hamptons, to też mi mówił – stwierdziła wzruszając ramionami – Jeśli chodzi o Bassa, to nie mam pojęcia. Może pojawi się razem ze swoim przyjacielem.
    Wreszcie zaczęły się sensowne rozmowy na temat sensownych planów, w końcu wakacje nie trwały wiecznie i chodziło o to, żeby wykorzystać je jak najlepiej. Czy może być coś lepszego od wypadu ze starymi przyjaciółmi na jakiś czas, żeby wrócić do korzeni? Serenie strasznie zależało na tym, żeby wszystko wróciło do normy. Oczywiście biorąc pod uwagę zerwanie Blair z Archibaldem i jej nieoficjalny związek z Bassem, to była raczej misja niewykonalna, ale… Gdyby pozwolili sobie chociaż na jeden tydzień odpocząć od wszystkiego, nawet od tych wojen toczonych na tle Manhattanu. Czy nie byłby to dobry czas?
    - A co do tych ślubów, to lepiej zaprojektuj coś dla siebie. Z nas dwóch to ty pierwsza staniesz na ślubnym kobiercu, jestem tego bardziej niż pewna.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Chodzi o to, co zostało napisane w administracji? Uwierz, że jak to przeczytałam, to totalnie laskę wyśmiałam... Co jak co, ale jak dla mnie Ty mega dobrze prowadzisz Blair i mam nadzieję, że nie doczeka się dnia, w którym będzie mogła ją przejąć. xd A i myślę, że Plotkarze możemy donieść my. ;D]
    -Chuck jest zdecydowanie bardziej inteligentny, niż się nam wszystkim wydaje, zapewniam Cię. I wcale nie mówię tego tylko dlatego, że jest moim przyjacielem, ale szczerze tak myślę. A jeśli chodzi o kobiety, to już ma zdecydowanie najlepszy czujnik i tego nie można mu ująć. Nawet jeśli to był tylko mały epizod, o który w gruncie rzeczy powinienem być wściekły zarówno na Ciebie, jak i na Chucka, bo przecież mnie z nim zdradziłaś, to jestem pewien, że dla Chucka to wiele znaczyło, ale oczywiście się co do tego nie przyzna. Próbowałem go wypytać o to co do Ciebie czuje, ale niestety, chyba głupio mu o tym mówić, bo myśli, że nasze zerwanie to jeszcze świeża sprawa i świeże rany, co jest dość dziwne, zważywszy na to, że głupio mu nie było, kiedy uprawiał z Tobą seks na tylnym siedzeniu swojej limuzyny, no ale... - powiedział, a był to tak niekontrolowany słowotok, jak gdyby to wszystko siedziało w nim od bardzo dawna i tylko czekało, aż będzie mogło wyjść na wolność. Było w tym jakieś ziarenko goryczy, oczywiście, jednakże nie na tyle, by miał zaraz spojrzeć na Blair z odrazą, odwrócić się i odejść. Stare sprawy, to wszystko.
    -Wiesz, Blair... Chuck faktycznie często zagląda na Plotkarę, więc jeśli naprawdę chcesz mnie wykorzystać do tego, by wzbudzić w nim zazdrość, to ona bardzo nam się przyda... Podaj tylko wytyczne, żebym wiedział co mam robić... - dodał, uśmiechając się lekko.
    Pan Archibald najwyraźniej właśnie chciał odegrać się na swoim kochanym przyjacielu, który odebrał mu dziewczynę, z którą go już nie łączyło nic poza przyjaźnią. Ale zemsta, to zemsta.

    OdpowiedzUsuń
  41. Niewinna uwaga ze strony Blair zabrzmiała w jej ustach jak ostry wyrzut, a przecież Serena znała ją bardzo dobrze i miała pewność, że się nie przesłyszała. Na jej twarzy pojawiło się skrzywienie, ale po chwili wróciła do swojego naturalnego wyrazu twarzy. Uśmiechnęła się dla zatuszowania tego co zrobiła wcześniej.
    - Myślę, że Chuck powinien przyjechać – nacisnęła – Oczywiście jeśli zechce, ale nie możesz mu tego zabronić. Nathaniel ma zamiar zaprosić także jego – powiedziała. Niby czemu Chuck miałby nie zostać zaproszony do Nicei? O to chodziło w tym wspólnym wyjeździe, żeby na kilka dni nie myśleć o tym wszystkim. Blair była tak dobra aktorką, z pewnością dałaby sobie z tym radę, prawda?
    - Może niekoniecznie tego lata B, ale z pewnością zadzieje się to szybciej niż w moim wypadku – wzruszyła tylko ramionami, wcale się tym nie przejmowała. Szczerze mówiąc ślubna sukienka przyprawiała ją o dreszcze, była zbyt młoda, żeby myśleć o takich rzeczach teraz. Teraz należało właśnie nosić luźne sukienki i pić wódkę nad basenem do białego rana.
    - Chociaż, to lato wcale nie jest złe. Może jak dobrze poszukasz, to gdzieś takiego znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Jeśli oddasz B, to Cię znajdę i rozszarpię ze złości!]
    Zmarszczył brwi, słysząc jej słowa. Tak, weszli teraz na swój ukochany temat pod tytułem "kto komu większą krzywdę zrobił". I naprawdę, mogli o tym rozprawiać całymi dniami i nocami, a nigdy argumentów by im nie zabrakło. Kiedy ten temat się zaczynał, w normalnych warunkach wszyscy ich znajomi natychmiast opuszczali dane pomieszczenie, jakoś nie mając wielkiej ochoty słuchać o bujnym życiu erotycznym tej dwójki.
    -Blair, przecież Cię przepraszałem za to, że przespałem się z Sereną. A Ty twierdziłaś, że mi wybaczyłaś. A później co? Straciłaś dziewictwo z moim przyjacielem, Chuckiem Bassem na tyle jego limuzyny, nie przyznałaś mi się i na balu debiutantek udawałaś dziewicę przede mną. Poza tym, ja przespałem się z Sereną jeden raz, a ty z Chuckiem o wiele więcej - powiedział, unosząc brwi w geście triumfu i uśmiechając się do niej z wyższością, bo już czuł, że wygrał.
    Chociaż nie powinien być tego taki pewien, bo właśnie wszedł w potyczkę słowną z Blair Waldorf, a ona naprawdę potrafiła zmieć przeciwnika z powierzchni ziemi. Minusem dla niej jednak było to, że Nate znał ją jak nikt inny i potrafił to wykorzystać przeciwko niej.
    -Dobra, będę Cię kochał i mówił wszystkim, że zrozumiałem swój błąd, ale ty nie możesz być mi dłużna i musisz też tak mówić, okey? - spytał, patrząc na nią uważnie. - I pytanie... czy mam teraz zrobić coś, by Chuck zobaczył, czy wyślemy informacje Plotkarze i dowie się o tym jutro? - spytał, uśmiechając się lekko i patrząc kątem oka na Chucka rozmawiającego z jakąś czarnoskórą dziewczyną.
    Skąd w Nathanielu tyle konspiracji...

    OdpowiedzUsuń
  43. On na prawdę sądził, że się przesłyszał, że słowa, które wyleciały z ust tej drobnej dziewczyny to tylko jakiś żart.
    Ale nie, ona nie żartowała. I nawet jeśli nie mówiła tego na serio, bo nie trudno było się domyśleć, że to najprawdziwsze kłamstwo, to było to zadziwiające nawet dla niego.
    -Trzeciego świata?-powtórzył jej słowa i aż się roześmiał, w głos. Bo co miał innego zrobić, plotła niewiarygodne głupoty-dzieci trzeciego świata na Brookylnie? Nie wiem co za głupi osobnik w ogóle pomyślał o przyjęciu Cię na uczelnię, kochanie ale mam dla Ciebie drobną radę jeśli nie chcesz się wygłupić to raczej zmień miejsce swoich obserwacji i może pojedź tam gdzie dzieci rzeczywiście mają problemy, wiesz może Afryka?
    Zagadnął patrząc na nią i przy okazji skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
    Jej kłamstwo stało się jeszcze mniej wiarygodne niż jego, bo klub nocny trzymał się kupi a prezentacja?
    Raczej nie, a przynajmniej nie z takim tematem i w tym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Witam, masz ochotę na powiązanie? Bo nikt mnie chyba nie lubi i nie chce ze mną pisać... :(]

    OdpowiedzUsuń
  45. - No jasne, a co innego będziemy miały do roboty ? – podniosła się z łóżka i chwyciła jeszcze jedną bułeczkę, miała zamiar ją zjeść i nie przejmować się tym, że to już trzecia tego rana. Mogłaby zjeść i z dwadzieścia, a wcale nie przybrałaby dodatkowych kilogramów. Tak już miała, nie mogła narzekać, bo przecież kto nie uwielbiał słodkości.
    - Blair – spojrzała na nią, jej głos wydawał się dość poważny – Postarasz się jakoś przełknąć własną dumę i zachowywać się normalnie, jeśli Bass przyjedzie do Nicei? – miała nadzieje, że ich humorki nie zepsują wszystkiego. Zapowiadał się miły wyjazd w gronie przyjaciół, więc chciała się tylko upewnić.
    - Bo jeśli masz zamiar drzeć z nim koty, to ja wolę zostać w domu – westchnęła tylko opierając dłonie na biodrach. Miała nadzieje, że Blair jednak będzie mogła na jakiś czas odpuścić to wszystko i cieszyć się dobrą atmosferą wyjazdu. – Wiem, że to nie będzie łatwe, ale proszę.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zawsze myślałam, że te wszystkie historie o "szkolnych elitach" to wymysł seriali dla nastolatków, których nie oglądałam, głównie dlatego, że... no, nie miałam w domu telewizji. I nie chciałam oglądać, rzecz jasna.
    Przyszłam więc do szkoły, nie wiedząc, czego się spodziewać - kilka lat temu wyglądało to jakoś inaczej, może dlatego, że wtedy oglądałam wszystko z perspektywy "od dołu". Doszłam więc do wniosku, że najlepiej nie spodziewać się niczego.
    I po pierwszym dniu już wiedziałam, że liceum jest dziwne. Oczywiście, lekcje były na poziomie liceum - a więc problemy do rozważenia skomplikowane niczym krzyżówki po pięćdziesiąt centów.
    Nade wszystko nie mogłam się przyzwyczaić do szafek. Głównie dlatego, że ciągłe latanie w te i nazad aby zostawiać tam nadmiar książek wydawało mi się bezcelowe, wobec czego złożyłam tam jedynie kosmetyki i strój gimnastyczny i miałam spokój.
    Przynajmniej do chwili, gdy musiałam po tej strój wrócić, bowiem wtedy moją szafkę (304, kod 1-1-2-3-5-8) zasłaniały plecy jakiejś dziewczyny.
    - Przepraszam - mruknęłam więc. - Tu jest szafka. Moja.

    [Mam nadzieję, że taki początek może być, Scarlett w szkole jest nowa, ale chodzi do tej samej klasy co Blaire, jakby coś.]

    OdpowiedzUsuń
  47. - Dziękuje B – uśmiechnęła się lekko przeczesując dłonią swoje jasne loki. W przeciwieństwie do Blair, Serena nie cieszyła się za każdym razem, gdy było ją stać na odrobinę uprzejmości. Przyjaźń wymagała też poświęcenia i zaakceptowania pewnych rzeczy, więc w zasadzie S była już przyzwyczajona. Była także wdzięczna, że Blair przynajmniej była gotowa spróbować jakoś przełknąć to wszystko na czas wyjazdu.
    - Jeżeli postarasz się traktować Bassa ulgowo, to możesz sobie uprawiać seks gdzie tylko chcesz – powiedziała szybko, po czym zawahała się na chwilę, to było groźne przyzwolenie – Ale pilnuj, żeby to nie były blaty na których stoi jedzenie.
    Wtedy i Serena wylądowałaby na podłodze w łazience próbując oprócz przerzutego pokarmu wyrzucić z siebie wszystkie wnętrzności.

    OdpowiedzUsuń
  48. -Przeprosiłaś mnie na odczepne, a nie, że było Ci przykro. Dobrze wiesz, że to z Sereną było spontaniczne, bo ja także chciałem przeżyć swój pierwszy raz z Tobą, ale najwyraźniej Chuck wydał ci się lepszym kandydatem do rozdziewiczenia królowej Manhattanu. Mniejsza o to... - powiedział, wziął głęboki oddech i zaraz znów zaczął mówić, zupełnie się nie przejmując tym, że wokół nich jest mnóstwo ludzi i tak na dobrą sprawę już może większość z nich im się przysłuchuje, ale ostentacyjnie tego nie okazuje. - Mi naprawdę nie chodzi o to, że Chuck przeleciał Cię na siedzeniu swojej limuzyny. Widocznie takie miejsce wydało wam się odpowiednie. Ale cholera, zdradziłaś mnie z moim kumplem i to jest dla mnie, a raczej było dla mnie najgorsze do zniesienia. Nie limuzyna, nie wszelkie złośliwości, a fakt, że mój kumpel wydał ci się bardziej odpowiedni na przeżycie ostatniego razu, niż twój własny chłopak! - wyrzucił z siebie, patrząc na Blair uważnie.
    No proszę, nawet pewna gorycz się w jego głosie pojawiła, a to dopiero... No bo w sumie jak znowu o tym pomyślał, to przykro mu było... Tym bardziej, że odnosił wrażenie, że Blair świata poza nim nie widzi, a tu proszę...
    -Dobra, dosyć pogadujesz... bądź gotowa - powiedział Nate, uśmiechając się dość tajemniczo, po czym rozejrzał się po ludziach, zauważając wśród gości swoją matkę i Eleanor, a także Chucka Bassa, który dalej bajerował tą samą panienkę. Kiedy ściągnął spojrzenie swojego kumpla na nich, wiedząc, że z pewnością patrzy, ujął twarz Blair w swoje dłonie i najzwyczajniej w świecie ją pocałował... A nie było w tym nic z delikatności czy nieśmiałości... Pocałunek pewny, gorący, wręcz namiętny. Niech wszyscy widzą, a co... Skoro Bass miał pożałować, to pożałuje! A jeszcze dodatkowo zazdrosny będzie, o co przecież Blair chodziło.
    A Serena? Są przecież tylko przyjaciółmi... Tak ona zdecydowała.

    [Aż muszę donieść o tym Plotkarze. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  49. Czasem miał wrażenie, że panna Waldorf jest niespełna rozumu. Owszem Chuck też nie należał osób, którym zależy na losie innych ludzi ale nie przesadzajmy, słysząc takie głupoty z ust dziewczyny musiał zareagować, musiał coś powiedzieć. Bo bądźmy szczerzy nie dało się tego słuchać.
    -Pewnie dlatego, że mieszkasz w najdroższej dzielnicy miasta.
    Powiedział wręcz ironicznie bo ich rozmowa na ten temat była wręcz śmieszna, a raczej takowe były jej wspaniałe poglądy. Trudno było określić czy dziewczyna mówi tak aby uwiarygodnić swoje kłamstwo czy może rzeczywiście tak sądziła, bo jeśli tak to może nawet lepiej, że Chuck i ona pozostawali raczej na wojennej ścieżce. I nie chodziło tu o to, że Bass nie może się związać z osobą o braku empatii a raczej z taką, która udaję głupio idiotkę, postawmy sprawy jasno.
    -A co nareszcie zaczyna się coś dziać? Już traciłem wszelką nadzieję, że może stać się ciekawie na Manhattanie.
    Powiedział klaskając w dłonie i wcale nie wyglądał na zawiedzionego słowami Blair, bo w zasadzie czy Chuck Bass bywał zawiedziony? Nie, raczej nie. A nawet jeśli to tego nie okazywał. Czyżby właśnie chciała wojny? Nie ma problemu, nie wiedziała z kim zadziera. To Chuck Bass i on potrafi być stanowczy, a knucie intryg nie było dla niego najmniejszym problemem.

    OdpowiedzUsuń
  50. [A technicznie "czas rzeczywisty bez określenia daty" nie zawęża się do "dowolnego czasu w roku"? Znaczy, z innymi "szkolnymi" wątkami nie miałam problemu...]

    OdpowiedzUsuń
  51. Nate już nic nie odpowiedział na jej słowa, bo i tak wiedział swoje. Niestety to jego "swoje" było dla niego dość... przykre, bowiem według niego był dla Blair za mało dobry, żeby to z nim straciła dziewictwo i wolała Chucka. W sumie to ona mogła mu zarzucić to samo, tyle, że z Sereną to wtedy było zupełnie spontaniczne, a ona, przynajmniej w jego opinii, zrobiła to z premedytacją, więc... no. Tak czy inaczej, czasu nie mogli cofnąć, a bywały takie momenty, kiedy Nate bardzo by tego chciał.
    Faktycznie, ich pocałunki przez lata w których byli razem zawsze były delikatne, subtelne i wręcz słodkie. Taki sobie obrali styl, tak im było dobrze. Tym razem jednak Nate postanowił porzucić ten schemat tak doskonale znany Blair i zaskakując ją, zaskoczył też siebie. O dziwo, cholernie mu się to spodobało, więc kiedy wplotła palce w jego włosy, mogła poczuć jak się uśmiecha. Tak, zawsze lubił kiedy to robiła.
    Cóż, słodkie spojrzenia, trzymanie za rączki i miłe słówka byłyby dobrym wyjściem, oczywiście, ale nie tak spektakularnym, to po pierwsze, a po drugie mogli uciekać się do tak mało spontanicznych gestów, kiedy mięli po czternaście lat, a nie teraz.
    Kiedy to Blair pogłębiła ten pocałunek, on objął ją w talii, przyciągając bliżej siebie i przez pewien czas wyłączył słuch, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół nich... A później zdał sobie sprawę, że zrobiło się zupełnie cicho. Tak, nikt nie mówił słowa, wszyscy zdawali się wstrzymać oddech. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich osób i wiedział, że zaraz rozpęta się sensacja.
    Powoli oderwał swoje usta od ust Blair, patrząc przez chwilę w jej oczy i uśmiechając się pod nosem.
    -Nate? - usłyszał cichy, zaskoczony głos swojej matki, który jednak był wyjątkowo dobrze słyszalny, bo wszyscy inni milczeli, wbijając w nich swoje oczy.
    Spojrzał na nią i zobaczył najprawdziwszy szok... oczy miała co najmniej jak pięciozłotówki, usta lekko rozchylone. Zresztą Eleanor Waldorf wyglądała dokładnie tak samo, podobnie jak wszyscy inni goście...
    Chuck... gdzie jest Chuck?
    -Czy wy...? - zaczęła znów Anne Archibald, a wtedy Nate uśmiechnął się znacznie szerzej, przytakując głową.
    Wówczas cisza została przerwana niczym innym jak głośnymi oklaskami. Na twarzy pani Archibald malowała się radość i zdumienie, podobnie jak na twarzy pani Waldorf. Udało się, plan rozpoczęty.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Zgoda – podała jej dłoń czekając, aż Blair zrobi to samo. Jakby miały tym samym przypieczętować prawdziwy układ. Fakt był taki, że Serena potraktowała to trochę półżartem. Oczywiście sam gest, nie wcześniejsze prośby. Bardzo zależało jej na odpoczynku. Sytuacja między Blair, a Chuckiem po prostu doprowadziłaby ją do szewskiej pasji, a przecież od tego właśnie miała ochotę odpocząć. Może nie była pewna, czy wyjazd z nimi był dobrym lekarstwem na ucieczkę od nowojorskiego tłumu, ale byli to jej przyjaciele, nie mogła im odmówić. Poza tym nikt nie zabronił jej zaszycia się na jakiś czas także samej ze sobą gdzieś dalej, gdzieś indziej. Oczywiście już tego kiedyś próbowała. Tak. Chciała się tylko zaszyć, odpocząć, uciec od przeszłości. Wyszło na to, że zniknęła z Nowego Jorku na prawie rok, przy okazji nie informując o tym nikogo poza swoją matką. Czy Blair chciała powtórki z historii?
    - Czyli wszystko mamy ustalone. Najpierw Hamptons, potem Nicea, a na końcu jakieś europejskie miasteczko tylko dla nas, gdzie będziemy mogły robić wszystko !

    OdpowiedzUsuń
  53. Ton wypowiedzi tej dziewczyny mi się nie podobał, ale z drugiej strony, mając do wyboru słuchanie jej tonu głosu, a użeranie się ze sprzętem w laboratorium do chemii, wolałabym już słuchanie.
    - Tak, przepraszam. To taki uprzejmy sposób powiedzenia, że nie posiadłam zdolności lewitacji i wobec tego, aby dostać się do swojej szafki, jestem zmuszona prosić o przesunięcie się o dwa metry na północy zachód. Z góry dziękuję - powiedziałam. Byłam zirytowana. Głównie fatalnym urządzeniem tutejszych laboratoriów, ale głównie irytowałam się z nerwów. Po południu czekało mnie EXPO, a na samą myśl o nim czułam się dziwnie, jeszcze gorzej niż wtedy, gdy myślałam, że chodzę do LICEUM. Do tej pory żaden z moich znajomych nie uwierzył.

    OdpowiedzUsuń
  54. Zaśmiała się słysząc pytanie Blair. Oh tak, ona się nigdy nie zmieniała. Nawet w obliczu pozornie poważnych sytuacji wciąż potrafiła tak nieświadomie doprowadzić Serenę do śmiechu.
    - Wszystkie – odpowiedziała szybko. Dlaczego miała się patyczkować, przebierać i zawracać sobie tym głowę? Hamptons było niedaleko i nawet jeśli van der Woodsen miałaby w planach przewiezienie tam całej swojej letniej garderoby, to nie byłoby to najmniejszym problemem. W końcu mają od tego ludzi, którzy to wszystko załatwiali za nie, nosili bagaże. Chociaż Serena akurat pakować się lubiła, dawało jej to uczucie czystej kartki. Zmiana miejsca na nowe była jak świeży start, którego tak często potrzebowała.
    - Jest jakiś powód, dla którego miałabym zabrać tylko niektóre z nich? Biorę wszystko co uznam za potrzebne, czyli mniej więcej połowę garderoby – stwierdziła wzruszając ramiona – Chociaż nie ukrywam, że przydałoby się zrobić jeszcze jakieś drobne tournee po sklepach i dokupić brakujące rzeczy – stwierdziła spoglądając na zegarek. Dzień, owszem zaczął się już jakiś czas temu, ale sklepy były otwarte jeszcze przez najbliższe parę godzin. Czemu więc miałaby się śpieszyć?
    - Swoją drogą już stęskniłam się za Hamptons – nie było w tym niczego dziwnego, wspomnienie szkoły przyprawiało ją o dreszcze, więc jeszcze bardziej chciała odpocząć w swojej ukochanej letniej dzielnicy.

    OdpowiedzUsuń
  55. Może i Bass uważał, że ludzie mieszkający na Brooklynie są gorsi od niego no ale czy było w tym coś dziwnego? Dla Chucka każdy kto nie miał fortuny na koncie i własnej limuzyny był najzwyczajniej w świecie nikim. Określenie jednak ''dzieci trzeciego świata'' było jak najbardziej infantylne, a nie aroganckie.
    -Przyznam szczerze, że dziewice z Brooklyn'u są znacznie lepsze od tych z Manhattan'u.
    Powiedział całkowicie spokojnie wzruszając ramionami, miał to w niego ugodzić? Jeśli tak to nie wyszło jej to za dobrze, aby trafić w Chucka trzeba było wytoczyć na prawdę cieżkie działa licząc się z tym, że i tak wyjdzie z tego obronną ręką, broniąc się zawzięcie.
    -A to wy nie byliście razem?
    Spytał szczerze zdziwiony a na jego twarzy ani w tonie głosu nie można było wyczuć ani jednej nutki zazdrości czy też zawodu.
    -Ale w sumie to jesteście w dziwnym związku, puszczasz swojego chłopaka, ze mną do nocnego klubu aby zabawiał się z Brooklyńskimi dziewczynami? Gdzie Twoja godność panno Waldorf?
    Spytał unosząc do góry brew, wzbudzanie w nim zazdrości nie wyszło. Pewnie dlatego, że Archibald nie zachowywał się jak zakochany w Blair po uszy nastolatek, a raczej jak osoba, której jest ona szczerze obojętna.
    Każdy normalny facet przecież nie zdradza swojej dziewczyny, każdy normalny facet bez żadnych oporów nie zdradza Blair Waldorf. Może więc pora się poddać?

    OdpowiedzUsuń
  56. No dobrze, wiedziałam, że licea są zdrowo popieprzone, ale żeby aż tak?
    Nie kojarzyłam jej nazwiska, a miłościwie panujący nam prezydent nazywał się inaczej, wobec tego jedynie uniosłam brew w geście wyraźnie oznaczającym "w zasadzie nie wiem, czy to bardziej żenujące czy konfundujące".
    - Wiem, kim jesteś. Jesteś dziewczyną, która zasłania plecami moją szafkę, pomimo dwukrotnej prośby o przesunięcie się. - Nie dodałam, że to ją kwalifikuje jako osobą albo skrajnie niewychowaną, albo skrajnie tępą, ponieważ niektóre myśli czasami warto zatrzymać dla siebie i to była właśnie jedna z takich myśli. W każdym razie czułam, że się chyba z tą Blair nie polubię, co z jakiegoś powodu jednak nie powodowało u mnie płaczu i zgrzytania zębów.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Daj mi minutkę, żeby się przebrać – oznajmiła i w tej samej chwili poszła do swojej sypialni. Jedzeniem się nie martwiła, w końcu pokojówka wszystko posprząta i nie było potrzeby zawracać sobie tym głowy. Serena bardzo szybko uporała się z dobraniem jakichś ciuchów na wyjście. W końcu szał zakupów, to nie to samo co wyjście po kawę. Mimo wszystko minęła jakaś dłuższa chwila, zanim dziewczyna zdecydowała się wyjść z sypialni z powrotem do czekającej na nią Blair.
    Kiedy pojawiła się w korytarzu jej mina nie była zadowolona, mogłaby powiedzieć, że wydawała się w jakiś dziwny sposób zawiedziona. Blair oczywiście na pierwszy rzut oka nie podłapała o co chodzi, przynajmniej nie sprawiła wrażenia, jakby coś zauważyła. Dopiero wtedy Serena podeszła do niej pokazując jej na swoim telefonie ostatnią notkę Plotkary.
    - Wróciłaś do Nate’a ? – spojrzała na nią zakładając dłonie na piersi, jakby oczekiwała od niej długich i treściwych wyjaśnień. W końcu to wszystko zupełnie nie trzymało się kupy. Ona i Nate, kiedy jeszcze kilka minut temu... ?! Ahh, Blair co tym razem?

    OdpowiedzUsuń
  58. Tak jak Blair miała pewną rozterkę myślową między nim, Nate'm i ich wspólną przyszłością, a tym co wydarzyło się po ich zerwaniu z Chuckiem Bassem. On za to miał problem podobnego, a jednak innego kalibru... Blair była jego byłą dziewczyną, zerwali, byli na stopie przyjacielskiej i wszystko było w porządku. Ale chęć pomocy jej i zemsty na Chucku za to, że jako jego przyjaciel, przespał się z jego dziewczyną sprowadziła do tego, że znów zaczęli być razem, co z tego, że dla pokazu, ale jednak. Na drugiej szali była Serena, o której myślał praktycznie bez przerwy i do której czuł więcej niż się jemu wydawało. Oczywiście, nikomu o tym nie powiedział, bo gdyby to doszło do kogokolwiek, natychmiast wiedziałby cały Manhattan, a tak być nie mogło, bo to zniszczyło by jego przyjaźń z Sereną, a na to stanowczo nie mógł pozwolić.
    -To... niesamowite - powiedziała Anne Archibald, patrząc na Nate'a i Blair tak rozpromienionym i radosnym wzrokiem, że wprost aż same usta się śmiały, kiedy się na nią patrzyło.
    Ludzie, którzy byli obecni, też zdawali się cieszyć z tego, że Queen Bee i Golden Boy znowu są razem.
    Nate doskonale wiedział, że Blair poszukuje wzrokiem Chucka. Gdzieś był, z pewnością... a może było tak, że zobaczył ich pocałunek, wściekł się i wyszedł? Tak, to bardzo by było w jego stylu. W końcu nikomu nie mógł pokazać, że powrót Blair i Nate'a go w jakikolwiek sposób zabolał, jeśli tak właśnie było.

    OdpowiedzUsuń
  59. Może to nie był czas, ani miejsce na kłótnie. Jednak Serena mimo swojemu przyzwyczajeniu do takich sytuacji, wciąż nie mogła zrozumieć co tak naprawdę Blair miała w głowie. Tak, Serena też nie była święta, nie zawsze była dobrą przyjaciółką, ale przynajmniej jej kłamstwa trzymały się kupy. W przeciwieństwie do tego, co teraz zrobiła B. Przyszła żaląc się na Chucka, chociaż tak naprawdę była znów z Nathanielem?
    - Po co tu w ogóle przyszłaś, Blair ? – w jej głosie dało się usłyszeć mnóstwo wyrzutu. Przecież miała prawo być zła, miała prawo być wściekła, bo pierwszy raz w życiu nie rozumiała zachowania swojej własnej przyjaciółki.
    - Rozumiem, że ta wiadomość miała zdenerwować tylko Bassa, czy ja też byłam przewidziana jako ktoś, kogo możesz sobie bezkarnie obrzucać mięsem ! – warknęła groźnie podchodząc do Blair. Patrzyła na nią z góry, jakby oczekując chociaż odrobiny pokory, ale przecież to było na marne. Niby z jakiej racji Królowa Manhattanu miałaby się tak zniżyć.
    - I jeszcze ta cała gadka o ślubie, Blair ! Po co ?! – rzuciła telefonem w sofę, licząc że nie odbije się od nie i nie wyląduje na z trzaskiem na podłodze, albo jakimś szklanym wazonie. Szczerze mówiąc, najchętniej wycelowałaby komórką w samą Blair, stojącą tak dumnie na środku jej apartamentu.

    OdpowiedzUsuń
  60. Szczerze powiedziawszy, zatkało mnie. Sytuacja była tak absurdalna, że przyszła mi w pierwszej chwili do głowy tylko jedna reakcja i zdecydowanie zawierała słowa niecenzuralne. Kłopot w tym, że używanie wulgaryzmów nie było w moim stylu, potyczki słowne też, wobec czego wykonałam trzy kroki (bok-przód-bok), wcisnęłam się w naprawdę niewielką przestrzeń pomiędzy szafką a tą dziewczyną, tak, że nasze plecy się stykały, otworzyłam szafkę, zabrałam strój gimnastyczny, zatrzasnęłam ją mocno i cofnęłam się tą samą drogą. Wygodne to to nie było, ale cóż mogłam zrobić? Szarpać się nie będę.
    - Danke, Frau Fuhrer! - skłoniłam się. Był to ukłon szermierczy, taki, jaki wykonują przeciwnicy przed walką, chociaż nie uważałam tej dziewczyny za jakąkolwiek przeciwniczkę w czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  61. Doprawdy, zarówno Blair jak i Nate widocznie wierzyli, że Chuck da się nabrać jak tą całą szkopkę, niestety jak na nieszczęście sam Bass nie dał się wplątać w tą całą intrygę i w szybkim tempie doprowadził do tego, że Archibald powiedział co w trawie piszczy, a co na to Charles? Charles wiedział jak zrobić z tego uczynek.
    -Ah tak? Więc co powiesz, na to? Przy okazji dodam, że to nagranie z mojej wczorajszej rozmowy z Nathanielem.
    Powiedział przy okazji wyjmując z kieszeni spodni niewielki dyktafon a później zaczął puszczać niewielkie urywki z ich rozmowy a raczej wypowiedzi swojego przyjaciel''Charles... znamy się nie od dzisiaj i dobrze wiem, kiedy jakaś dziewczyna cię interesuje. W tym wypadku jest to moja była, Blair Waldorf. '';
    ''Stary, mówimy o mojej byłej dziewczynie, więc mnie to naprawdę już ani nie razi, ani nie parzy.'';
    -To było bardzo interesujące równie bardzo jak to co powiedział jakieś trzy minuty później.
    'ja i Blair porozmawialiśmy sobie na tym przyjęciu u Eleanor i stwierdziliśmy, że to co między nami było nie jest wcale taką starą sprawą, więc postanowiliśmy do siebie wrócić. Blair kocha mnie, ja kocham Blair i jesteśmy razem, co w tym dziwnego?''.
    Zatrzymał nagranie i spojrzał na nią wymownie i z tryumfalnym uśmiechem puścił ostatni zapis ich rozmowy.
    Ch: Czy więc w ciągu tych czterech minut od jednej jak i drugiej twojej wypowiedzi zdążyliście się zejść, czy może masz rozdwojenie jaźni, albo czekaj czekaj, albo robicie ze mnie idiotę co powiem Ci szczerze jakoś marnie Ci wychodzi. Zresztą czy jako chłopak Blair Waldorf nie powinieneś spędzać z nią czasu a nie jeździć ze mną na dziwki?
    N:Charles, możliwe, że mam rozdwojenie jaźni, ale możliwe też, że próbujemy zrobić z ciebie idiotę. Blair Waldorf nie znosi jak się ją wystawia do wiatru, wiesz, Chuck? A ty to zrobiłeś, nie przyjeżdżając do niej, do Francji... Tak samo jak ze mnie zrobiłeś balona, przesypiając się z Blair, chociaż wiedziałeś, że nie powinieneś. Także nie powinieneś być teraz zdziwiony, że postanowiliśmy się na tobie odegrać, Chuck.
    Wyłączył nagranie a sprzęt z powrotem schował do kieszeni zastanawiając się co właściwie ma jej teraz powiedzieć, czy może całą prawdę łącznie z jego uczuciami czy może odrobinę się poznęcać nad jej osobą wstrzymując się z gorącymi wyznaniami.
    -Chcieliście wywołać u mnie zazdrość ale wam się nie udało, bo kiepsko udawaliście. Ty kiepsko udawałaś Waldorf. Poza tym, dobrze wiem, że rzuciłabyś wszystko i wszystkich aby być blisko mnie...

    OdpowiedzUsuń
  62. Kiedy się tak bliżej nad tym wszystkim zastanowić, to dochodziło się do wniosku, że tak naprawdę zbyt wiele osób zostało zranionych tylko po to, by Chuck Bass był zazdrosny. Tak wiele zachodu o jednego człowieka, który pewnie nawet tego nie doceni, który z pewnością nie był tego wart.
    Doszło do niego, że już niedługo będą musieli znowu powiedzieć, że jednak nie są razem i już nie będą, a wówczas jego własna matka popadnie w jeszcze większą rozpacz. Serena. Przecież nie musiał się już oszukiwać, twierdząc, że nic do niej nie czuje, kiedy w rzeczywistości było zupełnie inaczej.
    Dlatego właśnie nie był wcale zdziwiony, widząc rozpacz w oczach Blair, bo jego własne wyrażały coś podobnego.
    -Pozwólcie wszyscy, że ja i Blair pójdziemy teraz porozmawiać... - powiedział nagle Nate, po czym uśmiechając się do wszystkich przepraszając i trzymając Blair za rękę, opuścili salon, kierując się po schodach na górę, do jej pokoju.
    Po chwili otworzył drzwi, by zaraz jak wejdą zatrzasnąć je z hukiem i spojrzeć na Blair.
    -No to namieszaliśmy... Chuck się zmył, nasze matki znowu twierdzą, że mogą organizować ślub, a to wszystko jest tylko jedną, wielką farsą... - powiedział wściekle, po czym podszedł do okna, stojąc w ten sposób plecami do Blair.
    Schował ręce w kieszenie spodni od garnituru i próbował się uspokoić. O Serenie celowo nie wspomniał, bo Blair nie mogła wiedzieć... Będzie udawał, że chodzi tylko o Chucka i ich matki...

    OdpowiedzUsuń
  63. Był wściekły i nie miał zamiaru tego ukrywać. Dobrze, że postanowili schować się w pokoju Blair, bo gdyby nie to, to nie wiedział jak długo potrafiłby jeszcze udawać przed wszystkimi zupełnie zadowolonego z takiego obrotu sprawy, jaki to rzeczywiście miał miejsce.
    Nadal stał do niej plecami, z rękami schowanymi w kieszeni spodni nowego garnituru od Prady i czuł, że naprawdę wszystko nie poszło zupełnie tak, jak powinno pójść. Źle, źle, źle i jeszcze raz cholernie źle.
    Zignorował jej "po pierwsze" i "po drugie", nie mogąc się przy okazji nadziwić skąd ona bierze w sobie tyle spokoju; tylko jakiś cichy głosik w głowie mu podpowiadał, że Blair wcale nie jest taka spokojna, jak próbuje mu pokazać, bo tak naprawdę też się w niej gotuje, też rozumie, że wszystko poszło co najmniej nie tak, jak powinno.
    Kiedy jednak z jej ust padło imię "Serena", w pierwszej chwili pomyślał, że tak mocno o niej myśli, że to wcale nie Blair użyła tego imienia, a jakiś głosik w jego głowie to wypowiedział. Ale nie, jednak nie... Bo zaraz dotarło do niego resztę informacji...
    -Chwila... - powiedział powoli, odwracając się do niej twarzą i patrząc Blair w oczy. - Czy ja dobrze zrozumiałem? Powiedziałaś Serenie, że powinna ze mną być, bo jest dla mnie lepszą partią, niż Vanessa, tak? - spytał, jak gdyby chciał się upewnić, że faktycznie coś takiego padło z ust Blair, a nie że miał jakieś omamy.
    Jeśli Blair faktycznie powiedziała coś takiego Serenie, to znaczy, że o nim rozmawiały... a jeśli o nim rozmawiały, to czy było to równoznaczne z tym, że domyśliły się, że on nadal coś do Sereny czuje?
    Bo jeśli tak, to wszystko teraz mogło w minucie posypać się jak domek z kart, albo gorzej...

    OdpowiedzUsuń
  64. Najwyraźniej tamta nie zrozumiała dokładnie, o co chodziło w mojej odpowiedzi. W Niemczech nazwanie kogoś "Herr Fuhrer" czy "Frau Fuhrer" było obraźliwe, ale nade wszystko w kontekście podobnym do "wyżej srasz, niż dupę masz". Jeśli używać odzywek rodem z podwórka przed blokowiskiem, lepiej robić to tak, aby nikt nie zrozumiał, o co chodzi - radocha zdecydowanie jest większa. Nie, żeby takie wybiegi sprawiały mi satysfakcję, ale w tym przypadku serce mi rosło widząc, że ta dziewczyna wyraźnie uznała ten niezbyt wyrafinowany, niemiecki żart dotyczący jej zachowania za zabawny.
    Nie miałam jednak zamiaru jej uświadamiać, zwłaszcza, że akurat teraz moja komórka zaczęła przeraźliwie wibrować w kieszeni, co mogło oznaczać dwie rzeczy - albo babcia chce, abym coś kupiła w drodze powrotnej ze szkoły, albo dzwoni Rick, sekretarz, wściekły, że do tej pory nie zatwierdziłam kosztorysu. Na co nie miałam czasu, bo chodziłam do liceum. Smutne.
    Tak, to był Rick.
    Odebrałam szybko, szukając wzrokiem jakiegoś wolnego miejsca, w ktorym mogłabym spokojnie porozmawiać. A gdzie tam, najpierw musiałabym ominąć slalomem jakąś setkę uczniów i przeteleportować się do toalety. Zostałam po prostu tam, gdzie stałam.
    - Rick, przepraszam, ale nijak nie mogłam tego przejrzeć. Wiem, że w końcu przesłałeś mi tę listę zamienników, ale nijak nie udało mi się skalkulować, czy zmieścimy się dwudziestu milionach, czy trzeba będzie odpalić kolejne trzy za patenty. Nie możesz oddelegować do tego Lucy? Niech zadzwoni do biura patentowego i złoży propozycję. Najwyżej w biurze nie będę miała wodotrysków i projektora holograficznego. Nie, projektor jednak zostaje, zawsze chciałam taki mieć. Naprawdę, przejrzę za trzy godziny. Nie mogę teraz rozmawiać. Pa. Pozdrów Iana.
    Tak, to była dziwna rozmowa, ale chyba ostatnio większość rozmów prowadziłam odnośnie interesów. Aż kręciło mi się w głowie od liczb, nazwisk i dokumentów.

    OdpowiedzUsuń
  65. Jej oczy i usta pozostały szeroko otwarte, bo każde słowo jakie wychodziło z ust Blair stawało się kolejną wielką głupotą, tak widziała to Serena. Irytacja w jej wypadku sięgnęła już szczytów, była tak wściekła.
    - Mam to gdzieś, czy Ci się podoba mój ton, czy nie ! – warknęła. Gdyby mogła w tej chwili w ogóle wymazałaby sobie Blair z głowy. Na co komu taka przyjaciółka? Prawda była taka, że Waldorf nigdy nie była dobrym materiałem na nią, a jednak Serena długo znosiła te wszystkie wybryki. Chowała się w jej cieniu i często rezygnowała ze swojego szczęścia na rzecz, niby przyjaciółki. Przecież to było do przewidzenia, że po tym wszystkim nie odwdzięczy się niczym lepszym. Znowu zaserwowała swoje ulubione, gorzkie danie.
    - Chciałaś mi powiedzieć? – zaśmiała się kiedy to usłyszała – Gdyby nie notka Plotkary pewnie w ogóle byś mi nie powiedziała, bo po co? O wiele łatwiej i przyjemniej było robić ze mnie idiotkę, wciskając mi jakieś durne kity – jej ton był ostry, była tak wkurzona jak nigdy. Naprawdę nie chodziło o samego Nate’a, ale o kłamstwo, o jej brak pokory.
    - Nawet nie umiesz mnie przeprosić, po prostu zachowujesz się jak tak, jakbym była na równi z Małą Jenny, albo Katie, czy Isabel. Za nic masz naszą przyjaźń Waldorf ! – krzyknęła – Ledwo wróciłam, a już zaczynam mieć ochotę znów zniknąć i nie obchodzi mnie, czy masz zamiar tęsknić, czy nie.
    Westchnęła, bo mimo wszystko było to dla niej ciężkie. Przecież jednak mogła polegać na Blair i często się sobie zwierzały, a w jednej chwili, przez jedną sytuację udało się zbudować między nimi tak gruby mur… Serena nie wiedziała co jeszcze może powiedzieć Waldorf, żeby zmusić ją do pomyślenia nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
  66. Nate chciał ją zapytać o szczegóły tej rozmowy w której Blair powiedziała Serenie, że byłaby dla Nate'a lepszą partią niż Vanessa, ale zanim zdołał to zrobić, Blair znów wróciła do siebie, swoich problemów, do Chucka...
    -Jeśli Chuck nie okaże zainteresowania, to przynajmniej dowiemy się jednego... nie jest wart nawet najmniejszego zaangażowania z Twojej strony - powiedział, a zaraz w myślach dodał "jak gdyby to już teraz nie było jasne jak słońce". - Posłuchaj, kto jak kto, ale Ty z pewnością jesteś gotowa na wojnę, która jutro wybuchnie. Ja też. To, co Plotkara napisze, z pewnością rozwali wszystko, co do tej pory wszyscy zbudowaliśmy, ale nie możemy się jej poddać, jasne? - powiedział, podchodząc do Blair i patrząc uważnie prosto w jej twarz.
    Widział jak bardzo była wkurzona i wcale jej się nie dziwił, bo on czuł się podobnie, tyle, że tłamsił to w sobie, by nie zrobić tutaj jakieś karczemnej awantury. Był kulturalnym człowiekiem, więc takie zachowania nie leżały w jego naturze, jednak miał naprawdę ogromną ochotę coś rozwalić... Nic nie wyszło, takie przynajmniej odnosił wrażenie... Tyle zachodu o Chucka, o tego nic niewartego drania! To Blair chyba gorzej trafić nie mogła...
    Myśl o Serenie, powtarzał w sobie w głowie... tak, to było jedyne, co w jakikolwiek sposób potrafiło go uspokoić.

    OdpowiedzUsuń
  67. Przekrzywił głowę w bok obdarzając ją uważnym spojrzeniem, śledząc każdy jej gest i nawet najmniejsze słowo notując w swojej głowie. Czy ona doprawdy myślała, że jest na tyle obłudnym człowiekiem aby móc nagrywać rozmowy ze swoimi przyjaciółmi?
    Owszem teraz to zrobił ale była to zdecydowanie wyjątkowa sytuacja.
    -Nie nagrywam z wami rozmów-powiedział stanowczo, a po chwili dodał już nieco łagodniejszym tonem-chcieliście zrobić ze mnie głupka, a ja bardzo tego nie lubię, kiedy więc zobaczyłem całą tą waszą szopkę i to dość kiepskie udawanie zorientowałem się, że jest coś nie tak i wtedy narodził się pomysł aby podejść Archibalda, żeby się wygadał, dyktafon był potrzebny po to abyś mogła to wszystko usłyszeć i zdać sobie sprawę, że przegrałaś swoją własną wojnę.
    Powiedział i na nowo przymknął usta z wyraźniej coraz większym zainteresowaniem przyglądając się Waldorf.
    Tak na prawdę nic o nim nie wiedziała, czy jest o nią zazdrosny, czy też nie, czy ten incydent w limuzynie był dla niego nic nie znaczącym momentem jego życia czy może czymś wyjątkowym.
    Nie wiedziała bo on na dobrą sprawę nie pozwolił jej się dowiedzieć tłumiąc w sobie wszelkie emocję na światło dzienne pokazując tylko swoją obojętność i neutralność w każdej wyżej wymienionej kwestii.
    Taki miał charakter, podłego podrywacza i niezmiernie trudno było mu się przyznać, że jego serce niczym z kamienia skradła ta właśnie drobna istotka.
    Podszedł do niej nieco bliżej co przy dzielącym ich dystansie spowodowało, że w zasadzie ocierali się o siebie.
    Nie, nie miał nic do powiedzenia, kompletnie nic.
    Chuck Bass nie potrafił teraz wydusić z siebie ani słowa, bo w zasadzie nawet nie wiedział co mógłby jej teraz powiedzieć, co ona chciałaby usłyszeć i czy będzie potrafił ubrać to wszystko w takie słowa, które idealnie oddadzą to co tak właściwie do niej czuję, a nie oszukujmy się to była zagadka nie tylko dla Blair ale i dla całego Manhattanu, który wręcz o tym huczał.
    Ale choć nie powiedział nic specjalnego postanowił zrekompensować to gestami.
    Złapał ją dłońmi za policzki i przyciągnął nieco do siebie, całując najlepiej jak potrafi, a akurat mu umiejętności w tej dziedzinie nie można było pożałować, z namiętnością ale i uczuciem.

    OdpowiedzUsuń
  68. [W Niemczech porównanie kogoś do Hitlera jest jeszcze bardziej obraźliwe niż w Polsce. Ot, Niemcy są przeczuleni na tym punkcie.]

    Nie lubiłam, gdy ktoś podsłuchiwał moje rozmowy, niezależnie od tego, czego dotyczyły. Dlatego też zwykle starałam się prowadzić je w jakichś ustronnych miejscach, co, niestety, niemalże nigdy mi nie wychodziło, odkąd chodziłam do liceum. Głównie dlatego, że mój rozkład zajęć cudownie kolidował ze standardowym dniem roboczym. Ergo Rick często wydzwaniał do mnie w sprawach "firmowych" i byłam już chyba znana jako "ta, która na lekcjach wychodzi odebrać komórkę". Dość długa i niewdzięczna ksywka, ale na literaturze siedziałam z dziewczyną, na którą wołali "Pryszcz", więc nie miałam co narzekać.
    - To nieuprzejme podsłuchiwać cudze rozmowy - powiedziałam ze zrezygnowaniem. Z jakiegoś powodu czułam się zażenowana swoim nowym "kieszonkowym", głównie dlatego, że to stawiało mnie w świetle... no, osoby dość nienormalnej. Znaczy, rozmowy nastolatków chyba nie powinny brzmieć: "Hej, ja po lekcjach idę do kina", "A ja do klubu tanecznego", "A ja będę zatwierdzać kosztorys firmy, potem sprawdzę jak z hossą, obdzwonię inwestorów i zastanowię nad nad projektantem do nowego biura".

    OdpowiedzUsuń
  69. To, że kolejne słowa Blair zadawały jej ból było niewidoczne. Przecież nie mogła dać komuś zobaczyć, że w ogóle się tym przejmuje. Bała się jednocześnie, że znów straci w Blair przyjaciółkę, ale nie mogła pozwolić, żeby takie zachowania wiecznie uchodziły jej płazem. Nie mogła dać się wiecznie poniżać dlatego, że ktoś miał tylko na to ochotę. Chociaż prawda była taka, że tylko Blair mogła robić jej takie rzeczy bez większych konsekwencji, bo normalnie każdy inny już dawno zobaczyłby jak to jest zadzierać z Sereną.
    - No tak ! – podniosła ręce do góry i opuściła je z impetem – Bo to ja jestem wszystkiemu winna. Nie możesz pogodzić się z tym co się stało, a przecież rozmawiałyśmy o tym nie raz. Ty też nie jesteś święta ! – syknęła – A na spotkaniu z przedstawicielami Szkół Ligii Bluszczowej, jak powiedziałaś że jestem alkoholiczką i narkomanką !
    Nie chciała wypominać jej starych spraw, bo przecież ich relacja sugerowała, że sobie to wybaczyły. Jednak Blair bardzo lubiła grzebać w przeszłości, szukając dowodów dla samej siebie, że ma prawo zachowywać się w taki sposób, w jaki się akurat zachowywała. Czuła niesamowitą przyjemność, kiedy ostatecznie mogła wytknąć coś osobie, z którą się kłóciła. ‘Jej uczynki były usprawiedliwione, bo wcześniej ty zachowałaś się podle, wiec będę się teraz nad Tobą znęcać’.
    - Wyraźnie żyjesz przeszłością. Jestem dla Ciebie aż takim zagrożeniem? Aż tak bardzo mi nie ufasz?
    Co Serena mogła poradzić na to, że w swojej przeszłości popełniała masę błędów. Co mogła powiedzieć, kiedy ktoś na nowo wspominał jej styl bycia z przed wyjazdu? Przecież taka była prawda, była złą osobą, kiepską przyjaciółką. Za to teraz była w stanie poświecić wszystko, aby to zmienić i Blair nadal nie potrafiła tego docenić.
    - Zacznij proszę doceniać to co masz. Dobrze wiemy, że tęskniłaś za mną kiedy wyjechałam, potrzebowałaś mnie. Ja Ciebie też i wcale nie chcesz, żebym znów wyjeżdżała. Bo wtedy zostaną Ci tylko Twoje poddane, dziewczyny które nie potrafią wytknąć Ci tego jaka jesteś czasami nieznośna. One się Ciebie po prostu boją, tego nie nazwiesz przyjaźnią. Więc co Ci zostanie kiedy wyjadę? Chucka zraziłaś, mnie też. Nate? Może jako jedyny się od Ciebie nie odwróci. MOŻE.

    OdpowiedzUsuń
  70. Teraz nie było najmniejszego sensu aby kłócić się o to, kto z kogo zrobił idiotę. Tak samo wspominanie tego, że Bass nie przyjechał do Francji było całkowicie niepotrzebne.
    Zawalił, postąpił bardzo źle. Ale teraz nie mógł już nic zmienić, zawalił i tyle, nie mógł cofnąć czasu nawet jeśli bardzo by tego pragnął. Wtedy zapewne przyjechałby do niej i obyłoby się bez tej całej hecy, jaka miała miejsce ostatnimi czasy.
    Skoro więc domyślała się jakie uczucia żywi do niej Chuck i że nie jest mu obojętna to nie mogła mu podarować tej całej szopki, nie mogła z nim porozmawiać jak z człowiekiem bez intryg czy udawanych złości? Może wtedy wszystko stałoby się prostsze a Bass zapewne nieco by zmięknął być może mówiąc o wszystkich kłębiących się w nich uczuciach a i wyraziłby to stuprocentowo bardziej.
    Miał jednak okazję żeby się zrehabilitować, właśnie tu, właśnie teraz. Nie wiedział jednak czy sama Waldorf wybaczy mu czy będzie chciała wystawić jego uczucia na próbę zmuszając aby się postarał i pokazał jak bardzo mu zależy.
    Czy ją kochał? Trudno było to określić a nawet jeśli to takie słowa nie znajdowały się w jego słowniku. I co miał teraz to powiedzieć? Powiedzieć to czego nie usłyszała od niego żadna kobieta przed samą Waldorf? Chyba nie miał wyboru. Nawet jeśli nie było to w stu procentach szczere.
    -Kocham.
    Powiedział po chwili jednak w jego głosie było tyle pewności, że aż sam niesłychanie się zdziwił.

    OdpowiedzUsuń
  71. Blair, mimo całego wachlarza swoich wad, miała też tyle samo zalet, a jedną z nich było to, że nie bała się tego, co może ją spotkać następnego dnia, jeśli Plotkara coś napisze... To było właśnie w niej najlepsze i wielokrotnie także udzielało się Nate'owi, co wychodziło mu na dobre.
    Kiedy znowu z jej ust padło imię "Serena", z pewnością zauważyła nagłe zainteresowanie pojawiające się na jego twarzy, czego naprawdę nie robił specjalnie, że nie wspomnę o tym, że wcale tego nie planował.
    -Dlaczego boisz się niby reakcji Sereny? Co ona ma do tego, Blair? - spytał powoli, wyraźnie zaintrygowany.
    Blair nigdy nie dostała jasnego potwierdzenia co właściwie Nate czuje do Sereny. Nikomu się do tego nie przyznał, bo jasnym jest, że wybuchłby wówczas ogromny skandal, w którym pierwsze skrzypce grałaby oczywiście Plotkara. Dlatego właśnie tak dbał o to, by wszyscy myśleli, że traktuje ją tylko jak przyjaciółkę.
    Widział wyraźnie jaka sensacja otaczała teraz Chucka i Blair,a jakoś nie chciał zająć ich miejsca, by wszyscy opowiadali, że zakochał się w Serenie van der Woodesen, a ta ma go gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  72. [W porządku, to czekam ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  73. [ok, ok ;D]

    Chuck Bass

    OdpowiedzUsuń
  74. Zachowała kamienny wyraz twarzy, była zupełnie bezbronna wobec tych zarzutów. Przecież Blair wiedziała o niej wszystko, zupełnie wszystko. Znała ją w najmniejszym calu, każdą jej słabość i sekret. Mogła się tym teraz napawać i rzucać w nią błotem, bo przecież miała to wszystko w zanadrzu i mogła wyciągnąć, w każdej chwili. Serena tylko pokręciła głową, bo nie miała dość cierpliwości, aby znosić to wszystko.
    - Wyjdź Blair, po prostu już wyjdź – powiedziała. W jej głosie nie było słychać ani wyrzutu, ani smutku, czy złości. Nic, totalnie nic. Jakby w jednej chwili Blair stała się dla nie obcą osobą, z którą nic ją nie łączy. Nagle zaczęła mieć takie odczucie, bo przecież przyjaciele nie krzywdzą się do tego stopnia. Ile sensu miałoby tłumaczenie jej, że już się zmieniła i nie robi takich rzeczy, nie ćpa i nie pije na umór. Wszyscy to zauważali, a Blair, która zawsze stała tuż obok niej, wciąż była ślepa.
    - Nie wracaj Blair, nigdy – powiedziała zerkając nerwowo w kierunku windy.

    OdpowiedzUsuń
  75. DISTRICT-PARTY24 lipca 2012 21:21

    Wracamy ponownie ze świeżymi pomysłami. Rozkręć z nami najlepszą blogową imprezę.
    district-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń