Historia mojego życia jest nudna i równie krótka jak rozmiarówka w przedziale której mieści się moja ciotka Heidi. Urodziłam się w karetce do Szpitala Alsterdorf w Hamburgu. W chwili gdy nabierałam pierwszy oddech moja matka już nie żyła, gdyż to właśnie często spotyka ludzi, którzy zderzyli się czołowo z ciężarówkami z zawartością w postaci pijanego kierowcy (sztuk 1) i jajek (sztuk jakieś 20 000, nikt nie liczył). Mój ojciec zmarł na ciężarówkę kilkanaście godzin wcześniej i właśnie z tego powodu nie mam na imię Irene.
Moja babcia - matka mojego ojca - nazwała mnie Scarlett, ponieważ dopiero była w trakcie emigracji do Stanów i nikt jej jeszcze nie powiedział, jakie to imię jest okropne. Będąc więc z prawa krwi Niemką, wylądowałam w trzeciej dobie mojego życia w Nowym Jorku, razem z babcią, dziadkiem (chociaż nie był to mój biologiczny dziadek, a piąty mąż babci Lydii) i o zaledwie trzynaście lat starszym wujkiem Dieterem, który do tej pory robi mi za coś w stylu starszego brata.
Gdy miałam dwa lata i nieudolnie próbowałam myśleć o czymkolwiek bardziej skomplikowanym niż jedzenie i robienie pod siebie, babcia zauważyła pierwszy znak, iż coś jest ze mną nie tak. Podobno dziwnie szybko nauczyłam się mówić, jeszcze szybciej nauczyłam się liczyć, a mając lat sześć przeprowadziłam swój pierwszy eksperyment. Z rzeżuchą. Był niezwykle słodki.
Rosłam więc i szybko stawało się jasne, że mam łeb do nauki. Do college'u poszłam w dzień swoich jedenastych urodzin.
Rosłam więc i szybko stawało się jasne, że mam łeb do nauki. Do college'u poszłam w dzień swoich jedenastych urodzin.
W tej chwili mam lat szesnaście i kilka miesięcy temu skończyłam studia. Naprawdę, mam tytuł inżyniera genetyka i trzy sprzedane patenty, za łączną kwotę 26 milionów dolarów. Gdy o tym myślę, robi mi się głupio, wobec czego zazwyczaj o tym nie myślę i się nie chwalę, chociaż babcia jest ze mnie dumna.
I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że przez te cholerne badania w pewnym momencie obudziłam się i stwierdziłam: ło raju, Scarlett, masz lat szesnaście, zero przyjaciół, kontakty międzyludzkie sprowadzone do rodziny, z rówieśnikami ostatnio spotkałaś się pół roku temu, gdy przyjechał wuju Rickson, i twoje libido skacze jak na sznurku. Powiedzmy sobie szczerze: mam kłopoty z kontaktami interpersonalnymi. Nie z powodu jakiegoś nastoletniego buntu czy trudności charakteru, ale po prostu nie mam w tym wprawy, do tego przyzwyczaiłam się do towarzystwa osób starszych od siebie. Poza tym, jestem raczej obserwatorem, niż skaczącą w ogień bohaterką, do tego pedantką, perfekcjonistką i jestem koszmarnie uparta. Na dobrą sprawę jednak spokojna i kulturalna ze mnie dziewczyna, nie mam nałogów, nie lubię alkoholu i w zasadzie z "niegrzecznych rzeczy" jedyne, co mnie pociąga, to seks, ale cóż... taki wiek. W dodatku gustuję głównie w facetach po trzydziestce, co było niebezpieczne, kiedy prokurator siedział mi w majtkach, teraz jest tylko żenujące. W każdym razie, gdy babcia zauważyła, że widząc rówieśnika chcę go zamknąć w słoiku i wystawić jako obiekt badawczy na swoim benchu*, wobec czego... wysłała mnie jeszcze raz do college'u. Nie wiem, jak to załatwiła, ale jeszcze raz powtarzam liceum w przerwach pomiędzy wybieraniem projektanta, który urządzi mi biuro na skrzyżowaniu Parku Ave i Czterdziestej Szóstej** za mniej niż trzysta tysięcy dolarów.
Niestety, mam taką urodę, że gdy się nie pomaluję, wyglądam na lat jakieś czternaście, wobec czego nikt nie bierze mnie poważnie, co zazwyczaj rozwiązuje w taki sposób, że się jednak maluję. Poza tym jestem wysoka, szczupła, włosie blond, oczy szare. Nie stalowe, nie jak niebo nad burzą czy inne podobne. Wspomniałam już, że nie ma we mnie ani trochę poetyzmu, romantyzmu czy uduchowienia. To pewnie przez grzebanie w trupach za młodu.
Oprócz grzebania w trupach lubię oglądać slashery i filmy science-fiction, czytać i zajmować się moim wrednym, grubym kocurem o imieniu Hannibal.
skrót dla opornych
♦ Scarlett Kastner ♦ Niemka ♦ lat 16 ♦ posiada: 26 milionów dolarów, kota imieniem Hannibal, rodzinę wielkości armii somalijskiej ♦ nie posiada: rodziców, bliższych znajomych, natury romantyczki ♦
autobiografie.doc ♦ wtyczki i kontakty ♦ dane
~~~~~~~~~~
*bench - pulpit badawczy
** skrzyżowanie Parku Ave i Czterdziestej Szóstej - dzielnica biurowa, dużo snobów
~~~~~~~~~~
Posłowie:
Tak, młodsza wersja mojej bohaterki z Marvel Universe. Jakoś się do niej przyzwyczaiłam, a w dodatku dawno nie pisałam o nastolatkach.
Twarzy użyczyła Natalie Portman - mam nadzieję, że wygląda wystarczająco nastoletnio, nijak nie mogłam znaleźć odpowiadającej mi modelki w odpowiednim wieku.
Pytania, wspólne notki: 6134138 - uwaga, ostatnio mam problem z AQQ.
Piszę w pierwszej osobie, ostrzegam, jakby to kogoś irytowało.
Kłaniam się i mam nadzieję na owocną współpracę.
autobiografie.doc ♦ wtyczki i kontakty ♦ dane
~~~~~~~~~~
*bench - pulpit badawczy
** skrzyżowanie Parku Ave i Czterdziestej Szóstej - dzielnica biurowa, dużo snobów
~~~~~~~~~~
Posłowie:
Tak, młodsza wersja mojej bohaterki z Marvel Universe. Jakoś się do niej przyzwyczaiłam, a w dodatku dawno nie pisałam o nastolatkach.
Twarzy użyczyła Natalie Portman - mam nadzieję, że wygląda wystarczająco nastoletnio, nijak nie mogłam znaleźć odpowiadającej mi modelki w odpowiednim wieku.
Pytania, wspólne notki: 6134138 - uwaga, ostatnio mam problem z AQQ.
Piszę w pierwszej osobie, ostrzegam, jakby to kogoś irytowało.
Kłaniam się i mam nadzieję na owocną współpracę.
[ No właśnie miałam o tym napisać. Szczególnie, że nie ma mnie w linkach i nikt nie wie teraz że u w ogóle jestem. o__O ]
OdpowiedzUsuń[Najpierw Don, teraz Hannibal... Czy kolejna moja postać zacznie mieć kotowstręt po wątku? Dobra, niekiedy trzeba się poświęcić. Ja wątek zacznę, zgodnie z obietnicą, ale weź Ty mi podpowiedz jakieś powiązanie dla naszych postaci, co? <3]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Dla mnie jednak Portman jest za stara na szesnastolatkę, ale jakoś to przeboleję, bo ładna z niej dupa ^^ Pomysł na wątek/powiązanie? :D
OdpowiedzUsuńAndrew Holt]
[ Nie ma sprawy. ; ) Wątek... Hm, szczere mówiąc nie mam pomysłów. ; O ]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Jak dla mnie ok. No to kto zaczyna? Ostrzegam że moje zaczynanie zwykle kończy się pląsawicą *.* No może nie aż tak ale nie zaczynam zbyt dobrze. A i 'kuje za komplementy dotyczące karty. Trochę musiałam zrobić kopiuj i wklej z innych moich kart ale trochę dodałam od siebie.]
OdpowiedzUsuń[Och, moja droga, prawdziwa data publikacji postu to 00:15 więc jest to równo godzinny odstęp. Nie ma tu mowy o zasłonięciu. Pozdrawiam. :)]
OdpowiedzUsuń[W blogowym świecie "zasłonięcie karty" następuje wtedy, gdy po dosć krótkim czasie, ale nim upłynie czas określony przez administratorów (a takowego tutaj nie ma), ktoś opublikuje następną kartę.]
OdpowiedzUsuń[Cóż, nie ja to wymyśliłam.]
OdpowiedzUsuń[Na pewno by się dało, tym bardziej, że wielbię Natalie, bo jest cudowna! Jakieś konkretne miejsca? Dopiero za chwilę wezmę się za kartę ;>]
OdpowiedzUsuń[Cóż, może dałoby radę coś wymyślić... jakaś propozycja? ;>]
OdpowiedzUsuń[ Jasne, czemu nie ;) Jakiś bardziej konkretny pomysł ? ;> Wednesday]
OdpowiedzUsuń[Nie ma przecież zajęć dydaktycznych, więc bardziej prawdopodobne jest spotkanie gdzieś na mieście...]
OdpowiedzUsuńByłam nowa. Dla jednych byłoby to przerażające a dla drugich cudowne. Ja byłam ta osobą cieszącą się z tego że jestem nowa Chciałam dać wszystkim znać że nie jestem Lorette Winnie. Jestem Rea. Chciałam im pokazać że Manhattan mógłby być moim królestwem. Pomijając oczywiście gwiazdki szkoły, których zaczęłam wyszukiwać wśród tłumu. Jestem tutaj drugi dzień i jeszcze ich nie widziałam. Może źle patrzę. Chemia na pewno nigdy nie będzie moją mocną stroną. Chemii nie lubiłam nawet jeśli chodziło o skład chemiczny szminek czy lakierów do paznokci. Po prostu jej nie lubiłam. Siedziałam już w ławce czekając na mękę która mnie czekała. Niespodziewanie usłyszałam głos jakiejś dziewczyny który jak sądzę wydobywała dziewczyna stojąca przy mojej ławce. Miałam być z nią w parze. Może być na prawdę fajnie, albo na prawdę głupio. Przysunęłam się bliżej ławki i pokazałam jej drogę prowadzącą do krzesła obok.
OdpowiedzUsuń-Cześć. Ja jestem Lorette. Ale nie mów tak do mnie. Wolę Rea. Czyli to z tobą będę dzisiaj pracować?- zapytałam z półuśmiechem na twarzy.
[W sumie to Nate jeszcze mieszka w domu rodziców razem z matką, więc nie za bardzo to pasuje, ale może coś właśnie tym tropem... Nate często bywa u Chucka w hotelu, więc tam mogliby się poznać przez czysty przypadek, co Ty na to? ;>]
OdpowiedzUsuń[Wątek bardzo chętnie, aczkolwiek nie mogę znaleźć jakiegoś punktu zaczepienia. Najłatwiej chyba będzie, jak spotkają się w jakimś sklepie, ewentualnie Scarlett będzie gdzieś prezentowała swoje odkrycia, a Merc z czystej ciekawości tam pójdzie ;)]
OdpowiedzUsuńPopatrzyłam na dziewczynę majstrującą przy mikroskopie. Nigdy nie lubiłam pracować z tym przyrządem.
OdpowiedzUsuń-Jestem tutaj drugi dzień i jak na razie wywnioskowałam to brak u nich mydła w łazienkach a podłoga skrzeczy jak stary dziad. No a na mikroskopach się nie znam więc ci nie powiem czy się nadaje. Z chemii wiem tyle co nic.- przypomniała mi się nagle anegdota dziewczyny dotycząca ziemniaków.- Do ubijania ziemniaków nawet się nie nadaje. Założę się że to są najstarsze mikroskopy na Manhattanie.- uśmiechnęłam się. Zaczęłam gapić się w podręcznik jakbym zaraz miała dostać olśnienia. Nic z tego. Żaden Jezus mi się nie pojawił a zamiast tego pojawiły się liczby.
[Tzn? ;)]
OdpowiedzUsuń[ Tu B. och jasne na powiązanie szansa jest zawsze na wątek też, szczególnie jeśli sama coś zaczniesz, ale pozwól że stosunki pomiędzy naszymi postaciami ogarnę wieczorem bo teraz musze odpisać na wątki i lecieć xd ]
OdpowiedzUsuń[Złapiesz, złapiesz. Swoją drogą widzę, że zawędrowałaś tutaj z MU, czyli miałyśmy już okazję pisać. Prowadziłam postać Ghost Ridera, jeśli to istotne. Co do wątku… Hmm, nic nie przychodzi mi do głowy, no chyba że uznamy, że panie już w jakiś sposób się poznały i przepadają za swoim towarzystwem.]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Hm... Jako, że Andy jest raczej rzadko w swoim apartamencie, mogą się jeszcze nie znać, więc czas, aby o swoim istnieniu się dowiedzieli ^^ Więc co ty na to, aby Scarlett się coś w domu zepsuło, albo potrzebna byłaby jej pomoc w przestawieniu jakiś mebli i postanowi poprosić sąsiada o pomoc, budząc go przy tym? :D
OdpowiedzUsuńAndrew Holt]
[Szesnaście lat i inżynier genetyki? Ja rozumiem, że niektórzy są wybitniejsi od innych, ale tutaj to gruba przesada :D]
OdpowiedzUsuń[ Dokładnie, Charles to mężczyzna. Za to ja jestem dziewczyną. xD Okey, zacznę, ale podaj jakiś pomysł na wątek, jeśli można. :)]
OdpowiedzUsuń[Szaaaaleństwo, ale dobrrra. Więc, pomysł może być, a rozwinięcie takie, że mogą się znać i czasem jadać razem lunch w bufecie, o.]
OdpowiedzUsuń[ Czemu nie! :D Może ich "wysłać na randkę, czy coś". Ogółem to lubię Natalie. <33 Kurcze, a teraz rozpocznij wątek związany z randką? Dobra zacznę. Więc ja wymyślam miejsce i jak ma to wszystko wyglądać skoro zaczynam. :)]
OdpowiedzUsuńSam nie wiedział, jak doszło do tego, że idzie na randkę z dziewczyną, którą zna chyba z dwa, trzy tygodnie.
Czasami nawet dziwił się, że on sam to zaproponował.
moze miał wtedy kaca? Albo to jakiś sen.
Nie chciał nawet, żeby ta randka była, ale skoro musiał się zjawić to musiał.
Ubrał na siebie garnitur, bo tak wypadało. Ale czy nie zbyt elegancko?
Zadziorne kosmyki, olśniewający uśmiech i gotowe.
Pojechał na daną ulicę, gdzie miał spotkać się z Scarlett.
Szybko wszedł do restauracji, siadając przy zarezerwowanym dla niego i Scarlett stoliku.
Większość kobiet na niego patrzyła co bardzo go cieszyło.
Nagle zjawiła się Scarlett.
Nie mógł powiedzieć, wyglądała pięknie.
Tak, musiał teraz wstać, niestety.
Gdy dziewczyna doszła do stolika, odsunął krzesło, wskazując na nie, by usiadła.
Jak znalazł się już na swoim miejscu, powiedział:
- Wyglądasz dziś wyjątkowo olśniewająco - uśmiechnął się, tym samym ukazując swoje dołeczki.
[Ty :D Panie mają pierwszeństwo.]
OdpowiedzUsuńOn nie pamiętał z kim pierwszy raz poszedł do łóżka i kiedy to było. Był pewny, że to była jakaś laska i był pewny że alkohol władał jego umysłem.
OdpowiedzUsuńJakoś próbował do tego dojść, ale przyjaciele nie próbowali mu pomóc.
Randki? Nienawidził randek. Nawet i jeśli szedłby z seksbombom.
Wolał iść od razu na całość, a nie siedzieć przy stoliku i słuchać, jak jakaś laska mu coś mówi.
Tak, wiedział, że wyglądał elegancko. Ona wiedziała, że wyglądała olśniewająco. I tego niech się trzymają.
No właśnie! Po chwili do niego doszło, że musi być dżentelmenem.
- Na co masz ochotę? - spytał. Starał się być naturalny, chociaż kiepsko mu to wychodziło.
Jedyne co, to uśmiech go ratował. Dokładnie. Jego cudny, szczery uśmiech. Chociaż w głowie miał co innego. Chciał już palnąć: " Nie obrażaj się, jeśli ta randka będzie klapą ".
Ale byłoby to nie na miejscu, prawda?
[Cóż, nie potrafię się wczuć w tego bloga, więc chyba nawet nie warto zaczynać wątku. Ale mimo to, cieszę się, że chęci są ;)]
OdpowiedzUsuńMiał więcej na głowie niż siedzenie tutaj z jakąs dziewczyną i spełniania jej zachcianek.
OdpowiedzUsuńDlatego momentami pragnął by kobiety chociaż na jeden dzień zniknęły.
- Szatana to ja mam...ty masz przed sobą - roześmiał się i podał kelnerowi zamówienie.
- A więc, co robiłaś za nim się ze mną spotkałaś? - spytał nagle i przetarł swój policzek. Dalej miał swój zarost.
Ta dziewczyna mnie... zadziwiała? Nie... to za mało powiedziane. Ja jej się bałam! Nie znałam jeszcze osoby która zapytałaby się o coś takiego nauczyciela. Przedtem w prawdzie nie chodziłam do szkoły prywatnej bo dopiero kiedy zamieszkałam u bogatej ciotki uzyskałam taką możliwość. Nigdy nie wiedziałam jak to jest żyć w ubóstwie. A teraz jak grom z niebieskiego nieba siedziałam w ławce która na pewno kosztowała więcej niż stare auto moich świętej pamięci rodziców.
OdpowiedzUsuń-Przerażasz mnie. Nawet ja nie wiem o czym mówisz. Em... chyba wolałabym żebyś mówiła mniej zawile, bo długie zdania na temat chemii, fizyki i matematyki mnie przerażają- wzdrygnęłam się na myśl pozostałych przedmiotów.
- Proszę pani, nadal wydaje mi się, że to nie jest najlepszy pomysł – odezwał się nieco głośniej zastanawiając czemu starsza kobieta zignorowała cztery pierwsze razy, gdy to powiedział. Choć może nie słyszała? Nie, to raczej niemożliwe, wcześniej słyszała wszystko co do niej mówił.
OdpowiedzUsuńTim stał w salonie, który wielkością przerastał cały jego rodzinny dom i w milczeniu wpatrywał się w zegar wiszący na ścianie. Nie wiedział jak długo już tutaj stał, i kiedy na horyzoncie pojawi się dziewczyna, z którą rzekomo miał się spotkać jednakże w głowie miał tyle pytań, że te zeszły jakoś na drugi plan. Starsza kobieta, która okazała się być babcią Scarlett, wciąż powtarzała mu te same rzeczy; moja wnuczka lubi to, moja wnuczka nie znosi tamtego... Wpuszczał to jednym uchem, wypuszczał drugim. Jedyną kwestią, która go zainteresowała była informacja, że panna Kastner już dawno skończyła college i z wykształcenia jest inżynierem genetykiem. To było naprawdę imponujące, przeszło mu przez myśl.
Dziewczyna rzekomo powinna pojawić się już trzy godziny temu. Dopiero wtedy Tim, zjadając już drugą tackę ciastek, zdał sobie sprawę z tego, że ona najprawdopodobniej nie wie nic o tym, że zostanie wysłana z nim na randkę. Ciekawe czy dowie się w taki sam sposób jak i on. Czyli po prostu zostanie poinformowany... Problem z Browningiem polegał na tym, że nie umiał powiedzieć nie. A na dodatek miał w zamian dostać zaproszenie na jakąś naukową konferencję, czy coś w tym guście. Ciekawił się tylko czy babcia Kastner domyśliła się już tego, że dla niego kontakty międzyludzkie są rzeczą trudniejszą niż być powinny. Zastanawiając się nad tym usłyszał jak ktoś otwiera drzwi, a następnie wchodzi do pokoju.
- Ty musisz być Scarlett – zgadł nie przypominając sobie by ktokolwiek wspominał o jej nieprzeciętnej urodzie. Następnie otrzepał ręce z okruchów wstał z kanapy.
-Nawiasem mówiąc, to zrobiłam to dokładnie pięć minut temu w momencie kiedy podeszłaś do mojej ławki. A gdybyś jednak zapomniała jak mam na imię to nazywam się Lorette kotku.- Nie mówiłam tego zbyt obraźliwie. Po prostu chciałam jej dać do zrozumienia że już jej powiedziałam jak brzmi moje iście szlacheckie imię którego nienawidziłam. Przypomniała mi się część o literaturze. Lubiłam czytać aczkolwiek nie przejmowałam się jeżeli ktoś był słaby z tego typu nauczanej wiedzy.- Ja nienawidzę przedmiotów ścisłych. Uwielbiam literaturę tak się składa.
OdpowiedzUsuń[Ale nie odbieraj wypowiedzi rei źle. :D]
[również witam i odpowiadam, że wątek z wielką chęcią ;D]
OdpowiedzUsuń[Bass i sztywny bankiet? jak najbardziej ;D]
OdpowiedzUsuń[ Tu B. Am em no, wątek odpowiada, ale to nie jest tak, że mamy teraz lipiec i nie ma szkoły? xD ]
OdpowiedzUsuń[ ''Czas jest odzwierciedleniem czasu realnego, więc jest to lipiec.'' przepraszam, że tak się czepiam, ale właściwie to mnie to żadnego problemu nie robi więc zaraz się zmotywuję i Ci odpiszę, ok? :) ]
OdpowiedzUsuńWiększość przerw Blair zazwyczaj spędzała na SWOICH schodach w towarzystwie Sereny i kilku innych dam dworu, które najczęściej im towarzyszyły tym razem jednak, dziewczyna poprosiła aby przyjaciółki poszły przodem ponieważ ona ma do załatwienia pewną ''ważną sprawę''. Ta ''ważna sprawa'' dotyczyła oczywiście małej Jenny i jej zbyt pretensjonalnego sposobu bycia więc, kiedy tylko Waldorf skończyła historię udała się w stronę szafek ponieważ wiedziała, że blondynka zaraz skończy lekcję i opierając się o jedną z nich czekała aż na horyzoncie pojawi się jasna główka dziewczyny. Zamiast Jenny do Blair podeszła jednak inna dziewczyna, której ton niespecjalnie się jej podobał, a biorąc jeszcze pod uwagę dzisiejszy humor panienki Waldorf można było wywnioskować, że nieznajoma będzie miała poważne problemy.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam? - Spytała. Nie było to jednak przepraszam mówiące ''Och, przykro mi, zaraz się przesunę'' tylko przepraszam, które mówiło ''Co? Śmiesz odzywać się do mnie TAKIM tonem? Ty chyba nie wiesz kima ja jestem''
[Również witam i dziękuję ;) Poza tym, może znajdzie się ochota na watek i jakiś pomysł na powiązanie/relacje?]
OdpowiedzUsuń[Widzę, że łączy je kilka cech... Obie pedantki i perfekcjonistki, obie nie posiadają prawie żadnych znajomych, więc co ty na to, aby wspólnie spędzały razem czas w szkole? No wiesz, siedzą razem w ławce, przy stoliku podczas lunchu, ale poza szkołą już nic je nie łączy. A teraz spotkają się na jakiejś imprezie, na które obie zostały zaciągnięte siłą, urwą się z niej i pójdą w spokojniejsze miejsce. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńPokręciła głową przymykając powieki, zupełnie tak jak wtedy kiedy w jej głowie pojawiały się obrazy, które niekoniecznie miały prawo się tam pojawiać, ta metoda zazwyczaj działała jednak tym Blair nieco się na niej zawiodła ponieważ, kiedy otworzyła oczy dziewczyna nadal tam stała. Przekrzywiła więc głowę i posłała jej pełne pobłażliwości spojrzenie. No cóż, najwidoczniej dziewczyna jeszcze nie wiedziała z kim ma do czynienia. - Jestem Blair Waldorf - poinformowała uczynnie. - Rozumiem, że mogłaś o mnie nie słyszeć jeśli jesteś nowa jednak teraz, kiedy już poznałaś moje nazwisko mogłabyś okazać mi nieco więcej szacunku. Nie każę Ci mnie tytułować, ale gdybyś zmieniła ton nie było źle, poza tym miło by również było gdybyś się na moment odsunęła ponieważ mam do załatwienia porachunki z pewną blondynką - widząc jednak, że dziewczyna nie zamierza odejść Blair westchnęła cichutko po czym machając ręką, tak jak zwykle macha się na natrętną muchę mruknęła - no już, sio.
OdpowiedzUsuńZacmokała niezadowolona. Dlaczego ludzie nie rozumieli, że czasami w pewnych kręgach nie są mile widziani? - Nie prosiłaś, żądałaś, a przynajmniej ton twojego głosu na to wskazywał - oznajmiła. - Ale wiesz co, dam Ci jeszcze jedną szansę, z tego co widzę mała Jenny jakoś się do domu nie śpieszy więc mam chwilę czasu, mogę nauczyć Cię pokoro i innych rzeczy, bez których w tej szkole nie przeżyjesz - patrzcie jaka ona była dobra. - Więc wróćmy do momentu, kiedy podeszłaś tu pierwszy raz. Zmień ton, uśmiechnij się jak na dobrze wychowaną dziewczynkę przystało i POPROŚ mnie o przesunięcie się.
OdpowiedzUsuń[O, Natalie ;) Wątek z wielką chęcią.. Masz może jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuń[Ojej, wybacz! Obiecuję, że jutro pokombinujemy z wątkiem, bo dzisiaj wątło mi idzie ich zaczynanie ;<]
OdpowiedzUsuńJakoś tak instynktownie zrobiła krok do przodku, kiedy dziewczyna znalazła się za jej plecami. Nie chodziło o to, że Blair się jej bała, ale nie znosiła gdy ktoś obcy jej dotykała, czuła się wtedy tak...Nieczysta? Tak nieczysta i proszę się tutaj nie śmiać ponieważ biorąc pod uwagę pedanterie Blair jej manię kontrolowania wszystkiego naokoło i pogardę względem kogoś kto na swoim kącie przed jedynką miał mniej niż sześć zer dotyk obcej osoby mógł dla niej być faktycznie czymś nad wyraz obrzydliwym i nie przyjemnym. Nie wiadomo przecież z kim ktoś taki szlajał się poprzedniej nocy.
OdpowiedzUsuńKiedy jednak dziewczyna ponownie znalazła się przed nią, a Blair usłyszała tą ee...ciekawą ksywkę, którą została obdarzona nie mogła powstrzymać się przed krótkim chichotem. - Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy aby porównywać się do Hitlera - powiedziała, a po chwili spojrzała na dziewczynę z czymś co przy dużej dawne optymizmu można było nazwać uznaniem. Może była niewychowana i nie wiedziała jak należy zwracać się do Blair Waldorf, ale miała plusa za to, że w przeciwieństwie do innych nie uciekała w popłochy przed jej gniewem.
[a jednak druga ;> ale ma fajnego kocura, jeśli należy od tego typu zwierząt, które są niezależne i uciekają przy każdej zbliżającej się okazji może zacząć dość oklepanie, jak to Michael bawi się w bohatera i próbuje uratować Hannibala, który biedy wskoczył na drzewo i nie wie jak zejść ;D]
OdpowiedzUsuń[ Pytanie za sto punktów, to serio z Niemczech jest uważane za obraźliwe? ;d ]
OdpowiedzUsuńNo dobrze, trzeba przyznać, że Blair nie interesowała się jakoś szczególnie niemieckimi żartami, niemieccy politycy i język również były jej całkiem obce więc tę niewiedzę można jej było darować, prawda? Bo gdyby oczywiście zdawała sobie sprawę, że dziewczyna w tak okrutny sposób z niej zakpiła niewątpliwie by się na niej odegrała chociaż ten cień uznania w jej oczach pewnie dalej by został ponieważ tak czy siak Blair była pod wrażeniem. Nie żeby miał się do tego kiedykolwiek przyznać, ale to już tylko taki drobny szczegół.
Kiedy komórka dziewczyny zaczęła dzwonić, a ona sama rozpoczęła rozmowę w głowie Blair przemknęła myśl, że kulturalnie byłoby się teraz oddalić, ale bądźmy ze sobą szczerzy, po pierwsze Blair Waldorf nie należała do ludzi kulturalnych, po drugie wciąż przecież czekała na małą Jenny więc chcąc nie chcąc rozmową ciemnowłosej podsłuchać musiała. Och, no dobrze mogła się na moment wyłączyć, ale w być może ta rozmowa była idealnym materiałem na Plotkarę?
Prawdę powiedziawszy z tej rozmowy nie zrozumiała kompletnie nic. To znaczy pojęła ogólny sens, ale projektor holograficzny? Dwadzieścia milionów? Nie, takie słowa zdecydowanie nie pasowały jej do zwykłej licealistki trudno się więc dziwić, że kiedy dziewczyna skończyła rozmawiać jedyną rzeczą na jaką było stać Blair to uniesione do góry brwi i dezorientacja malująca się na twarzy. - Dwadzieścia milionów? Serio?
[Ja również witam. Szczerze mówiąc chyba jedynym łącznikiem między nimi mogą być filmy. W końcu slashery to odmiany horroru, zaś te Flore uwielbia. Ponadto do jednej szkoły chodzą, a więc jako tako powinny się kojarzyć, czyż nie? Może spotkały się kiedyś na zlocie fanowskim i czasami sobie dyskutują o różnych produkcjach?]
OdpowiedzUsuń[W zasadzie to Scarlett jest Niemką z pochodzenia, a z kolei van der w nazwisku Sereny wskazuje na pochodzenie, z tego co pamiętam to Szwajcarskie, ale nie dam sobie głowy uciąć. Więc istnieje szansa, że Scarlett jest w jakimś stopniu spokrewniona z Sereną, ale to raczej kwestia dalekiej rodziny. Jak dla mnie może być… Postaram się coś zacząć w tym kierunku niedługo.]
OdpowiedzUsuńNajbardziej w całej tej sytuacji przerażał go chyba kot siedzący za kanapą, który od samego początku łypał na niego podejrzliwie. Timmy zdążył już domyślić się, że zwierzaczek należy do dziewczyny, która właśnie weszła. Musiał być też dość inteligentnym stworzeniem skoro domyślił się, że jego właścicielka zostanie wysłana gdzieś z tym dziwnym nieznajomym. A przynajmniej tak się Browningowi wydawało bo jaki był inny powód tych groźnych spojrzeń? Koty od zawsze pozostaną dla niego zagadką nie do rozwikłania... Chyba, że rozbije się je na części pierwsze i wtedy przeprowadzi dokładne badania. O dziwo, większość uważała to za niezbyt humanitarną metodę zdobywania wiedzy.
OdpowiedzUsuń- Jestem Tim – powiedział nieco speszonym i znudzonym głosem jednocześnie. Nie do końca wiedział jak zacząć. „Twoja babcia wysyła nas na randkę!”, albo „Jesteśmy osobami średnio przystosowanymi społecznie, powinniśmy się więc zacząć spotykać!”. Żadna z tych opcji nie była zbyt dobra, także po prostu milczał z rękoma wetkniętymi w kieszenie jeansów i zerknął na babcię Scarlett, która chyba też nieco się zmieszała. Atmosfera jaka wisiała w powietrzu była dość gęsta i nerwowa, to wyczuwała nawet mucha, która nieco leniwie wyleciała przez okno. Tim oddałby wiele by także być teraz na zewnątrz, z dala od tej dziwnej sytuacji w jaką się wpakował. - Masz ochotę pójść do kina? Grają jakiś maraton filmów sience fiction. Albo na kolację, choć nie stać mnie na luksusowy stolik w restauracji... Zawsze możemy też iść do jakiegoś laboratorium i tworzyć rzeczy jakich nauka nie widziała – powiedział uznając ostatnią opcję za nieco żartobliwy dodatek. Choć wcale nie pogardziłby takim wyjściem. - Zawsze możesz mi też odmówić, opcja czwarta.
Kiedy Serena dowiedziała się, że w jej mieście obecnie przebywa ktoś z jej rodziny od strony ojca, cóż… była strasznie zdziwiona. Może dlatego, że prawdę mówiąc, nie pamiętała nawet dobrze swojego rodziciela, a teraz okazywało się, że ktoś z jego dalekich krewnych mieszkał na Manhattanie. Kiedy się okazało, że ta dziewczyna będzie w dodatku uczennicą w jej szkole, trochę się podenerwowała. W końcu takie rzeczy nie zdarzały się codziennie, miała prawo być nieco zszokowana.
OdpowiedzUsuńJej matka mimo iż z ojcem Sereny i Erica nie miała dobrych relacji, całkiem dobrze zareagowała na tę wiadomość. Ba, nawet postanowiła zorganizować swojej córce jakieś spotkanie z nowo odkrytym członkiem rodziny.
Dlatego właśnie Serena siedziała teraz w kawiarni i rozglądała się dookoła. Czekała aż owa dziewczyna pojawi się na miejscu i wtedy będzie można zobaczyć, co z tego wyniknie. Mijały minuty, a nikt nowy nie pojawiał się w drzwiach kawiarni. Serena zdążyła już zamówić sobie mrożoną latte i wypić jej połowę, a kuzynki jak nie było, tak nie było. Chociaż w zasadzie nawet ciężko było nazwać dziewczynę kuzynką, były to bowiem tak rozległe sieci rodzinne, że pewnie nie było na to specjalnej nazwy. No, ale kuzynka mogło pasować, prawda?
[Mam nadzieje, że może być tak. ]
Serena nie znała w zasadzie większości swoich więzi rodzinnych, głównie dlatego, że jej ojciec jakiś czas temu postanowił zmyć się z jej życia, zniknąć. Nawet gdyby pozostawił po sobie spis krewnych, znajdujących się mniej więcej w okręgu jakichś dwóch stanów, albo chociaż większe rodowe nazwiska rodzinne, to dziewczyna raczej nie byłaby tym zainteresowana. Niby brakowało jej ojca, lub mężczyzny, który będzie wypełniał jego obowiązki, a z drugiej nie chciała mieć z nim nic do czynienia. W końcu to on postanowił, że odejdzie, zostawi młodą Liliane z dwójką dzieci. Serena z kolei nigdy nie była zbyt posłuszna i najczęściej jednak zawodziła swoją rodzicielkę, przynajmniej do momentu, w którym zdecydowała się wyjechać. Cóż, van der Woodsenowie mieli jakieś zboczenie w stosunku do tych nagłych, niezapowiedzianych wyjazdów. W każdym razie do tej pory Serena nie miała powodu, żeby interesować się swoją rodziną. To wyjaśniałoby, że w zasadzie nie wiedziała kogo ma się spodziewać w drzwiach kawiarni.
OdpowiedzUsuńByło to jednak miejsce raczej nie odwiedzane, pomijając już fakt, że Nowy Jork za dnia i w czasie wakacji, w niektórych miejscach potrafił przypominać wymarłe miasto. Dlatego rozpoznanie kuzynki Serena powierzyła zwykłemu szczęściu. Kiedy w drzwiach pojawiła się jakaś dziewczyna, w miarę przypominająca jej wiek i wyglądająca zupełnie tak, jakby się spóźniła, blondynka miała dziwne przeczucie, że owa kuzynka wreszcie pojawiła się na miejscu.
- Scarlett? – spytała podchodząc do niej z uśmiechem na ustach. Tyle zdążyła się dowiedzieć, że miała na imię Scarlett.
Serena w gruncie rzeczy też była całkiem niezorientowana. Pewnie, gdyby nie spoglądała na drzwi co minutę, nawet nie zauważyłaby, że Scarlett pojawiła się w kawiarni. W jakiś dziwny sposób zależało jej na tym, żeby poznać dziewczynę. Nawet jeśli nie były ze sobą powiązane bliską relacją.
OdpowiedzUsuń- Nic nie szkodzi – odparła siadając przy stoliku, przy którym wcześniej siedziała – Wszyscy mamy jakieś obowiązki, mniejsze lub większe – wzruszyła ramionami.
- Zamawiasz coś?- zapytała spoglądając na kelnerkę, jakby chciała ją skinieniem głowy przywołać do siebie. W końcu po to ludzie przychodzili do kawiarni, żeby porozmawiać i napić się czegoś. Teraz kiedy Scarlett pojawiła się na spotkaniu, Serena chciała się czegoś o niej dowiedzieć, tak naprawdę interesowało ją, jak znalazła się na Manhattanie. W końcu w tym była największa niespodzianka, że spotkały się w Nowym Jorku, chociaż tak naprawdę szanse były niewielkie.
[Czytałam twoją kartę, dziwiąc się temu pomysłowi na stworzenie postaci i mam wrażenie, jakbym miała przeprowadzić wątek z Sheldonem z BBT XD. I nie mam naprawdę bladego pojęcia, co mogłoby być zawarte w tym wątku, żeby nie ciągnąć wciąż tego zapoznawania się!]
OdpowiedzUsuń[HA! BAZINGA! UWIELBIAM! To jest właśnie ciężkie, bo one są pewnego rodzaju przeciwieństwami, ale zawsze można wymyślić jakąś alternatywę w postaci przyjacielskich obiadów, gdzie na przykład Lydia mogła znać dziadków Rockefellerów Zoyki i tak jakoś taka okazja by była, żeby spotkały się u dziadków dziewczyny :>]
OdpowiedzUsuńKiedy kelnerka podeszła do nich, Serena po prostu powtórzyła zamówienie kuzynki i sama upiła łyk swojej mrożonej latte. Z jednej strony nie wyobrażała sobie picia gorącej kawy w taki dzień. Z drugiej, mówiono, że to było o wiele lepsze. Napoje, które wyrównywały temperaturę ciała i temperaturę otoczenia. Sama nie wiedziała, czy to działało, ale najwyraźniej nie miała też ochoty tego sprawdzać.
OdpowiedzUsuń- Pięć lat? – wydała się zdziwiona, ale w zasadzie wzięła te słowa bardziej za żart, niż za prawdziwą informację – To musze z tego dnia trochę wycisnąć, bo następnym razem będziemy miały okazję spotkać się za pięć lat – dodała półżartem. W sumie Serena nie wiedziała, czy będzie miała ochotę się spotkać ze Scarlett, przecież jeszcze wcale jej nie znała. Znała jednak swoją matkę, która z pewnością od tej chwili będzie starała się zrobić wszystko, żeby dziewczyna miała szansę jakimś sposobem wczuć się w ich rodzinną atmosferę.
[Może być to coś bardziej uroczystego, na pograniczu z kameralnością, żeby nie było przesadzone. Byłby cień szansy, byś zaczęła wątek? ;>]
OdpowiedzUsuńBankiety, kto jak kto, ale akurat Chuck Bass do nich przywykł jak nikt inny. Z racji tego, że ojciec był szanowanym biznesmenem, a jego syn uchodził za jego młodszą kopię, znacznie zdolniejszą i z lepszą głową do interesów chłopak nie miał wyboru, musiał bywać w miejscach takie jak ta.
OdpowiedzUsuńNawet jeśli średnia wiekowa wynosiła dużo powyżej 45 wzwyż a jedzenie choć luksusowe i ekstrawaganckie niespecjalnie podpasowało w jego gusta.
Atmosfera również nie należała do najciekawszych, przypominała raczej stypę ewentualnie święto dziękczynienia w domu spokojnej starości.
Bass poprawił krawat bo dziś wyjątkowo zrezygnował z muszki, co zresztą okazało się nie najlepszym posunięciem i swoim czujnym wzrokiem omiótł całą salę szukając kogoś wartego uwagi.
Kogoś kto pozwoli wyrwać mu się z tego miejsca, a przynajmniej zająć jakoś pożyteczny swój bardzo ważny czas.
/Chuck Bass
[ Wiem, że zalegam z odpisem, ale miałam problemy z internetem. odpiszę dziś wieczorem, kiedy już wrócę do domu B :) ]
OdpowiedzUsuńRadiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
OdpowiedzUsuńJeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.
Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com