poniedziałek, 2 lipca 2012

Love your life

Dziecię to... Nie, w sumie to już nie jest dzieckiem. Ma przecież 22 lata, jest już studentem psychologii, III rok. Nie jest takim małym dzieciakiem. Z mamą i tatą nie mieszka, zostali w Kanadzie, a on znalazł sobie mieszkanko w Greenwich Village. Nie należy do najmajętniejszych, toż to tylko biedny student, więc dorabia sobie jako sprzedawca w sklepie muzycznym. Jakoś trzeba się utrzymać, a rodzice przecież do końca życia nie mogą wysyłać pieniędzy.
W Nowym Jorku jest od trzech lat. Przyjechał tu z małego miasteczka w Kanadzie, aby studiować i poznać trochę innego świata. Spodobało mu się, więc został i ma się bardzo dobrze. Poznał wielu nowych i ciekawych ludzi, zaprzyjaźnił się z nimi i dobrze mu się żyje. 
Tylko dlaczego zaczęłam od końca historii? Upał daje się we znaki. 
Urodził się w kochającej rodzinie. Mama Caroline, pielęgniarka, tata Adam, mechanik samochodowy i jeszcze starsza o trzy lata siostra Claire, o której będzie potem. Mieszkali w małym domku w Cold Lake, w prowincji Alberta. Dobrze im się żyło. Dzieciaki szybko się uczyły, chodziły do szkoły, nie sprawiały problemów. Rosły. Rodzeństwo było jak najlepsi przyjaciele. Mówili sobie wszystko, zwierzali się sobie, nie przeszkadzała im inna płeć oraz różnica wieku. Byli przyjaciółmi. Byli? Tak, bo to przeszłość. Wszystko zmieniło się, gdy Claire miała osiemnaście lat, a Josh piętnaście. Dziewczyna wracała z imprezy do domu, nieco wstawiona, lecz jeszcze kontaktowała. W drodze do domu, napadli ją i gdzieś wywieźli. Jej rodzina zaczęła się denerwować, gdy Claire nie wracała do domu. Poczekali do godziny trzynastej, po czym zadzwonili po policję i zgłosili porwanie. Policja i biura śledcze robiły co w swojej mocy, aby odnaleźć dziewczynę. Niestety, bezskutecznie. Najbardziej załamał się Josh. Stracił swoją przyjaciółkę, swoją ukochaną Claire. I mimo że od zniknięcia siostry minęło już siedem lat, on i cała jego rodzina wierzy, że dziewczyna się odnajdzie, mimo że policja twierdzi, że to niemożliwe. Co tam oni wiedzą... Najważniejsze mieć nadzieję. I podobno nadzieja matką głupich. Najwyraźniej rodzina Grantów jest głupia, lecz pełna miłości, wiary i nadziei. Josh powoli przyzwyczajał się do życia bez siostry, lecz nadal było mu ciężko. W wieku szesnastu lat postanowił, że gdy skończy liceum, wyjedzie z tego miasteczka, w którym wszystko przypominało mu zaginioną siostrę. W tym wieku zrobił sobie również pierwszy tatuaż. Niekoniecznie za zgodą rodziców, ale ważne, że symboliczny. Literę "C" za uchem. Skończył liceum, dostał stypendium, otrzymał też trochę pieniędzy od rodziców i wyjechał. Wyjechał do Nowego Jorku. I resztę już znacie.

Mimo tego, co go w życiu spotkało, Josh często się uśmiecha, żartuje i jest pełen energii i poczucia humoru. Dobrze wie, że Claire nie chciałaby, aby się smucił.  To ułożony chłopak, który zna zasady, lecz często je łamie, bo ma taki kaprys. Nie sprawiał problemów wychowawczych, nigdy, lecz trzeba wiedzieć, że chodzi swoimi ścieżkami, ma własne poglądy i robi to, co chce. Nie toleruje rozkazów, nie lubi być pod czyjąś władzą. Nie, nie buntuje się. Jest po prostu sobą, nie udaje kogoś, kim nie jest. Łączy się to z tym, że Josh jest prawdomówny, szczery do bólu i brzydzi się kłamstwem. Jest też pewny siebie i cholernie bezpośredni. Coś mu się nie podoba, powie to prosto w twarz. Można też powiedzieć, że jest w pewnym sensie samotnikiem. Czasami lubi pobyć sam, ale nie stroni od wypadów ze znajomymi na miasto i tak dalej. Jest nieufny. Trzeba naprawdę blisko go poznać i zaprzyjaźnić się z nim, aby się do niego zbliżyć i wkupić się w jego łaski. Niecierpliwy, ciekawski i wygadany. Czekać nie lubi, wszystko go zawsze interesuje, lubi sobie czasem pogadać na jakieś ciekawe tematy, no bo kto mu zabroni? Czasem bywa opryskliwy, gdy ma gorszy dzień, ale bywa to rzadko. Wtedy zbliżać się do niego tylko z łopatą i siekierą. 
Mierzy 186 centymetrów, waży 67 kilo, więc ma z lekka niedowagę, ale się tym nie przejmuje, bo po co? Nie lubi się obżerać po prostu. Chude z niego chłopię, jest ale pracuje nad swoim bladym ciałem. Oczy ma zielone, włosy ciemnobrązowe.  Co rzuca się w oczy, gdy na niego spojrzycie? Na pewno tatuaże. Na lewej ręce rękaw, na serduszku też coś zobaczycie, na żebrach, za uchem, na palcach, a na prawej ręce tez jakieś pojedyncze. Może i się uzależnił, ale czy to ważne? Nie. W uszach ma kolczyki, które czasem ściąga, czasem nie. W nosie też sobie kiedyś zrobił kółeczko, gdy ma taki kaprys czasem go nosi, a czasem nie. Ubiera się tak, byle mu było wygodnie. To nic, że większość ubrań na nim wisi. Woli to, niż żeby były obcisłe. Nieodłącznym elementem jego ubioru są ukochane Conversy, w różnych kolorach.

Słucha rocka, ale nie pogardzi też innymi gatunkami muzycznymi, jeśli jakaś piosenka wpadnie mu w ucho. Sam grywa czasem na gitarze akustycznej
Ma psa, o bardzo twórczym imieniu Mono
Jest nałogowym palaczem, alkoholem też nie pogardzi, podobnie jak dobrym skrętem.  
Ma prawo jazdy, lecz z samochodem już gorzej. 
Uwielbia grać w siatkówkę i hokeja na lodzie, jak to na rodowitego Kanadyjczyka przystało. 
Uwielbia czarną i gorzką kawę. 
Biseksualista, trójka w skali Kinseya.
Nienawidzi się obżerać, jeść słodkości i takich tam. Wegetarianin
Płynnie mówi po angielsku, francusku i hiszpańsku.
~*~
Podsumowując 
Josh Grant 
urodzony 9 stycznia 1990 roku w Cold Lake, w Kanadzie
Student psychologii na III roku (po wakacjach IV) | Sprzedawca w sklepie muzycznym 
Zamieszkały w kawalerce w Greenwich Village





 SZNURKI 


TWÓRCZOŚĆ 





_________________

Jestem ja. Mordki użyczył Josh Beech. 
 Wątki można zaczynać od razu. Ja pomysł, Ty wątek, ja wątek, Ty pomysł. Ale najlepiej, jakbyście od razu z wątkiem i pomysłem wyjechali, bo ja nie umiem :3 
 Nie jestem na blogu 24/7, nie będę też codziennie. 
Odpisuję jak mi się podoba, czasem pominę specjalnie, ale odpiszę, tak więc dopominajcie się po... Tygodniu?
No, więc pozdrawiam i zapraszam do wątków.  

34 komentarze:

  1. [O, jaki on fajny *,* I taki z charakteru trochę podobny do Thalii ;) W każdym razie, wątku się domagam. Rzecz jasna zacznę, ale ty podrzuć powiązanie :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Bardzo fajna postać. Zacznę ale podrzuć pomysł proszę;) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy była choć jedna osoba w Nowym Jorku, która nie znała domówek, które to najczęściej odbywały się w mieszkaniu Wednesday ? Chyba nie było. Dziewczyna, nie dość że była kojarzona ze swoim ojcem, to jeszcze przez te " głośne imprezy, na których zbiera się ta banda długowłosych mężczyzn, i nie wiadomo co się tam dokładnie odbywa."
    Do mieszkania mogli wpadać wszyscy, i najczęściej było tak, że większości imprezowiczów organizatorka widziała pierwszy raz na oczy, ale i tak było wesoło.
    Tańcem ona by tego nie nazwała. Było to raczej obmacywanie, na które ona bez skrępowania pozwalała. Znajomość między nią, a chłopakami z którymi trzymała, była dość dziwna, i nikt nie wnikał w szczegóły, bo tak było lepiej.
    Jednak w końcu i jej znudził się ten "taniec", dlatego też wydostała się z kręgu osób, które ją otaczały, po czym podeszła do jednego ze stolików, chwytając w swe dłonie jakiś tam napój, który po chwili okazał się whisky. Upiła łyk, spojrzała na Josh'a, którego dopiero teraz zauważyła, po czym wzięła od niego papierosa, zaciągając się dymem.
    -Nawet się nie przywitasz.-powiedziała

    OdpowiedzUsuń
  4. Uniosła w górę jedną brew, bez gadania oddając mu papierosa.
    -Co Ty, Grant, masz taki dziwny humor?- zapytała po chwili, upijając ponownie łyk alkoholu, nawet się przy tym nie krzywiąc.
    Spojrzała na Josh'a, przechylając głowę lekko w bok, po czym zlustrowała go swoim uważnym spojrzeniem.
    -Zły jesteś, czy co ?- kolejne pytanie padło z jej ust.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Spoko;D ]
    To był jeden z tych dni kiedy wiesz ze coś pójdzie źle. I tak właśnie było u Samary. Dostała tą głupią kartkę od Willa, że chyba czas zastanowić się nad rozstaniem. Kochała go jak głupia i nie umiała nic na to poradzić, że tęskni za nim. Rozumiała jednak jego postępowanie. Nie był to jeszcze rozwód, ale oboje mieli się zastanowić czego chcieli.
    Nie chciała jednak wyglądać jak nieszczęśliwa. Na kłopoty najlepsze było jedzenie, więc zaczęła gotować i nie chciała myśleć o niczym. Gdy jedzenie było już gotowe, spakowała to i ruszyła do swojego znajomego. I tak byli na dziś umówieni, a wiedziała jaki on jest chudy. Nie raz go dokarmiała.
    W końcu zapukała do drzwi mieszkania Josha.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam, witam. Ładna karta, ładny pan. Przyznam, że ciężko mi wpaść na jakieś powiązanie Sereny i Josha, jeśli miałabyś jakiś pomysł, nawet zarys, to chętnie coś zacznę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Tak, tak, wspaniała i niezastąpiona Amber ;)]

    Chociaż dzisiejszego dnia spędziła bite sześć godzin na uczelni, chociaż jej głowa pękała niemiłosiernie, jakby ktoś pierdolną ją młotkiem w łeb, chociaż nic jej się nie chciało i najchętniej walnęłaby się na swoje miękkie, cieplutkie łóżko, ta stała przed lustrem w łazience, ubrana w czarną, koronkową sukienkę i malowała kredką swoje niebieskie ślepia. Ale co poradzić? Jak ktoś ją na imprezę zaprosił to przecież nie mogła odmówić, prawda? Szczególnie, że była to jakaś domówka, a nie impreza w dusznym, śmierdzącym klubie, gdzie niemal wszędzie napotykałaś się na pijanych mężczyzn, którzy najchętniej by cię obmacali od góry do dołu. O ile jeszcze facet był miły i w miarę przystojny to się dawała, ale ta większa część to byli po prostu obleśni mężczyźni koło czterdziestki, na których widok zbierało jej się na wymioty.
    Nareszcie gotowa do wyjścia, szybko założyła swoje szpilki, zamknęła mieszkanie i windą zjechała na sam dół, aby wejść na parking, znaleźć swój samochód i nim dojechać na miejsce. Niestety, był to kolejny wysoki wieżowiec z bogato urządzonymi apartamentami, niemal identyczny jak ten, w którym mieszkała.
    Kiedy w końcu pokonała windą te kilkanaście kondygnacji i wylądowała na dachu, gdzie owa impreza miała mieć miejsce, odetchnęła z ulgą i wtopiła się w tłum, kierując się w stronę baru. Jednak ledwo co zdążyła usiąść na wolnym miejscu, zamówić mojito i rozejrzeć się dookoła, tuż przy niej przycupnął dobrze znajomy pan, na którego widok, aż szeroki uśmiech pojawił się na jej drobnej twarzyczce. Bo z kim jak z kim, ale z nim czasami miała naprawdę niezły ubaw.
    -Cześć Josh - krzyknęła na tyle głośno, aby mężczyzna usłyszał ją w tym hałasie, co naprawdę graniczyło z cudem, gdyż muzyka dudniła, aż bębenki pękały. A ona oczywiście ten cały hałas odbierała dwa razy głośniej przez ból głowy, który na szczęście nie był już tak uporczywy jak kilka godzin wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiechnęła się, gdy otworzył jej taki nie ubrany, mokry. Teraz widziała jaki jest chudy i postanowiła go dziś porządnie nakarmić.
    - Nic się nie stało. Ubierz się, a ja odgrzeje ci obiad dobra? - zapytała chociaż i tak nie podlegało to dyskusji. Wiedział, że jak już przyszła to na pewno dostanie jedzenie. Zawsze tak to się kończyło. A ona miała dość problemów, więc lepiej żeby dziś nie odmawiał. Zresztą z Samary można było czytać i widać było że coś ją gryzie. I teraz nie mógł jej przecież odmówić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętała, że nie je mięsa, więc była potrawa bez mięsa. Były to pierożki drożdżowe ze szpinakiem papryką i grzybami w środku. Sama nie była specjalnie mięsożerna, ale w sumie jadała prawie wszystko. Ponoć kucharz nie może nie lubić niczego. I w sumie tak było. Jedno jadła z większą, drugie z mniejszą pasją, ale próbowała nawet tych ohydnych rzeczy. Nie mogli stosować zasady źle wygląda - nie jem.
    Zajęła się podgrzewaniem jedzenia i gdy wrócił lekko się zlękła. Zadrżała, gdy zaczął mówić.
    - Dzieje się i to sporo. Mój mąż każe zastanowić mi się nad rozwodem. - ze złości wbiła nóż w drewnianą deskę. - Nie chce o tym nawet myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szczerze? Thalia już od dawna była przyzwyczajona do takich imprez. W sumie nic dziwnego skoro sama była takim rozpuszczonym bachorem, który niemal śpi na forsie. Jednak mimo wszystko zawsze wolała te spokojniejsze imprezy, gdzie gośćmi nie są wyłącznie dzieci, którzy mają bogatych rodziców i pozwalają im na wszystko. Na szczęście tutaj pozwolono wpuszczać wszystkich, co zauważyła już po kilku sekundach. Cóż, tyle lat wśród bogaczy, że zdążyła nauczyć się rozpoznawać 'swoich'. I choć często sprawiała wrażenie takiej, która woli towarzystwo tych mających kasę, w rzeczywistości było zupełnie inaczej. W końcu nie liczyły się pieniądze, a ludzki charakter. Przynajmniej dla niej.
    -Jak widać - powiedziała, wciąż szczerząc zęby w szerokim uśmiechu i rozejrzała się jeszcze raz dookoła, jakby chcąc znaleźć jeszcze jakieś znajome twarze, których mówiąc szczerze było tutaj na pęczki.- A ty co tutaj robisz? Nie sądziłam, że lubisz takie imprezy jak ta. No wiesz, pełne rozpuszczonych dzieciaków z kasą - dodała po chwili, zerkając na niego z rozbawieniem i wygodnie oparła się o oparcie kanapy, odgarniając z czoła kosmyk blond włosów.- Czekaj, nie odpowiadaj! Miałeś nadzieję, że mnie tutaj spotkasz i dlatego zdecydowałeś się tu przyjść! - uśmiechnęła się do niego jeszcze szerzej, o ile było to możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Niech będzie, mam nadzieje że wątek pasuje.]
    Bywały dni, kiedy Serena miała ochotę wyjść do klubu i bawić się w najlepsze. Nie myśleć o szkole, rodzinie, przyjaciołach, tylko o samej sobie. Czasami jednak bywały dni, kiedy blondynka wolała zostać w domu, posłuchać dobrej muzyki, poczytać ciekawą książkę. Nie myśleć o niczym, nawet o sobie. Zakładała wtedy ogromne słuchawki na uszy, kładła się na swoim wielkim łóżku i gapiła w sufit, nucąc jednocześnie lecącą akurat piosenkę. Można się zdziwić, ale dla Sereny to było tak samo relaksujące, jak pójście na dobrą imprezę, lub zakupy w Bendel’s. Tego dnia Serena właściwie nie miała pomysłu na spędzenie dnia, więc opcja muzyczna wydawała jej się jak najbardziej na miejscu. W związku z tym wybrała się do sklepu muzycznego, że zaopatrzyć się w kilka nowych płyt. To zadziwiające jak szybko można połykać całe dyskografię, najróżniejszych zespołów.
    Blondynka zajechała pod sklep limuzyną, trochę to nie pasowało do zwykłego wyjścia po kilka płyt, ale co miała zrobić? Przesiąść się w taksówkę, żeby wyglądać bardziej swojsko? Niekoniecznie.
    - Josh ! – uśmiechnęła się wesoło wchodząc do sklepu, ucieszyła się, że miała okazję spotkać dzisiaj Josha. Ostatnim razem kiedy tu była, nie zastała go w pracy. Szkoda, bo zawsze polecał jej najlepsze zespoły i wybierał najlepsze płyty. Przynajmniej trafiał w jej wiecznie nieokreślony gust.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uniosła ręce w górę, jakby w geście obronnym. Dokładnie wiedziała, jak Josh nie lubi, gdy ktoś mu zabiera papierosa. Nie raz powtarzał jej "To mój Papieros", ostatnie słowo zawsze dobitnie podkreślał, ale Wednesday to Wednesday, nie słuchała nikogo. Nigdy.
    Odgarnęła włosy za ucho, po czym spojrzała na chłopaka, uśmiechając się.
    -Ależ oczywiście że zadowolona, Grant- powiedziała, wciskając mu po chwili do ręki butelkę z piwem .

    OdpowiedzUsuń
  13. [Uwielbiam Josha Beecha, no po prostu wielbię! I od razu z chęcią wątku się zgłaszam, więc można byłoby co nieco ustalić, prawda? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  14. Zauważyła że zaczyna się zachowywać jakby nie miała jakiejś klepki. Położyła dłonie na szafce i wzięła głęboki oddech. Spojrzała na niego w końcu.
    - Naprawdę przepraszam. Już będę grzeczna. - powiedziała cicho i podała mu talerz z jego jedzeniem. Sama nie była głodna, zresztą zawsze wolała gotować niż to jeść taka już była. Całe piękno dla niej było w gotowaniu, dobieraniu składników, elementów.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jesteś znudzony już tymi wszystkimi blogami o Londynie, Paryżu, Nowym Jorku czy innym wielkim mieście? Znudziły ci się blogi o Harrym Potterze, nadprzyrodzonych siłach czy normalnych szkołach w wielkich miastach? Spróbuj w Party-Hard. Tutaj cały czas trwa zabawa. Możesz stać się uczniem szkoły, nauczycielem lub mieszkańcem Springfield. Zobacz sam na własne oczy. Przekonaj się co to zabawa z Party-Hard. Wejdź na party--hard.blogspot.com i zobacz coś więcej niż szkołę czy miasto.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kilka dni pobytu w Nowym Jorku i już jej starczyło. Naprawdę, dziewczyna wolała siedzieć w "zatęchłej" (jak to ktoś ładnie raz określił) Anglii niż ekskluzywnym Nowym Jorku, gdzie to mijała się z tysiącami osób, które nie miały czasu dla siebie.
    Okolice poznawała powoli, ludzi zaczęła coraz częściej kojarzyć, więc oswojenie jako-takie zaczęło w nią wstępywać.
    Wieczorem jednak naszło dziewczynę, by wyjść, by jakoś odstresować się i wyzbyć jakichkolwiek zmartwień.
    Przyodziała więc wygodne spodnie dżinsowe, któr były zwężane i z wysokim stanem, jakiś luźny top, na który narzuciła również dżinsową katanę z rękawami sięgającymi do łokci ciemnowłosej. Wzięła jeszcze skórzaną torbę, jaką zawiesiła na ramieniu i przyodziała sportowe buty.
    Idąc przez Manhattan, wiele osób spoglądało na nią z jakąś konsternacją. Szczególnie, gdy przechodziła przez jedne z zamożniejszych ulic. Patrzyli tak, jakby ubrała się niczym fleja. Może dla nich to było karygodne, żeby nie zakładac butów Louboutina, gdzie taką parę miała, małą czarną Coco Chanel.
    Czy tak trudno było tutaj chodzić ubranym tak, jak człowiekowi się żywnie podoba? Bo z taką myślą to Zoya była pewna, że w nowej szkole nie będzie mogła iść ubrana, jak teraz szła, bo ją pozabijają.
    I tak to zrobi.
    Weszła do jakiegoś baru, gdzie panował półmrok. Dym nikotynowy unosiły się i zakręcał pod żarówkami, jakieś rockowe nagrania wydobywały się z głośników zawieszonych w rogach. Barman niespiesznie polerował białą szmatą szkło.
    Nie zawiodła się! Miała obawy, że nie będzie mogła zakupić alkoholu, który jest tutaj sprzedawany od dwudzistego pierwszego roku życia, ale jej nieco poważny wygląd i ton głosu, wydający się zbyt pewnym swoje zdziałał. Może też dlatego, że ciemnowłosa była Brytyjką, a obcokrajowców zwykli traktować bardziej ulgowo? Nie znała tej mentalności.
    Gdy zobaczyła w oddali kilka stołów bilardowych, uśmiech Rockefeller się poszerzył i zarezerwowała sobie jeden na kilka godzin. Wzięła tylko bile i trójkąt do ustawienia, kierując się w docelowe miejsce.
    Po rozłożeniu wszystkiego, zaczęła samej ze sobą grać, co nie było oświadczeniem o jej samotności, a raczej relaksem dla jej osoby.
    Przerwała chwilowo grę, sięgając po pokal, z którego miała zamiar się napić. Nie baczyła, czy ktoś był obok niej, przechodził i mógł przypadkiem ją potrącić.

    [Mam nadzieję, że pasuje. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  17. - Kolejny samotny wieczór – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Rozejrzała się po sklepie, niby się nie zmienił odkąd była tu ostatnio, ale mimo wciąż dalej budził w niej pozytywne odczucia. Z jednej strony Ona nie pasowała do takich miejsc, bo przecież to nie był wystawny bankiet, impreza charytatywna, czy otwarty bar na dachu wieżowca. Jednak miała coś do tych miejsc, klimatycznych, nieco oddalonych od zadufanego Upper East Side.
    - Jak zwykle wpadłam po kilka płyt, może nowe słuchawki. Pomożesz? – spojrzała na chłopaka krzywiąc się tak jak to robi dziecko, kiedy nabroi. Nie chciała przeszkadzać mu w pracy, może robił coś i nie mógł się oderwać. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że zawsze jakoś celnie trafiał w jej nieogarnięty gust muzyczny, poza tym był chyba jej ulubionym pracownikiem tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  18. Różni ludzie pojawiali się w barach. Do takich już dziewczyna zdążyła przywyknąć i rzadko kiedy na coś reagowała. Zdarzało się czasem, że komuś umknęła ręka, gdzieś z gardła wyrwało się prostackie słownictwo, co ciemnowłosa wieńczyła pogardliwym spojrzeniem.
    Teraz jednak nie miała zamiaru czegoś takiego robić, bo ani barman, ani klient nie wydawali się być obskurni i chamscy.
    Poza tym z początku nie słyszała lub też nie dopuściła do swojej myśli tego komplementu (?) jaki usłyszała.
    - Przepraszam? - spytała cicho, unosząc brew do góry i całkowicie nie rozumiejąc sytuacji.
    Przez takie momenty wydawała się być ona skrępowana.
    Dobrze, że teraz podeszła po tego kolejnego drinka i zaraz mogła wrócić do stołu bilardowego, więc uczyniła to, gdy otrzymała swoje zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
  19. [ No dobra, chcę powiązanie. Student psychologi, tak? A gdyby miał w zeszłym roku praktyki w tej samej klinice gdzie Blair musiała leczyć swoją bulimię i właśnie tam się poznali? ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Właśnie przymierzała się do zbicia kolejnej bili, choć musiała to przerwać. Niegrzecznie byłoby skazać kogoś na czekanie, prawda?
    Spojrzała na chłopaka, później na drinka i na jego rękę, gdzie na niej zawiesiła na dłuższy moment wzrok.
    Uśmiechnęła się delikatnie, nieco speszona.
    Ironią było to, że dopóki czegoś się nie powiedział to człowiek o tym nie pomyślał. Tak było i teraz. Brązowowłosa wcale nie myślała o jakichś substancjach, jakie zostały dodane do trunku, ale w chwili, gdy nieznajomy chciał ją zapewnić, że nie ma się czego obawiać - było odwrotnie. Ostrożniej uchwyciła szklankę i odstawiła ją na bok, bo jeszcze nie dokończyła poprzedniej, a nie chciała się spić.
    - Nowe tatuaże? - spytała, wskazując wzrokiem na jego rękę. Miała bowiem, wrażenie, że były nowe ze względu na wyraźne kontury.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Coś tam zacznę, ale to ten...Chwila bo muszę pomyśleć xD ]

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozejrzała się po półce ze słuchawkami, przyglądała się spokojnie każdym i na swój sposób odrzucała niektóre. Takich zabiegów wyuczyła się przy wydawaniu swojego pierwszego kieszonkowego na trzewiki od Gucciego. Tak, ta mała blond bestia już od dziecka wiedziała jak robić zakupy. Nawyk ten przykleił się do niej do tego stopnia, że teraz niemal wszystko, nawet jakieś słuchawki, kupowała z mistrzowską wręcz precyzją. Oczywiście o wiele bardziej znała się na markach, materiałach i wzorach, niż na technicznych parametrach, ale mimo wszystko jakoś dawała sobie radę.
    - Te będą dobre? – spytała biorąc do ręki jedno z opakowań. Czarne, klasyczne słuchawki w stylu tych dużych, zakładanych na głowę. Wydawały się być w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  23. Dlatego Zoya była ostrożna i niemalże zawsze przypatrywała się dłoniom barmana, który przygotowywał dla niej drinka. Czasem było też tak, że nie mogła przechylić się przez ladę barową, więc niewiele udało jej się ujrzeć. Wtedy była bardziej niepewna co do alkoholu i potrafiła być złośliwa, odmawiając jego przyjęcia.
    Wsparła się o kij bilardowy, upijając niewielkiego łyka alkoholu.
    - Każdy ma swoje hobby - stwierdziła, unosząc kącik ust w niewyraźnym uśmiechu.
    Po chwili zastanowienia, podeszła do ściany, na której zawieszone były kolejne kije i po omacku sięgnęła po jeden z dłuższych podając go chłopakowi.
    - Jedna runda? - spytała, unosząc brew i uśmiechając się nieco szerzej, tak zachęcająco do niego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Była zdrowa. To nic, że wszyscy naokoło wciąż wmawiali jej, że jeśli przerwie terapię choroba znów może wrócić. Blair doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nawet jeśli choroba znów będzie chciała wrócić, ona sama jest na tyle silna, że doskonale sobie poradzi. W końcu to nie było żadne uzależnienie od narkotyków czy alkoholu to była tylko zwykła bulimia, z którą ktoś taki jak Blair Waldorf potrafił sobie poradzić samodzielnie. Pomimo tego wciąż jednak pozwalała matce opłacać swoją terapię, co więcej nawet na nią chodziła! Teoretycznie. Bo w praktyce wyglądało to tak, że faktycznie chodziła do jakiegoś psychologa, ale po pierwsze ten psycholog nie skończył jeszcze szkoły, a po drugie nie zawsze rozmawiali o jej problemie dotyczącym jedzenia. Czasami po prostu Blair lubiła do niego wpaść zalana w trupa i wyrzucić z siebie wszystkie swoje żale. Tak też było i tym razem, chociaż teraz, biorąc pod uwagę, że była dopiero osiemnasta Blair była jeszcze względnie trzeźwa.
    Jak zwykle nie uprzedziła go o swojej wizycie i dopiero stojąc przed drzwiami jego mieszkania wysłała mu krótką wiadomośc o treści '' otwórz te cholerne drzwi''. To oryginalniejsze od pukania.
    [Więc tak, wybacz za jakość, ale naprawdę nie umiem i nie lubię zaczynać]

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie robiło jej różnicy jak wyglądały słuchawki, więc pokiwała tylko głową przyglądając się tym, które Josh wręczył jej do ręki.
    - Mogą być, nieważne jak wyglądają. Ważne, żeby dobrze grały – stwierdziła. Chociaż zupełnie się na tym nie znała, gdyby była sama, z pewnością wzięłaby tamte. Może lepiej, że zdała się na specjalistę. W końcu, ktoś kto pracuje w takim miejscu musi się znać na tym co sprzedaje.
    - W takim razie teraz musisz mi pomóc z muzyką, wysłuchałam już wszystko to co mi ostatnio poleciłeś. – spojrzała na niego z uśmiechem. Czasami lubiła to, że niektórzy ludzie wydają się znać ją lepiej niż ona sama. Kiedy były to takie osoby jak Josh, które w zasadzie niewiele mogły o niej wiedzieć, cóż… to było jeszcze bardziej budujące.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Już o coś? - spytała, unosząc brew do góry - Może niech będzie najpierw towarzyska gra - powiedziała, nieco zniżając ton głosu i mrużąc oczy.
    Nie chciała od razu rzucać się na głęboką wodę, więc pierwsza runda miała być typowo rekreacyjna. Dzięki niej chociaż mogłaby ocenić swoje umiejętności w grze, przez co łatwiej byłoby jej zdecydować, czy zagrają o coś czy w ogóle nie będą mieli jakichkolwiek zakładów.
    Musiała być pewna tego, co robi, bo jej się nie widziało, by w pierwszą wizytę w barze, w którym była po raz pierwszy, miała coś robić.
    A ludzie potrafili różne dać zadania lub zadać pytania.

    OdpowiedzUsuń
  27. Powoli zaczynała się już niecierpliwić, w końcu ile można czekać! Dwie minuty to było stanowczo za długo i kiedy już zamierzała odejść drzwi przed którymi stała w końcu się otworzyły, a jej oczom ukazała się twarz Josh'a. Prychnęła głośno słysząc jego ''powitanie'' i nie czekając na zaproszenie po prostu wepchnęła się do środka. Skoro otworzył drzwi to chyba po to żeby ją wpuścić, nie? - Jakie tym razem? Ostatnio kiedy u Ciebie byłam wcale mi nie pomogłeś, przeciwnie spowodowałeś, że przez kilka dni miałam chandrę - powiedziała z wyraźną nutką pretensji w głosie. Tak nutka to w sumie była tam tylko po to żeby chłopak sobie nie pomyślał, że jest mu za coś wdzięczna, w końcu była Blair Waldorf, to oczywiste, że nie odczuwa wdzięczności wobec nikogo.
    - Czasami mógłbyś tu posprzątać - rzuciła, rozsiadając się wygodnie na kanapie. - I nie zaszkodziłoby gdybyś poczęstował mnie szklanką wody, ewentualnie czymś mocniejszym też nie pogardzę. - Pomimo iż ciągle zachowywała swój pretensjonalny i wyniosły ton osoby, które znały ją tak dobrze jak Josh bez trudu mogły zauważyć, że coś ją gryzie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Znała go aż za dobrze. Jednak Wednesday uwielbia go złościć, bo wtedy tak śmiesznie się na nią denerwował. Jednak dzisiaj postanowiła dać mu spokój.
    Zamiast tego, skorzystała z okazji, chwyciła butelkę Jacka Danielsa, którą jeszcze chwilę temu trzymał jakiś totalnie zalany metal, po czym upiła spory łyk alkoholu. Najlepsze w całej tej imprezie było to, że panna Addams nie znała połowy imprezowiczów.
    -Ciekawe czy udało by nam się zorganizować taką imprezę jak w Projekcie X- mruknęła jakby do siebie, marszcząc przy tym brwi.

    OdpowiedzUsuń
  29. -Chryste, Grant, napij się, bo zaczynasz mnie irytować tą swoją szczerością- powiedziała, kręcąc głową na boki.
    Podsunęła mu butelkę, nachylając się nieco w jego stronę. -Ale się nie obrażaj teraz, ja też powiedziałam to szczerze- powiedziała, uśmiechając się lekko. Kątem oka zarejestrowała coś, co jej się bardzo nie spodobało.
    -Chris, zostaw tego kota, on w niczym Ci nie zawinił- warknęła w stronę swojego przyjaciela, który z niezadowoloną miną postawił Speca na podłogę. Zwierze czym prędzej czmychnęło do innego pokoju, zapewne schować się pod łóżko i już nigdy stamtąd nie wychodząc. Biedny Spec, pewnie nabawi się jakiegoś lęku.

    OdpowiedzUsuń
  30. DISTRICT-PARTY24 lipca 2012 21:22

    Wracamy ponownie ze świeżymi pomysłami. Rozkręć z nami najlepszą blogową imprezę.
    district-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  31. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  33. Również jestem zdania, aby kochać własne życie i nie dać się zwariować ani ponieść. Dlatego kiedy jakaś osoba zaczyna mieć problemy z alkoholem to z pewnością powinniśmy jej pomóc. Bardzo fajne efekty uzyskuje się poprzez detoks alkoholowy https://detoksfenix.pl/uslugi/detoks-alkoholowy/ i jestem przekonana, że warto jest z takich możliwości skorzystać.

    OdpowiedzUsuń
  34. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń