poniedziałek, 2 lipca 2012

Czasami wcale nie jest tak łatwo być Addamsem.


Tumblr_m4ru73qvna1rx9uqdo1_500_large
-Podaj sól.
-Wednesday! Magiczne słowo ?
-Natychmiast !
Tak, tak. Ma dokładnie takie same imię jak bohaterka "Rodziny Addamsów". I nazwisko też. To głupie, prawda ? Powiedzcie że to głupie. 
No bo, jacy mądrzy ludzi nadają takie imię swojemu dziecku ? Jedynemu na dodatek ?
Ale może zacznijmy od początku, jak to powinno być.
Nazywam się... Okej, to już było, ale powtórzę. Wednesday Addams, kłaniam się w pas. Urodziłam się,   w Nowym Yorku,  jako pierwsze (i jedyne) dziecko Dylana Addams'a, oraz Melanie Sander.
Nie pytaj czy moi rodzice byli normalni, bo nie byli. To znaczy byli, ale na swój sposób. Mój ojciec był (i nadal jest) gitarzystą, fanem matalu i ogólnie najbardziej popapranym człowiekiem na świecie, jakiego miałam okazję kiedykolwiek znać. Wychowywał mnie sam, ponieważ mama zwiała gdzie pieprz rośnie kiedy skończyłam dwa lata, zostawiając jedyne kartkę z napisem "Przeliczyłam się, to nie dla mnie. M"
Nie przeszkadzało mi to, że mieszkałam jedynie z ojcem. Oraz to, że prawie całe życie spędziłam na walizkach, ponieważ przenosiliśmy się z miejsca na miejsce.
Kiedy jego zespół dosięgnął sławy, wszystko potoczyło się szybko. Nagle mój ojciec, jak i jego koledzy stali się sławni, nieznani ludzie zatrzymywali ich na ulicy, zagadywali, prosili o autografy. A ja stałam z boku, i od początku oglądałam jak rock'owy zespół o jakże twórczej nazwie Flipper ! wznosi się na wyżyny.
Tumblr_luopl46ryd1qh12duo1_500_large
The darkness in my soul
People standing by fall
Light of the day has long since disappeared
But the dawn is yet to come
Sirenia - The Path To Decay
Kochanice króla, tak nazywałam kobiety, które przelotnie pojawiały się w życiu mojego ojca. Było ich wiele, nie liczyłam nawet, bo nie miało to najmniejszego sensu.
Kiedy miałam trzynaście lat, pojawiła się ona. Zjawiskowo piękna, i zjawiskowo wkur... wkurzająca Camille. Szybko się pobrali, i równie szybko zeszłam na drugi plan.
Ponownie zawitaliśmy do Nowego Jorku, tym razem zajmując jeden z apartamentów na Manhattanie.  Potem pojawiła się dwójka przepięknych (i równie wkurzających) dzieciaczków, które spłodził mój tatuś i ta jego wywłoka, jak mam w zwyczaju ją nazywać. Mimo to, kocham te maluchy całym sercem i jestem
w stanie oddać za nie całe życie. Freddie i Alison z całą pewnością wcieliły się w ojca, a i ze mnie biorą przykład, co bardzo mi odpowiada.
Mimo że nadal mogłabym mieszkać z tą popapraną rodzinką, zdecydowałam się wyprowadzić, kiedy tylko ukończyłam osiemnasty rok życia, co oczywiście bardzo ucieszyło moją macochę, bo miała jeden problem z głowy.
Tak więc mieszkam sama, w apartamencie, który sprawił mi tatusiek, w którym często można spotkać bandę metali, którzy wbrew pozorom są bardzo przyjaźnie nastawieni do otaczającego ich świata.
Tumblr_lyh3mkkjkl1ro56d6o1_500_large
These feelings inside me
Keep bringing me further and further down
Been lost for so long, can't find my way home
I don't even know where I belong
Sirenia - Led Astray
Osoby, które widzą mnie pierwszy raz na oczy, gapią się na mnie, jakbym spadła z nieba, bądź przyleciała z innej planety. Wiem że się wyróżniam, o to mi właśnie chodzi. Bo nie chcę być jedną w tłumie takich samych osób, ja po prostu muszę się wyróżniać. To było wpisane w moją osobę od początku. Jako mała dziewczynka nigdy nie nosiłam różowych sukienek, ba, szczerze i całym sercem gardzę tymże kolorem, i jak dla mnie, mógłby on w ogóle nie istnieć. Nosiłam czarne rzeczy, sukienki, rodem wyrwane z gotyku, oraz słuchałam ciężkiej muzyki. Zasypiałam przy Metallice, Led Zeppelin bądź Iron Maiden. Byłam zabierana na koncerty, przyglądałam się jak ludzie tańczą pogo, a potem sama do nich dołączałam. Nosiłam gany, koszulki z nazwami rocko'wych zespołów, a za znajomych miałam punków i metali. Mojemu ojcu to nie przeszkadzało, cieszył się że poszłam w jego ślady, że jestem nieco inna, niż moi rówieśnicy. Przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie na ulicach oglądali się za mną, a stare babcie, bogobojne kobiety, które trzy razy dziennie biegały do kościoła, i całą swoją rentę oddawały księżom, nazywały mnie satanistką i spluwały pod nogi, mówiąc że usmażę się w piekle. Tak, wiem, mam tam już nawet zaklepane miejsce po prawicy Szatana. Jednak tak na prawdę, nigdy nie rozumiałam, czemu innym przeszkadza mój wygląd. Nie ubierałam, nie ubieram i nie będę ubierać się tak dla nich. Nie dla nich słucham takiej muzyki, jakiej słucham. Słucham jej dla siebie, ponieważ nie podchodzą mi do gustu dzisiejsze, popowe kawałki.
Więc jeśli ktoś nazwie mnie satanistką, jedzącą koty, oraz odprawiającą czarną mszę na cmentarzu o trzeciej nad ranem (godzina diabła, dla niewtajemniczonych), uśmiechnę się, rozbawiona tymi słowami.
Tumblr_ly9tz747fc1qgzvino1_500_large
What I really meant to say
Is I'm sorry for the way I am
I never meant to be so cold to you

Crossfade - Cold
Tłumaczenie że jestem takim samym człowiekiem, i tak nic nie daje, ponieważ większość ludzi na świecie, mają już wyrobione zdanie na temat osób mi podobnych, i ciężko ich przekonać do zmiany tego zdania. Ja tą próbę, wiedząc że i tak nic ona nie da.
Żeby wiedzieć jaka jestem, na pewno trzeba mnie poznać. W stosunkach do nieznanych mi osób jestem nieufna i wolę trzymać ich na dystans. Nie mówię od razu jaka jestem, lubię gdy inni powoli odkrywają mnie, poznają. Mój światopogląd jest nieco wyidealizowany, ale to sprawka tych wszystkich pieprzonych seriali, które nadają w telewizji, a które ja namiętnie wręcz oglądam. Bywają chwilę, kiedy uważam się za lepszą od innych. Jestem sarkastyczna, chłodna i ogólnie be. Humory zmieniają mi się jak w kalejdoskopie, i nikt nie wie, czy za chwilę się na niego nie rzucę, spragniona przytulenia i choćby cienia miłości, czy nie wydrę się na niego, wyzywając od najgorszych.
Dużo mówię, zdecydowanie za dużo w chwilach, gdy jestem czymś zdenerwowana. Bywam porywcza, nie potrafię za nic zorganizować sobie dnia, ciągle gdzieś się spóźniam. Jestem egoistą, która za wszelką cenę dąży do perfekcji i nigdy nie odpuszcza. Lubię czasami manipulować ludźmi tak, by wszystko było na moją korzyść. Nigdy tak na prawdę nie byłam szczerze zakochana, ponieważ uważam że prawdziwa miłość nie istnieje. 
Lubię się pośmiać i powygłupiać. Iść na imprezę. Wyszaleć się i wyszumieć. Lubię robić szalone i spontaniczne rzeczy. Dla swoich bliskich jestem w stanie zrobić wszystko, nie zastanawiając się nad potencjalnymi konsekwencjami. Lubię gdy ktoś mówi mi prawdę, a nie jakieś marne kłamstwo. Bądź wobec mnie fair, ja będę fair wobec Ciebie - taka jest moja zasada i jej się trzymam za wszelką cenę. 
Tumblr_lwd7mqfaok1qj48gro1_500_large
Coming from the lips of an angel 
Hearing those words it makes me weak 
And I never wanna say goodbye 
But girl you make it hard to be faithful 
With the lips of an angel 

Hinder - Lips Of An Angel
Mam swoje własne zdanie, którego trzymam się nawet wtedy, kiedy wiem że nie jest ono do końca poprawne. Do zmiany decyzji na pewno nie idzie mnie nakłonić. Jestem osobą, która nie lubi i nie potrafi spokojnie patrzeć na cierpienie innych. Jestem skłonna oddać swoje ostatnie pieniądze potrzebującemu, bo to jemu są one bardziej potrzebne niż mnie. 
Nie lubię opisywać tego, jak wyglądam, ale czasami trzeba to zrobić. Jestem osobą dość przeciętnego wzrostu, mierzę równe metr sześćdziesiąt osiem centymertów. Nie wiem, czy można by "takim w sam raz", ale ja siebie tak określam. Nie jestem ani gruba, ani szczupła. Taka no, w sam raz. Mam niebieskie oczy, które podkreśla mocny, ciemny makijaż. Mam pełne usta, które czasami zagryzam. A gdy się uśmiecham, w policzkach pojawiają się te przeklęte dołeczki, których szczerze nie lubię. Moje włosy są długie, bo sięgają aż połowy pleców, a ich kolor jest kruczoczarny. Moja cera jest blada, jednak nie przeszkadza mi to. Rozpoznasz mnie po ciemnych ubraniach,  bo to właśnie w takim kolorze lubuję się najbardziej.
Co jeszcze powinieneś o mnie wiedzieć ?
Palę, piję, narkotyków unikam jak ognia. Kocham muzykę, grę na fortepianie i skrzypcach. Lubię chodzić na koncerty, oglądać horrory, czytać. Czasami potrzebuję chwili tylko dla siebie i wtedy najczęściej zaszywam się w jakimś odludnym miejscu. Mam kota szylkretowego imieniem Spec, choć tak na prawdę uwielbiam wilki. Wydaję fortunę na mrożoną kawę oraz ciastka czekoladowe. Gdy nie mam przy sobie telefonu, czuję się jakby ktoś odciął mi rękę. Posiadam szkicownik, choć nie uważam, abym miała jakikolwiek talent plastyczny. Swoją przyszłość prawdopodobnie wiążę z muzyką, ale to jeszcze nic pewnego, bo znając mnie, zdanie zmienię jeszcze miliony razy.
932003ac5526995b6d7e257e5d17e185_large

WEDNESDAY ADDAMS
18 lat
Uczennica ostatniej klasy w Constance Billard.
Córka rockmana, i jakiejś tam kobiety.
Zamieszkała w apartamencie w centrum Manhattanu.

SZNURKI | GALERIA | PAMIĘTNIK 
______________________________________________________
_______________________________________________
A więc cześć i czołem. Karta widnieje na innym blogu, jednak w pełni jest mojego autorstwa. 
Na wątki zawsze jestem chętna, więc proszę nie pytać, bo to mnie irytuje. Wyznaję zasadę  Ja pomysł na wątek - Ty zaczynasz. Ty pomysł na wątek - Ja zaczynam.
Odpisuję jak mi się podobna, upominać się w ciągu dwóch dni. 
Amen i krzyżyk na drogę.

41 komentarzy:

  1. [ Zastanawiam się tak co nasze postaci łączy i w sumie nie widzę. Ale dziś chyba jestem w tym kiepska;D. Chociaż to ciasto czekoladowe...
    Może dziewczyny mieszkały koło siebie, jak Sam mieszkała jeszcze w domu i wtedy wpadała na ciasto czekoladowe, teraz może wpadać dalej, trochę dalej jednak ;) . ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej, przyznam się że karty nie przeczytałam, ale to zaraz nadrobię. Zauważyłam za to, że dziewczyny chodzą do jednej szkoły to chyba nie trudno będzie o wątek, ale może jakiś pomysł na ustawienie relacji? Bo w sumie Wednesday i Serena to jakby dwa różne światy]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jaka faaaajna jest twa postać ^,^ Wątek chcę, o! Wolisz zacząć czy wymyślić jakieś ciekawe powiązanie? :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ O nie pół na pół poproszę;P ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [To może lepiej założyć, że dziewczyny po prostu mają o sobie już wyrobione z góry zdanie i nie przepadają za sobą. Wtedy można by zaaranżować im jakąś konfrontacje na dziedzińcu szkoły, albo na boisku, podczas gry.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [O coś błahego. O krzywe spojrzenie, podstawienie sobie nogi, jakąś plotkę.]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ech, tak to jest jak się bierze kartę z innego bloga i dokładnie nie sprawdza xD W każdym razie, dziękuję za zwrócenie uwagi, zaraz postaram się to zmienić ;)
    Co do powiązań, mówiąc szczerze bardziej przypadła mi do gustu opcja druga ^^ Toteż można założyć, że poznały się na jakiejś imprezie i od tamtej pory się kolegują, choć ostatnio coś je do siebie ciągnie. Co ty na to? No i oczywiście zacznę ja, aczkolwiek to za jakąś godzinkę.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ju madafaker.]

    Mimo że Josh chodził własnymi ścieżkami, te zaprowadziły go na domówkę do panny Addams, coby panicz Grant trochę ją uświetnił swoim towarzystwem. Tak więc z papierosem w wargach, wszedł do apartamentu, gdzie to też impreza się odbywała, po drodze zabrał jakiemuś chłopaczkowi szklankę z alkoholem, który następnie wypił, po czym zaciągnął się papierosowym dymem, który tak przyjemnie podrażnił jego płuca.
    Wtedy też zauważył Wednesday, która bawiła się wśród jakichś facetów, którzy nie krępowali się dotykać jej w różnych częściach ciała. A co jej będzie przeszkadzał, skupi się na swoim ćmiku. Tak więc oparł się tyłem o jakiś stół i delektował się dymem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wednesday powinna się przyzwyczaić do tego, że Josh raczej nie włazi na imprezy i nie obwieszcza wszystkim, ze przybył i jaki to też on jest zajebisty. Nie, nie był taki. Znaczy się, był zajebisty, ale raczej się nie wywyższał.
    - Oddaj mi kurwa ćmika - mruknął, zabierając od niej papierosa. Nie, nie tolerował tego, gdy ktoś zabierał mu jego ukochane szlugi. Niech sobie kupią, jeśli mają ochotę zapalić. - Mówię cześć. Jesteś już zadowolona, pani organizatorko? - zapytał, wsadzając papierosa w wargi.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Doobra, to zaczynam :)]

    Kolejna impreza, a co za tym idzie kolejny kac. Głowa pęka, wymiotować się chce, brak sił na ruszenie się z miękkiego i ciepłego łóżka. Właśnie tak czuła się w tej chwili Thalia, zakopana pod cienkim kocem, którym wczoraj zdążyła się przykryć nim zasnęła. Szczerze? Już dawno powinna się przyzwyczaić do takiego stanu. W końcu czuła się tak niemal codziennie, bo niemal każdego wieczora łaziła na imprezy, gdzie szalała do białego rana. Całe szczęście, że zajęcia na uczelni miała w południe, toteż miała czas na wyspanie się i ogarnięcie. Tylko, że dzisiaj był weekend, za co Thalia w duchu dziękowała wszystkim bogom i bóstwom. A mimo to, po godzinie leżenia na łóżku i wpatrywania się w sufit, wreszcie wygramoliła się ze swojego gniazdka i ruszyła do łazienki, aby tam wziąć zimny, orzeźwiający prysznic. Później makijaż, świeże ciuchy, no i oczywiście szybkie śniadanie, by już po chwili zamknąć swoje mieszkanie i zjechać na dół apartamentowca, w którym mieszkała.
    Dzisiejszego dnia kompletnie nie miała ochoty byczyć się samotnie w domu. Więc co postanowiła zrobić? Ano odwiedzić znajomą, a jakże! W drodze do jej mieszkania oczywiście zaszła do cukierni, gdzie kupiła jakieś ciasto, do tego kilka pączków, i oczywiście dwie kawy. Bo przecież nie ładnie tak iść w gości z pustymi rękami, prawda? No właśnie. I mimo, że Thalia niekiedy zachowywała się, jakby była wychowana w jakimś buszu, niekiedy umiała się zachować. Szczególnie, gdy zachowywała stan trzeźwości.
    Po dłużej wędrówce, stając w końcu przed drzwiami mieszkania Wednesday, przełożyła wszystkie siatki i tacką z kawami do jednej ręki, aby druga móc swobodnie zapukać do drzwi. Okey, zapukać to było mało powiedziane, bo niemal wyważyła drzwi swoim pukaniem. I kto by pomyślał, że taka drobna istotka ma tyle siły, hm? A jednak, pozory mylą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uniósł brew w górę, po czym wzruszył ramionami.
    - Ja jestem zły? - powtórzył, wypalając papierosa do końca.
    Niedopałek zgniótł w palcach, po czym wrzucił go do szklanki jakiegoś kolesia, który za bardzo nie ogarniał, o co chodzi.
    - Nie, po prostu nie lubię, gdy ktoś mi zabiera fajki z ust. Z paczki też. Ja nie częstuję - powiedział szczerze.
    Powinna już się do tego przyzwyczaić, a nie tak po prostu zabierać mu szluga. No bo co jest? Darmowa wypożyczalnia papierosów? Co to to nie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Serena przywykła już do tego, że jej osoba budzi emocje. Czasami dobre, ale o wiele częściej te złe. Nie rozumiała jednak, skąd ktoś, kto w ogóle jej nie zna, czasem zna ją lepiej niż ona sama. Była jednak cierpliwa, znośna, chociaż czasami jej irytacja sięgała zenitu, pozostawała opanowana i niewzruszona. Niech sobie gadają – powtarzała jak mantrę, za każdym razem gdy znów usłyszała kolejną plotkę na swój temat. W końcu na tym polegało życie wielu osób, karmili się tym, co pisała Plotkara, sami wymyślali swoje niestworzone historyjki i rozpowiadali je na prawo i lewo. Zwykli zazdrośnicy, ludzie zawistni, nie mogący znieść, że ktoś taki jak Serena niekoniecznie musi być na ustach wszystkich w górnym Mahnatthanie. Było jednak coś, czego znieść nie mogła. Plotki plotkami, ale rujnowanie życia niewinnej osobie było czystym przegięciem. Nie ma czegoś takiego jak granie fair, w Constance Billard.
    - Moja duszyczka pragnie, abyś przestała rozsiewać plotki na prawo i lewo – syknęła. Podobno znowu ma romans z jakimś nauczycielem, tylko po to, żeby zdobyć lepsze oceny. Cóż za bzdura. – Niewinni ludzie mogą pójść do więzienia, jeśli nie skończysz z tą swoją manią nienawidzenia mnie ! – podniosła głos. Wiedziała, że to ona.

    OdpowiedzUsuń
  13. Umówiły się na dziś, bo Sam miała już wolne, ona miała wakacje i miały czas. Wstała wcześnie, żeby upiec jej ciasto czekoladowe. Wiedziała jak bardzo dziewczyna je lubi, a lubiła znajomym sprawiać przyjemność.
    Spojrzała na nią gdy otworzyła jej taka zaspana i wyraźnie zaskoczona.
    - 12 tak jak się umawiałyśmy. Pamiętasz? - zaśmiała się i odgarnęła długi włosy na plecy. Podała jej pakunek z ciastem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie zdziwiła się zbytnio, kiedy dziewczyna otworzyła jej dopiero po jakichś pięciu minutach. Szczególnie, gdy zobaczyła jak wygląda. Spojrzała na nią z rozbawieniem, lustrując ją od góry do dołu, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Ha, nie tylko ona była wczoraj na imprezie, jak widać. Tyle, że dziewczyna musiała o wiele więcej wypić, bo Thalia aż tak nie wyglądała, kiedy wreszcie zwlekła się z łóżka. A przynajmniej taką miała nadzieję. Jednak zimny prysznic, śniadanie i kawa dobrze jej zrobiły, toteż teraz czuła się niemal jak nowo narodzona. Niemal, bo wciąż bolała ją głowa i nawet spacer jej nie pomógł.
    Zaśmiała się głośno na jej słowa, wchodząc do mieszkania dziewczyny i od razu weszła do kuchni, gdzie na stole postawiła kawę i siatki ze słodkościami.
    -Cieszę się, że i ty się cieszysz na mój widok. A raczej na widok kawy, pączków i ciastek - mruknęła z rozbawieniem, marszcząc swoje jasne brwi i rozpakowała wszystko w kilka sekund, podsuwając to pod nos panny Addams, która wpatrywała się w jedzenie swoimi wielkimi ślepiami.

    OdpowiedzUsuń
  15. Podniosła głowę ku niebu, jakby chciała w tej samej chwili zapytać się kogoś tam na górze Dlaczego? Dlaczego na co dzień miała do czynienia z takimi ludźmi jak Ona. Wiecznie buntująca się, mroczna księżniczka, którą w honor godziło w zasadzie wszystko, oprócz własnej głupoty.
    - Następnym razem zastanów się nad tym co robisz, z kim zadzierasz. Przede wszystkim skrzywdziłabyś kogoś niewinnego, gdyby ta cała reszta dopowiedziała sobie nazwisko owego profesora. Mogłabyś zrujnować życie komuś, tylko dlatego, że wystawiasz go na pożywkę innych? – pokręciła głową. Serena nie była aż tak świrnięta, nigdy nie chciała wyrządzić komuś krzywdy. Fakt, święta nie była, nie zamierzała być. Może gdyby w życiu kiedyś zdecydowała o założeniu habitu, może musiałaby żałować wszystkiego co robiła teraz, za młodu. W tej chwili po prostu nie wiedziała w jaki sposób pozbyć się tej całej irytacji siedzącej gdzieś w środku.
    - Po prostu ugryź się czasem w język Addams, albo zaklej usta taśmą izolacyjną. Nawet nie wiesz ilu osobom to wyjdzie na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Myślę, że do tej pory traktowano Cie zbyt lekko – powiedziała uśmiechając się kpiąco. Cóż więcej mogła zrobić, skoro do tej dziewczyny nie przemawiał zdrowy rozsądek.
    - Przynajmniej mam jakichś przyjaciół –dodała po chwili. Nie było problemu, Serena mogła się bić tu i teraz, naprawdę było jej to obojętne. Tylko, czy naprawdę było to konieczne? Panna Addams wyraźnie potrzebowała czegoś więcej niż chamstwa, żeby poczuć się dowartościowaną. S taka nie była, starała się wyrastać z dziecinnych zagrań w stylu „zobaczymy, kto tu jest silniejszy”.
    Na Upper East Side ludzie trochę inaczej wyrażali swoją władzę, z pewnością w wielkich biurowcach i na zebraniach nie dochodziło do bójek biznesmenów. Tutaj ludzie czerpali władzę ze spokoju ducha, opanowania. Kunszt emocji pokazywanych na twarzy był czymś o wiele potężniejszym od pięści. Poza tym, w grę wchodziły też znajomości. Jeśli miało się w zanadrzu parę znajomych, ważnych w gronie Manhattanu, to w zasadzie takie robaczki jak Addamsowie byli po prostu niewarci uwagi. Serena wybudziła się z lekkiego zamyślenia, zupełnie jak zignorowała ostatnie słowa Wednesday.
    - Coś jeszcze? – spytała

    OdpowiedzUsuń
  17. [Szerze mówiąc nie mam żadnego pomysłu.:(]

    OdpowiedzUsuń
  18. Samara wzruszyła drobnymi ramionami i spojrzała na nią z uśmiechem.
    - Rozpieszczanie ciebie to dla mnie przyjemność. Naprawdę. - powiedziała. - To może ja zrobię kawę, a ty się trochę ogarniesz co? - zaproponowała, żeby dać dziewczynie czas na ubranie się, może krótki prysznic czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę nie obchodzili ją przyjaciele Addams. Sama Addams też nie byłaby wcale w kręgu jej zainteresowania, gdyby nie te paskudne plotki, które tak rozsiewała. Chodziło tylko o to, aby nikt nie został pokrzywdzony. Jeśli już była mowa o tym, kto miałby ochotę zagrozić Serenie, nie przejmowała się tym. To był dość niewyraźny szczegół, ktokolwiek próbowałby to zrobić, raczej musiał się liczyć z marnym skutkiem. Czas spędzony na Upper East Side, plotki, skandale i wszystko co działo się wokół S, było nie do podważenia. Poza tym, jej nie zależało na władzy, ale na świętym spokoju, czego niektórzy wyraźnie nie mogli uszanować.
    - Naprawdę sądzisz, że się wystraszę? – wzruszyła ramionami. Nie obchodziło ją to, nie miała powodu, żeby przejmować się takim gadaniem. Ile razy dziennie ktoś mówił do Serenie? Cóż, wystarczy że Plotkara pisała takie rzeczy prawie 24 na dobę. Skoro to jej nie zniechęciło do bycia sobą, to na pewno nie zrobi tego jakaś tam mroczna panienka ze swoimi ciężkimi buciorami i odstraszającym wyglądem.
    - Po prostu sobie bądź, z daleka ode mnie – syknęła by obrócić się po chwili na pięcie. Dyskusja była dla niej skończona, bo i po co się jeszcze trudzić na tłumaczenie dziewczynie czegokolwiek. To jak gadanie ze ścianą, o którą się opierała.

    OdpowiedzUsuń
  20. [jezu, czy ja mam pomysły. pomyślmy... są w tym samym wieku, soł... zakładam, że się znają, pewnie się na jakimś koncercie czy gdzieś poznali, Gabriel to głównie tam bywa i robi jakieś nie wiadomo co. tylko mnie nie bij za to, to serio szczyt mych możliwości.
    a w ogóle to też chcę ojca, który wygląda jak Grohl <3]

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wyglądała tak okropnie, Samara nie czuła się jednak dobrze z tak roznegliżowaną dziewczyną, bo nie czuła się komfortowo z nagością innych. Była w końcu trochę nieśmiała dziewczyną, która zyskiwała dopiero na poznaniu. Wtedy ludzie zaczynali ją doceniać.
    Gdy wróciła ubrana Samara kiwnęła głową.
    - Zdecydowanie. - powiedziała podając jej kubek i kawałek ciasta, które wiedziała, że i tak chciała teraz zjeść. Nie umiały obie sobie odmawiać słodkości.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaśmiała się, bo dziewczyna była naprawdę zabawna.
    - Wtedy życie było by zbyt proste nie sądzisz? Gdyby wszystko co pyszne nie miałoby kalorii i nie byłoby trzeba się o nic martwić. Tylko nie wiem czy wtedy nie znudziłoby się nam to. No wiesz zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej. - zauważyła biorąc swój kubek i upijając drobnego łyk.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Na szczęście często nosisz te swoje duże koszulki, więc początkowo nikt nic nie zobaczy. - zaśmiała się i pokazała jej język z rozbawieniem. Żartowała tylko i droczyła się, więc nie miała się obrażać. - Zresztą kilka kilogramów więcej nie zrobiło by wielkiej różnicy.
    Spojrzała na dziewczynę jak wesoło zajada ciasto i aż zrobiło jej sie dobrze na sercu. Jak ktoś zajadał twoje ciasto to było to świetne uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  24. [U mnie z pomysłami raczej kiepsko, ale jeśli Ty coś wymyślisz, to obiecuję zacząć, bo wyznaję taką samą zasadę jak Ty. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  25. Właśnie, powinna się przyzwyczaić. Dobrze wiedziała, jaki jest Josh. Jeśli go zdenerwuje, on po prostu się odwróci i nie będzie się do niej odzywał, a ona nie wytrzyma i będzie próbowała znów go do siebie przekonać. Z Josha u[party był człowiek, chodzący własnymi ścieżkami.
    - To się cieszę. Na przyszłość, alkoholu tez mi się nie zabiera, okej? - uniósł brew.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wzruszył ramionami. Filmy, głupie komedie, które robią jakieś dziwne mieszanki z mózgów ludzi, którzy próbują naśladować bohaterów filmu. Naprawdę, wszystko śmiechu warte.
    - Nie oglądam takich filmów i dobrze to wiesz - powiedział szczerze. Zresztą, on zawsze mówił szczerze, nie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  27. [O, podoba mi się! No to zaczynam. ;D]
    Na Upper East Side zorganizowany został kolejny bankiet dla wszystkich grubych ryb i ich rodzin. Ojciec Nate'a siedział w więzieniu, ale matka powiedziała, że mimo wszystko powinni na ten bankiet i pokazać się jak z najlepszej strony.
    Nie chciał przysparzać matce jeszcze większych kłopotów, więc zgodził się tam pojawić. Ubrał zupełnie nowy garnitur od Prady i faktycznie, stawił się w tym ogromnym, budynku, który na pierwszy rzut oka wyglądał naprawdę bogato.
    Wszyscy wyglądali naprawdę szykownie, jak zresztą zawsze na takich bankietach. Matka szła z nim pod rękę, uśmiechając się do wszystkich, znajomych ludzi i od czasu do czasu zatrzymując się, by z kimś porozmawiać.
    Wreszcie spotkali Lily van der Woodsen, a Anne Archibald została z nią, pozwalając Nate'owi poszukać sobie innego towarzystwa.
    On jednak od razu udał się do baru, biorąc dla siebie whisky z lodem - zdecydowanie jego ulubiony trunek.
    Kątem oka dostrzegł długowłosą brunetkę, która usiadła dwa miejsca od niego. Znał ją z widzenia... Wednesday Addams. Nigdy nie rozmawiali ze sobą, ale że Nate miał ogromną pamięć do twarzy, to był pewien, że już kilkakrotnie ją widział.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nathaniel też niechętnie bywał na takich oto bankietach. Kiedy jeszcze była z nim Blair to jakoś to wszystko mijało mu w miarę szybko, ale tak się składa, że z Blair się rozstał i aktualnie został sam jak kołek, bo nawet jego własna matka, której towarzyszył wolała rozmawiać z Lily van der Woodsen, aniżeli siedzieć z swoim ponurym w ostatnim czasie synem.
    Kiedy to sączył sobie whisky z lodem, nawet nie miał pojęcia, że tak długo wpatrywał się w Wednesday. Dopiero kiedy ona także spojrzała na niego, ocknął się z jakiegoś takiego transu, mrugając kilkakrotnie oczami.
    Dopiero po chwili stwierdził, że w sumie skoro ona siedzi sama i on siedzi sam, to mogą sobie posiedzieć razem i przeczekać ten okropnie nudny bankiet... No bo niby czemu nie?
    Podszedł do niej, uśmiechając się lekko.
    -Zauważyłem, że bawisz się tak samo dobrze jak ja - stwierdził, upijając kolejnego łyka whisky.
    Było w tym dużo ironii i był pewien, że ją zrozumiała i wychwyciła...

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Nawet ją lubię wiesz :) Niestety, pomysłu brak. Ale mże jak coś podrzucisz, to zacznę :) Chociaż sama w to nie wierzę! xD

    OdpowiedzUsuń
  30. [Okey, mogą się lubić. Ja zaczynam, czy ty? Bo mi brakuje pomysłów. xD]

    OdpowiedzUsuń
  31. Katerina van der Vaart5 lipca 2012 11:32

    [Okey, chociaż sama nie wierzę w to, że zaczynam! xD]

    Słońce świeciło nad ulicami Manhattanu. Było strasznie gorąco, a większość ludzi albo było na basenie, albo siedziało w domu.
    Za to Katerina wolała się dobrze zabawić.
    Wskoczyła na roolki, chociaż jeździć wcale nie potrafiła.
    Kij z tym, raz się żyje!
    Jeździła tak po chodnikach parku, gdy nagle zrozumiała, że nie potrafi zahamować.
    Kilka metrów przed nią szła dziewczyna.
    - Z drogi! - krzyknęła, jednak dziewczyna nie zdążyła, a Kat na nią zwyczajnie spadła.
    Obie leżały na ziemi. Katerina czuła straszny ból w łopatkach, chociaż i tak miała miękkie lądowanie. A co z brunetką?
    I jak teraz wstanie? Przecież ma rolki.
    Mimo strasznego bólu, usiadła i ściągnęła rolki. Tak, na boso.
    Wstała i podała dziewczynie rękę. Cholera, jaki ból!
    Gdy dziewczyna już wstała, Katerina była gotowa do złości.
    - Nie słyszałaś, jak krzyczałam żebyś się przesunęła?! - warknęła i trzymała się za głowę.
    Wreszcie spojrzała na twarz dziewczyny. No tak, Wednsday!
    - I zrobiłam Ci krzywdę - westchnęła i pokręciła głowę.
    Nie chciała tego, naprawdę lubiła tą dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  32. Katerina van der Vaart5 lipca 2012 11:56

    Była rozzłoszczona. Z dwóch powodów. Po pierwsze, bolał ją tyłek, jak i reszta ciała. Po drugie, zrobiła sobie siarę, na maksa!
    Skrzyżowała ręce na piersi i kręciła głową.
    Musiała się uspokoić, więc przyłożyła palec na usta koleżanki, jak i na swoje.
    Po kilku minutach juz się uspokoiła.
    Obolała usiadła na ławce i skrzyżowała nogi.
    Spojrzała na ziemię.
    - Nie mam butów - westchnęła, podniosła rolki i wyrzuciła je do śmieci. Tak, to było bardzo śmieszne!

    OdpowiedzUsuń
  33. Zaśmiał się lekko, siadając obok niej i upijając łyka alkoholu ze swojej szklanki.
    -Cóż, to kwestia przyzwyczajenia. Czasami nie jest wcale tak źle, ale przeważnie musiałem naprawdę dobrze udawać, żeby nie pokazać po sobie jak bardzo się nudzę - powiedział, rozglądając się znacząco po wszystkich ludziach ubranych tak odświętnie i bynajmniej grających miłych i przyjemnych w kontaktach z innymi ludźmi, którzy także udawali.
    Tak, to wszystko było naprawdę zabawne...
    -A Ty? Co tutaj robisz? - spytał, marszcząc lekko brwi i spoglądając na Wednesday pytająco.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Kocham rodzinę Addamsów <3 No, a prócz tego masz jeszcze plusy za to, że Wednesday zasypiała przy Led Zeppelin i Iron Maiden. Proponowałabym może spotkanie na koncercie jakiegoś zespołu? Oboje chcieliby wkraść się później za kulisy? No, a mogliby się znać stąd, że kiedyś spotkali się w księgarni i od tamtej pory okazjonalnie wymieniają się czytadłami z gatunku horror, albo innego. Od Ciebie już zależy czy są zwykłymi znajomymi, może przyjaciółmi, to jak wolisz. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  35. Koncerty były czymś na co Tim nie chodził zbyt często. Powód był jeden i był on dość prosty. Nie miał zwykle towarzystwa do takich rzeczy, a samotne śpiewanie piosenek ulubionych wykonawców nie było zbyt przyjemną wizją. Kilkukrotnie udało mu się wyciągnąć swych znajomych na podobne wydarzenia, ale niestety, nie wszyscy rozumieli piękno drzemiące w rocku, albo irlandzkiej muzyce ludowej. Tak, może głupio się przyznać, ale Tim naprawdę lubił irlandzką muzykę ludową. Tak czy inaczej tego dnia do wyboru miał albo siedzieć przed komputerem i próbować rozwiązać równanie zadane na wakacje przez profesorów, albo iść na koncert jakiegoś zespołu do klubu, o którym słyszał pierwszy raz w życiu. Wybór był ciężki, ale w końcu zadecydował, że postawi na to drugie. Ubrany w skórzaną kurtkę, biały t-shirt oraz jeansy wszedł do zatłoczonego, głośnego pomieszczenia, w którym unosił się zapach potu, tytoniu oraz alkoholu. Oddzielnie te zapachy sprawiały, że Tima odrzucało, acz zmieszane ze sobą przybierały nie taką złośliwą dla nozdrzy konsystencję. Przeszedł przez długość całego lokalu stając tuż obok barku, w którym zamówił whiskey. Później Martini. A później jeszcze piwo. Doskonale wiedział, że mieszanie tylu trunków nie jest najlepszym pomysłem, aczkolwiek w tej chwili wcale mu to nie przeszkadzało. Irytujące, ale nie czuł w głowie żadnego szumu, chodził prosto i wydawało mu się, że alkohol po prostu wyparował zanim w ogóle trafił do jego krwi. Z westchnieniem ruszył dalej wpatrując się w osoby stojące na scenie, nie zauważył nawet kiedy wpadł na dziewczynę. Zlustrował poszkodowaną wzrokiem i uśmiechnął się szeroko. Gdy Wednesday uznała jego za ofiarę postanowił się nie kłócić.
    - Właściwie to nie wiem... Ale mają ładną basistkę i chętnie wziąłbym jej numer – powiedział z rozbawieniem. Każdy kto znał go choć trochę wiedział, że był to żart sporego kalibru. Tak, on nigdy nie poprosiłby dziewczyny o numer. - Chcesz się napić wody? Zaproponowałbym ci drinka, ale chyba wypiłaś ich już za dużo.
    [E tam, jest świetnie :)]

    OdpowiedzUsuń
  36. Zastanowił się chwilę, chociaż po jego wyrazie twarzy było od razu widać jak bardzo nie podoba mu się to, że Wednesday pali. On sam papierosów nie znosił, a Chuck, jego najlepszy przyjaciel także kopcił papierosy lepiej niż lokomotywa, także już jakiś czas z tym walczył.
    -Tak, jest jedno tylne wyjście, ale zastanów się, czy chcesz z niego skorzystać, bo jak ktoś zobaczy, że stąd wychodzisz, to zaczną gadać, a nie ma w żadnym środowisku większej ilości plotkarzy, jak właśnie wśród biznesmenów i innych bogaczy - powiedział, patrząc na nią z lekko uniesionymi brwiami.
    No co, wolał ją ostrzec, żeby wiedziała z jakim potworem może mieć do czynienia... A kto jak kto, ale Nate akurat sporo o plotkach wiedział, bo był często głównym tematem na najpopularniejszej, nowojorskiej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Tak... no właśnie... - zaczął z lekkim zamyśleniem, może nawet zakłopotaniem. - Blair i Serena szykują się do wyjazdu na wakacje, a Chuck... cóż, za nim nie nadążysz - odparł, wzruszając ramionami.
    Tak, gdyby tylko którekolwiek z nich pojawiło się na tym bankiecie, zapewne łatwiej byłoby mu znieść tą całą, nieodłączną na takich przyjęciach nudę... Oni jednak się nie pojawili, mając podobno jakieś ważniejsze sprawy, a on tkwił w tym miejscu jak kretyn, tylko czekając, aż będzie mógł się zmyć i wrócić do domu.
    -Będąc tutaj, musisz się przygotować na sporą liczbę plotek. O każdym gadają, także wiesz... - powiedział, wzruszając ramionami i dopijając do końca zawartość swojej szklanki.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Witam, witam. Scarlett jest nowa w szkole, co powiesz na jakiś szkolny wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  39. Zaśmiał się lekko, patrząc na nią z nieco uniesionymi brwiami.
    -Błagam, tylko nie pisz o tym Plotkarze, bo nieźle sobie na mnie poużywa - powiedział z rozbawieniem.
    W sumie cudem by było, gdyby jutro nie pojawiła się o nim żadna wzmianka na tej piekielnej stronie internetowej. Już był przyzwyczajony do takiego życia.
    -W sumie to możemy coś wypić, a później ewentualnie się zmyjemy, bo naprawdę nie usiedzę tutaj zbyt długo - powiedział zgodnie z prawdą, wyłapując w tłumie swoją matkę, która rozmawiała z panią Waldorf, matką Blair.

    OdpowiedzUsuń
  40. -W sumie to dobrze wiedzieć - powiedział z lekkim uśmiechem, kiedy to stwierdziła, żeby lepiej jej nie podpadał, bo w przeciwnym razie rozsieje o nim takie Plotki, że będzie głównym obiektem postów Plotkary... W sumie to od czasu do czasu miał takie swoje chwile sławy, więc Wednesday mogła to tylko podkręcić.
    Podziękował jej za alkohol, który mu podała, niemal natychmiast upijając dwa spore łyki, zaraz po tym uroczystym toaście, który zapoczątkowała.
    Zaczął się śmiać, patrząc na nią z uniesionymi brwiami.
    -W sumie to ciekawie musi być, jak ci ktoś podpadnie, mam rację? - spytał z uśmieszkiem, patrząc pytająco na Wednesday.

    OdpowiedzUsuń
  41. DISTRICT-PARTY24 lipca 2012 21:19

    Wracamy ponownie ze świeżymi pomysłami. Rozkręć z nami najlepszą blogową imprezę.
    district-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń